niedziela, 29 czerwca 2014

Bonus

      10000 wyświetleń!!! Uwierzycie? O Matko.... DZIĘKUJE WAM!!! To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Gdyby nie Wy, nie byłoby mnie tutaj xd Zakończyłabym na paru rozdziałach i to wszystko. A teraz? Zauważyłam ogromne postępy u siebie. Szczególnie w pisowni. Nie jestem jakoś specjalnie pisarsko uzdolniona, ale pisanie tej historii doszczętnie mnie pochłonęło. Stworzenie jakiegoś świata, który może mnie oderwać od codziennych problemów, naprawdę pomaga. Uwierzcie mi, to opowiadanie powstało w szczególnie trudnym momencie mojego życia i pomogło mi o tym chwilami zapomnieć. Jestem już z Wami ponad 6 miesięcy, a to nadal mnie dręczy. Może właśnie dlatego moje rozdziały są tak długie? Jak zacznę pisać, trochę trudno jest mi powrócić do rzeczywistości... No, ale wracając do początku. Bardzo, ale to baaaardzo Wam dziękuje, za to, że jesteście ze mną. Dziękuje tym czytelnikom, którzy są ze mną od początku i tym, którzy zajrzeli później. Najważniejsze jest to, że zostaliście! Za co normalnie Was kocham <3 Dziękuje Katarinie, która zachęcała mnie do pisania. Godzinami wysłuchiwała mojego monologu, podczas którego rozważałam pochodzenie Samanthy, jak i zakończenie historii. Stara, nie znam cierpliwszej osoby od ciebie, skoro tyle wytrzymałaś mojego marudzenia :* Mam nadzieję, że dobrze bawisz się nad morzem!
Chciałabym też podziękować Zuzie M. i Anii. Obydwie swoimi komentarzami poprawiały mi humor i dzięki nim, pojawiał się uśmiech na mojej twarzy. Czytając Wasze komentarz, łatwiej było mi pisać i tworzyć dalszą część historii. Dziękuje, że nadal jesteście ze mną i mam nadzieję, że mnie nie opuścicie <3
Jeszcze raz dziękuje wszystkim! Z okazji tych 10000 wejść mam dla Was dodatkowy rozdział. Jedno z wydarzeń, które odbyły się w ciągu tych 2 lat jej nieobecności.


Zapraszam także do ankiety, w której uczestniczy mój drugi blog W imię wolności...


