sobota, 3 maja 2014

Księga II: Rozdział X

„Nie stworzono mnie aniołem, dlatego tak bardzo cierpiałam gdy wyrastały mi skrzydła”.




EZRA





 Po powrocie z zakupów, zastałem Sam śpiącą w naszej sypialni. Ostatnio często zauważyłem, że nie jest z nią za dobrze. Ból głowy był jej nierozłącznym towarzyszem. Nie podobało mi się to, ale co mogłem zrobić? Demon nie chciał ją opuścić, a ja byłem pewny, że to jego sprawka. Osłabiał jej ciało, aby w pełni przejąć kontrole nad nią. Nie mogliśmy do tego dopuścić. Ja nie mogłem znów jej stracić...

 Nie wierzyłem w oskarżenia Chrisa. Ona nie byłaby do tego zdolna. Natte i Patrick mnie poparli, jednak Tonny przytaknął upadłemu. Nie rozumiałem go. W ciągu ostatnich tygodni nie był w najlepszym stanie. Wciąż udawał przed nami, że jest wszystko w porządku, jednak ja widziałem, że tak nie jest. 
Podczas skręcania kupionych mebli, opowiedziałem Scott'owi o zaistniałej sytuacji. Był wściekły, że dopiero teraz go o tym informuje. W sumie, miał rację. Wszyscy byliśmy zagrożeni, a teraz dla niego najważniejsze było dobro rodziny. 
- Musimy porozmawiać ze Śmiercią- stwierdził chłopak wyciągając kolejne półki. Kupiliśmy zestaw biało-brązowych mebli. Kolor był uniwersalny, dlatego też pasował do dziewczynki jak i chłopczyka. Chociaż według mnie to był głupi pomysł, aby poczekać z płcią. Co to za różnica? Prędzej czy później i tak się dowiedzą. Przynajmniej nie byłoby problemu z kupnem mebli...
- Próbowaliśmy się z nim skontaktować, ale nie odpowiadał. Po tym jak zostawił nas na Cyprze kontakt się urwał. Może ty spróbujesz? No wiesz... w końcu mieszkaliście razem przez ostatnie dwa lata, więc jakoś może...
- Nie ma sprawy- uśmiechnął się chłopak.- Spróbuje dzisiaj wieczorem. Ale co on może w tej sprawie nam pomóc?
- Nie w tej- pokręciłem głową.- Może będzie wiedział jak pomóc Sam? Niepokoją mnie te jej objawy.
- Ezra- ciemnowłosy głośno wypuścił powietrze.- Nie wydaje mi się, żeby jej coś było. Znam ją i wiem kiedy udaje. Może demon próbuje ją osłabić, ale bez przesady- stwierdził z kaprysem.- Ona coś przed nami ukrywa.
- Co masz na myśli?- zaniepokoiłem się.
- Chodzi mi o to, że coś kombinuje. Nie jestem pewny, ale myślę, że ona nie jest do końca z nami szczera. Owszem, może i wybaczyła nam te kłamstwa, ale w głębi coś ją gryzie. Martwię się o nią...
- Ja też- przytaknąłem.- Dlatego myślę, że może on nam w czymś pomoże. W końcu zna ją dłużej od nas...
- Może masz racje. W takim razie i tak z nim wieczorem porozmawiam, a ty z nią – podszedł do mnie i pomógł przenieść skręcony mebel. Chociaż sam bym sobie poradził.



SAMANTHA



 Obudziłam się z lekkim bólem głowy. Moje poprzednie kłamstwo się spełniło... Ból teraz rozchodził się po mojej czaszce. Przetarłam zmęczone powieki i wstałam. Wypiłam szklankę wody, która stała przy łóżku i ruszyłam do łazienki. 

 Czując ciepłe igiełki, spływające po moich plecach, pozwoliłam wspomnieniom na opętanie mojego umysłu.


- Nie rozumiem o co ci chodzi- odparł lekko zdenerwowany chłopak.

- Wiesz o co mi chodzi. Znasz prawdę, a ja chce abyś się nią ze mną podzielił- usiadłam obok niego.- Śmierć, musisz mi powiedzieć. Może potrafię się go pozbyć...
- Jest jeden sposób- zrezygnowany przetarł ręką po twarzy.- Ale wiem, że ci się to nie spodoba i nie zgodzisz się na to.
- Spróbujmy- zdobyłam się na uśmiech.
- Można znaleźć innego nosiciela, jednak musi on być spokrewniony z tobą.
- Czyli może być to moja matka? Albo ojciec?
- Nie. To musi być ktoś inny...
- Moje dziecko- wyszeptałam przerażona, a on przytaknął.- Nie. Nie zgadzam się na to.
- Nie masz wyboru. Jeśli zdecydujesz się na dziecko, to ono odziedziczy demona, a wtedy on przejmie nad nim kontrole. Nie będzie tak silne jak ty, więc albo zginie, albo pozwoli demonowi zawładnąć nad sobą.
- Więc co mam zrobić?- pozwoliłam kilku łzom na spłynięcie po policzkach.
- Jedyne co możesz zrobić, to uwięzić go w swoim ciele- ujął moje dłonie swoimi, lodowatymi. Poczułam nieprzyjemne dreszcze na ciele. Co mogłam zrobić? Oczywiście chciałam założyć rodzinę, ale to oznaczałoby skazanie swojego dziecka na wieczne cierpienie, takie jakie ja zdążyłam przeżyć.
- Dobrze, więc zróbmy tak. Potrafisz uwięzić go we mnie? Tak żeby nie przedostał się do kogoś innego?
- Sam, ty nie rozumiesz...- pokręcił przecząco głową.- Abym mógł go uwięzić, sama musiałabyś zginąć. A przynajmniej musiałbym uśmiercić twoje ciało, bo dusza i tak jest już martwa.



 Martwa. Nie cierpiałam tego słowa. Nie rozumiałam dlaczego to akurat mnie spotyka? Wszyscy wokół umierali, a teraz to ja miałam zginąć. Tylko po to, żeby ich chronić. Przeze mnie doświadczyli samych nieszczęść, tylko dlatego, że byłam samolubna. Nie myślałam o konsekwencjach, jakie spotkam. Moim przeznaczeniem było cierpieć. Nie wiem czemu, ale miałam  tak właśnie żyć. Wić się w agonii, tylko żeby ktoś został ukarany. Nie miałam pretensji do nich. W końcu ja też nie przejmowałam się, że kogoś skrzywdzę, ale teraz było inaczej. Musiałam naprawić wszystko, zanim zgodzę się na śmierć. 



- Wszystko w porządku?- usłyszałam zatroskany głos za sobą. Sięgnęłam do szafy po jakieś ciuchy i dopiero potem się odwróciłam.

- Tak, jeszcze trochę mnie boli, ale już jest lepiej- uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Na pewno?
- Mhm- pocałowałam go w policzek, a następnie ściągnęłam ręcznik, aby móc przebrać się w ubrania.
- Sam, jeśli coś będzie cię niepokoić, to mi powiesz, prawda?
- Mówiłam ci, że to zwykły ból głowy. Do jutra na pewno przejdzie- przytaknął, choć nie do końca uwierzył. Przynajmniej teraz nie kłamałam...- Jakie plany na dzisiaj?
- Może pójdziemy na festyn? Jest święto Patryka, więc na mieście odbędzie się występ. Trochę potańczymy, zabawimy się- posłał mi całusa.
- Brzmi nieźle. Muszę jeszcze wstąpić do Dav, więc spotkamy się na miejscu?- zaproponowałam, a on przytaknął. Związałam jeszcze wilgotne włosy i zeszłam na dół. Oczywiście towarzyszyła mi przy tym Nirra. Pożegnałam się z blondynką, która siedziała w kuchni, i ruszyłam do auta.
Już po dwudziestu minutach, stałam przed blokiem, w którym znajdował się jej apartament. Chociaż była młoda, to dawała sobie w życiu radę. Może bez pieniędzy rodziców, nie otworzyłaby swojego własnego butiku, ale jednak trzeba dużo wysiłku, żeby utrzymać takie miejsce. Często wpadałam do niej w odwiedziny. Mieszkanie było wielkie, jednak skromnie umeblowane. Nie widniał w nim przepych, ani nic podobnego. Chociaż rzeczy pochodziły z górnej półki, nie było ich za wiele. 
Nacisnęłam przycisk z jej nazwiskiem, a po chwili usłyszałam jej głos, po którym wpuściła mnie do środka. Windą, wraz z Nirrą, udałam się na górę. Zapukałam do drzwi, a w nich stanęła Davina. Uśmiechnięta, wciągnęła mnie do środka. Zajęłam miejsce na skórzanej, białej kanapie, która stała w salonie. Zwierze usiadło obok mnie, kładąc swój pyszczek na kolanach. 
- Jesteś gotowa?- zapytałam niepewnie. Davina skinęła głową.- Wiem, że może ci się to nie spodobać, ale nie ma innego wyjścia.
- Nie martw się, dam radę- dodała mi otuchy. Chociaż to ja nie miałam zaraz zmienić się w łowcę, to bardziej denerwowałam się od niej.
 Zamknęłam powieki i skupiłam się na swojej mocy. Moje oczy znów przybrały bursztynową barwę, a kły przebiły wargę. Strużka krwi wyciekła z moich ust. Poczułam smak metalu. Podwinęłam rękaw i wbiłam je w skórę. Dziwnie się czułam gryząc swoją rękę. Oderwałam wargi i wyprostowałam rękę w stronę dziewczyny. Niepewnie, chwyciła ją i wypiła ściekającą krew. Widziałam jak krzywi się, czując jej smak. Rany na mojej skórze błyskawicznie się zagoiły. 
- Chodź- powiedziałam do blondynki, która następnie usiadła obok mnie. Zatopiłam zęby w jej szyi. Czułam silną energię w moim ciele. Powoli demon się odzywał. Jad przedostał się do jej ciała. Szybko się oderwałam, gdyż tyle wystarczyło. Nie potrzebowała pół litra jego, a jedynie kilka kropel. Ja wolałam nie ryzykować. Wytarłam szmatką krew na mojej twarzy i jej szyi.
- Wszystko w porządku?- zapytałam, a ta lekko przerażona skinęła głową.- Możesz odczuwać bóle w ciele, ale do jutra staniesz się łowcą, czystej krwi. Jad wydali twoją ludzką część i zastąpi go.
- Ale nie będzie to bolało?- zapytała upewniając się.
- Trochę może boleć, ale gdy będziesz przemieniać się. Potrwa to najdłużej godzinę- wstałam z kanapy.- Ja niestety już muszę iść. Na twoim miejscu zadzwoniłabym do Patricka, żeby został z tobą. Możesz mu opowiedzieć o tym, co się stało, a on w razie konieczności, pomoże ci- pożegnałam się z nią i wyszłam.
Wiedziałam, że chciała zostać jedną z nas, dlatego też, nie powiedziałam jej, że będzie potwornie cierpieć. Nie urodziła się z genem łowcy, więc wszystko musiało zostać zastąpione. Mój demoniczny jad był silny, więc szybko powinna się przemienić. Teraz lepiej byłoby dla niej, żeby Patrick jej towarzyszył. Był lekarzem i na pewno znajdzie coś przeciwbólowego, co mogłoby pomóc. Zaparkowałam auto i wyszłam. Po kilkunastu krokach, stanęłam i zaczęłam się rozglądać. To nie był mój dom. W zasadzie, nic tutaj nie było. Stałam pośrodku jakieś polany. Nirra zaskamlała. Nie wiedziałam jakim cudem się tu znalazłam...
- Może ja ci w tym pomogę?- odezwał się męski głos za mną. Odwróciłam się i zmarszczyłam brwi.
- Lukas? Co ty tu robisz?
- Oj Sam, Sam- powtarzał moje imię.- Ja cię tu wezwałem.
- Ty? Ale po co?- zmierzyłam go wzrokiem. Dziwna energia wydobywała się z jego ciała.
- Nie do końca ja. W zasadzie przyszedłem przekazać ci wiadomość od twojego ojca- uśmiechnął się łobuzersko.
- Przecież ty jesteś weterynarzem, a mój ojciec...
- Demonem- dokończył za mnie.- Tak jak ja. Przysłał mnie, abym przekazał ci wiadomość- zbliżył się do mnie.- Chce się z tobą spotkać, jednak nie w tym stanie- chwycił mnie za szyję i spojrzał w oczy. Widziałam w nich dziwny błysk. Coś co przypominało pożądanie zmieszane z nienawiścią. Teraz poczułam, że on jest demonem. Energia była silna i mroczna. Puścił mnie, a nogi automatycznie się pode mną ugięły. Głośno dysząc, opadłam na ziemi. Znowu się zmieniłam. Kły same wydostały się z mojego uzębienia, ponownie przebijając wargę. Oczy jednak nie przybrały bursztynowej barwy. Ciemność w nich zagościła. Czułam jak zczerniały moje żyłki. Ból był okropny. Zgięłam palce, wbijając je w ziemię. Zacisnęłam zęby i spojrzałam na Lukasa. Stał, śmiejąc się.
- Spokojnie. Zaraz znów powróci twoje prawdziwe oblicze. Pozwól demonowi wydostać się- szepnął mi do ucha.
 Nie mogłam wytrzymać tego bólu. Po prostu pozwoliłam mu się wydostać.
 Głośno ryknęłam, gdy skóra na plecach została rozcięta. Spojrzałam na swój cień, na którym teraz widniały dwa wielkie skrzydła. Wytarłam krew ściekającą z moich ust i wstałam. Spojrzałam na czarne skrzydła, które były piękne. Rozszerzyłam je i podziwiałam. 
- No i to mi się podoba- odezwał się chłopak.
- Przekaż ojcu, że niedługo wpadnę do niego z wizytą- ruszyłam w stronę auta. Teraz miałam wszystko pod kontrolą. Cała moja moc, jak i demona była pod moją władzą. Byłam potężna, a co najważniejsze, pamiętałam wszystko.




 Zatrzymałam się na parkingu w mieście. Właśnie niedaleko tego miejsca, miałam się spotkać z Ezrą. Wyszłam w towarzystwie Nirry i ruszyłam wzdłuż ulicy. Wszystko było ustrojone na zielono. Wszędzie na wystawach gościł czterolistne koniczyny i krasnale z garnkami złota. Na środku ulicy szła parada, w której uczestniczyli akrobaci oraz orkiestra. Za nimi jechały przystrojone auta. Ludzie ustawili się wzdłuż ulic, aby wszystko obejrzeć. Wraz z wilkiem, przeciskałam się szukając blondyna. Musiałam spojrzeć mu prosto w oczy. Nie rozumiałam jak mógł doprowadzić do tego wszystkiego. Obiecał mnie chronić, a tylko niszczył. Stałam się słaba i nic niewarta. Wciąż pozwalałam sobie na jakiekolwiek słabości. Jak na przykład łzy. Nigdy nie płakałam, chyba, że sytuacja była zbyt skomplikowana i przerosła mnie. 

Co masz zamiar zrobić?
A jak myślisz?- uśmiechnęłam się pod nosem.
To rozumiem. A teraz powiedz mi jedno, czy ty tego chcesz?
Tak- odparłam stanowczo.- Już koniec tego zwodzenia. Czas w końcu dopełnić moje przeznaczenie.
Chyba nie myślisz, że...
Że poddam się ojcu? O nie, tu się mylisz. Nikt nie będzie mną pomiatał.
A więc chcesz odejść. Znowu uciekasz?
Nie tym razem. Teraz wracam.
Zakończyłam tą bezsensowną konwersację widząc Ezrę. Stał patrząc się na zebrany tłum. On także mnie szukał. I zaraz znajdzie. 
Zamknęłam oczy i skupiłam swoją moc. Poczułam delikatne ukłucie między żebrami. Potrzebowałam dusz.
Ezra czując wydobywającą się energię, odwrócił się w moją stroną. Z uśmiechem szedł w moją stronę, jednak zwolnił widząc mój wyraz twarzy. Oczy wciąż miałam czarne, więc gościła w nich pustka.
- Sam? To ty?- zaczął niepewnie.
- A jak ci się wydaje? Och, przepraszam. Chyba pytałeś o coś innego. Nie, to nie jestem ja. Nie jestem tą słabą  idiotką, za którą tak szalałeś.
- Nie o to mi chodzi...- pokręcił głową.
- Jak już mówiłam, nie jestem tą okłamywaną przez was osobą.
- Przecież sama powiedziałaś...
- To co ja wtedy mówiłam, nie jest ważne. Nie byłam sobą, a ty o tym dobrze wiedziałeś. Znasz mnie Ezra i powinieneś wiedzieć jak to wszystko się skończy.
- Nie rób tego- w jego oczach zaczęły zbierać się łzy.- Ja cię kocham. Nie opuszczaj mnie...
- Ale ja ciebie już nie kocham. A przynajmniej nie kocham takiego kłamcy. To koniec- odparłam stanowczo.- Sama potrafię o siebie zadbać, więc już nie jesteście mi do niczego potrzebni- ruszyłam w stronę auta, gdy zatrzymałam się, czując jego ciepłą dłoń na mojej ręce.
- Nie zostawiaj mnie.
- Za późno Ezra. Wiedziałeś na co się piszesz, więc teraz musisz ponieść tego konsekwencję- wyrwałam się z jego uścisku i pobiegłam jak najdalej od niego.
Przebiegłam całe miasto, próbując go zgubić. Kochał mnie, więc tak łatwo nie odpuściłby. 
Dopiero gdy na dworze zawitała ciemność, postanowiłam się zatrzymać. Byłam w parku. Opadłam na ławkę, pozwalając wilkowi na oparcie głowy o moje uda. Dopiero teraz pozwoliłam sobie na łzy. Ta sytuacja tego wymagała. Ale co mogłam zrobić?
Przez ostatnie dwa lata włóczyłam się po świecie. W sumie to nie ja, tylko mój demon, który mnie opętał. Błądził po świecie i zbierał siły, pochłaniając dusze niewinnych osób. A potem to wszystko, co się wydarzyło po moim powrocie... Ten morderca, który naśladował poczynania Will'a. Ja go znałam i wiedziałam jak powstrzymać. On chciał tylko i wyłącznie moją duszę, ale żeby ją zdobyć musiałby zwiększyć swoje siły. Na przykład  kradnąc innym energię. Polował na mnie, ale nie wiedział co z tym się wiąże. Nie wytrzymałby takiej energie. Ja prawie zginęłam, gdy ona się uwalniała. Jego czekała tylko śmierć. Ale przecież, kto by nie chciał zaryzykować? Skoro istnieje jakaś szansa, że może stać się potężną istotą i zdobyć władze? Na pewno chciał zrobić to co ja. Odzyskać panowanie nad Cerisem. 
Nie dziwię się, że oni podejrzewali mnie. Sama bym tak zrobiła, gdyby mój demon żył z pochłaniania dusz innych, aby przeżyć. Jednak on nie pozostawiał ich w tak dobrym stanie. Ciała były rozszarpywane. Po skończeniu, nawet nie przypominały ludzi. Ani istot podobnych do nich.
Nie przesadzaj. Wiem, że ci się to podoba. 
Tak. Podoba mi się. I co? Znów mnie opętasz? Znowu będziesz chciał dostać się do Piekła? Nie bądź śmieszny.
Nie jestem. I tak miejsce jest już gotowe. Czeka na nas. W końcu tam trafisz. Z moją pomocą czy bez niej.
Nie bądź taki pewny. Już nie jesteś taki potężny. Teraz ja cię kontroluję- powiedziałam siląc się na spokój. Wybuchnął śmiechem.
Poczekam aż urodzi ci się dziecko. Nie powstrzymasz mnie wtedy.
To sobie poczekasz- łzy znowu spłynęły po moich policzkach.
Musiałam odejść. Pomimo, że go kochałam, nie mogłam pozwolić na dalszy ciąg tego związku. To był już koniec. 
-Tak będzie lepiej dla niego- powtarzałam w myślach, przecząc sama sobie.
Mężczyzna usiadł obok mnie. Wtuliłam się w jego pierś i pozwoliłam na objęcie mnie ramieniem. Dzisiaj był ostatni dzień mojej wolności. To miało być najlepsze, co mnie spotka, patrząc w przyszłość. Właśnie teraz żegnałam się ze wszystkim. Już nigdy ich nie ujrzę. Nie zobaczę wesołego Scott'a, który szykuje się do roli ojca. Ani Amandy, mojej pierwszej przyjaciółki. Tym bardziej już nie będziemy sobie dogryzać wraz z Natte'm. Daviny, która stała się mi bliska, teraz jeszcze bardziej, gdy została łowcą. Wiem, że Patrick się nią dobrze zajmie. Tak jak i reszta, zmienił się. Już nie był tym ponurym i skrytym chłopakiem. Teraz przepełniało go szczęście, gdy spotkał tą dziewczynę. Tworzyli ładną parę, może w końcu się ustatkują? Znowu straciłam wszystko. Pierwszy raz miałam rodzinę, którą jak zwykle zniszczyłam. Prawie... Lepiej będzie im beze mnie. Tego byłam pewna. 
- Zabierz mnie do domu- wyszeptałam między szlochami.- Chcę znów być w Cerisie.



***





Ukochany,



Gdy będziesz czytać ten list, mnie już nie będzie. Mam nadzieję, że wybaczysz mi to. Znowu Cię zawiodłam i uciekłam. Choć tym razem nie miałam wyjścia. Odeszłam i już nie wrócę. Myślę, że w końcu o mnie zapomnisz. Odzyskałam pamięć i uświadomiłam sobie jedno. Nie kocham Cię. To wszystko było jednym wielkim złudzeniem, które demon wywoływał. Chwilowe szczęście, które w końcu musiało zostać ugaszone. Jestem demonem i nie zasługuje na nic dobrego w moim długim życiu. Nienawidzę siebie za to. Demon nie zasługuje na szczęście. Co za ironia... Całe życie zabijałam je, gdyż uważałam ich za potwory. Jednak sama nie wiedziałam co kryje się w moim ciele. Ja jestem koszmarem, który musi zostać zabitym. Chociaż to jest niemożliwe... Sam wiesz, że on również chce żyć i nie pozwoli mi na jakiekolwiek krzywdy. Śmiertelne oczywiście. Przecież on sam czerpie satysfakcję z mojego psychicznego cierpienia. Wciąż szepcze mi do ucha. Każde jego słowo wywołuje niemiłosierny ból. Ale nie chciałam o tym pisać...

 Wiem, że chociaż odchodzę, to nie chciałabym abyś z wszystkiego zrezygnował, co mnie dotyczy oczywiście. Przede wszystkim chodzi o Scott'a. Nigdy się nie lubiliście, co nie przeszło mojej uwadze, ale skoro teraz wraz z Amandą założyli rodzinę, mam nadzieję, że go zaakceptujesz i pomożesz im. Są zbyt młodzi, żeby mogli być rodzicami. W przeciwieństwie do nas. Wiesz, że będąc z Tobą myślałam o rodzinie? Ale wtedy nie wiedziałam kim jestem. A raczej czym. Jestem ci wdzięczna, że podarowałeś mi tą normalność, ale przeszłość kiedyś Cię dogoni, więc nie warto od niej uciekać. Ja teraz muszę się z nią zmierzyć, i z konsekwencjami, które wynikły przez ten czyn. Nigdy nie powinieneś mnie znaleźć. Miałam cierpieć, a ty dałeś mi szczęście. Chwilowe. 
Nasze drogi nie powinny się zetknąć, nigdy. Każdy powinien iść we własnym kierunku. Ty powinieneś być szczęśliwy z inną. Może Camill? Zauważyłam, że wpadłeś jej w oko...
Tak więc, w tym liście chciałam się z Tobą pożegnać. Wybacz, ale nie potrafiłam Ci powiedzieć to prosto w oczy. Wiedziałam, że zmięknę. Pomimo tego, że spędziliśmy ze sobą tyle czasu, powstała jakaś więź, która by to uniemożliwiła. Niestety, wszystkie uczucia zniknęły. A w szczególności miłość. 
Żegnaj na zawsze, Ukochany, jednak już nie mój.
                                                                                                           Shanel Rivelash
                                                                                                           Twoja Samantha



Przepraszam za drobne spóźnienie. Oddałam lapka do naprawy i miał być już wczoraj gotowy, no ale cóż... Jednak mądra ja zgrałam sobie wcześniej wszystkie gotowe rozdziały na pendriva :D Chociaż nie jest on taki, jaki chciałam. Ale nie mam zbytni czasu na poprawienie go i zrobię to dopiero gdy odzyskam swój komputer. Jeśli chodzi o wasze rozdziały, wszystko postaram się jak najszybciej nadrobić. Jestem mniej więcej na bieżąco, jednak na telefonie trudno mi skomentować nowe notki. Więc proszę o wytrwałość :*
Pozdrawiam
Seo 

5 komentarzy:

  1. O matko, ale się dzieje! Ale by było, gdyby była w ciąży! Tak sobie pomyślałam, zanim odeszła. Ale kto ją tam wie? Może będzie? :D
    Ciekawe, co z Daviną. Jakoś tak mnie to intryguje, nie wiem, dlaczego.
    Czytałam jedynym tchem, jak już pisałam, się dzieje! Jacięniemogę!!!
    Nienawidzę siebie w tym momencie, bo nie potrafię pisać komentarzy, a tak bardzo chciałabym Ci napisać coś więcej o tym rozdziale.
    kocha go, czy go nie kocha, ja i tak żywię nadzieję, że na koniec będą razem. Bo albo będzie happy, albo wszyscy zginą ^^ Ja wolałabym to pierwsze zakończenie, zdecydowanie.
    Napisałaś niesamowity list! Bardzo mi się podobał. Ale najlepsza chyba była rozmowa ze Śmiercią. Choć krótka. Zdecydowanie. Dodałabym coś, nie wiem co, ale coś :D Chociaż, mnie dalej byłoby mało. Mnie się nie dogodzi :) Zawsze znajdę coś, na co pomarudzę :)
    Najpierw zastanawiałam się, dlaczego napisałaś, ze pożegnała się z blondynką. Czy ci się pomyliło i miało być w formie męskiej - dopiero później, mondra ja przeczytałam dalszą część zdania i zorientowałam się o co chodziło :D
    Ezra, nie daj jej odejść!!!!!!!!!!!!!!! Błaaaaagam! Będzie o nią walczył, prawda? Mimo że go zraniła, będzie jej szukał?? Błagam, powiedz, ze tak! ;p Oni są za fajni razem, żeby żyć oddzielnie :D
    No nic, czekam na kolejny z niecierpliwością. Matko, co się tam będzie działo? Z rozdziału na rozdział akcja coraz bardziej przyspiesza! :)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jakiego zawsze mam banana na twarzy, gdy widzę Twój komentarz :D
      Wiesz, że jak czytam inne blogi, to zawsze mam nadzieję, że będzie happy end. W końcu musi być! Ja niestety nie potrafię napisać miłe zakończenie na żadnym z moich blogów. Tak, nie będzie happy endu. Wszyscy nie zginą. Może tylko parę osób...
      Ezra będzie wiedział gdzie ona jest, ale co on z tym zrobi... to dowiecie się w piątek <3
      Czeka jeszcze spotkanie z przedstawicielami Patresu, ale nie wiem czy zmieści mi się to w tym, czy w następnym rozdziale :*
      Pozdrawiam
      Seo

      Usuń
  2. Należy Ci się kop ode mnie. Czemu mnie nie informujesz o rozdziałach? :P Kurcze... ale Sam się życie posypało... mam jednak nadzieję, że jakimś sposobem uda jej się pokonać tego wewnętrznego demona.. i że Ezra tak łatwo nie odpuści i będzie walczył o Sam i jej szczęście. Strasznie mi jej szkoda... zastanawiam się czy naprawdę miłość do Ezry wygasła, czy napisała mu to tylko po to, aby dał jej spokój, czego, mam nadzieję, nie uczyni.
    Świetny rozdział, czekam na kolejny i masz mnie o nim poinformować! :P
    Pozdrawiam ♥
    escape-from-this-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz mnie skopać, dźgać i co tylko chcesz zrobić. Masz pozwolenie na wszystko, ale bez przesady xd
      Jeśli tak myślisz, to zdziwi Cię kolejny rozdział, bo on zmieni się, i to bardzo. Ezra po części odpuści, a Sam... czeka ją kolejna rozmowa ze Śmiercią, z której wyniknie... No tego to nie powiem :D Ale będzie ciekawie <3 Przynajmniej ja tak sądzę...
      Pozdrawiam
      Seo

      Usuń
  3. *oooooo* Jezu...<3
    Korzystając z okazji: http://s3condbreathe.blogspot.com/2014/05/rozdzia-17.html Zapraszam :3

    OdpowiedzUsuń