czwartek, 24 kwietnia 2014

Księga II: Rozdział IX

„Dla swoich bliskich można poświęcić wszystko. Nawet człowieczeństwo”.


                Po kilku minutach byliśmy już przed domem. Wysiadłam z psem na rękach, nie zważając czy kierowca też idzie lub czy coś do mnie mówi. Pchnęłam drzwi, które był niedomknięte i słyszałam krzyki dochodzące z salonu. Gdy zrobiłam kilka kroków w głąb budynku, od razu z pomieszczenia wyszedł Ezra. Podszedł do mnie i przytulił. Nirra wyskoczyła z moich rąk i pobiegła do blondynki. Wtuliłam się w jego pierś. Dłonią głaskał mnie po plecach. Cały szok i zdenerwowanie po prostu przy nim znikały.
- Gdzie byłaś? Wiesz jak się martwiłem?- wyszeptał, twarzą schowaną w moich włosach.
- Była ze mną- odezwał się męski głos za mną. Dopiero teraz spojrzałam na Chrisa, który niezauważalnie wszedł do domu. Patrzyłam się na niego swoimi szklistymi oczami, nie odrywając się od ukochanego.
- Co ty tu robisz?- warknął na niego.
- Musimy porozmawiać- wypuścił głośno powietrze.- Na osobności- zastrzegł.
Wyswobodziłam się z jego objęć i złożyłam delikatny pocałunek na jego ciepłych wargach. Wraz z Daviną udałyśmy się na górę. Musiałam ją przeprosić za moje zniknięcie, gdyż wiedziałam, że na pewno jej się zebrało. Znałam Ezrę i jego nadopiekuńczość wobec mnie. Gdy zamknęłam drzwi za nami, od razu zwróciłam się do dziewczyny, która z uśmiechem przyjęła moje przeprosiny.
- Czego się dowiedziałaś?- zapytała po chwili.
- Widziałam kogoś- skrzyżowałam ręce, aby przestały się trząść. - Tam coś było...
- To znaczy?
- Nie wiem. Ale bałam się. Zresztą mój demon też...
Wcale nie!-zaprotestował.
… Czułam jego strach.
- Niedobrze- pokręciła głową.- Więc co masz zamiar zrobić?
- Trzeba go powstrzymać. Oni sami nie dadzą sobie rady, a boją się mnie w to mieszać. Nawet mi nic o tym nie wspomnieli- zaśmiałam się bez krzty wesołości.


