piątek, 28 marca 2014

Księga II: Rozdział V

Nie czekajcie, ja nie wrócę, lecz na was poczekam”.


       Obudziłam się przytulona do ukochanego. Poczułam lekki ból głowy, ale pamiętałam wszystkie wczorajsze wydarzenia. Uśmiechnęłam się na myśl, o oświadczynach. Kochałam go, i czekałam na jego kolejny krok. Odkąd utraciłam pamięć, był przy mnie. Wspierał i czekał. Już nie raz mówił mi, że mnie kocha, ale wie, że ja nie jestem pewna swoich uczuć, więc nie będzie naciskać. Teraz byłam pewna. Kochałam go. Był miłością mojego życia i to z nim chciałam być.
        Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego słodką twarz. Jeszcze spał, cicho pochrapując przy tym. Delikatnie wyswobodziłam się z jego uścisku i weszłam do łazienki. Po wzięciu szybkiego prysznica wyszłam i zaczęłam szukać w szafie jakiś ciuchów. Wybrałam krótką, białą bluzkę z nadrukiem, oraz czarne spodenki. Jak zwykle w moim stroju musiało pojawić się coś ciemnego. Mój styl, choć zmienił się z ponurego na weselszy, kolorowy, to i tak musiało się pojawić coś czarnego. Tak jakby był to mój nierozłączny kolor. Wyszłam na balkon i oparłam się o barierkę. Pomimo wczesnej pory, słońce mocno grzało, a moja cera wciąż pozostawała blada. Spędziłam kilkanaście godzin opalając się i nic.
Wypuściłam głośno powietrze i spuściłam głowę w dół. Na dole wszyscy już powstawali, a przynajmniej większość. Kilka kelnerów krzątało się między stolikami, przy których goście jedli śniadania. Wśród nich rozpoznałam Scott'a i Amandę. Chłopak coś jej opowiadał, gestykulując przy tym rękami, z czego ona się śmiała. Wyglądali słodko razem. Pomimo tego, że byli młodzi, tworzyli naprawdę piękną rodzinę. Zaraz pod naszym balkonem stanął Daniell. Znowu nieprzyjemne dreszcze przeszyły przez moje ciało. Przyglądałam mu się uważnie. On kłócił się z... psem?
         Wychyliłam się jeszcze bardziej za bajerkę. Teraz widziałam go wyraźniej. Stał zaraz za ścianą i groził psu palcem. Wiedziałam, że zwierzęta są inteligentne i rozumieją dużo ludzkich słów, ale ta rozmowa wydawała się dziwna... Ludzie często traktowali zwierzęta tak, jakby rozmawiali z normalną osobą, ale bez przesady.
- Nie możesz tak wejść!- odezwał się zdenerwowany chłopak.- Na cholerę się zmieniałeś? Teraz będziesz musiał siedzieć tak do wieczora- pies w odpowiedzi warknął na niego.
Poczułam ciepłe ręce obejmujące mnie w pasie. Cicho pisnęłam i się odwróciłam. Za mną zmaterializował się uśmiechnięty blondyn. Przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował w usta. Był w samych bokserkach. Wewnątrz gotowałam się na widok jego prawie nagiego ciała.
- Myślałem, że przyzwyczaiłaś się do moich „ataków”- wymruczał mi do ucha.
- Nie gdy jestem czymś zajęta- westchnęłam.
Nasze usta znów złączyły się w namiętnym pocałunku. Chyba nigdy nie będę miała tego dość...
- A czym byłaś tak zajęta?- zapytał odrywając się ode mnie.
- Pamiętasz jak mówiłam ci, że ten cały Daniell jest dziwny?
- Mówiłaś tak o każdym – wypomniał mi.
- No więc właśnie słuchałam jak kłócił się z psem.
Ezra zmarszczył brwi. Podszedł do barierki i rozglądnął się, szukając chłopaka.
- Wiesz, że zwierzęta też nas rozumieją?- odezwał się po chwili.
