czwartek, 3 kwietnia 2014

Księga II: Rozdział VI

Gdy spoglądasz w otchłań, ona również patrzy w Ciebie”.




     Metaliczny zapach krwi rozchodził się po polanie. Nawet nie musiałam się rozglądać, aby wiedzieć, że to sen. Znów miałam się z nią spotkać. Z tą straszną wersją mnie. Zadrżałam na myśl o tym. Powoli otworzyłam powieki i ujrzałam pole pełne trupów, które ponoć ja zabiłam... To był absurd! Przecież jak można zabić tyle niewinnych ludzi i nie zostać złapanym?
- Oni nie byli niewinni- usłyszałam swój głos zza pleców. Powoli odwróciła się w jej stronę.- Każdy z nich coś ci zrobił, albo chciał coś zrobić.- Kopnęła jedno z ciał, leżących przed nami.- Ten chciał zabić twojego przyjaciela, a ten ciebie.
- Nie wierzę ci- odparłam, odzyskując głos.
- Wiem, ale za niedługo sama zobaczysz. Chodź- gestem ręki nakazała mi iść za sobą, Tak też uczyniłam. Po chwili krajobraz się zmienił. Nie widziałam, żadnych trupów. Znajdowaliśmy się w jakieś grocie, która oświetlona była licznymi świeczkami, przyczepionymi do skał. Szłam zaledwie kilka kroków od siebie, bacznie wszystko obserwując. Doszliśmy do wielkiego pomieszczenia, w którym znajdowała się trumna...
- Po co mnie tu przywlokłaś?- rzuciłam zdenerwowana.
- Dzisiaj ta stara jędza nazwała cie demonem pamiętasz? Chce abyś coś zobaczyła- oznajmiła podchodząc do drewnianej skrzynki. - Nie bój się. Nic ci nie zrobię- powiedziała, widząc moje wahanie. Stanęłam obok niej, przyglądając się przedmiotowi, który został przez nią otworzony. Moje serce przyśpieszyło swoje bicie, a do oczu napłynęły łzy.
- To jest ten demon, który tkwi w twoim ciele- powiedziała.- Ta staruszka mówiła prawdę. Jesteś demonem.
- D...dlaczego?- wyjąkałam.
- Dlaczego?- powtórzyła.-Proste. Takie jest twoje, nasze, przeznaczenie. Zostałaś stworzona do wielkich rzeczy. To w tobie tkwi nadzieja. To ty zdecydujesz jak ten świat dalej będzie się toczył. Czy pozwolisz, aby on przejął nad tobą kontrolę i zniszczył wszystko, czy postanowisz uratować te marne ludzkie życia. Chociaż oni i tak zginą w ciągu kilku lat, przez swoją głupotę- mówiła tępo wpatrując się w czarne stworzenie w drewnianym pudle.
- Nie wierzę ci- wymamrotałam.- Nie jestem potworem i nie ja zabiłam tych ludzi. Nigdy nikogo nie skrzywdziłam i nie skrzywdzę!
- Jesteś tego pewna? Nie wiesz co się wydarzyło w zeszłym roku, a oni nie są z tobą do końca szczerzy.
Zwątpiłam w swoją niewinność. Ona miała rację. Nie wiedziałam co działo się wcześniej. Mogłam być przecież seryjny mordercą, a oni to przede mną ukrywali. A może jednak nie? Przecież mogła się mylić. Skąd mogło mi przyjść do głowy, żeby słuchać jakiejś wymyślonej osoby, którą wysyła mi moja podświadomość. Po prostu, chęć poznania prawdziwej siebie, przerosła mnie. Dlatego też ona powstała i mnie nawiedza. Tak naprawdę jej tu nie ma. Nie istnieje.
- Przecież ja tu jestem- zaśmiała się.- Wciąż mi nie wierzysz? Dobrze. Udowodnię ci, że to wszystko prawda.
- Ale nie każesz mi się zmieniać w tego demona?- zapytałam pewnym głosem. Już się jej nie bałam. Wszystkie moje obawy zniknęły.
- Jeśli zwątpisz w to, co jest prawdziwe, sama się przekonasz. W książce znajduje się list. Zresztą sama go znalazłaś. Schowałam tam skrzynkę, której zawartość może cię zainteresować. Jeśli będziesz się chciała coś o sobie dowiedzieć, to radzę ci go znaleźć.
- I tak miałam to sprawdzić...
- To nie wszystko- uśmiechnęła się podejrzliwie.- Za niedługo sama uwierzysz, że jesteś potworem.
- Nigdy w to nie uwierzę. Ani w każde inne twoje słowo.
- Zabijesz- powiedziała, a ja wybałuszyłam oczy.- Zabijesz kogoś i sama przekonasz się kim tak naprawdę jesteś. Chociaż w tym przypadku bardziej trafne słowo byłoby czym jesteś- wybuchła śmiechem.
Zatkałam uszy, a łzy spływały po moich policzkach.
- Nie jestem potworem- powtarzałam, wciąż słysząc w oddali jej śmiech...