***EZRA***

             Nienawistnym wzrokiem wpatrywałem się w ciemnowłosego. Wystarczyło, że spędziłem z nim kilka godzin, a on teraz siedzi u mnie w domu... Jakby nigdy nic, gapi się w stół opartymi rękami na kolanach.
- Jak ją znalazłeś?- przerwałem ciszę. Kretyn spojrzał na mnie, nadal nie odzywając się. Włożyłem ręce do kieszeni i stanąłem kilka metrów przed nim.
- Jak już mieliśmy wracać, poczułem silną energię stamtąd....
- I nie zadzwoniłeś po nas? Sam chciałeś to załatwić?- wtrącił zdenerwowany Tonny.
- Nie było czasu. Musiałem szybko działać.- Widziałem jak Chris powoli traci cierpliwość.
- Uzgodniliśmy, że działamy razem i o wszystkim nas informujesz- odezwałem się.
- Tak jak mówiłem, musiałem działać szybko- zacisnął dłonie w pięści.- Gdy już zbliżałem się do tego miejsca, spotkałem ją.
Zmarszczyłem brwi.- I co w związku z tym?
- Nie rozumiesz?- wstał.- Ona pojawiła się w tamtym miejscu. Tam gdzie zebrała się energia.
- Chyba nie podejrzewasz ją o to?!- wrzasnąłem. Jak on mógł? Nie wierzyłem w jego idiotyzm.
- Nie wiem- pokręcił głową.- Wiesz, że jej demon żywi się duszami. Sam widziałeś ją, gdy ten potwór przejmował kontrolę. Ona nie musi o tym wiedzieć. Skoro on siedzi w jej umyśle, może wszystko zmieniać. Podawać inne obrazy niż są w rzeczywistości. Wszystko jest możliwe- wzruszył ramionami.
- To co robimy?- odezwał się Tonny.
- Co robimy?!- wściekłem się.- Jak możemy cokolwiek robić! Ona nie jest za to odpowiedzialna. Nie zrobiłaby tego. Ja nie wierzę, że byłaby do tego zdolna. A wy- wskazałem na zebranych- powinniście się wstydzić, że występujecie przeciwko własnej królowej!- wyszedłem z pokoju kierując się w stronę sypialni.               Nie mogłem uwierzyć w to, co właśnie zaszło... Jak oni mogli to wymyślić? Przecież to była nasza Sam... Pomimo tego, że był w niej demon, to ona panowała nad nim. Nie byłaby do tego zdolna. Nigdy.
- Davina, możesz zostawić nas samych?- zwróciłem się do blondynki, po tym jak wszedłem do naszej sypialni. Dziewczyna skinęła głową i wyszła trzymając psa na rękach. Zająłem miejsce obok ukochanej i ująłem jej dłonie. Były zimne, wręcz lodowate.
- Kochanie, musisz mi powiedzieć co ty tam robiłaś- zapytałem łagodnym głosem.
- Chciałam ci zanieść telefon- wyciągnęła go z kieszeni.- Zostawiłeś go w domu. Gdy zobaczyłam esemesa, nogi same mnie tam poniosły- wyznała.
- I co tam się stało?
- Ja... Widziałam kogoś. Tam coś było- zaczęła drgać a ja przytuliłem ją do siebie.
- Już dobrze. Jesteś bezpieczna- złożyłem delikatny pocałunek na jej głowie.
- Nie rozumiesz- zaprzeczyła.- To był człowiek. Przynajmniej w połowie, a ja go znałam.
Spojrzałem na jej twarz i wytarłem kilka łez spływających po jej policzkach.- Jak to znałaś?
- Myślę, że już gdzieś go spotkałam, tylko teraz nie pamiętam.

               Dziewczyna usnęła w moich ramionach. Widziałem, że cała ta sytuacja mocno nią wstrząsnęła. Zaniosłem ją do łóżka i schowałem pod kołdrą. Od razu wtuliła się w poduszkę. Mimowolnie uśmiechnąłem się, gdyż właśnie tak, zawsze się do mnie przytulała. Dłonią przejechałem po jej delikatnych, czarnych włosach. Współczułem jej. W życiu doświadczyła samych nieszczęść i tak dalej się ciągnęło. Chciałem z nią spędzać jak najwięcej czasu, bo czułem, że tylko przy mnie jest bezpieczna. Próbowałem ochronić ją przed tym całym gównem, jednak nie dawałem rady.
               Po szybkim prysznicu, ułożyłem się obok niej, a ona zamieniła poduszkę na mnie.