ANKIETA-----> LINK






          Kolejny podmuch zimnego wiatru, okalał ich ciała. Dwa demony zwrócone do siebie tyłem, obserwowały otaczający ich krajobraz. Jeden z nich, wysoki, o czarnych niczym smoła włosach i miodowej cerze, wsłuchiwał się w odgłosy, dochodzące z pobliskiego lasu. Przed sobą miał spokojny widok. Łąka, spowita kwiatami, w różnych ciemnych barwach. Głównie bordowe żonkile, które były niezwykle trujące. Sam ich dotyk poważnie drażnił skórę. Źle użyte zbijały, jednak były też podstawowym składnikiem wielu lekarstw.
          Zrobił krok w ich stronę, ale od razu przypomniał sobie, że nie jest sam. Otworzył szerzej oczy, pochłaniając ostatnie widoki. Wielkie jezioro przybrało czerwoną barwę. Wyglądała jak wielka krwista kałuża. Wziął głęboki wdech, czując nieprzyjemny zapach rtęci. W końcu odwrócił się. Drugi demon spoglądał na niego. Teraz obydwoje wpatrywali się w siebie nawzajem. Widział czarne oczy, zachłannie pochłaniające go wzrokiem. Czuł, że jego nogi zrobiły się jak z waty. Oszołomiony nieziemskim wyglądem demona, zachwiał się, robiąc krok w jego stronę. Teraz tylko ona się liczyła. Nie dostrzegł pochłoniętej przez ogień wioski, stojącej za nią. Nie słyszał krzyków zwykłych demonów, którzy płonęli żywcem. W tym momencie tylko ona się liczyła. Na jej twarzy zawitał uśmieszek, a jego przeszył dziwny dreszcz. Nagle wszystko spochmurniało. Wiatr się wzmógł, a krzyki boleści ucichły. Dzieliło ich zaledwie kilka kroków, ale on nie potrafił wyczuć niebezpieczeństwa, jakie towarzyszy każdemu, kto zapragnie się z nią spotkać.
- Widzę, że już na dobre zagościłeś się w jej ciele- rzekł, po czym sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej mały pakunek.
- Nic nie byłoby możliwe bez twojej pomocy, Jonathanie- syknął kobiecym głosem. Jej urok nagle prysnął. Mężczyzna przestał reagować na jej wdzięki. Świadomość iż w tak pięknym ciele, żyje tak potworna osoba, nieco w tym pomogła.
- Wiesz, że nie zrobiłem tego świadomie- wymamrotał.- Gdyby nie ona, nic takiego by się nie stało.
- Była tylko dzieckiem. Nie jest niczemu winna. To ty i twoja pycha jesteście za to odpowiedzialni.
- Nie jestem niczemu winny- zaprotestował.- A od ciebie żądałbym więcej szacunku. W końcu jestem twoim panem...- nim zdał sobie sprawę z wypowiedzianych słów, klęczał na ziemi, wijąc się z bólu. Piekielny ogień rósł wewnątrz jego ciała. Żałował tego co powiedział, chociaż po części uważał,że to prawda.
- U...Uwolniłem cię...- wysapał.- Więc... potrafię cię też zamknąć....
Kolejna fala bólu przeszyła jego ciało. Miał wrażenie, że każda część ciała jest kilkakrotnie rozrywana.
- Masz rację- powiedział demon.- Uwolniłeś mnie i potrafisz też zamknąć, ale jeśli ci życie miłe, nigdy nie wypróbujesz tego. Widzisz co potrafię z tobą zrobić za pomocą jednego skinięcia? Pomyśl, co potrafiłbym, gdyby trochę się wysilił. Myślę, że nie chcesz się przekonać.
- Przepraszam- burknął.- Nie chciałem cię urazić...
- Ale to zrobiłeś.
- To się już więcej nie powtórzy- obiecał, wstając. Podał pakunek demonowi.- To jest to co chciałeś. Mam nadzieję, że wybaczysz mi tą chwilę słabości.
Wyciągnął zawartość sakiewki i obejrzał w dłoni przedmiot. Mały kryształ, wykonany z nieznanego im materiału. Jednak wyczuł emanowaną z niego energię. Ścisnął go, rozłamując na kilka kawałków.
- Zanieś to z powrotem na miejsce- podał mu kawałki kryształu, zostawiając sobie tylko jeden odłamek.
- Co z nim zrobisz?- zapytał Jonathan, chowając sakiewkę.
- Zjem- uśmiechnął się pobłażliwie. Tak jak powiedział, tak też zrobił. Odłamek wylądował w jego buzi. Nim połknął go, zamknął oczy, a żyłki zczerniały na jego twarzy. Otworzył oczy, przez które przeleciała czarna smuga. Zamrugał, połykając przedmiot.- Potrzebuje jeszcze amyksu*. Musisz mi go przynieść.
- Nie mogę!- zaprotestował.- Jestem demonem! Amyks trzeba sprowadzić z Nieba, a tam mają wstęp tylko aniołowie...
- Więc, w czym problem? Myślę, że znasz odpowiednią osobę do tej roboty.