***


    Czułam delikatne liźnięcia na twarzy. Przerażona szybko otworzyłam powieki i ujrzałam Nirrę, siedzącą przed moją głową. Uśmiechnęłam się widząc jej wesołą minę. Już nie przypominała tego wychudzonego, umierającego psa z wczoraj, tylko młodą, silną suczkę. Podrapałam ją za uchem, a ta weszła na mnie, wciąż liżąc po twarzy.
- Co? Głodna jesteś?- zapytałam. Pies w odpowiedzi zaszczekał. Zrobiło mi się cieplej na sercu. Jej czarne, szpiczaste uszka, odstawały od głowy. Wyglądała komicznie. Dolne futerko i trochę ryjka było białe, zaś reszta czarno-szara. Oczy miała jasno niebieskie z ciemnymi obwódkami, a futerko wokół nich było czarne, które podkreślały ich jasność.
- Chodź, damy ci coś do jedzenia- powiedziałam i podniosłam małą. Położyłam ją zaraz obok misek, które wczoraj kupiłam. Do jednej dałam mokrej karmy z puszki, a drugą napełniłam wodą. Podczas gdy pies jadł, ja wzięłam prysznic. Czysta, wyszłam z łazienki, ubrana w sukienkę, którą wczoraj kupiłam. Czesząc swoje czarne włosy, spojrzałam na Ezrę, który wciąż spał na kanapie. Widać było po jego minie, że jest mu niewygodnie. Usiadłam rozkrokiem na nim i złożyłam kilka delikatnych pocałunków na jego ustach. Wiedziałam, że już nie śpi, gdyż próbował powstrzymać uśmiech, co mu w ogóle nie wychodziło.
- I tak ci nie wybaczę tego- w końcu się odezwał.
- No, ale przecież to jeszcze dziecko. Nie może spać sama- zaprotestowałam.
- Następnym razem możesz położyć jej legowisko przy łóżku, ale ja nie życzę sobie, aby ona spała z nami.
- No dobrze- zgodziłam się, chociaż i tak postanowiłam, że ta psina będzie z nami spać. Czy mu się to podoba czy też nie.- A teraz idź się wykąpać bo trochę jedzie od ciebie alkoholem. I rybą- powiedziałam i wstałam, chcąc ułatwić mu dostęp do łazienki.
- O nie! Idziesz ze mną- powiedział przerzucając mnie przez ramię.
- Ale...- zaczęłam.
- Żadne ale! To pomieszczenie jest wolne od dzieci- zaśmiał się.- Nie masz żadnych innych argumentów?
- Nie- odparłam przygryzając wargę.
- To rozumiem- zaśmiał się, a następnie zniknęliśmy za drzwiami łazienki.

***

- Już spakowana?- zapytał blondyn spoglądając na mnie.
- Czekaj, sprawdzę czy wszystko wzięłam- powiedziałam, a następnie przejrzałam jeszcze raz wszystkie szafki. W łazience znalazłam jeszcze kilka swoich ubrań.
- Ezra, to nie chce się zapiąć- zmartwiłam się. Dokupiłam dość sporą liczbę nowych ubrań, ale nie przypuszczałabym, że się nie zmieszczą.
- Daj to- powiedział, zabierając ode mnie walizkę. Ja w tym czasie podeszłam do Narri i przypięłam jej smycz. Suczka spokojnie dała się zapiąć. Następnie wzięłam ją na ręce i podeszłam do chłopaka.
- I jak?- zapytałam.
- Proszę- powiedział dumnie wskazując na walizkę.- Wszystko zapięte
- Kochanie... ale zapomniałeś wsadzić tamte ciuchy- zachichotałam. Ten spojrzał na mnie spod łba i znów zaczął męczyć się z moim bagażem. Przerzuciłam torebkę przez ramię i chwytając jedną z toreb zeszłam na dół. Weszłam do windy, w której napotkałam swoją matkę.
- Wszystko w porządku?- zapytała. Nie miałam ochoty na dalszą kłótnie z nią. Nawet miałam wyrzuty spowodowane tym, co jej kiedyś powiedziałam.
- Wiesz, chciałam cię przeprosić- zaczęłam niepewnie.- Wtedy nie znałam ciebie i bała się, że możesz mi coś zrobić. Potem miałam cały czas wrażenie, że coś przede mną ukrywacie. Teraz rozumiem kim jesteś i jak bardzo ci na mnie zależy. Przeprasza mamo...- spuściłam głowę, a kobieta przytuliła mnie do siebie.
- Nie martw się kochanie, ja cie rozumiem. Najważniejsze jest to, że jesteś z nami. Ja rozumiem twoją reakcję, ale uwierz mi. Naprawdę cię kocham i chce dla ciebie jak najlepiej.
- Dziękuje mamo- wypowiedziałam przez łzy.
- Chodźmy już bo spóźnimy się na lot- czułam jak się uśmiecha. Wytarłam cieknące łzy i wyszliśmy z windy. Przy recepcji czekali na nas chłopaki. Patrick z Tonny'm wymeldowywali się, a Natte jak zwykle zarywał do jakiejś laski. Uśmiechnęłam się widząc kim jest ta dziewczyna. Podeszłam do nich.
- Natte! Chodź już- zaczęłam marudzić. Dziewczyna spojrzała na mnie zdenerwowana. No cóż... w pobliżu nie było żadnych jej koleżanek, więc jej pewność siebie po prostu wyparowała.
- Jeszcze chwilka mała!- odparł znów przybliżając się do nieznajomej. Znów drzwi windy się otworzyła, a z jej środka wyszedł blondyn obwieszony walizkami. Podeszłam do niego i wzięłam kilka torb, za co był mi wdzięczny. Przez chwilę nasze wargi zetknęły się. Pocałunek był krótki, ale namiętny.
- To jedna z tych dziewczyn ze sklepu?- zapytał wskazując głową na brunetkę.
- Tak, a ten dupek nie chce się od niej oderwać- odparłam zdenerwowana.
- Czekaj, zaraz to załatwię- uśmiechnął się tajemniczo. Usiadłam na fotelu, czekając na taksówkę. Ezra zostawił torby przed wyjściem i zniknął. Po chwili zauważyłam nowożeńców, którzy chcieli się z nami pożegnać. Postanowili nieco przedłużyć swój pobyt tutaj.
Ciemnowłosy pomógł mi wsadzić nasze bagaże do auta, podczas gdy Ezry nigdzie nie było.
- Natte!- krzyknęłam zdenerwowana.
- Chwila!- odparł przymilając się do tej szmaty. Nie byłam zazdrosna. Bardziej denerwował mnie fakt, że wcześniej była zafascynowana moim facetem, a teraz zabierała się za mojego przyjaciela.
Zza rogu wybiegła młoda dziewczyna. Kierowała się w stronę bruneta. Stanęła przy nim i zaczęła wrzeszczeć, oblewając się łzami. Wyglądała jak wściekła kochanka, która właśnie przyłapała swojego chłopaka na zdradzie. Ciepłe ręce oplotły mnie w pasie i pociągnęły do tyłu.
- I jak ci się podoba?- usłyszałam dobrze znany mi głos.
- To twoja sprawka?- uśmiechnęłam się, a on przytaknął.- Jesteś wredny- pocałowałam go w usta. Przyglądałam się dalej tej scenie. Widziałam jak Natte próbuje wytłumaczyć tej szmacie, że nie zna tej kobiety, jednak ona mu w to nie wierzyła. Wyszła z uniesioną głową do góry. Myślałam, że parsknę śmiechem. Uraczyła mnie chłodnym spojrzeniem, wychodząc z hotelu. Brunet wzruszył ramionami i -w końcu- wsiadł do taksówki.


***

     Po przylocie Lilith od razu pojechała do swojego domu, w którym jeszcze nie byłam, i nie chciałam być. Zdenerwowany brunet, któremu wcześniej nie udał się podryw, od razu wyruszył na jakąś imprezę. Wziął szybki prysznic i ubrany w czyste ciuchy, zniknął zabierając moje czarne Camaro. W samolocie trochę nam się oberwało, więc żeby go udobruchać, postanowiłam mu je pożyczyć. Ale tylko na dzisiaj. Nie lubiłam się z nim rozstawać. Był moim oczkiem w głowie, który teraz został zastąpiony małą psinką. Pierwsze co zrobiłam, po wejściu do domu, to rozpakowałam jej rzeczy i położyłam legowisko przy naszym łóżku. Ku zadowoleniu Ezry oczywiście. Zabrałam Nirrę na małe zakupy do zoologicznego. Widziałam w nim wiele słodkich zwierzaczków, ale oczywiście moja psina była słodsza.
- Coś podać? - zapytał młody, rudowłosy mężczyzna podchodząc do mnie. Jego włosy były krótko ścięte, a na twarzy zawitał szeroki i serdeczny uśmiech. Przez koszulę widziałam jego umięśnioną sylwetkę, jednak fartuch z logiem sklepu dodawał mu trochę komicznej nutki.
- Potrzebuję dla niej obrożę- powiedziałam pokazując mu Nirrę.
- Jaka to rasa?- zmarszczył brwi.
- Yyy... nie wiem- wzruszyłam ramionami.- To chyba mieszanka husky i jakiegoś kundla.
- Husky i wilka- poprawił mnie.- To jest hybryda. Piękny i rzadki okaz. Ma pani może jakiegoś na sprzedaż?
- Nie.
- Szkoda. Te psy są naprawdę niesamowite. Można?- zapytał chcąc podnieść zwierze. Kiwnęłam głową na zgodę i po chwili pies znajdował się w jego objęciach.- Długo pani ją ma?
- Samantha- uśmiechnęłam się do niego.
- Lukas- odparł podając mi rękę. Odwzajemniłam uścisk.- Długo ją masz?
- Nie, wczoraj kupiłam.
- Więc pewnie nie przeszła żadnych szczepień?
- Raczej nie. Jej poprzedni właściciel omal jej nie zabił. Była cała wygłodzona- posmutniałam.
- No, ale teraz widać, że właścicielka dba o swój skarb. Jeśli nie masz nic przeciwko, to obok jest weterynarz. Możemy przejść przez zaplecze, te dwa budynki są do siebie połączone- odparł wciąż głaskając mojego pupila. Skinęłam głową na zgodę. Udałam się za nim w kierunku tylnego wyjścia.
Przeszliśmy przez hol, wypełniony pustymi klatkami i weszliśmy do pomieszczenia, który wyglądał na salę operacyjną dla zwierząt.
- Możesz ją przytrzymać?- zapytał brunet, kładąc suczkę na metalowy blat. Złapałam ją i głaskałam za uchem. Chłopak przyniósł tacę z dwoma strzykawkami, w których znajdował się bezbarwny płyn. Do tego dwie tabletki dość sporej wielkości.
- Nie jesteś za młody na weterynarza?- mój głos brzmiał dość niepewnie. Nie chciałam aby jakiś młody palant skrzywdził mojego psa.
- Właśnie odbywam praktyki tutaj. Dzisiaj akurat weterynaria jest zamknięta, więc robię za kasjera w zoologicznym. Nie bój się, mam doświadczenie z takimi małymi zwierzątkami- powiedział pocieszając mnie.- Teraz wstrzyknę jej podstawowe zastrzyki i dam coś na odrobaczenie. Jeśli nie masz nic przeciwko, to dam coś przeciw pchłom. Nie wiadomo w jakich warunkach ona przebywała- podał pierwszy zastrzyk, a ja wzdrygnęłam.- Dzisiaj dostanie tylko dwa, ale musisz wrócić z nią za jakieś dwa- trzy tygodnie. Muszę ją zaszczepić przeciwko nosówce, a do tego musi być odrobaczona. Nie wiem czy tamten jej coś dawał, a nie chce stracić tak ładnej suni- uśmiechnął się do mnie.
- Dzięki- odwzajemniłam jego gest.
- Patrzcie jaka dzielna- zwrócił się do psa.- Nawet się nie skrzywdziła, w przeciwieństwie do właścicielki- zaśmiał się, a ja przymrużyłam oczy.- No już dobrze, przeprasza. Może teraz przejdziemy do tej obroży?
    Wróciliśmy do sklepu, a Lukas wyciągnął katalog z różnymi wzorami. Razem z jego pomocą, wybraliśmy małej Nirrze, białą smycz z blaszanym imiennikiem. Miała być gotowa za dwa tygodnie, więc przy okazji mogłam przyjść po kolejną dawkę leku. Będąc tam kupiłam jej też karmę dla szczeniaków. Lukas ocenił jej wiek na około siedem tygodni. Ze względu na to, że miała wyrosnąć na dużego półwilczura, kupiłam jej większe łóżko. Do tego kilka zabawek i różne kości, na których mogła ostrzyc sobie zęby. Zapłaciłam za produkty i szczepienie, a następnie wstąpiłam jeszcze do galerii w której pracowałam. Urlop miał mi się kończyć za cztery dni, więc wstąpiłam po nową rozpiskę zmian.
- Patrzcie kto wrócił!- usłyszałam śmiech Daviny
- Hej- przywitałam szefową.- Co ty taka wesoła?
- To już nie mogę ucieszyć się z wizyty mojej pracownicy?
- Jednej z wielu pracownic, a tylko przy mnie tak się cieszysz.
- No bo tylko ciebie lubię- zaśmiała się, a ja dźgnęłam ją łokciem.- No mów jak tam było na ślubie.
- Ślub jak to ślub. Ceremonia, impreza, tańce, alkohol...
- I seks- dodała.- Gdzie alkohol to i seks!- zarumieniłam się.
- No i patrz!- wyciągnęłam do niej rękę, na której znajdował się pierścionek z małym, białym diamencikiem.- Ezra mi się oświadczył!- pisnęłam. Kobieta przytuliłam mnie i pogratulowała.
- To teraz szykuje się kolejna impreza. Ale taka, której Dewsbury nigdy nie zapomni.
- O nie kochana! Impreza będzie, ale nie taka jak tam. Nie mam ochoty na taką bandę gości. Zrobimy przyjęcie dla najbliższych znajomych, więc nie będziesz miała z kim się upijać. Chyba, że rozruszasz trochę Patricka- stwierdziłam wesoła.
- Co ty od niego chcesz?- oburzyła się.- On jest ładny. Jeszcze zobaczysz- pogroziła mi palcem- będziemy razem.
- Mam nadzieję. W sumie pasujecie do siebie. No, ale ja muszę już mykać. Przyszłam po rozpiskę, a nie na ploty. Zresztą Nirra została w aucie, a nie chce aby zesikała mi siedzenie- na mojej twarzy zawitał grymas. Już sobie wyobrażałam reakcję Ezry, na wieść o tym, że jego ukochany pies, którego tak strasznie kocha, osikał auto.
- Kupiłaś psa?- wyszczerzyła swoje zęby w uśmiechu.
- Tak.
- Muszę go zobaczyć!- pisnęła.- Oj weź go tu przyprowadź.
- To może ty wpadniesz do mnie? Jeszcze nie byłaś, a i Patrick by się ucieszył- wzruszyłam porozumiewawczo brwiami.
- Dobra, wpadnę do ciebie jutro popołudniu- cmoknęła mnie w policzek na pożegnanie. Pomachałam jej i wyszłam, wraz z rozpiską, ze sklepu.
Nirra grzecznie sobie spała na przednim siedzeniu. Niestety, wsiadając obudziłam ją, za co cholernie byłam zła na siebie. Po zaledwie dwudziestu minutach znalazłam się w domu. Zostałam gniewnie przywitana ze strony narzeczonego, który strasznie zdenerwował się moją nieobecnością, i tym, że zapomniałam wziąć ze sobą telefon.
- Gdzie chłopaki?- zapytałam zmieniając temat. Chłopak złagodniał.
- Pojechali do Natta. Pisał, że znalazł jakąś zajebistą imprezę.
- Więc zostaliśmy sami?- usiadłam rozkrokiem na jego kolanach.
- Mhm...- wymruczał mi do ucha.
- Jakieś plany co z tym zrobimy?- dłonią błądziłam po jego nagim ciele pod koszulką.
- Coś by się znalazło- odparł, a następnie położył mnie na kanapie, przykrywając swoim ciałem. Czułam jego miękkie wargi na swojej szyi, które zjeżdżały coraz niżej. Z mojego gardła wydobywały się ciche jęki.
Usłyszałam trzaśnięcie drzwi, a chłopak odskoczył ode mnie. Oparta na łokciach, spojrzałam na hol, z którego dochodziły jakieś odgłosy. Ezra zmarszczył brwi, założył koszulkę i w momencie kiedy chciał sprawdzić przyczynę tych odgłosów, ujrzeliśmy Natta w towarzystwie jakieś cycatej blondynki. Zachłannie całowali się, kierując w stronę pokoju chłopaka. Opadłam na kanapę, a dłońmi próbowałam powstrzymać śmiech. Widziałam jak Ezra kręci głową.
- To na czym skończyliśmy?- zapytał pochylając się nade mną.
- Chodźmy lepiej do sypialni- wstałam z sofy.- Nie mam ochoty ich znowu spotykać.
- Oni raczej prędko stamtąd nie wyjdą. My zresztą też- powiedział, a następnie mnie podniósł, kierując się na górę, do mojego pokoju, który teraz był też jego.


***

     Obudziłam się czując kolejne liźnięcia na twarzy. Uśmiechnęłam się, uświadamiając, że mała wstała. Taka pobudka może i była obrzydliwa, ale i na swój sposób słodka. Wyswobodziłam się z objęcia ukochanego, ubrała jego koszulę i, z psem na rękach, zeszłam do kuchni. Dałam jej trochę psiego jedzenia, a do miski wlałam świeżą wodę. Sama, czując zapach jej karmy, sięgnęła do lodówki po jakieś jedzenie. Nie zauważyłam nic, co mogłabym na szybko przygotować, więc z koszyka znajdującego się obok mikrofalówki, wyciągnęłam jabłko i wróciłam do pokoju. Blondyn tak jak go zostawiła, tak spał. Nawet nie zauważył mojej nieobecności. Wzrokiem przeleciałam pokój. Na podłodze walały się różne części naszej garderoby. Uśmiechnęłam się pod nosem, przypominając wczorajszy wieczór. Zebrałam brudy i wrzuciłam do kosza na pranie. Nie wiedząc co dalej zrobić, wróciła do łóżka. Chłopak lekko drgnął, gdy kładłam się obok niego. Następnie objął mnie i przyciągnął do siebie.
- Ezra!- pisnęłam wiedząc, że on udawał, że śpi.- Puść mnie!
- Nie- powiedział z zamkniętymi powiekami. Odwróciłam głowę w jego stronę, aby móc złożyć na jego ustach kilka pocałunków.
- Teraz tym bardziej cię nie wypuszczę- wymamrotał między pocałunkami.
- No weź- oburzyłam się.- Głodna jestem. Trzeba tu posprzątać, no i ja też muszę się jakoś ogarnąć. Popołudniu ma wpaść Davina. Nie chce, aby zastała chlew zamiast domu.
- Oj nie marudź. Jest czysto, a do południa masz jeszcze dużo czasu. Mogłabyś na przykład zacząć od tego, że zostaniesz jeszcze w łóżku więc moglibyśmy...
- Och!- oburzyłam się.-Ty tylko o jednym. Nie wystarczyła ci wczorajsza noc?
- Z tobą seksu nigdy za wiele- odparł uradowany.
- Więc muszę cię zmartwić, bo ja nie mam ochoty- wyswobodziłam się z jego objęć i ruszyłam w stronę łazienki.- Idziesz?- zapytałam ściągając po drodze koszulkę, która była jedynym ubraniem jakim miałam na sobie. Odwróciłam się twarzą do blondyna. Właśnie wstawał.
- Kobiety...- wymamrotał idąc za mną.


***

- Co dzisiaj na obiad?- zapytałam chłopaków, którzy leżeli w salonie. Każdy z nich miał kaca, co wyglądało komicznie. Tonny leżał brzuchem na kanapie, tuląc do siebie butelkę wody, a Patrick pojękiwał, zmieniając co chwilę zimny okład na czole. Spotkałam się z Natte'm, który wyszedł po coś do picia do kuchni. Z szafy wyciągnął dwa kieliszki i do tego butelkę wina. Sięgnął też po coś do lodówki, ale nie interesowało mnie to zbytnio. Jedyne czego byłam świadoma to tego, że ta dziunia wciąż tam u niego była. - Dobra chłopaki- zwróciłam się do nich, a ci ani drgnęli.- Zamawiam pizze, a wy zaraz macie się zmyć bo wpadnie Davina.
- Davina?- zapytał Patrick.- Ta twoja szefowa?- przytaknęłam. Mężczyzna zrzucił okład i podbiegł do swojego pokoju, wołając mnie po drodze. Gdy weszłam tam, zauważyłam go stojącego bez koszulki przy szafie.
- Mam sprawę do ciebie- spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.- Wy tam często sobie plotkujecie...no i ten...
- Chcesz wiedzieć czy coś o tobie wspomniała?- uśmiechnęłam się. Gdyby tylko ona to usłyszała...
- No właśnie!- odparł uradowany.- Więc wspominała coś o mnie?
- Ta, i to dość dużo.
- Mam nadzieję, że nic strasznego- posmutniał.
- Oczywiście, że nie- podeszłam do niego i z szafy wyciągnęłam ciemny T-shirt z krótkimi rękawami i większym rozcięciem na dekolcie. Do tego dorzuciłam jeansy i podałam chłopakowi.- Ubierz to- rozkazałam.- I użyj tej nowej wody po goleniu. Strasznie jej się spodobała- dodałam wychodząc z pomieszczenia.
Po jakiś czterdziestu minutach w domu rozległ się dźwięk dzwonka. Otworzyłam drzwi, przed którymi stanął dostawca. Młody mężczyzna, około dwudziestoletni, podał mi zamówione jedzenie. Zapłaciłam, i ujrzałam Davinę, która właśnie wjeżdżała na posesje. Pomachałam jej, a ona w odpowiedzi zatrąbiła. Zauważyłam, że chłopak uśmiechnął się do niej.
- Ona jest zajęta- klepnęłam go w ramię, a on naburmuszony wrócił do swojego auta.
- A temu co?- zapytała dziewczyna odgarniając swoje blond włosy z brązowymi końcówkami. Pomimo, że jakiś miesiąc temu skończyła dwadzieścia pięć lat, to nie wyglądała na tyle.
- Zły dzień- stwierdziłam, nie zagłębiając się bardziej w ten temat.- Akurat mieliśmy jeść obiad- stwierdziłam, a następnie gestem ręki, zaprosiłam ją do środka.
- Pizzę nazywasz obiadem?- zapytała zdziwiona.
- Dzisiaj robimy sobie wyjątek. Chłopaki skacowani leżą, a mi się nie chce robić nic innego do jedzenia.
- Oj, to chyba nieźle wczoraj zaszaleliście- uśmiechnęła się, siadając przy blacie.
- Oni, nie ja.
- Ty pewnie byłaś zajęta czymś innym- poruszyła brwiami, a ja zarumieniłam się.
- Chcesz?- zapytałam podsuwając jej jedno z pudełek. Blondynka wyciągnęła z niej kawałek i zaczęła jeść.- Chłopaki!- krzyknęłam.- Pizza!- po chwili usłyszała trzaśnięcie drzwi i w kuchni pojawił się Natte w samych bokserkach. Davina zachichotała na jego widok.
- Mhm... Nie wiedziałem, że odwiedzi nas taka piękność- powiedział, składając delikatny pocałunek na jej dłoni.- Gdybym wiedział, chociaż bym się ubrał, ale mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza- uśmiechnął się zalotnie.
- W sumie, nie zaszkodziłoby ci jakbyś teraz się ubrał. Wystarczył mi poranny widok- stwierdziłam podając mi jego pudełko z jedzeniem.
- Oj nie marudź. Nie mów, że ci się nie podobało- uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Kochanie! Idziesz?- usłyszałam damski głos dobiegający z jego pokoju.
- Obowiązki wzywają- zaśmiałyśmy się, a Natte zarumienił się.
- Dobra, dobra, ale i tak nie wybaczę ci tego co zaszło na Cyprze!- zagroził palcem.- Chyba, że pożyczysz mi na dzisiaj jeszcze swój samochód.
- Ale potem masz go umyć- krzyknęłam, rzucając mu kluczyki. Chłopak wyszedł z jedzeniem, ciesząc się jak dziecko.
- Reszty nie ma?- zapytała dziewczyna. Zastanowiłam się chwilkę, i dopiero potem przypomniało mi się, gdzie został Tonny.
- Czekaj - powiedziałam, biorąc kolejne pudełko. Otworzyłam wieczko i postawiłam na stole w salonie, gdzie na kanapie spał ciemnowłosy. Wróciłam do kuchni i z szafki wyciągnęłam szklanki i sok. Zapełnioną napojem szklankę, podałam blondynce.
- Ezry nie ma, a Patrick jest u siebie. Powinien zaraz zejść- spojrzałam na schody, słysząc szczekanie. Nirra powoli zbiegła z nich, a następnie rzuciła się na nowego gościa. Dziewczyna podniosła ją, a ta zaczęła lizać ją po twarzy.- A to właśnie jest Nirra- uśmiechnęłam się.
- O Boże!- pisnęła.- Jaka słodka!
- Chodźmy do mnie, bo przy nim nie będziemy mogły normalnie porozmawiać- wskazałam na wpół śpiącego chłopaka, który ręką błądził po stole, próbując znaleźć swoje jedzenie.
Zabrałyśmy wszystkie nasze rzeczy i przeniosłyśmy się do mojego pokoju. Davina usiadła z psem na kanapie, a ja zajęłam miejsce obok nich.
- No więc mów jak tam było na Cyprze- powiedziała z uśmiechem.
- Czekaj!- klepnęłam się w czoło.- Mam coś dla ciebie!- ruszyłam w stronę walizek, które jeszcze nie do końca rozpakowałam. Wyciągnęłam z niej czerwoną torebkę, w której zawinięta była sukienka.
- Jaka śliczna!- krzyknęła.- Dziękuje.
- Zauważyła ją w sklepie i od razu pomyślałam o tobie. Przymierz ją- wskazałam na garderobę. Dziewczyna posłusznie weszła do niej i po chwili była już przebrana w nową sukienkę.
- Pasuje idealnie- wyszczerzyła swoje białe zęby.
- Ślicznie wyglądasz- odezwał się męski głos. Obejrzałam się za siebie i zauważyłam Patricka, który właśnie musiał wejść do pokoju. Davina zarumieniła się.
- Dziękuje- wymamrotała.
- O! Dobrze, że jesteś. Muszę wyjść na chwilę z Nirrą, więc mógłbyś dotrzymać Davinie towarzystwo? Dziękuje- szybko chwyciłam smycz i wyszłam z psem z pokoju. Pomimo tego, że nie dawno byłam z nią na spacerze, chciałam zostawić tą dwójkę samych, a to był idealny pretekst do tego. Żeby uniknąć jakichkolwiek podejrzeń, chwyciłam kurtkę i udałam się na krótki spacer z moją sunią.
Gdy wróciłam, samochodu Daviny już nie było. Zmartwiona, weszłam do domu. Rzuciłam kurtkę i poszłam do swojego pokoju.
- Dav?- zawołałam. Odpowiedziała mi cisza. W pokoju Patricka też jej nie było. Zresztą jego również. Wyciągnęłam telefon z zamiarem zadzwonienia do niej i zauważyłam nieodczytanego esemesa. Otworzyłam wiadomość.

"Hej! O matko! Nie uwierzysz, ale właśnie jadę z tym przystojniakiem do kina! Przepraszam, ale nie mogłam dłużej czekać. Mam nadzieję, że się nie będziesz gniewać. Zresztą musimy urządzić sobie w końcu jakiś babski wieczór. Co myślisz o piątku? Pogadam z Kelly czy weźmie twoją zmianę i wpadniesz do mnie.
Całuję,
Dav
PS. Użył tych zajebistych perfum!!!"

Uśmiechnęłam się. Jednak moja intryga na coś się przydała.



***EZRA***


      Stanąłem przed wielkim, opuszczonym magazynie. Już z zewnątrz zauważyłem, że w środku panuje ciemność. Wyłączyłem samochód i tępo wpatrywałem się w ten ponury budynek, wyobrażając sobie go sprzed kilku lat. Należał do najstarszych budowli tego miasta, więc na pewno musiał wyglądać pięknie. Ale w innym wieku. Z rozmyśleń wyciągnął mnie dźwięk trzaskających drzwi.
- Nie wierzyłem, że przyjedziesz- odezwał się znienawidzony przeze mnie głos.
- Wiesz, że jej bezpieczeństwo jest dla mnie najważniejsze- odparłem zdenerwowany.
- Dobrze, tylko spokojnie- ciemnowłosy podniósł dłonie w geście kapitulacji.- Nie przyszedłem się z tobą bić. Chociaż z przyjemnością obiłbym ci tą mordę.
- Jak tam życie upadłego?- zagadałem, wiedząc, że ten temat go zaboli. Jak i każdego anioła, który upadł. Oni cierpieli podwójnie. Ich wszystkie emocje były wyostrzone, ale kiedyś słyszałem, że aniołowie nie cierpią z fizycznych, czy przyziemnych powodów. „Spadając z nieba widziałem twarz Boga. Teraz już nigdy nie będę mógł go zobaczyć”- powiedział jeden z nich. Ponoć to był ich prawdziwy powód do bólu. Ale nie mnie oceniać. Ważne aby ten dupek cierpiał.
- Skończmy to jak najszybciej- westchnął.- Słuchaj, zanim upadłem zajmowałem się pewną sprawą- zaczął.
- Ta, wiem. Sam mi coś o tym wspominała. Jakieś dusze czy coś w tym stylu.
- To byli ludzie. Coś jak bezduszni. Jednak ci po oddzieleniu ciała od duszy zapadali w wieczny sen. W przeciwieństwie do tych co stworzył Will, nie potrafili nic zrobić. Po prostu spali.
- No i co to ma wspólnego z Sam?- rzuciłem gniewnie.
- Chodzi o jej duszę. Wiesz, że jest potężna, a ten ktoś czerpie z nich swoją siłę. Pomyśl jak potężny stałby się, gdyby ją porwał.
- O ile mi wiadomo, to zbierał tylko wilkołaków do tego- zmarszczyłem czoło. Nie dość, że moja ukochana musiała się ukrywać, choć nie wiedziała o tym, to kolejne zło czaiło się na nią.
- Wtedy tak, ale teraz stał się bardziej odważniejszy. Nie wiem ile posiadł już dusz, ale wzmacniają go. Ostatnio nawet zabrał się za patersów. Znalazłem kilka ciał niedaleko Irlandii. Myślę, że to coś na nią poluje. Wie, że jest tutaj i próbuje ją nastraszyć.
- Czekaj, nie rozumiem... Po co mu te dusze?
- On coś szykuje. Coś wielkiego. A dusza przepełniona tak potężnym demonem, mogłaby mu w tym pomóc.
- Jej demon wciąż w niej tkwi?- zapytałem głośno wypuszczając powietrze.
- Tak- odparł.- I szykuje się do wyjścia.






Rozdział dodaję już z rana, bo nie wiem o której wrócę :* 
Już powoli akcja się rozkręca^^ Chociaż...
Co myślicie o współpracy Ezry z Chrisem? Czy pomimo tych wszystkich wydarzeń, będzie potrafił znowu mu "zaufać"? Dadzą radę ocalić Sam i zniszczyć demona? 
No nic : * Mam nadzieję, że rozdział się podobał i zapraszam za tydzień do odwiedzenia ;)
Miałabym też prośbę. Osoby, które dotychczas informowałam o nowych notkach, a także osoby, które chcą być informowana, zapraszam do odwiedzenia zakładki Czytelnicy i pozostawienia tam swojego komentarza :3
Pozdrawiam
Seo

8 komentarzy:

  1. uhuhu ciekawy blog ^^ wciągnęłam się :3
    http://s3condbreathe.blogspot.com/ co sądzisz o moim? :3 Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale wredota z jej drugiego "ja" -,- a miała prowadzić takie spokojne życie.... Nirra za to taka słodka ^_^ Już za tydzień będziesz miała swoją :D Dobrze, że pogodziła się z matką :P Tak wgl. to Sam z Ezrą jak podczas miesiąca miodowego :3 Tak swatać przyjaciółkę... Intrygantka :D Końcówka genialna!! Normalnie, aż przechodzi dreszcz po plecach :D Zapraszam także do siebie smiertelnapasja.blogspot.com
    Pozdrawiam,
    Katarina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Zaczepiłam go dzisiaj :P

      Usuń
    2. Tak i przy okazji już mam się wyprowadzać ^^ Powiedzieli mi, że jeśli ją wezmę, mam sobie szykować nowe miejsce do mieszkania :D Babcia się tam ucieszyła, że nie będzie sama już mieszkać...
      Zaraz wbijam co Cb czytać ;)
      A tak wgl, to ja wiedziałam, że to zrobisz :3 Zresztą, wczoraj chyba wystarczająco Ci na trułam, że masz to zrobić :D
      Pozdrawiam
      S.

      Usuń
  3. Szkoda mi Sam :c demon tkwi w niej niczym bomba zegarowa, a ona nawet nie jest tego świadoma! Uwielbiam Nirrę ♥ W sumie podziwiam Ezrę, bo wziął wszystko na swoje barki i odpowiedzialność za Samanthę spoczywa właśnie na nim. Jestem ciekawa czy Śmierć czegoś nie wykombinuje.
    Rozdział świetny,
    Pozdrawiam :) x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmierć na razie usunął się w "cień". Jednak w końcu też się pojawi, gdyż w tym wszystkim też musi odegrać swoją rolę ;)
      Facet kierowany miłością potrafi naprawdę wiele. Ale to może też odbić się na nim, co chyba jest oczywiste, że tak się stanie :d

      Usuń
  4. Sama nie wiem, co o tym wszystkim sądzić. Ledwo żyję i trudno mi się myśli. Zauważyłam natomiast, że pozjadałaś w niektórych miejscach końcówki czasowników i zamiast pierwszoosobowej narracji zrobiła się trzecioosobowa z zaimkami "Moja, mojej, moimi". Końcówka najlepsza! Tylko jeszcze bardziej mnie zaintrygowała i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Fajnie, że Sam pomogła Davinie i Patrickowi :)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powoli już zaczyna mi się to wszystko mylić xd Prowadzę jeszcze jednego bloga, który właśnie jest pisany w trzecioosobowej formie, dlatego też czasami ciężko jest mi się do tego przestawić :c
      Sam pomogła Davinie, która też będzie miała swój udział w tym całym "teatrze". Z czasem stanie się jedną z nich :d

      Usuń