Zmartwiła mnie jego reakcja. Przypuszczałam, że najpierw mnie wyśmieje, a potem znajdzie jakieś racjonalne wyjaśnienie na to.
- Tak, ale nie uważasz, że to zbyt dziwne? Rozumiem, żeby tłumaczyć zwierzęciu, że nie robi się na dywan, a nie, wspominać o jakieś przemianie. Mówił, że dopiero wieczorem będzie mógł się przemienić- odparłam. Czekałam na jakieś wyjaśnienia z jego strony, w końcu to jego przyjaciel. Chłopak podszedł i znowu mnie pocałował. Następnie oznajmił, że pogada z nim wieczorem o terapii, na co bardzo się ucieszyłam. Chociaż ja pomyślałabym nad terapeutą dla wszystkich gości... Po prostu oni wydawali się dla mnie zbyt podejrzani. Albo to ja świruję...
- Chodź się jeszcze położyć- powiedział przyciągając mnie do siebie.
- Jestem głodna, a zresztą już się ubrałam- odparłam idąc w stronę drzwi. Już od dawna czułam głód, ale czekałam aż mój kochanek się obudzi, by z nim zejść na śniadanie.
- Ciuchów w każdej chwili możemy się pozbyć- na jego twarzy zawitał łobuzerski uśmieszek- A śniadanie zamówimy do pokoju.
Złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.- Ale potem pójdziemy na miasto. Wciąż nie poszedłeś ze mną na zakupy- odparłam, a następnie przygryzłam wargę, czekając na jego reakcję.
Wiedziałam, że nie spodoba mu się mój pomysł, ale w końcu to on przegrał i był mi to winny. Nawet poszłam mu na rękę, przekładając ten dzień. Chwilę się zastanawiał, ale zgodził się. Następnie delikatnie położył mnie, już nagą, na łóżku...



- Co sądzisz o tej?- zapytałam blondyna wskazując na sukienkę. Była krótka, ściągana w pasie. Wykonana z delikatnego, beżowego materiału. Stwierdziłam, że idealnie będzie pasować do moich brązowych sandałek, ale chciałam znać też zdanie chłopaka. Chociaż wiedziałam, że zdenerwuje go tym, gdyż już od dwóch godzin zadaję mu takie pytania. Zmęczony Ezra głośno westchnął i zapewnił, że w tym będę wyglądać pięknie, chociaż wolałby mnie widywać w innej wersji.
- Zboczeniec- dźgnęłam go palcem w brzuch.
- No co? Sama chciałaś znać moje zdanie więc ci mówię- zaśmiał się.
- Chciałam wiedzieć, co o niej sądzisz, a nie w czym lepiej wyglądam.
- Zdecydowanie w łóżku- odparł z uśmiechem.- Ze mną oczywiście- dodał.
Kilka turystek spojrzało w naszą stronę. Oczywiście wiedziałam, że wpatrują się w MOJEGO NARZECZONEGO, więc aby to udowodnić, podeszłam do niego i namiętnie zaczęliśmy się całować. Wiedziałam, że był zdziwiony moją reakcją, chyba myślał, że zacznę robić mu jakąś awanturę, czy opieprze go w końcu za te gadanie, ale zazdrość zwyciężyła.
- Dobrze- powiedziałam odrywając się od niego- sprawdzimy to wieczorem.
Napotkałam się na niemiłe spojrzenia dziewczyn, które szeptały coś między sobą. Jedyne co zrozumiałam to to, że są Niemkami i mogę przysiąc, że rozmawiały o mnie.
- Możemy już iść?- poprosił mnie blondyn, chwytając od tyłu. Znów zaczęliśmy się całować, a ja w końcu zrozumiałam co Amanda miała na myśl mówiąc, że byliśmy nie do zniesienia. Ja oczywiście nie miałam z tym żadnego problemu... wręcz przeciwnie. Chciałam tego. Bardzo.
