piątek, 11 lipca 2014

Rozdział XVII

Bez zbędnego biadolenia, zapraszam do czytania :*
Pozdrawiam
Seo  




                                                                    "Rozmyślanie o śmierci, jest rozmyślaniem o wolności".



SAMAEL


            Szliśmy, kierując się w głąb ciemności. O ile to było w ogóle możliwe...
Czułem narastające w środku uczucie szczęścia. Ostatnim razem czułem go, gdy zostałem uwolniony i zawładnąłem tym ciałem. Może i była wtedy niemowlakiem, ale przecież kogo to obchodziło? Zostałem obdarty ze swoich skrzydeł, jak i honoru, więc miałem to w dupie, czy zachowam się szlachetnie czy też nie. Oczywiście wybrałem tą drugą opcję, była o wiele prostsza. Zawsze wybierałem łatwiejszy sposób. Nie dość, że był ciekawszy, to nie trzeba było się zbytnio męczyć nad jego wykonaniem. Chociaż teraz było inaczej... Nie mogłem iść na łatwiznę, a popełnienie najmniejszego błędu kosztowałoby mnie życie. Więc to chyba oczywiste, że nie będę ryzykował.
- Choć tu, moja droga- wyszeptałem do dziewczyny, która niepewnie szła za mną. Pomimo strachu jaki ją opętał, nie odpuszczała. Wszędzie za mną kroczyła, gotowa zaatakować każdego, kto chciałby mi coś zrobić. A takich osób trochę było. Szczególnie w ostatnim czasie.- Już prawie jesteśmy na miejscu.
Skupiłem swoją moc, aby dostrzec wrota. Nie było to aż takie trudne. Sama moja obecność, niemalże ułatwiała mi to zadanie. Ciągnęło mnie do niej, a ona  jeszcze mocniej mnie wzywała.
- Matko- wyszeptałem i uklęknąłem przed demonem- piękna i majestatyczna. Matka wszystkich demonów.
- Samaelu- wyszeptała z nutką zadowolenia.- Nareszcie.
             Ujęła moją twarz w swoje dłonie i uniosła, abym spojrzał na nią. Nie mogłem ukryć zachwytu jej osobą. Czułem potęgę swojej twórczyni i byłem jej wdzięczny, że upadłem. Nie pasowałem do Nieba. Ja, Anioł Śmierci, wśród niebiańskich istot. Zawsze czułem się inny, gorszy i tak też mnie traktowano. Teraz nareszcie jestem wśród swoich. Uwolniony, niemalże nowo narodzony. Z nowym ciałem i mocą. A to dzięki ojczymowi tej małej.
- Matko, mam nadzieję, że wiesz po co tu przyszedłem.
- Tak, Samaelu. Już wszystko jest gotowe. Musisz tylko ją zabić.
- Wiem, matko. I zrobię to. Tylko muszę znaleźć jej duszę, a wtedy wszystko się skończy. Chciałbym jeszcze raz spotkać się z nimi.
- Nie ryzykuj, Samaelu. Nie bierzesz pod uwagę ich siły. On ją kocha i zrobi wszystko, aby ją odzyskać.
- I odzyska- obiecałem.- A ja zabiję ją na jego oczach.