***SAMANTHA***


                Siedziałam przed blatem czytając gazetę i jedząc śniadanie. Po ostatnich wydarzeniach szybko ochłonęłam i próbowałam wrócić do normalności. Chociaż nie było to łatwe i zapewne nigdy nie będzie. Czytałam gazetę, w której widniały wcześniejsze wydarzenia. Na głównej stronie znajdowało się zdjęcie ciała. Było zawinięte w czarnym worku, a wokół miejsca widniały żółte taśmy z napisem Police. Zamknęłam oczy i znów ujrzałam tego człowieka, który wysysał duszę z tego wilkołaka. Od razu zrobiło mi się niedobrze. Pobiegłam do łazienki i zwróciłam śniadanie. Złapałam się za brzuch, a następnie spłukałam te resztki. Po powrocie do kuchni wyrzuciłam zawartość mojego śniadania, a do kosza dołączyłam mleko, które według mnie było zepsute. Umyłam zęby i ubrałam się. Na dworze padało, więc znowu ubrałam się ciepło. Beżowy, szerszy sweterek do którego ubrałam skórzane, czarne spodnie, idealnie się na mnie prezentował. Rozpuściłam włosy i zeszłam otworzyć drzwi.
                 Gdy już znalazłam się na dole, okazało się, że Ezra wpuścił naszego gościa i razem siedzieli w salonie. Na mój widok uśmiechnął się.
- Sam, poznaj Camill. Jest wilkołakiem- podałam dziewczynie dłoń, którą uściskała.
- Dom jest duży, ale myślę, że dasz sobie rade- puściłam do niej oczko a ręce oparłam na biodrach.
- Tak, jest duży, ale to żaden kłopot dla mnie- odparła rudowłosa. Miała mały kok na głowie, z którego wychodziło kilka pasemek okalających jej jasną cerę. Lekko różowe policzki, powoli traciły swoją barwę. Usta miała krwisto czerwone, a oczy świeciły zielenią. Trochę przerażało mnie jej spojrzenie, ale wydawała się być sympatyczną osobą.
- To może zaprowadzę cię do twojego pokoju?- zaproponowałam a dziewczyna skinęła uśmiechnięta głową.- Ezra wniesie twoje rzeczy. Chodź- chwyciłam ją za dłoń i poszłyśmy na górę. Nim dotarłyśmy do pokoju, oprowadziłam ją po całym domu. Uzgodniłyśmy co należy do jej obowiązków, a co do naszych. W zasadzie chłopaków. Poradziłam jej żeby się nie cackała z nimi. A szczególnie z Natte'm, któremu przydałaby się lekka dyscyplina. Wydawała się być twardą babką, więc wiedziałam, że da sobie radę. Po tym jak blondyn wniósł jej rzeczy, zostawiliśmy ją samą, aby mogła się rozpakować.
- I co o niej sądzisz?- zapytał chłopak, gdy siadałam na jego kolanach.
- Myślę, że jest w porządku- odparłam beztrosko wciąż wpatrując się w jego usta, które teraz tworzyły uśmiech.
- Pierwszy raz mówisz tak o półdemonie- zaśmiał się.- Zwykle chciałaś ich wysłać na terapię.
- Ale to było zanim dowiedziałam się kim oni są- oburzyłam się.
- Oj nie denerwuj się tak- złożył kilka delikatnych pocałunków na moich wargach.- Wstawaj- klepnął mnie w tyłek, w zamian ja go uderzyłam w ramię.- Musimy iść na zakupy. Jutro wracają nowożeńcy, a w domu nie ma jedzenia.
- A co u nich?- zapytałam wstając. Zupełnie zapomniałam, że to już dzisiaj. Dni szybko mijały, szczególnie w ostatnim czasie.
- Za dwa tygodnie Amanda ma termin, więc muszą już wracać. Ona chce urodzić w domu, a Scott próbuje jej to wybić z głowy. Możesz coś z tym zrobić?- przyciągnął mnie do siebie, a nasze usta zetknęły się w namiętnym pocałunku.
- Dobra, pogadam z nim- powiedziałam odrywając się od niego. Przygryzłam wargę i ruszyłam do drzwi.- Ja prowadzę!- krzyknęłam spoglądając na chłopaka. Był lekko przerażony, chociaż byłam dobrym kierowcą.

              Po trzech godzinach robienia zakupów, w końcu weszliśmy do domu. Nawet było zabawnie. Szczególnie gdy rozwaliliśmy worek mąki w sklepie, albo gdy wywalił nas oburzony ochroniarz. Zachowywaliśmy się jak dzieci, które zostały wypuszczone po tygodniu przetrzymywania w zamknięciu. Postawiliśmy zakupy na blacie i wzięliśmy się za ich rozpakowywanie. Nirra oczywiście nam towarzyszyła przy tym, czekając aż coś dostanie. Nie mogłam się powstrzymać i z torby wyciągnęłam jej smakołyki. Od razu zaczęła po mnie skakać. Chociaż wciąż była szczeniakiem, to już sięgała mi do kolan. Po otrzymaniu smakołyku udała się w swój kąt, aby w spokoju zjeść, a my w tym czasie kontynuowaliśmy rozpakowywanie. Sięgając po kolejne produkty Ezra szturchał mnie w bok. Gdy się na niego patrzyłam, na twarzy zawitał łobuzerski uśmieszek. Sięgnęłam po mleko i znów poczułam uderzenie w tyłek.
- Co ty chcesz?- warknęłam na niego.
- Może zrobimy sobie chwilę przerwy?- wymruczał mi do ucha.- Camill się tym zajmie.
- Ezra, nie mamy czasu. Jutro oni wracają a w domu tyle do zrobienia- zamknęłam lodówkę i odwróciłam się do chłopaka. Spoglądał na mnie swoim słodkim wzrokiem, przez który byłam zdolna zgodzić się na wszystko.
Chodźmy trochę poświntuszyć!- odezwał się demon, na co ja parsknęłam śmiechem. Nie przeszkadzało mi to, że on będzie przy tym, bądź wszystko odczuje tak jak ja. W końcu był też częścią mnie. Przyciągnęłam blondyna do siebie i zaczęliśmy się namiętnie całować, kierując w stronę sypialni.