- Chwilka, tylko zapłacę za tą sukienkę i okulary. Możesz pójść po coś do picia?- chłopak skinął głową na zgodę i zniknął.
         Podeszłam do kasy i położyłam wybrane przeze mnie rzeczy. Obsłużył mnie młody chłopak. Miał ciemne gęste włosy i opaloną cerę, którą strasznie mu zazdrościłam. Ja byłam blada jak trup. Z rozpiętej koszuli, zauważyłam wytatuowanego lwa na jego piersi. Uraczył mnie miłym uśmiechem i podał torbę z zakupami. Zapłaciłam za nie i już miałam ruszyć do wyjścia, gdy z zaplecza wyłoniła się starsza kobieta. Na mój widok jedną dłoń położyła piersi, a drugą, trzęsącą, wskazała na mnie. Rozejrzałam się wokół, aby upewnić, że to właśnie mnie wskazała. W jej oczach ujrzałam strach i przerażenie. Kobieta dostała drgawek. Jej siwe włosy, opadły na ramiona, a ona sama próbowała wydobyć z siebie jakieś słowo. W końcu chłopak podszedł do niej i objął. Zaczęła się wyrywać. Chwyciłam swój zakup i udałam się w stronę wyjścia. Chciałam znaleźć się jak najdalej od tej wariatki.
- Iblis! Iblis!- usłyszałam jej straszny krzyk za sobą. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Wiedziałam, co to znaczy. Po pierwszym spotkaniu z drugą „ja”, zaczęłam rozumieć wiele języków. Myślałam, że po prostu byłam ambitna, albo miałam dobrą pamięć, ale każdy kolejny odkryty fakt o sobie, zwiastował coś złego. Nawet teraz. Kto by pomyślał, że zwykłe, nawet można by rzec, że miłe w wypowiedzi słowo iblis, może oznaczać samego demona? Musiałam dowiedzieć się więcej o tym, a to znaczyło tylko kolejne spotkanie ze mną...
- Wszystko w porządku?- zapytał podbiegający do mnie blondyn. Musiał usłyszeć tą starą babę i domyślił się, że chodziło tu o mnie. Zresztą, mógł to też wywnioskować po moim wyrazie twarzy.
- Tak – wydobyłam się na słaby uśmiech i sięgnęłam po kupioną przez niego wodę.
- Sam, widzę przecież, że coś jest nie w porządku- powiedział z przekonaniem.- Już ci mówiłem, że możesz ze mną o tym pogadać.
- Nazwała mnie demonem- powiedziałam ze łzami w oczach. Zdobyłam się na to, aby mu spojrzeć w oczy. Wyrażały zaniepokojenie i troskę. Przyciągnął mnie do siebie i zamknął w bezpiecznym uścisku. Kilka słonych łez spłynęło po moim policzku.
- Nie jesteś żadnym demonem- wyszeptał.- Jesteś aniołem zesłanym mi przez Boga- czule pocałował mnie w usta.- Kocham cię.
- Dziękuję- szczery uśmiech zawitał na mojej twarzy. Ezra zawsze wiedział jak mi pomóc. Zawsze był przy mnie i wspierał. Przytuliłam go i zaczęłam wdychać jego woń. Czułam perfumy, które mu wybrałam, będąc jeszcze w Irlandii. Dodawały mu zabójczości i seksowności. Wyczułam coś jeszcze. Dziwny zapach, który kojarzył mi się z... miłością?
- Chodźmy coś zjeść- odezwałam się odrywając od jego ciała. Chłopak objął mnie ramieniem i zaprowadził do jakiejś knajpki.
Zamówiłam krewetki z frytkami, a on, pomimo moich sprzeciwów, rybę. Gdy przynieśli nasze potrawy, na mojej twarzy zawitał nieprzyjemny grymas. Smród tej ryby muskał moje nozdrza.
- Nie licz na to, że będziesz mnie całował po tym jak to zjesz- spojrzałam na niego zdenerwowana.