EZRA



- Wiem, jak ją sprowadzimy- odezwał się Tonny, przerywając ciszę. Wszyscy skierowaliśmy spojrzenia w jego stronę, czekając na odpowiedź.- Ona chce władzy. Więc sprowadzimy wszystkich potężnych demonów w jedno miejsce. Gdy będzie chciała ich zmienić, złapiemy ją.
W zasadzie... to nie był zły pomysł. Licząc tą pierwszą część, bo niby jak mieliśmy złapać kogoś tak potężnego?
- Do tego będzie nam potrzebny kryształ- stwierdziła Lilith.- Zdobędę go.
- Ale jak wy chcecie to zrobić? Skontaktujemy się z demonami i co im powiemy? Że chcemy użyć ich, aby sprowadzić jeszcze potężniejszego demona?
- Nic im nie powiemy- zwróciłem się do Patrick'a.- Wydamy bal.
Wiem, że to brzmiało idiotycznie, ale tak właśnie powinniśmy zrobić.
- Will co roku organizuje bal maskowy, gdzie zbierają się wszystkie demony- wytłumaczyłem.- Jeśli uda nam się z nim porozmawiać, będziemy mieli szansę, aby się z nią spotkać. Musimy tylko mieć nadzieję, że się tam pojawi...
- Na pewno tam będzie- zapewniła jej matka.- Nie odpuści sobie takiej okazji.
- A więc, wszystko już postanowione- powiedziałem, na co wszyscy skinęli głową.- Nie mamy zbyt dużo czas.
            Przez ostatnie dni dużo rozmawialiśmy. Analizowaliśmy dotychczasowe postępowania i te, które miały nadejść. Obmyśliliśmy wiele planów, ale żaden nie gwarantował nam bezpiecznego zakończenia. We wszystkich był jakiś minus, więc stwierdziliśmy, że będziemy go dzielić częściami. Najpierw sprowadzimy ją do domu, potem jakimś cudem obezwładnimy, gdyby Lilith nie zdążyła na czas z kamieniem, będziemy musieli też coś wymyślić. Na koniec zostanie nam oddzielenie demona od jej ciała. Do tego potrzebowałem Śmierć. On znał ją lepiej niż własna matka.
- Patrick, zaczekaj- powiedziałem, zanim kasztanowłosy opuścił komnatę.- Musimy pogadać.
W milczeniu odwrócił się i zajął miejsce na kanapie, kierując wzrok na ścianę. Unikał mojego spojrzenia. Bał się, a ja nie wiedziałem czego.
- Wszystko w porządku?- Skinął głową na zgodę.- Wiem, że ciężko ci po stracie Daviny, ale...
- Ty chyba jako jedyny wiesz jakie to uczucie- przerwał mi.- Nie potrafię jasno myśleć. Wszędzie ją widzę, czuję jej obecność, ale w głębi wiem, że jej tu nie ma. I nie wiem czy zdołam ją odzyskać.
- Przestań- nakazałem.- Nie możesz się poddać! Nie w takim momencie!
- A mam jakieś inne wyjście?
- Będziemy walczyć. Nawet jeślibym miał oddać za nią własne życie, nie poddam się. Wiem, że ona zrobiłaby to samo dla mnie.
- Skąd wiesz, że ona właśnie nie zrobiła tego dla ciebie? Odeszła, abyś ty mógł żyć. Może chciała w ten sposób zapewnić nam bezpieczeństwo?
Już wcześniej o tym myślałem. Nie twierdziłem też, że takiej możliwości by nie było... znając ją, to jedyne na czym jej zależy to nasze bezpieczeństwo. Ale jakim kosztem? Sądziła, że kiedykolwiek byłbym w stanie odpuścić? Zapomnieć o tym, co nasz łączyło?
Nigdy.
- Gdy rozmawiałem z nią w Piekle- ręce zaczęły mi się trząść, na myśl o tamtym spotkaniu- powiedziała mi, że jest w ciąży...
Czekałem na jego reakcje. W zamian usłyszałem tylko, jak głośno przełyka ślinę. Mnie ta informacja również mocno zaskoczyła, jak jego teraz. W napływie ostatnich problemów, nawet nie miałem czasu, aby cieszyć się z tego. W końcu zostanę ojcem... o ile da mi się ich uratować.
- Wiedziałam, że kiedyś do tego dojdzie- odwróciłem się, słysząc głos jej matki.
- To powinno być niemożliwe- mruknąłem, wypuszczając powietrze. Nawet nie zauważyłem, że wstrzymuję oddech.- Nie jestem dla niej odpowiedni. W naszej hierarchii także daleko nie widnieję...
Lilith prychnęła.
- Mówisz o swoim pochodzeniu, a co ona ma powiedzieć? Została poczęta przez anioła i demona, a ty martwisz się o swoją rangę? Myślisz, że to ma w ogóle jakieś znaczenie? To wszystko wymyślili nasi przodkowie, aby mieć jakąś władze nad szlachtą. Mieszczanie nie stawiali oporu, ale oni już tak. W ten sposób mieli zachować czystą linię, a prawda jest taka, że mogli się związać z każdym.
- Ale tobie wybrano męża, choć chyba sama powinnaś tego dokonać. O ile dobrze rozumiem, dzięki temu mieliśmy być wam, czyli tobie, posłuszni.
- Moi rodzice byli dość apodyktyczni- wytłumaczyła.- To miała być dla mnie lekcja za nieposłuszeństwo. Upadli aniołowie są w naszym kraju szanowani i niemalże czczeni jak bóstwo. Lucyfer chciał odejść z Nieba i być ze mną. Mieliśmy wziąć ślub i razem władać Cerisem. Byliśmy bardzo szczęśliwi- westchnęła, robiąc chwilę przerwy. Rozumiałem ją. Samo mówienie o Sam, powodowało napływ wspólnych chwil- tych szczęśliwych, jak i smutnych.Co niemalże mnie niszczyło. - Sprzeciwiłam się ojcu i musiałam ponieść konsekwencję. Nikt wtedy nie przypuszczał, że tak to się skończy. Nie popełniaj tego samego błędu co ja- zwróciła się do mnie, choć wiedziałem, że te słowa kierowała także do Patrick'a.- Walcz o to co kochasz, zwłaszcza, że teraz nosi wasze dziecko- rzekłszy to, wycofała się do tyłu, znikając z pomieszczenia.
            Chciałem jej coś powiedzieć. Obiecać, że nigdy nie zrezygnuję, ale wiedziałem, że słowa w tej sytuacji, są po prostu zbędne.




             Przeniosłem się. Dzięki drobnej pomocy Patrick'a, znalazłem się w miejscu, które mogłoby być dla nas dodatkowym ratunkiem. Taki plan "B", na wszelki wypadek. Chociaż nie taki, jakbym chciał...
Gdybym miał jakieś wyjście, nie byłoby mnie tu. Zresztą, nie robiłem tego dla siebie, tylko dla Samanthy. Ja za wszelką cenę wolałbym uniknąć spotkania ze Śmiercią. Nie wiem jaki cudem ona go tak lubiła, ale dla mnie był jedną wielką zmorą, czyhającą na nasze dusze. Albo po to, aby cieszyć się naszą śmiercią.
Zdarzało mi się już wcześniej bywać w jego domu i, zawsze, z niechęcią kroczyłem po jego posesji. Ale chyba tak właśnie powinno być? Wszystko, co miało jakikolwiek związek z Kosiarzem, powinno budzić w nas lęk. W pewnym sensie, było to ostrzeżenie, aby się do niego nie zbliżać.
- Śmierć!- Krzyknąłem, przekraczając próg jego domu. Nieskazitelna biel raziła mnie w oczy. Białe ściany i marmurowa podłoga, zlewały się w jedno. - Śmierć!- Ponowiłem swój krzyk, jednak i tym razem odpowiedziała mi cisza.
Przeszedłem przez salon, zaglądając co rusz to w nowe pokoje. Musiałem przyznać, że jego dom był wielki, a ja zdążyłem już zwiedzić ponad siedem pokoi, nie wchodząc w głąb, ani na piętro tego domu.
W końcu usłyszałem coś.
         Cichy, wołający mnie, szept. Ruszyłem w jego kierunku, niemalże będąc pod wpływem jakiegoś uroku. Jej głos wydawał się tak znany... Miękki i delikatny z melodyjną nutką. Tak, jakby skrzypce, pod władzą doświadczonego skrzypka, dostały duszę i same przemówiły. Językiem muzyki.
Znalazłem się w dziwnym pomieszczeniu, mając wrażenie, że przeniosłem się do antykwariatu. Każdą półkę zdobiły książki różnej maści i jakieś ozdóbki. Po środku dostrzegłem pomniki, przypominające demony, a także inne rzeczy, których nie rozpoznałem. Coś przypominającego jakieś narzędzie, kubeł z czarnym proszekiem... aż w końcu mój wzrok napotkał na wielkie, ciemne biurko. Dziwne i zarazem ekscytujące. Wyglądał, jakby stworzono go z ludzkich kości, które następnie pomalowano. Miał też swoje szuflady, z której dobiegał znowu ten szept.
Podszedłem do niego i otworzyłem ją, a delikatny podmuch wiatru, wydostał się z jego wnętrza. Nie licząc klucza, półka była pusta.
          Sam przedmiot nie był ciężki, ani nie wydawał mi się w jakiś sposób magiczny. Zwykły klucz, którym można byłoby zamknąć drzwi do pokoju. Ale był lekki. Miałem wrażenie, że wykonano go z ptasiego piórka, a nie metalu.
Coś stuknęło.
Znowu.
Obejrzałem się za siebie, czekając na naganę, którą miałem zaraz oberwać od Śmierci. Nie było go, a te dziwne dźwięki dochodziły zza ściany z książkami. Regał powoli odstępował od zapory, ukazując mi kolejne drzwi.
 - Igram ze śmiercią- pomyślałem rozbawiony, kierując się w stronę tych drzwi. Wyglądały, jakby po ich boku pięła się jakaś winorośl. Czarna, z wielkimi kolcami, a w jej środku miejsce na klucz. Brak klamki.
Bez zbędnego namysłu, wsadziłem klucz do dziurki. A drzwi zniknęły, pozwalając mi dostać się do środka ciemnego pomieszczenia.
       Wyglądało to jak jaskinia. Nie była duża, ale mogłem dostrzec w jej wnętrzu kilka rzeczy. Przede wszystkim, zobaczyłem dziwny ciąg liter na skale, tworzący jakiś długi napis. Nie znałem tego pisma. Może i byłem w połowie demonem, ale to znały tylko najpotężniejsze istoty nocy. A ja do nich nie należałem.
Trumna spowodowała przebieg dreszczy na mojej skórze. Była otwarta, więc wiedziałem, że nikogo w środku nie było, ale i tak była straszna. Przeszedłem przez całe to pomieszczenie, próbując znaleźć cokolwiek, ale natrafiłem tylko na przeźroczystą osłonę. Dłońmi przemierzałem po jej powłoce, uświadamiając sobie, że jest trochę niższa ode mnie, a wielkościowo przypominała człowieka. Uderzyłem w nią raz za razem- i nic. Nawet nie drgnęła. Jedyne co dostrzegłem, to błękitny napis, który coraz bardziej rozjaśniał to pomieszczenie. Osłona także zaświeciła się, ale jej blask był inny. Powoli opadała, a ja dostrzegałem jej chronioną zawartość. To była postać. Przynajmniej tak na początku mi się zdawało.
Czarne włosy, okalały jej twarz, a moje serce zabiło mocniej. Delikatna, jasna skóra i te wiśniowe usta. Chciałem krzyczeć. Próbować ją wydostać stamtąd. Ale ona nie żyła. To nie było moja Samantha. To była jej dusza.

4 komentarze:

  1. Hej, dzięki za zgłoszenie się do mojego spisu. <3
    To dla mnie wiele znaczy. :)
    Oczywiście zostałaś przyjęta.

    Mam tylko jedną prośbę: w regulaminie prosiłam, aby dodać się do obserwatorów spisu. Będę wdzięczna, gdybyś to naprawiła :)

    Pozdrawiam, Niewidoczna Z :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, hej, już przybywam, czytam i komentuję. ;p
    Ale Samael jest okrutny! Ale co się dziwić, w końcu to demon :)
    Czy wspominałaś coś o tym, że może coś się tu wyjaśni? Może dla ciebie, bo według mnie jest coraz więcej zagadek i tajemnic.
    Strasznie kocham ten świat! Jest taki wspaniały! Brutalny, ale wspaniały :D I taki... nie mam pojęcia jak to określić. To ma związek z tym, że nigdzie czegoś takiego nie można spotkać, że to jest Twój własny, oryginalny świat :) Ach, uwielbiam *,*
    Będzie baaal? :) Kocham bale! Ale ten nie będzie taki normalny, nie? :) Bo muszą dostać Sam, nie? :) Mimo wszystko i tak się cieszę, że będzie bal. Samo to, że będzie bal jest fajne :)
    Nie mam pojęcia, co o tym myśleć. Tyle tego tutaj! Kompletnie nie mam swojego pomysłu, a zawsze staram się znaleźć ścieżki, którymi poszliby autorzy, pisząc kolejne rozdziały. Ty mnie coraz bardziej zaskakujesz i już kompletnie nie wiem, co zamierzasz zrobić dalej, jak potoczą się losy bohaterów. Mówiłaś kiedyś, że nie będzie happy endu. Tylko tyle wiem, nic więcej. I dlatego tym bardziej czekam na kolejny rozdział!
    To jest takie ekscytujące! Sama nie wiem. Gdy zaczynam czytać to tak się wciągam, że już nie mogę przestać. Strasznie fajnie wszystko opisujesz. Prosto, bez zbędnych frazesów i dlatego każdy może cię zrozumieć.
    Ile jeszcze planujesz, tak mniej więcej, rozdziałów? A po tym opowiadaniu? masz jakiś pomysł na nowe? A może jeszcze jakaś kontynuacja tego? Jestem strasznie ciekawa! Ciekawe, jak ja sobie poradzę, wiedząc, że już nie będziesz publikowała (choć mam nadzieję, że BĘDZIESZ!)
    No nic, nie biedzę ci tu już więcej! Zapraszam tylko do siebie :) I powiedz, czy w końcu jest wystarczająco długi rozdział :)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobra xd Może to trochę nie jasne... jeszcze :D Ale głównie chodzi o końcówkę. W następnym rozdziale będę o tym pisać.
      Cieszę się, że mogę Cię zaskoczyć, bo chyba na tym najbardziej autorowi zależy ;)
      Bal rzeczywiście nie będzie taki zwykły. Ale o tym może w kolejnym rozdziale ;d
      Nie przepadam za happy endem, więc i u mnie go nie będzie :D
      Rozdziałów mam zaplanowanych jeszcze 4-5 + epilog. Chociaż nie jestem pewna czy tyle ich wyjdzie. Może zmieszczę 2 rozdziały w 1 xd
      Jak już skończę tą opowiadanie, chce wszystkie rozdziały poprawić i chyba założę do tego nowego bloga. Mam kilka pomysłów na zmianę, więc szybciej będzie jeśli założę nowego bloga i posty będą dodawane co tydzień te same- tylko troszkę zmienione ;) Nad kontynuacją się już zastanawiałam... I nie wiem czy to dobry pomysł. Ale to wyjdzie w trakcie pisania. Mam pełno pomysłów na nowe historię i z trudem się powstrzymuje, aby nie zacząć już ich pisać. Na pewno coś się potem wymyśli ;*
      Pozdrawiam
      Seo

      Usuń
  3. Jak to... nie będzie Happy Endu??? Jak tak możesz? Przecież... Przecież musi być szczęśliwe zakończenie, nie? To znaczy rozumiem, że to Twoje opowiadanie i w ogóle, ale chyba nie uśmiercisz całkowicie Sam, nie? Bo tej końcówki szczerze nie zrozumiałam. Dlaczego dusza Samanthy jest w domu Śmierci?
    Co do rozdziału, to znowu będę się powtarzać, przepraszam, ale to Twoja wina. Piszesz świetnie, idealnie. Dialogi są niesamowite, a opisy sprawiają, że czuję się, jakbym sama tam była i przez to przechodziła. Świat, który stworzyłaś jest o niebo lepszy od niektórych książek i aż szkoda, że nie mogę trzymać Twojego opowiadanie na półce z książkami. Wiem, że w naszym kraju nie jest to łatwe, ale powinnaś wydać książkę.

    OdpowiedzUsuń