                  Zbiegłam ze schodów, omal nie potykając się o Nirrę, która ostatnio wybierała sobie dość nietypowe miejsca do spania. Przeskoczyłam przez ostatnie schodki i rzuciłam się ciemnowłosemu na szyję. Tak bardzo się za nim stęskniłam... Chłopak chwycił mnie i obróciliśmy się wokół własnej osi. Cieszyłam się jak głupia, że znów się widzimy.
- Boże!- pisnęłam spoglądając na niego.- Jak ty wyrosłeś!- ominęłam śmiejącego się chłopaka i przytuliłam się do blondynki.- Ty też- powiedziałam odrywając się od niej.
- Przytyła- skomentował Ezra, który właśnie męczył się z ich bagażem. Scott chwycił walizki i zaniósł je do ich pokoju, ja w tym czasie zaciągnęłam Amandę do kuchni. Zmęczeni podróżą, na pewno byli głodni, a nasza nowa gosposia naprawdę świetnie gotowała.
Jedząc, dziewczyna opowiadała mi o wszystkim, co wydarzyło się po naszym wyjeździe. Jednym słowem, nic. Po prostu całymi dniami odpoczywali i cieszyli się swoim towarzystwem. Za to ja, miałam jej sporo do opowiedzenia. Zaczęłam od tego, że znam prawdę i wiem czym jesteśmy. Chociaż to ją nie zdziwiło... Pewnie Ezra już o tym wspomniał.
- Wybraliście już imiona?
- Tak, mamy kilka, ale jeszcze nie zdecydowaliśmy które wybierzemy- odparł Scott, który właśnie obejmował swoją ukochaną. Zmienił się. Odkąd dowiedział się, że zostanie ojcem spoważniał. Już nie był rozbrykanym dzieckiem, ani tym maluchem ze zdjęcia, który jednak nie był moim bratem. W zasadzie nie miałam rodzeństwa. Oprócz niego.
- A znacie chociaż płeć?- zapytałam zaciekawiona.
- Nie- uśmiechnęła się dziewczyna.- Chcemy, żeby to była niespodzianka.
- No i będzie. Szczególnie jak do tej bandy dołączy kolejna para chłopców. Nie wiem jak wytrzymamy z siódemką mężczyzn pod jednym dachem- przewróciłam oczami, a następnie wraz z Amandą, wybuchliśmy śmiechem. Nasza paczka była liczna, chociaż martwiłam się, że oni będą się chcieli od nas wyprowadzić. Że będą chcieli iść na swoje. Ja zresztą też już o ty myślałam. Chciałam założyć rodzinę z Ezrą, a nie bawić się w akademik z naszymi przyjaciółmi. Rozumiem imprezy, alkohol, nieśmiertelność, ale musieliśmy myśleć też o przyszłości. Bardzo długiej przyszłości.
-...więc pomyślałem, że najlepiej będzie zrobić remont- usłyszałam kilka słów wypowiedzianych przez Scott'a. Odpłynęłam na tyle, żeby po prostu się wyłączyć.
- Na górze jest jeszcze kilka wolnych pokoi- powiedział blondyn.- Zresztą, całe piętro jest puste, więc będziecie mogli je zająć, a pokoje dla dzieci naprzeciw waszej sypialni.
- Właśnie. Już musimy zacząć szykować dla nich pokoje. Może jeszcze dzisiaj pojedziemy wybrać farbę i meble?- Amanda wyswobodziła się z objęć i sięgnęła po torebkę.
- Jesteś pewna, że nie chcesz odpocząć? Tyle lecieliśmy...
- I tyle odpoczywaliśmy- dodała blondynka.- Chodźmy póki sklepy są jeszcze otwarte. Będziemy mieć już to z głowy.
- No dobra- zgodził się niechętnie. Wszyscy troje ruszyli do wyjścia, tylko ja zostałam na swoim miejscu.
- Wiecie... chyba sobie odpuszczę zakupy. Nie czuje się najlepiej- opadłam na kanapę, a po chwili blondyn zmaterializował się obok mnie.
- Co się dzieje?- zaniepokoił się.
- Zwykły ból głowy- pocałowałam go w usta.- Jedź. Nic mi nie będzie, tylko się prześpię.
Niechętnie przytaknął i po chwili zniknął z nimi za drzwiami. Gdy już byłam pewna, że ich nie ma, wstała i stanęłam obok okna.
- Śmierć!- mój głos rozniósł się po pustym domu. Jak zwykle chłopaki byli na kolejnej imprezie, a Patrick oczywiście u Dav. Gosposia pojechała na zakupy, więc miałam chwilę dla siebie.
- Śmierć!- powtórzyłam krzyk i dopiero po chwili chłopak się pojawił.
- Sam?- zmarszczył brwi.- Czego ode mnie chcesz?- warknął. Nie wiem czemu, ale poczułam nieprzyjemną energię od niego. Nie przypominał dawnego „Matt'a”, ani nie przypominał mi jego poprzednią wersję. Był dla mnie obcy.
- Nie udawaj- uśmiechnęłam się.- Wiem, że się stęskniłeś.
- Odzyskałaś pamięć?- wyszczerzył swoje zęby w uśmiechu.
- Nie, ale wiem czym jesteśmy. I co jest we mnie.
- Aha- skomentował zawiedziony.
- Słuchaj, potrzebuję kilku odpowiedzi od ciebie...
- A jednak. Dawna Sam powraca- opadł na kanapę.- No mów, co tym razem potrzebujesz?

- Chcę żebyś opowiedział mi o moim przeznaczeniu.




Hej :D 
Tym razem rozdział dodaję z rana, żeby potem nie zapomnieć ^^ Jest on krótszy od poprzednich, ale po prostu musiałam zakończyć w takim momencie :D 
Pozdrawiam
Seo :*

6 komentarzy:

  1. Mówiłam, że podobają mi się te cytaty na początku każdego postu? Zawsze jakieś świetne dajesz!
    O Matko! Tylko tyle mogę powiedzieć. Nie mam się do czego przyczepić oprócz kilku przecinków, ale to nieważne, bo końcówka... Uch!! Taaak wiedziałaś, kiedy skończyć -,-
    Doobra, wszystko mi się podobało, ale dzisiaj nie napiszę dłuższego komentarza, bo mnie oczy strasznie pieką. Nie mam pojęcia od czego - prawdopodobnie od zbyt dużego wysiłku na angielskim ;p Przepraszam, postaram się następnym razem jakoś ci to wynagrodzić!
    Pozdrawiam serdecznie!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że mi się też one podobają^^
      Zaraz zabieram się za pisanie nowego rozdziału, gdyż został mi tylko ostatni i nie mam nic dalej :c
      Na szczęście ja pisałam niemiecki, więc aż tak się nie zmęczyłam :D a nawet b.dobrze mi wyszedł ;)
      Pozdrawiam :*
      Seo

      Usuń
  2. No no no :D Podobał mi się ten rozdział i piękne zakończenie :D Może nic się takiego nie działo, ale i tak dobrze to opisałaś <3 Jak każdy z resztą :D Zapraszam do mnie na nowy rozdział smiertelnapasja.blogspot.com
    Pozdrawiam,
    Katarina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic sienie działo? No weź... A tak się starałam, aby nie było żadnej nudy -.- Może spodoba Ci się kolejny rozdział w którym... zaraz powiem Ci co będzie ^^. Wiem, że tego nie cierpisz, więc taka mała zemsta :*
      Pozdrawiam
      S.

      Usuń
    2. Nie powiedziałam, że nuda :c :c Podobało mi się bardzo! :D

      Usuń
  3. świetne zakończenie, cudnie się czyta! <3 http://s3condbreathe.blogspot.com/2014/04/rozdzia-16.html nowy rozdział u mnie :3

    OdpowiedzUsuń