- Oj zobaczymy- wydęł usta, na co miałam znowu ochotę go pocałować. Przygryzłam wargę, a on uśmiechnął się.- Nadal nie będziesz miała ochoty mnie całować?- wyszeptał mi do ucha.
- Nie- odparłam stanowczo.
- Dobrze, jak uważasz- zaśmiał się i wziął wielki kęs tej obrzydliwej ryby. Słyszałam jak jej kawałki chrupią mu w ustach. Wzięłam się za swoje jedzenie. Oderwałam najpierw ogonki krewetką, a dopiero później zaczęłam je jeść. Podsmażane na patelni, lekko chrupały, ale nie tak bardzo jak jego ohydna ryba.
- Gdzie teraz pójdziemy?- zapytał przerywając swoje mlaskanie.
- Myślę, że jeszcze przejdziemy się na targ- odparłam sięgając po sok. Upiłam z niego kilka łyków i spojrzałam na chłopaka. Wyglądał jakby miał łzy w oczach.- Ej, bez marudzenia. Mieliśmy spędzić cały dzień na zakupach, a minęły zaledwie trzy godziny.
- No, ale mówiłaś, że wracamy- powiedział naburmuszony.
- Stwierdziłam, że muszę kupić sobie nowy strój kąpielowy.
- Dobra! Ale ja ci go wybiorę.- Na jego twarzy zawitał tajemniczy uśmieszek.
- A będzie składał się z jakiś ubrań?- przewróciłam teatralnie oczami.
- Niech ci będzie, ale kupujemy strój i wracamy?
- Zobaczymy- wstałam po zjedzonym obiedzie. Ezra też już skończył swoje danie, z czego nie byłam zadowolona. Już teraz czułam smród ryby od niego. Chłopak zapłacił i ruszyliśmy w stronę kolejnych straganów.
         Wybrał mi skąpy, czarny strój, do którego dokupiłam krótkie spodenki w tym samym kolorze. Bikini było dosyć ładne, ale nie miałam zamiaru świecić prawie gołym tyłkiem cały czas. Ostatni sklep, w którym wylądowaliśmy, nawet jemu przypadł do gustu. Nie licząc tego, że zamiast robić zakupy, to wygłupialiśmy się robiąc śmieszne zdjęcia, póki sprzedawca nas nie wygonił. Spacerowaliśmy po ulicach Apostolou, zatrzymując się przy każdym muzyku. Nie przypuszczałam, że mogło być tu, aż tak wielu utalentowanych artystów. Co kilkanaście metrów siedział ktoś i grał na gitarze, bądź innym instrumencie. Idąc dalej natrafiłam na starca, który siedział z kartonem przy brzegu. Ciche skamlanie wydobywało się z jego wnętrza.
- Kochanie chodź tu!-krzyknęłam, a po chwili blondyn stanął obok mnie.
- Nie!- usłyszałam jego twardy głos.
- No prooooszę! Zobacz jacy oni są słodcy- wyciągnęłam jednego szczeniaka z pudełka i pokazałam mu.
- Nie chce żadnego zapchlonego kundla!
- Nie przesadzaj- skarciłam go.- On nie jest zapchlony.
- Słuchaj, te psy pochodzą z Bóg wie jakiego śmietniska. Na pewno są brudne i zapchlone.
- I głodne- dodałam, widząc wychudzonego psa. Futro szczeniak było czarno-białe. Leżał w rogu, oddalony od jego rodzeństwa. W przeciwieństwie do nich, był cicho i praktycznie się nie ruszał. Zrobiło mi się go strasznie szkoda.
- Weźmiemy jednego- postanowiłam.
- Nie!- zaprotestował.- Nie życzę sobie żadnego kundla w domu.
- Ale ja chce pieska!- krzyknęłam jak małe dziecko. Ezra głośno wypuścił powietrze.
- Sam, za niedługo w naszym domu będzie dwójka małych dzieci. Psy roznoszą zarazki.
- Oj nie przesadzaj. Zresztą dużo rodzin ma i dzieci i zwierzęta. A on nie będzie się zbliżał do nich. Będę go pilnować- spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
- Nie możemy kupić w Irlandii jakieś zwierze?
