piątek, 18 lipca 2014

Rozdział XVIII

Powoli zaczyna się akcja :D
Tak w ogóle, jest coś jeszcze nie wiadome, czy jakieś życzenia, żeby umieścić coś w następnym rozdziale? Wiecie, dla mnie wszystko jest jasne i po prostu zapominam czasem coś wytłumaczyć, czy umieścić xd
Zapraszam także na mój kolejny blog, który będę prowadzić po zakończeniu tego. Na razie jest tylko prolog i może dzisiaj uda mi się dodać 1 rozdział. No i jeszcze szukam odpowiedniego szablonu...
Pozdrawiam
Seo :*






"Upadamy, aby powstać".





LILITH




    Ciche echo moich oddechów, rozprzestrzeniało się po pomieszczeniu. Siedziałam sama. W wielkiej komnacie, czekając na przybycie starego przyjaciela. Z nudów, wzrokiem przebiegłam po pomieszczeniu, spoglądając na każdy element wystroju. Chociaż nie było tego za wiele... Oprócz kominka, który był chyba stałym elementem każdego pokoju, stała kanapa z kwiecistego materiału. Czułam frędzle dywanu, muskające mnie po stopach. Dawno tutaj nie byłam. Ale nic się nie zmieniło. W powietrzu wciąż unosił się piżmowy zapach świec, zmieszany z zapachem świeżych kwiatów. Chyba głównie lawendy. I tak właśnie było w Patersie. Ten kraj był zupełnym przeciwieństwem mojego ojczystego, ale tylko dlatego, że Will objął władze. Wcześniej niczym się nie różnili. Już z daleka można było wyczuć radość i beztroskę mieszczan. Piękny krajobraz, rozciągający się wokół stolicy. Małe domki przystrojone jasnymi barwami. Kilka parków, gdzie zwykle bawiły się dzieci. W samym centrum stała wielka wieża, służąca za tutejszy zegar. Nasze dwa światy były do siebie podobne. Jedyną różnicą były barwy. Od lat rozróżniano nas, dzięki właśnie tym kolorom. Jako, że oni byli Nefilami, dominowały jasne barwy- głównie biel, oznaczająca czystość ich pochodzenia. My- demony-  gustowaliśmy w czerni. Dla nich była to hańba. Oznaka skażenia przez złe istoty, z którymi obydwoje walczyliśmy. Dla nas jeden z powodów do dumy.
- Lilith- skinął strażnik, pojawiający się tuż obok mnie. W zadumie, nie zauważyłam nadchodzącego zagrożenia. Może nie do końca był niebezpieczny, ale po prostu powinnam była uważać. Teraz gra toczyła się o zbyt dużą cenę, a ja nie chciałam, ani nie mogłam, zaryzykować.
Wstałam, dłońmi otrzepując strój. Czułam się niezręcznie, w naszym dawnym wojennym uniformie. Ale właśnie tak załatwialiśmy nasze polityczne sprawy. Zawsze gotowi do ataku.
Poprawiłam pas z bronią, a także podciągnęłam rękawiczki, które sięgały mi do nadgarstków- bez palców. Skórzany, czarny strój nieźle wpinał mi się w ciało. Minęły wieki odkąd ostatnio miałam go na sobie. Zaraz po oddaniu Shanel, schowałam go, próbując zapomnieć o wszystkim. Jednak moje próby okazały się daremne.
- Król prosi do Sali Narad- odezwał się ponownie strażnik. Chciałam parsknąć śmiechem. Ich stroje przypominały po prostu białe szlafroki, wypchane po bokach. A do tego pas na broń...
Ruszyłam w towarzystwie szlafrowatego. Mijałam puste korytarze, a gdy dotarliśmy pod właściwą salę, drzwi same się otworzyły. Mężczyzna skinął głową, po czym odszedł, a ja wkroczyłam do tego przeraźliwego miejsca.
- Marcus- powiedziałam oschlej niż zamierzałam.- Miło cię znowu widzieć.
Władca w swoim ozdobionym szlafroku, podszedł do mnie. Jego niemalże białe włosy, okalały tą delikatną twarz. Wzrok miał utkwiony we mnie tak, że mogłam poczuć przeszywające mnie dreszcze przez te srebrzyste oczy. Machnął ręką, a strażnicy opuścili salę, zostawiając nas samych. Odszedł od wielkiego stołu, postawionego na środku pomieszczenia, i ruszył w moim kierunku.
- Lilith- uśmiechnął się.- Jak zwykle pod tą piękną skorupą, kryje się kłamliwa żmija.
- Chciałam być miła- wzruszyłam ramionami.- Wiesz przecież, że dobrowolnie bym tutaj nie przyszła.
- Wiem. I jestem zdolny ofiarować ci ten kryształ, ale pod jednym warunkiem. Chce śmierci Will'a.




EZRA


                Byłem blady jak trup, choć się nie widziałem, wiedziałem to. Dreszcze, zimne poty, przyśpieszony puls serca i dziwne szepty, docierające do mojej głowy- to wszystko narosło po opuszczeniu jego posiadłości. Choć teleportacja trwała tylko kilka sekund, podczas tego krótkiego czasu, widziałem wszystko jeszcze raz. Jaskinia, napisy, trumna i... jej dusza. W zasadzie nie tylko jej. Wszystkie małe figurki, ustawione w jego gabinecie, skrywały jakąś cząstkę ich. Dusza Samanthy, zmiennych i innych nadprzyrodzonych stworzeń, uwięzionych w takim drobnym przedmiocie.
Starałem się ją wydostać, ale nie potrafiłem. Jak zwykle jestem do niczego...
- Wooow- powiedział Natte, odskakując, aby umożliwić mi przejście.- A ty gdzie tak pędzisz, blondasku?
- Wszyscy do salonu. Już!- krzyknąłem, gdy ten się nie poruszył.
Zdążyłem jeszcze dotrzeć do swojego pokoju i obmyć twarz zimną wodą. Ale, choćbym nie wiem jak długo to robił, ten obraz nie chciał zniknąć z mojej głowy. Jej dusza- samotna i uwięziona. Zdana na łaskę tego popaprańca.
Gdy już wkroczyłem do salonu, zauważyłem, że wszyscy z niecierpliwością czekają na mnie. I dobrze.
- Rozmawiałeś ze Śmiercią?- Zapytał kasztanowłosy, przerywając cisze. Pokręciłem przecząco głową.- Więc o co chodzi?
- Widziałem ją...
- Davinę?!- Poderwał się gorączkowo, jednak od razu usiadł, gdy znowu pokręciłem głową.
- Widziałem duszę Samanthy. Jest uwięziona przez tego sadystę.
- Myślisz, że to właśnie on...?
- Tak- potwierdziłem przypuszczenia Tonny'ego.- Myślę, że to właśnie on zabija te stworzenia. Oprócz Sam, nikt nie potrafi oddzielić duszy od ciała.
- Ale po co miałby to robić? Przecież jest od nas potężniejszy. W zasadzie nie widziałem nikogo silniejszego od niego- zamyślił się ciemnowłosy.- Po co on to robi?
- Nie wiem. Ale bez względu na to, co planowaliśmy, musimy to przyśpieszyć. Trzeba ją w końcu zwabić.
- Już to załatwiłem- głos zabrał Natte.- Opowiedziałem w skrócie Will'owi co się stało, a obiecał nam pomóc. Przy mnie wysłał do nich zaproszenia na ten cholerny bal. Za dwa dni znów ją spotkasz.
- A co z kryształem?
Lilith wstała i wyciągnęła jakiś pakunek z kieszeni. Z czarnego materiału wydostał się biały kryształ. Przynajmniej kiedyś przypominał kryształ. Teraz zostały z niego jakieś kawałki.
- Musimy go znowu przetopić. Potem nie powinno być żadnego problemu- zapewniła, choć w środku czułem narastający niepokój. Coś pójdzie nie tak. I wszyscy za to odpowiemy.




ŚMIERĆ  



                  Ktoś tu był. Wyczuwałem czyjąś obecność i to dość świeżą. Ale kto mógłby być aż tak głupi i zapuszczać się do mojego domu? Biada i szacunek temu kto odważył się wykonać taki ruch. Śmierdział ni to siarką, ni to lawendą. Zdecydowanie człowiek. Przynajmniej w połowie.
Podążyłem w głąb domu, kierując się do najsilniejszego źródła zapachu, gdzie mógłbym rozpoznać przybysza. Ale jego zapach był dziwny. Nie przypominał zwykłego Cerisowiańczyka, albo przynajmniej nim był, tylko, że wychował się...
Ezra!
To musiał być on, albo jeden z jego koleżków. Chociaż...? Nie. To na pewno on.
Był tu.
Cholera! Widział ją!
Wparowałem do jaskini, przechodząc przez swój gabinet. W zasadzie to był portal, który kierował mnie w prost do więzienia. Ledwo co minąłem próg, błękitny napis rozjaśnił mi drogę. Litery błądziły po skałach, układając się w napis. Znałem go już na pamięć.

Z dwóch  wrogich siebie istot zrodzona,
Opętana przez demona.
Walcząc ze sobą, czeka na jego uwolnienie.
Nie wie jednak, że będzie to jej więzienie.
Bo gdy on ujrzy światło wolności,
Na zawsze stanie w ciemności.
Ta, która całe życie powinna być dręczona,
Nie wie, że jest komuś przeznaczona.

- To mi jesteś przeznaczona- szepnąłem, przejeżdżając palcem po ostatniej linijce przepowiedni. Wyryłem to wieki temu, nie będąc w pełni świadomy tego co robię. Po prostu czułem, że musiałem to zrobić. I co teraz? Teraz okazało się, że przepowiednia się spełnia. Już wcześniej to zauważyłem, ale nie przejąłem się tym. Szczególnie, że byłem święcie przekonany, że Samantha nie jest jedyną istotą zrodzoną z anioła i demona. Ale myliłem się. Nikt ani przed tym, ani po fakcie, nie spróbował stworzyć jej sobowtóra. Nawet ciężko było spotkać potomka upadłego i demona bądź anioła. W zasadzie ja też próbowałem stworzyć takie istoty. Ceris i Paters połączyłby się ze sobą i powstałby nowy, lepszy świat. Ale co ja mogłem przecież zrobić? Nie mogłem ingerować w życie tych stworzeń. Sami sobie byli winni, a ja... miałem zbierać tylko dusze. Przynajmniej oni tak mieli myśleć, bo prawdę znam tylko ja.
Osłona opadła. Ezra ją zobaczył... To na pewno nie wywróży nic dobrego, ale co mógł mi zrobić? Wkrótce znienawidzi mnie tak bardzo, jak nikt wcześniej.
Machnąłem ręką, a ona znowu zniknęła pod bezpieczną zasłoną. Może i była tu uwięziona, ale miałem pewność, że ani nie ucieknie, ani nikt jej nie zagrozi. Tylko, dlaczego ona się mu odsłoniła? Zaklęcie powinno dalej trzymać ją pod pokrywą i tylko ja miałem prawo ją zobaczyć. Chronić.
- Nie śpieszyłeś się z odwiedzinami- rzuciłem, wyczuwając ostry zapach siarki za sobą.
- Jakoś niezbyt ciągnie mnie do tego miejsca- usłyszałem jej głos. Brakowało mi go. Szczególnie, gdy całe życie byliśmy blisko siebie. A teraz nagle odeszła...- Ten napis wciąż mnie przeraża- rzekł gorzko.
- Powinien- przytaknąłem.- W końcu to twoje więzienie, a tym zaklęciem cię w nim przypieczętowałem.
- Jednak zdołałem uciec, Macey. Och, przepraszam! Teraz nazywasz się Śmierć, prawda?- Spojrzałem na nią. Może i przypominała Sam, ale jej rysy twarzy stały się inne. Ostrzejsze i waleczne. Już nie przypominała tej zwykłej dziewczyny, która skrywała sekret. Teraz sama była tym sekretem. Dzikie spojrzenie jej czarnych oczów, kontrastował z jasną cerą. Usta wciąż lśniły swoją czerwienią, jednak kości policzkowe były bardziej wyraziste. Schudła, to na pewno. Pomimo jej i tak już drobnego ciała, on dalej ją głodził. Albo po prostu zaklęcia były zbyt potężne i powoli doszczętnie wysysały z niej energię życiową. Chciał ją zabić.
- Nie myśl, że na długo. W końcu cię dopadną, a ja z przyjemnością cię tu umieszczę w tej pięknej trumnie- przejechałem po przedmiocie, a jej ciało lekko zadrgało. Wiedziałem, że trafiłem w jego czuły punkt. Bał się tego miejsca, choć dzisiejszą wizytą tutaj, miała na celu wykluczenie tego. Na szczęście ja wyczułem jego zamiary.- Już dawno nikt mnie tak nie nazywał, Samaelu- powiedziałem łagodnie.- Moje dawne życie zostawiłem za sobą i ty także powinieneś to zrobić. Powiedz, na co ci to? Długo nie zabawisz wśród żywych. Lepiej dla ciebie, żebyś się teraz poddał. Unikniesz zbędnego cierpienia.
Prychnął.
- Już chyba wystarczająco się w życiu nacierpiałem, nie uważasz? Ale wątpię, czy wymyślisz coś gorszego od tego.
- Żebyś się nie zdziwił. Potrafię być na prawdę okrutny. Zwłaszcza, że teraz to ona cierpi. Myślisz, że to co przeszedłeś jest straszne? Spójrz lepiej na nią.
- Do diabła z nią!- Wrzasnął, wyraźnie wyprowadzony z równowagi.- Upadłem, Śmierć! Nie ma nic gorszego od tego!
- Ona upadła w dniu swych narodzin. Nigdy nie była w pełni aniołem i przez całe swoje istnienie, żyła z pustką w swojej duszy...- przerwałem słysząc jego śmiech.
- Duszy, powiadasz? Jak ona mogła czuć pustkę w duszy, skoro jej dusza już dawno temu umarła? W zasadzie masz rację. Nie ma to jak życie bez cząstki siebie, ale to chyba ty powinieneś najlepiej znać. Prawda, Śmierć?- Szydził ze mnie. Ewidentnie się naśmiewał, a ja musiałem zgrywać głupka, żeby nic nie wyjawić.- To ty obdarłeś ją z jej duszy. Porwałeś i zniszczyłeś.
Zbladłem. Chociaż, chyba bardziej blady niż wcześniej, się nie stałem.
- Zrobiłem tylko to, co musiałem.
- Jesteś naiwny, Śmierć. Myślisz, że zdołasz ją uratować? Mylisz się. Ona już jest stracona. Zabijam ją swoim istnieniem i wierz mi, to sprawia mi wielką przyjemność.
- Nie wątpię- przyznałem mu rację. Chciałem się skrzywić, jednak nie mogłem dać mu żadnego powodu do triumfu. Nikt nie da radę zranić Kosiarza. Nawet tak stary i potężny demon jak on.
- Ale chce się jeszcze zabawić...- ciągnął dalej.- Przedstawienie czas zacząć. A ty będziesz miał miejsce w pierwszym rzędzie.






3 komentarze:

  1. Hej :) Baardzo mi się podobała przepowiednia! Sama pisałaś? Jeśli tak to wow! Rymuje się i ma sens! To jest strasznie trudne - dla mnie jest, bo nie umiem pisać wierszy :D Dlatego łał! :)
    Jak zwykle końcówka najlepsza! Awww już nie mogę się doczekać! Zżera mnie ciekawość przez cały czas, wiesz? To takie irytujące! ;p
    Matko, matko! Zabiją Willa? Jeśli mają kogoś zabić to niech to będzie on :) Ale nikt więcej! ;p Chociaż wiem, że i tak zrobisz swoje ;p
    Na pewno coś pójdzie nie tak, zawsze coś idzie nie tak. Na tym polega dramatyzm całych sytuacji. Zawsze plan w którymś miejscu jest niedoskonały i zawala. I bohaterowie odpowiadają za to :) Ezra, zgadzam się z tobą w stu procentach ;)
    Rozdział jak zawsze fantastyczny! Ale dzisiaj nie posiedzę zbyt długo, bo muszę dokończyć rozdział na bloga. A na tego nowego zajrzę wkrótce, bo się wkurzyłam, bo u mnie nie da się przesunąć i nie widzę części tekstu :) A dzisiaj już nie mam nerwów na użeranie się z komputerem :) Dlatego wpadnę wypoczęta za parę dni, bez nerw i sobie przeczytam i skomentuję :) Może dodasz rozdział to wtedy będę mogła więcej powiedzieć na jego temat :)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nie ma słów, żeby opisać ten rozdział. Po prostu cudo, a ty masz niewyobrażalny talent! Opisy wychodzą ci ot tak. Czytając je, czuję jakbym była wśród bohaterów. A propos bohaterów to jest to kolejna genialna część tego opowiadania. Każdy wnosi coś tajemniczego, każdy ma jakiś sekret. Wcześniej pisałam już chyba, że najbardziej lubię Śmierć i zostanę przy swoim zdaniu, mimo że widać, że coś kombinuje i niekoniecznie może się to wszystkim spodobać. Kompletnie nie mam pomysłu co się może wydarzyć w tym opowiadaniu. Chyba się nawet teraz powtarzam, ale nadal tak jest. Potrafisz budować napięcie, co do tego nie mam wątpliwości. Już nie mogę się doczekać zakończenia. Nie, żebym chciała, żebyś przestała już pisać. Po prostu ciekawość mnie zżera, jak to wszystko zakończysz.
    Życzę więc masę weny, czasu i chęci do pisania!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow. Jedyne do czego mogę się doczepić, to długość. Twoje rozdziały nigdy nie będą dla mnie za długie, a wręcz przeciwnie z każdym rozdziałem czuję, jakby były krótsze.
    Przepowiednia była świetna, sama ją napisałaś? Jeśli tak, to widzę, że masz również talent do wierszy.
    Jeszcze jakiś czas temu nie wpadłabym na to, że za tym oddzielaniem dusz od ciała stoi Śmierć. Naprawdę zaskoczyłaś mnie tym, za co należą Ci się oklaski. Zastanawia mnie po co on to wszystko robi, co z tego ma?
    Najlepsze w Twoim opowiadaniu jest to, że czytelnik nie ma pojęcia co stanie się w kolejnym rozdziale. Jest to zagadka nie do odgadnięcia, więc pozostaje tylko czekać na kolejny rozdział i odpowiedzi na pytania, ale robisz to w taki sposób, że dajesz odpowiedzi, ale pojawiają się kolejne pytania i kolejna niewiedza i tak w kółko, a to tylko powoduje, że opowiadanie jest niesamowite i jedyne w swoim rodzaju.

    OdpowiedzUsuń