- Pozostała jeszcze jedna kwestia...- zaczął niepewnie.
- Tak, wiem- westchnął.- Próbuje się tym zająć, ale on jest...inny. Nie wiem czym dokładniej, ale ma to jakieś powiązanie z nią- wskazał na siebie.- Może to kolejny bękart?
- Ona nie była bękartem- burknął.
- Jest, Jonathanie. Ona jeszcze żyje i póki nie znajdę sposobu na zabicie jej, bez niszczenia ciała, będzie mnie prześladować.
- A teraz tego nie robi?- zakpił.- Cały czas jest przy tobie. A jej rodzinka? Też cię prześladuje i tak szybko nie odpuszczą.
- Przynajmniej jest niezły ubaw z tego- na jej twarzy zagościł uśmieszek. Nie pasował do niej. Wydawał się być obcy, tak jak demon opętujący jej ciało.
- Skoro nie jestem twoim panem... Może z łaski swojej sam zdradzisz mi swój plan?
- Skoro chcesz- wzruszył ramionami i zrobił kilka kroków naprzód, mijając go. Schylił się i urwał jednego. Przejechał dłonią po płatkach, wypalając skórę na dłoni. Blada skóra przybrała teraz fioletową barwę, po kontakcie z trującą rośliną.- Zapłacą mi za to wszystko- zacisnął pięść, sprawiając sobie jeszcze większy ból.- Przez lata siedziałem zamknięty w tej jaskini, póki mnie nie uwolniłeś. Całymi dniami czułem, jakby obdzierano mnie ze skóry. Teraz to oni będą cierpieć... Zamierzam ich wszystkich zabić- oświadczył w końcu.- Stworzę nową rasę demonów.
Jonathan desperacko zaczerpnął powietrze. To wszystko było jego winą. Gdyby nie chciał się zemścić, nikt by nie ucierpiał, a teraz? Czuł ból każdej jego ofiary. Sumienie w końcu się odezwało i zaczęło go pochłaniać w swoje sidła.
- Czekałem wieki, nim w końcu mogłem się wydostać. Teraz też mogę poczekać. Kilka miesięcy jest siebie warte, jeśli w grę wchodzi taka cena. Uwierz mi. Gdybyś też przez to przeszedł, zrobiłbyś wszystko, aby smażyli się w piekielnym ogniu.
      Bez słowa skinął głową. Teraz przemawiało przez niego przerażanie. Doprowadził do wielu nieszczęść. Zadał ból innym, nie dotykając ich, ani nie widząc. Nosił wielkie brzemię w sobie.
Spojrzał na swoje ręce- te, które służyły tylko do mordu. Przynajmniej wcześniej był z nich jakiś użytek... Pamiętał, gdy gładził nimi kasztanowe włosy, kobiety swojego życia. Oddał jej wszystko; swoją miłość, oraz ciało. Każde uczucie należało do niej, jednak ona nie chciała tego. Odtrąciła jego miłość, gdyż kochała innego. Nie odeszła, bo nie mogła. Byli złączeni traktatem, jakie obie rodziny podpisały, mając na celu połączenia dwóch, wielkich rodów. Tak też się stało. Miał nadzieję, że miłość do niego z czasem zagości w niej. Jednak świadomość, iż kocha innego dobijała go. Jeszcze bardziej dobiło go, gdy zaszła w ciąże z innym.
      Chęć zemsty na Upadłym, w tamtym czasie aniele, była zbyt wielka, aby byle co mogło ją uśpić. Spowodowała iż zaciągnął się do najgłębszych ciemności i zrobił to, co zrobił. Uwolnił najgorszego z nich i przeklął niewinne dziecko. Nie znał jego historii, ale i tak postanowił go uwolnić. Teraz właśnie ponosił tego konsekwencje.
- Jak tam trafiłeś?- odezwał się w końcu. To pytanie męczyło go już od dłuższego czasu. Chciał chociaż wiedzieć, co spowodował, uwalniając go.
- Zabiłem archanioła.

1 komentarz:

  1. A jasne, że zostanę. Za bardzo mnie to wszystko ekscytuje, żebym teraz miała tutaj nie zaglądać. Poza tym chcę Ci pomóc, a wiem, że jeśli człowiek wie, że ma dla kogo pisać to od razu bardzie się stara i łatwiej to przychodzi. Ja tak mam przynajmniej. Poza tym, muszę się dowiedzieć jak się to wszystko zakończy, nie? Nienawidzę takich spraw, które nie wiem, jak się zakończą, a do których już mogę nigdy nie wrócić :D
    To już 10000! I 6 miesięcy! Jakoś tak szybko zleciało. pamiętam, jak kiedyś pierwszy raz weszłam na tego bloga i byłam zszokowana tym, że posty były takie długachne :D Masakra... :)
    WOW! Genialny ten Twój bonus! Aż mi w pewnym momencie ciary przeszły po plecach :)
    No nic, pozdrawiam Cię serdecznie!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń