piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 11 część 1 Księga III



Misiaczki... Bo jest taka sprawa xd Mój blog został dodany do głosowania na blog miesiąca kwietnia.
http://sonda.hanzo.pl/sondy,243259,nLNH.html




Głosować!!!
~ Lonely S






 EZRA

 Stanąłem przed drzwiami prowadzącymi do pokoju mojej córki i uniosłem rękę, aby zapukać. Jednak w ostatniej chwili się powstrzymałem, pokręciłem głową i odszedłem. Nie chciała mnie widzieć, znać, czy cokolwiek na mój temat usłyszeć - a przynajmniej tak mi się wydawało.
 Skierowałem się do kuchni, domu, w którym ostatnio zbyt długo przebywałem. Miałem całe królestwo na głowie i strasznie zaniedbałem swoje obowiązki, szczególnie podczas nadchodzącej wojny. Było coraz mniej czasu, a ja czułem, że demony szykują coś dużego.
- Jeszcze trochę i pomyślę, że tu zamieszkasz - rzuciłem do Lucyfera, który popijał sobie herbatkę w salonie. – Nie masz przypadkiem... żony, którą powinieneś się zająć?
 – Trzymaj się od mojego małżeństwa z daleka – odparł spokojnie, odkładając filiżankę na stół.
 – Próbuję jedynie ci pomóc – mrugnąłem do niego i sam zaparzyłem sobie herbaty. 
 Z gorącym napojem usiadłem obok mojego teścia i głośno westchnąłem. Lucek uniósł jedną brew ze zdziwienia, a następnie pokręcił głową. Z kieszeni wyciągnął srebrną piersiówkę i dolał mi trochę jej zawartości do herbatki. 
 – Upijać nieletnich – westchnął. 
 – Nie jestem już taki młody – zaśmiałem się. – Jakby nie patrzeć, od szesnastu lat jestem królem Cerisu i nawet mi to jakoś wychodzi. 
 – To tylko pozory, Ezruś – wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Tylko patrzeć, kiedy to wszystko legnie w gruzach.
 – Za sprawą twoich demonów – podkreśliłem. 
 – Nie moja wina, że te skurczybyki wyłażą – uniósł ręce w geście obrony. – A moje królestwo trzyma się o wiele lepiej niż twoje, chociaż to tam jest główne zbiorowisko demonów. 
 Poprawiłem się na krześle, a następnie spojrzałem na króla Piekła. 
 – Nie damy im rady – przyznałem w końcu i napiłem się herbaty z dodatkiem alkoholu. 
 – A gdzie twoja nadzieja? Nie wierzysz w nasze zwycięstwo? 
 Przetarłem dłońmi zmęczoną twarz. – Nie, nie wierzę. Próbuję jedynie ograniczyć straty. 
 – Ja wierzę – odparł poważnym głosem. – Wierzę, że Lea będzie naszym zbawieniem. Że Samantha wróci i, że wszystko się jakoś ułoży. Może i jestem demonem czystej krwi, ale istnieje we mnie promień nadziei, która mówi, że zwyciężymy. 
 – Ale najpierw muszę wydać córkę za jakiegoś zadufanego gbura i wrócić do Cerisu. Trzeba wziąć się w garść. 
 – Ruszajmy do boju! – krzyknął demon i wzniósł toast. – Za nas, nieudaczników, którzy bardziej krzywdzą innych, niż im pomagają. 
 – Ta... Za nas. 
Wziąłem duży łyk i omal się nie udławiłem, gdy dostrzegłem swoją córkę w progu. Odstawiłem filiżankę i wstałem. Lucyfer spojrzał na mnie zdziwiony, a następnie jego wzrok podążył za moim. 
 – Lea? – odezwałem się niepewnie. – Wszystko w porządku? 
 Dziewczyna podeszła do nas, a jej wzrok wyrażał pustkę, czy też obojętność. Uniosła głowę, a ja dostrzegłem, że jej niebieskie tęczówki zamieniły się na szare. Wyciągnąłem do niej rękę, lecz Lucyfer powstrzymał mnie przed jej dotknięciem. Rozchyliła usta i rzekła: 
 – Radzim Rivelash – przedstawiła się. 
 – Lucyfer – rzekł król Piekła. – Co cię do nas sprowadza, Radzimirze? 
 W milczeniu i z rozdziawioną buzią wpatrywałem się w nich. Ktoś opętał moją córkę... A Lucek nic sobie z tego nie robił?!
 – Interesy, panie – skinął w stronę fotelu. – Może usiądziemy? 
 – Proszę – demon popchnął mnie, abym i ja zajął miejsce i dzięki temu jakoś oprzytomniałem. Król Piekieł zmierzył mnie surowym spojrzeniem nakazując milczenie. Nie miałem zamiaru się odzywać. I tak żadne słowo nie wyszłoby z moich ust. 
 – Podać ci coś do picia? – zaproponował. 
 – Nie dziękuje – Lea, w której ciele był teraz Radzim, pokręciła głową. – Nie mamy zbyt wiele czasu, Lucyferze. Myślę, że Ezra pragnie odzyskać już córkę – uśmiechnął się do mnie. 
 – Tak – potwierdziłem. – Musisz wybaczyć moją ojcowską troskę. 
 Roześmiał się. 
 – Nie ma tu czego wybaczać, królu Cerisu. Jesteś dobrym ojcem, choć, jak każdy popełniasz błędy. 
 – Czy możemy...? – wtrącił się Lucyfer. 
 – Ależ oczywiście. Jesteście świadomi tego, że tylko z ważnych powodów pozwalają zmarłemu zejść do świata żywych? – przytaknęliśmy. – Jestem tutaj, gdyż pragnę wam przekazać wiadomość. 
 – Nie sprawdzaj naszej cierpliwości, Radzimirze – warknął król. 
 – Tak, panie. Wiem, że przeczuwacie nadchodzące zło. I muszę wam powiedzieć, żebyście się lepiej przygotowali. To, co nastąpi nie jest niczym przyjemnym. Demony są cwane i okrutne. Ale jest szansa, abyście się temu sprzeciwili. Lucyferze, czy wiesz co mam na myśli? 
 W tym momencie zrozumiałem, jak się czuła Lea, gdy ukryłem przed nią tyle informacji. Ta niewiedza mnie dobijała. 
 – Chyba nie mówisz o wznowieniu Bractwa? 
 – Jakiego Bractwa? – wtrąciłem. 
 – Bractwa Krwi, królu Cerisu. Nie słyszałeś tej legendy? 
 – Przecież to zwykła bajka – przewróciłem oczami. – Pięć różnych istot. Najpotężniejsi z najpotężniejszych. Na straży wszystkich światów stoją i pilnują przejść. 
 – Razem tworzą elitę, która łącząc siły potrafiłaby zabić nie jednego demona ciemności – dodał Radzim. 
 – Więc do czego ich potrzebujecie? – zapytałem. Miałem wrażenie, że łączy ich dziwna, tajemnicza więź, o której nie chcą mówić. Wspólna przeszłość? 
 – Bo czary ochronne Piekieł zanikają, a gdy na czele Bractwa stanie anioł, może przywrócić jemu siłę – odezwał się poważnym głosem. 

SCOTT

– Kochanie! – zaćwierkałem radośnie, szukając swojej żony. 
 Właśnie spędziliśmy przyjemny dzień na zakupach, podczas których moja piękna żona paradowała przede mną w samej bieliźnie. 
 – Boże, Scott... Powiedz proszę, że to nie kolejny komplet bielizny.
 – Tym razem czarna koronka – wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. – Zobacz co jeszcze znalazłem. – Wsadziłem głowę do przymierzalni, w której stała Amanda ze skrzyżowanymi rękami na piersi. Widziałem, jak jej cierpliwość powoli się kończy. W zasadzie było mi to na rękę. Mieliśmy jeszcze kupić jakieś fatałaszki, ale odkąd zaciągnąłem ją do sklepu z bielizną, tak nie wychodziliśmy od dobrych dwóch godzin. Miałem nadzieję, że później nie zachce jej się jakichkolwiek zakupów. Albo przynajmniej pozwoli mi zostać w domu. 
 Obróciła się do mnie plecami, a ja dostrzegłem piękny, czarny znak na jej plecach. Oznaczał, że przeszła Wstąpienie, lecz nie przyjęła żadnego z darów. Nie chciała być wojownikiem. I w zasadzie nie miałem nic przeciwko. Wystarczająco męczyłem się na polu bitwy, aby pilnować jednocześnie Ethana, Tylera i swoich towarzyszy. Gdyby moja żona jeszcze walczyła pewnie nie potrafiłbym się skupić. 
– Zdecydowałeś już co bierzemy? – zapytała śmiesznie unosząc jedną brew. Podszedłem do niej i cmoknąłem ją w usta. Wsadziłem rękę do kieszeni, z której wyciągnąłem kartkę i zacząłem czytać. 
 – Weźmiemy ten komplet Lookbook. Różowy, beżowy i czarny. I jeszcze ten czarno-biały – przerzuciłem kartkę. – Podobał mi się też Koral, ale nad nim bym się zastanowił. Weźmiemy kilka gorsetów: Ecru i ten miętowy. Do tego ten fioletowy z koronki i biało-różowy. A i możesz wziąć te różowe kapcie w kształcie królika. Są bardzo słodkie – uśmiechnąłem się do niej. – Ale – podkreśliłem – musisz wziąć też ten komplet z tym białym pomponkiem na tyłeczku. 
 – Uszy królika też mam dorzucić? – zapytała, ledwie powstrzymując wybuch śmiechu.
 – O widzisz! W końcu wiesz o co mi chodzi – pocałowałem ją namiętnie w usta. – To ja idę do kasy, a ty się przebieraj. 
 Zabrałem wielką stertę ubrań i wyszedłem z przymierzalni, kierując się do kas. Kobieta widząc tyle bielizny, którą niosłem, lekko wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia. 
 – Zapakować? – zapytała. 
Nie, kurwa. Do kieszeni sobie wsadzę. 
 – Ależ oczywiście – posłałem jej promienny uśmiech i podałem kartę.
 – Pańska dziewczyna musi być niezłą szczęściarą. – Czyżbym wyczuł zazdrość? 
 – Żona – poprawiłem ją. – Uwielbiam ją rozpieszczać – puściłem jej oczko i zabrałem torby z zakupami. 
 Amanda czekała na mnie przed sklepem, opierając się o bajerkę przy schodach. Objąłem ją w pasie i skierowaliśmy się do kawiarni na parterze. 
 – Kawy, kochanie? – zapytałem się jej. Posłała mi promienny uśmiech. 
 – Widzę, że coś chyba ode mnie chcesz – dźgnęła mnie palcem w żebra. 
 – Wiesz... Widziałem tu Tylera z Mią i tak sobie pomyślałem...
 – Znowu? – przerwała mi. – Dlaczego ty ostatnio tak się nad nim znęcasz? 
 – Ja? Znęcam? – wzruszyłem ramionami. – Chcę dać mu nauczkę. 
 – I to tylko dlatego, że rozbił twój samochód? 
 – To nie był byle jaki samochód – warknąłem. – To moje maleństwo. 
 – Kochasz je bardziej od swoich synów? – uniosła brew ze zdziwienia. – Wolisz go ode mnie? 
 – Przestań! To nie o to chodzi. Liczą się zasady... Czy to złe, że chcę nauczyć swojego syna posłuszeństwa? Zabroniłem mu brać mój samochód!
 – Dobra, dobra – zaśmiała się. – Masz dziwne metody wychowawcze. 
 – Dziwne, ale skuteczne – posłałem jej oczko. 
 – Więc co mam robić? 
 Czy już wspomniałem, że mam najukochańszą żonę na świecie? 
 – Są tam – wskazałem palcem przed siebie. – Jesteś gotowa, kochanie, na mały teatrzyk? 
 – Z tobą zawsze, wariacie – cmoknęła mnie w policzek. 
 – Idź zamów dla nas kawę, a ja zaraz przyjdę. 
 Rozeszliśmy się na chwilę, abym mógł wcielić swój plan w życie. Pobiegłem do sklepu z kostiumami i kupiłem długie, wiązane czarne kozaki, a do tego obcisły kostium z lajkry. Dokupiłem jeszcze sztuczne rzęsy i krwistoczerwoną szminkę. Zapłaciłem i udałem się do swojej żony, która siedziała przy stoliku i popijała kawę. Zająłem miejsce naprzeciwko niej i upiłem kilka łyków napoju, którego dla mnie zamówiła. 
 – Więc, co tam masz, tygrysie? – zagadnęła. 
 – Mam dla ciebie piękny strój, mała – uśmiechnąłem się. – Ubierzesz się i pójdziesz do naszego dziecka, aby zanieść mu jego "witaminki" – pokazałem palcami cudzysłów. 
 – Jesteś okrutny – zaśmiała się. 
 – Nauczy się gówniarz szanować moje rzeczy – zacisnąłem usta w wąską linię. – A teraz idź, kochanie. Nie wiem, jak długo jeszcze tutaj będą. 
 Amanda poszła do toalety się przebrać, a ja z wielkim bananem na twarzy obserwowałem poczynania mojego synka. Siedział z Mią przy fontannie i omal nie pożerali swoje języki. Podejrzewam, że gdyby mógł, to przeleciałby ją tutaj, w galerii. 
 Co za skurczybyk.
 Ma to po ojcu. 
 Cholera. 
 Odwróciłem się i dostrzegłem Amandę, która przebrana wyszła z toalety. Jej kozaki sięgały do połowy ud. Były wiązane i ze skóry. Założyła na sobie body, które zbytnio eksponowały jej piersi. Usta pomalowała na czerwono, a blond włosy związała w dwie kitki po bokach. Uśmiechnęła się do mnie i zatrzepotała za długimi rzęsami, które mieniły się złotem. Małymi kroczkami biegła w stronę Tylera. 
 – Synuś! – zapiszczała. Z trudem utrzymywała równowagę. 
 Mina naszego dziecka była bezcenna. Gdy tylko Tyler oderwał się od swojej dziewczyny i odwrócił głowę, wiedziałem, że najchętniej utopiłby się w tej fontannie. Jego twarz była blada, a usta rozchylił, jakby chciał coś powiedzieć, lecz nie mógł wydobyć z siebie żadnego słowa. 
 – Tylerku! Zapomniałeś o swoich witaminkach. – Amanda nachyliła się nad nim i wsadziła mu tabletkę - cukierka - do ust i podała wodą. Tyler automatycznie ją połknął. 
 – Mamo – odkaszlnął. – Co ty tu, do cholery, robisz? 
  – Jak to co? – skrzyżowała ręce na piersi. – Nie chcę później słuchać twojego marudzenia, że masz problemy w łóżku! Doktor kazał ci zażywać te tabletki i ja – tupnęła butem na koturnie – jako dobra matka, zamierzam przypilnować cię! Oczywiście oprócz masaży. Tym masz się sam zająć – powiedziała to głośniej, przez co zwróciła na nich uwagę innych przechodniów. – Zanim się obejrzysz, a twój mały przyjaciel stanie się wielkim ptaszkiem! 
 Płakałem ze śmiechu. Poważnie. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zrobiłem im zdjęcie. Musiałem pokazać to Ethanowi, aby i ten nie narażał się ojcu. Zemsta jest słodka, panowie. 
  – No, kochanie! – Uszczypnęła jego policzki i cmoknęła go w czoło, zostawiając odbite czerwone usta na nim. – Widzimy się w domu! Nie zapomnij o masażach! – Zrobiła krok do tyłu, lecz jeszcze raz się do nich odwróciła. – W zasadzie twoja koleżanka mogłaby ci pomóc, Myślę, że za niedługo będziesz w stanie ją zadowolić. 
 Pobiegła do łazienki i pomachała mi. 
 Gdy znów spojrzałem na naszego syna, ten dostrzegł mnie i mierzył wzrokiem, jakby samym spojrzeniem chciał mnie zabić. 
 – Współczuje biedakowi – odezwał się jakiś facet obok naszego stolika. Pomachałem Tylerowi. 
 – Zasłużył sobie – spojrzałem na mężczyznę. 
  Był wysokim brunetem, o lekkiej budowie ciała i przyciasnym podkoszulku. Na twarzy widniała broda z białymi włoskami. 
 Starość nie radość.
 – To twój brat? – zapytał. 
 – Syn – poprawiłem go. Ludzie! Czy ja rzeczywiście nie wyglądam na osobę, która może mieć żonę i dzieci? 
 – Gratuluję formy – pochwalił mnie. – Co synek takiego zrobił, że tatuś postanowił go publicznie upokorzyć?  
 – Samochód. Zniszczył moje maleństwo – zacisnąłem zęby. 
 – A jaki model? 
 – Chevrolet Camaro Wheels 69.
 – Uuuuu – przeciągnął. – Skasował go? – przytaknąłem. – Całkowicie? 
 – Tak. Zajebiście, nie? 
 – Coś tak czuję, że to nie wszystko – kiwnął głową w kierunku mojego syna. 
 Zaśmiałem się. 
 – Na pewno nie – uśmiechnąłem się. Dostrzegłem, że moja żona właśnie wyszła z toalety. – No nic, kolego. Ja muszę już iść. Obowiązki małżeńskie czekają – podałem mu rękę, którą uścisnął. 
 – Powodzenia – powiedział. 
 – Tyler! – zawołałem. – Choć! Lekarz chciał zobaczyć, czy zabieg powiększający się udał! 
 Twarz syna zagotowała się ze złości.
 3:0 dla mnie.


Hej <3 Jak tam powrót do szkoły? Ja umieram... Śpię na stojąco xd
A tak wgl, to zauważyliście, że jest prawie 25000 wejść?! O matko... Ale zaszaleliście <3
Dobra, proooszę oddajcie głos na Ostatni taniec i poprawcie mi ten kiepski tydzień
XOXO
 Loncia <3

3 komentarze:

  1. Tu będzie mój komentarz <3

    Ps. to ja cię nominowałam do bloga roku <3 POWODZENIA!

    OdpowiedzUsuń
  2. Heej :D Hahah jejku nie mogę ze zemsty Scotta! :D Okrutna :D Biedy Tyler :D Szkoda, ze nie pokazałaś, jak zareagowała ta dziewczyna co z nim była :D Musiało być ciekawie :D Ale wspaniały pomysł ;)
    Dzisiaj krócej? ;) Może to i dobrze, bo mam mało czasu a tyle do zrobienia, a dzięki temu mogłam od razu bez problemów go przeczytać ;)
    Opętana Lea? Jejku... Kurczę pojawia się jakieś legendarne Bractwo... Jest coraz ciekawiej (czy ktoś domyślał się, że może być jeszcze bardziej intrygująco? Znając Ciebie wszystkiego się można spodziewać ;)
    Szczerze to mi się znudziło pisanie na okrągło jak mi się to wszystko tutaj podoba :D Więc znalazłam jeden błąd, do którego się doczepię :p
    " Choć!" - jeśli się nie mylę jest to czwarta linijka od dołu. Powinno ( w tym kontekście zdania, jakie jest) być "chodź" ;)
    Super rozdział, już nie mogę się doczekać kolejnego! ;)
    Oczywiście głos oddany, jak najbardziej ;)
    Zapraszam też do siebie!
    Pozdrawiam serdecznie!
    Zuza <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział pisałam na szybko i... To tylko 1 część. Moze w 2 umieszczę cos z ta dziewczyną. Wiem, trochę szybko opisane sceny, ale jakoś nie miałam weny, żeby bardziej się rozpisać :D
      Dziękuję za komentarz :* wpadne do Ciebie później, bo teraz sie szykuje i mykam^^ w końcu mamy weekend xd
      Pozdrawiam
      L.

      Usuń