- Ja chce tego- oznajmiłam wskazując na kolejnego szczeniaka.
- A co z podróżą? Jak zamierzasz go przewieźć?
- Na pewno jakoś to załatwisz- cmoknęłam go w policzek i sięgnęłam po innego szczeniaka. Wybrałam tego wychudzonego. Gdy go podniosłam, otworzył oczka, ale za wiele się nie poruszył. Czułam jego żebra pod dłonią, na które naciągnięta była cienka warstwa skóry. Wiedziałam, że zostało mu jakieś kilka dni życia, ale teraz na pewno pożyje dłużej. Pokazałam Ezrze mój wybór, a ten wytrzeszczył oczy.
- Nie możesz wybrać innego? Zobacz ten jest jakiś chory.
- Nie- przytuliłam zwierzę.- Zapłać i chodź. Musimy jeszcze kupić mu parę rzeczy, ale najpierw coś do jedzenia- powiedziałam i udałam się w stronę budki z jedzeniem.
W hotelu umyłam go i jeszcze raz nakarmiłam. Zwierzak trochę się ożywił i zaczął wesoło merdać ogonkiem. Wyglądał tak słodko... Kupiliśmy mu smycz, miski i jakieś miejsce do spania. Oczywiście więcej rzeczy dokupimy będąc w domu, ale na razie to musiało mu wystarczyć. Już od jakieś godziny bawiłam się z nim, na co Ezra był coraz bardziej wkurzony. Albo zazdrosny, że nie poświęcam mu tyle uwagi? No cóż... piesek był słodszy.
- Jak go nazwiesz?- zapytał wychodząc z łazienki. Pomimo tego, że szczeniak był słodki, to wolałabym blondyna. Wyszedł w samych bokserkach, przez co widziałam jego umięśniony tors. Uśmiechnął się widząc moją minę.
- Myślałam, żeby nazwać go Spikey. Co ty na to?- Chłopak roześmiał się, na co ja się oburzyłam.- Co ci się nie podoba w tym imieniu. Zobacz akurat pasuje do niego.- Znów usłyszałam jego śmiech.
- Wiesz... wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to suka- odparł, a mi zrobiło się głupio.
- Cholera- wyszeptałam. Jak mogła tego nie zauważyć?- Masz jakieś propozycję?
- Nie- odparł wesoły. Teraz już był ubrany. Przeczesał ręką swoje jeszcze wilgotne włosy i popatrzył na zwierzę.- To imię musi być wyjątkowe- zwrócił się twarzą do mnie.- Jakieś, które idealnie odzwierciedla to zwierze. Więc będziesz miała zadanie na dzisiejszy wieczór, kiedy mnie nie będzie- zaśmiał się, a ja zmarszczyłam czoło.
- Zostawiasz mnie samą?
- Samą nie. Masz przecież tą kulkę pcheł przy sobie.
- On nie ma pcheł!- zaprotestowałam.- Znaczy się ona.
- Ja idę porozmawiać z Daniell'em o terapii. Chyba, że chcesz ze mną iść?
- Nie dzięki. Wolę zostać z tą kulą pcheł- wzięłam psa na ręce i usiadłam na kanapie.
- W takim razie widzimy się za godzinę- podszedł i złożył delikatny pocałunek na moim policzku. Następnie usłyszałam trzask drzwi.
- Ty nie masz pcheł- powiedziałam patrząc na zwierze. W odpowiedzi zostałam polizana po policzku.- Ale na wszelki wypadek jeszcze raz cię wykąpiemy.


***EZRA***

        Zszedłem na dół, z zamiarem porozmawiania z wilkołakiem. Chciałem go opieprzyć za jego bezmyślność. Rozmawiając z nim dałem mu jasno do zrozumienia, jaka jest sytuacja. Zero wspomnień o demonach, wilkołakach czy czymkolwiek. Wiedzieli, że Samantha straciła pamięć, a my ją po prostu chronimy. Wilkołaki zgodziły się na to, chociaż z łowcami mieliśmy pewien problem. Jako, że byli starymi jej znajomymi i uważali ją za wspaniałą łowczynię. Nie chcieli aby ta porzuciła swoje zadanie. Dlatego też musiałem im obiecać, że jej powiem. Chociaż i tak musiałem, bo przecież jesteśmy nieśmiertelni i w końcu sama zrozumiałaby, że coś jest nie w porządku. Powiem jej, ale nie teraz. Może za parę lat...
- Chodź- warknąłem do Daniell'a, który właśnie popijał drinka ze Scott'em. Zaciągnąłem go na tył tak, aby nikt nas nie zobaczył ani usłyszał.
- Co jest?- odezwał się trochę pijany.
- Co jest?! Jeszcze się idioto pytasz? Może przypomnij sobie dzisiejszą rozmowę- wrzasnąłem i spojrzałem na zdezorientowanego chłopaka.- Z wilkiem- dodałem.
- Słuchaj stary, musiałem z nim porozmawiać. Chciał się przemienić, a przecież wszędzie jest pełno ludzi. Jeszcze ktoś by to zobaczył- powiedział w obronie. Zaśmiałem się.
- Zobaczył tak? Wiesz, tak się składa, że ktoś was ZOBACZYŁ i usłyszał część rozmowy, jaką facet prowadził ze zwierzęciem.
- Kto?- zmarszczył brwi.
- Samantha. Rozmawialiście pod naszym balkonem, więc ona was usłyszała- na mojej twarzy zawitał grymas. Chciałem go zabić. Rozszarpać na drobne kawałki, ale to był mój stary przyjaciel. Dowódca Północno- Irlandzkiej watahy.
- Stary, przepraszam- przetarł dłonią po skroni.- Nie zauważyłem jej, ale chyba nic się nie domyśliła?
- Ta... powiedzmy. Powiedziałem, że porozmawiam z tobą w sprawie terapeuty- usłyszałem jego śmiech.- Zamknij się, bo inaczej będzie ci potrzebny lekarz.
- Dobra spokojnie- klepnął mnie w ramię.- Powiedz jej, że gadaliśmy i... o wiem! Powiedz, że zapomniałem wziąć dzisiaj leków, dlatego trochę mi się miesza w głowie.
- Dobra, a ty następnym razem uważaj, bo inaczej cię zabije- zagroziłem mu. Chociaż ja byłem poważny, on nie uwierzył mi na słowo, więc odszedł ciesząc się. Podszedłem do baru i zamówiłem drinka. Usiadłem z nim na jednej ze skał, podziwiając piękno nocy. Księżyc w towarzystwie gwiazd odbijał się od wody, która pod jego wpływem, przybrała barwę srebrzysto-białą. Poczułem się wtedy jak w domu. Chociaż już od dawna nie uważałem Ceris za swoim prawdziwym domem, to chciałem znów tam być. Chciałem ujrzeć ten świat pod władzą Samanthy. Wiedziałem, że jeśli ona tam wróci, naprawi wszystko. Chciałem ujrzeć śmierć Wallsey'a. Żeby to wszystko się spełniło, musiała odzyskać pamięć. Moja mała Samantha...Tak bardzo ją kochałem i nie chciałem stracić. Już wycierpiała tyle, a ja byłem świadomy tego, że to wciąż nie jest koniec. Przecież ona musi sobie przypomnieć. Musi odzyskać pamięć... I co wtedy? Wszystko może przecież runąć. Może nie wybaczyć nam tych kłamstw. Przez cały czas ją okłamywałem, ale w końcu wpadnę. Nie uchronię ją przed tym życiem. Ona prędzej czy później dowie się, i lepiej żebym to ja jej powiedział. Ale jak?
- A ty co tak sam siedzisz?- usłyszałem męski głos za sobą. Upiłem kolejny łyk swojego drinka i odwróciłem się. Patrick usiadł obok mnie i podał mi przyniesione piwo, które z przyjemnością przyjąłem. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Nie uwierzysz co dzisiaj się stało- zacząłem.
- No mów- usłyszałem dźwięk otwierającej się butelki, a następnie metalowy kapsel spadł, odbijając się o skały.
- Byłem dzisiaj z Sam na zakupach...
- O! W końcu twoja kara się spełniła- zaśmiał się.
- To też, ale nie o to chodzi. Mieliśmy już wracać, gdy ona coś zobaczyła.
- Nie mów, że demona- spoważniał.
- Nie. Zobaczyła szczeniaka- usłyszałem śmiech chłopaka.
- I to jest takie straszne? Zobaczyła pieska, i co?
- To nie był zwykły pies. Znaczy się reszta była, ale ona nie wybrała psa.
- Czekaj... więc kupiliście psa?- zapytał, a ja głośno westchnąłem.
- Kupiliśmy Shyrks'a- westchnąłem.
- Co?!- wybuchnął.- Skąd on się tu wziął?
- Serio? W domu teraz będziemy mieli półdemona, a ty martwisz się skąd on się tu wziął?
- Słuchaj, sam wiesz, że Shyrks'y są stworzone do ochrony, więc czym się przejmujesz? Nawet Wallysey ma dwa przy sobie i zobacz jak go chronią. Są gotowe oddać życie za swojego pana- odparł. W sumie o tym nie pomyślałem... Skoro pies zaczął uważać Sam za swoją panią, to będzie bezpieczna przy nim.
- A jak wytłumaczymy jej jego wygląd? Przecież dorosłe osobniki przypominają wilka. Wielkiego wilka!
- No i? Taka rasa i tyle. Czym tu się przejmować? Ja na twoim miejscu jeszcze pogadałbym z tym zwierzakiem.
- Mam gadać z psem?- uniosłem brew ze zdziwienia.
- Nie z psem, tylko wilkiem. A w zasadzie to półdemonem. Słuchaj, teraz dokładnie wytłumaczysz mi, gdzie go znaleźliście, bo jego matka na pewno zacznie go szukać.
- Wątpię- westchnąłem.- Szczeniak ma już prawie miesiąc i o mal nie zdechł. Gdyby nie Sam, to za kilka dni byłby martwy.
- Więc ona uratowała mu życie. Teraz tym bardziej będzie chciał ją chronić.
- Chciała- poprawiłem go.- To suka.
- No i jeszcze lepiej- klepnął mnie w ramie. Uraczyłem go niemiłym spojrzeniem, po tym ja wylałem na siebie piwo.- Dobra, idź pogadaj z wilkiem, bo inaczej ona sama się jej ujawni.
Wypiłem całą zawartość butelki i ruszyłem w stronę hotelu. Zajebiście. Czekała mnie rozmowa ze zwierzęciem... Teraz to pewnie Sam pomyśli nad jakimś terapeutą dla mnie...
Wszedłem do pokoju i ujrzałem tego kundla, który bezczelnie siedział na kanapie i gryzł moją bluzkę. Samantha była w łazience, więc mogłem w spokoju z nią porozmawiać. Stanąłem przed nią, a ona spojrzał na mnie, przerywając swoją zabawę.
- Słuchaj psie- zacząłem.- Wiem czym jesteś, a ty pewnie wiesz czym my jesteśmy- westchnąłem.- O Boże, jakie to jest żenujące... Dobra, słuchaj. Jako, że my dwoje chcemy chronić twoją panią, więc dla jej bezpieczeństwa, lepiej żeby nie wiedziała czym jesteśmy. Rozumiesz?- zwierze kiwnęło głową na zgodę.      
        Rany... ten gatunek rzeczywiście był inteligentny.- No więc, masz udawać zwykłego psa. Szczekać, aportować i wykonuj inne czynności jakie pies powinien robić. Pilnuj się, albo tego pożałujesz- zwierze zwróciło głowę w stronę łazienkowych drzwi. Dziewczyna właśnie kończyła się kąpać.- Jesteś z nią od paru godzin i już zdążyłaś ją pokochać? Niewiarygodne- westchnąłem.- Chociaż to nas łączy. Wiem, że zrobisz wszystko, aby ją ochronić. Tak jak ja, więc mam nadzieję, że się zrozumieliśmy?- zwierze wydało z siebie dziwny dźwięk, przypominający szczeknięcia psa. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się.- Myślę, że nawet mógłbym cię polubić, ale pamiętaj. To jest MÓJ teren i moje zasady. A teraz oddawaj moją koszulkę- wyrwałem jej ubranie. Właśnie w tej chwili moja ukochana wyszła z łazienki opatulona w samym ręczniku. Włosy miała związane w kok. Uśmiechnięta, usiadła na moich kolanach.
- Już się pogodziliście?- wymruczała mi do ucha.
- Można tak powiedzieć. Wiesz już jak ją nazwiesz?
- Nirra- powiedziała dumnie.
- Piękne imię- pocałowałem ją czule w usta. Poczułem smak jej miękkich i delikatnych warg. Rękę wsunąłem pod ręcznik, błądząc po jej biodrze.
- Kochanie, dziecko patrzy- zachichotała, odrywając nasze usta.
- To zwierze- odparłem rozdrażniony.
- Szczeniak to też dziecko- stwierdziła.
- No to niech się odwróci, albo wyjdzie- uraczyłem psa niemiłym spojrzeniem, na co on zaskamlał i udał się w stronę swojego legowiska.
- No i patrz co żeś zrobił- usłyszałam gniewny głos czarnowłosej, która ruszyła w stronę psa.
- Przecież ja nic nie zrobiłem! Ona sama tam poszła!
- Bo ty jej kazałeś!- Rzuciła ręcznikiem w moją stronę. Naga schyliła się po jedną z moich koszulek i ubrała ją. Następnie wzięła psa na ręce i, wraz z nim, położyła się na naszym łóżku.
- O nie!- zaprotestowałem.- Nie będę spać z tym kundlem w jednym łóżku.
- To śpij na kanapie- odparła beztrosko.- Nirra jest za mała, aby mogła spać sama.

- Dobra!- odparłem wkurzony. Chwyciłem za koc, który leżał na tapczanie i się nim przykryłem. Kanapa nie była za wygodna, ale nie zamierzałem spać z psem. Kto by pomyślał, że zostanę zastąpiony przez tego kundla...



Hej <3
Wybaczcie mi to drobne spóźnienie... ale dopiero jakieś pół godziny temu dotarłam do domku :c 
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i liczę na dużo komentarzy pozytywnych, jak i negatywnych. Krytyka mile widziana : D
Tak wgl, to jak Wam się podoba imię "pieska"? Osobiście spędziłam nad nim jakieś kilka godzin, nim coś wymyśliłam. Napotkałam się ze sprzeciwem Katariny, której niezbyt chyba przypadło :c Mam nadzieję, że Wasza reakcja będzie inna :D 
Dobra, koniec pisania! Idę spać bo padam o.O
Pozdrawiam
Seo


9 komentarzy:

  1. Napisałam taki długi rozdział! I mi się usunął ;( Blogspot mnie jednak nie lubi! ;( W każdym razie rozdział mi się podobał. Zwracam uwagę na przecinki, bo mi ich brakowało! Przepraszam, zauważyłam parę błędów, ale szukanie teraz zajęłoby mi mnóstwo czasu, którego nie mam, więc ci nie powiem, co było źle. Może ktoś inny mnie wyręczy dzisiaj.
    Haha zastanawia mnie fakt, po co kupili psu coś do spania, skoro potem Sam stwierdziła, że jest za mała, by spać sama! :)
    Ogółem rozdział mi się podobał. Imię też jest ok. Takie niespotykane. Nie mam pojęcia co by tu jeszcze dodać. Padam na twarz, bo dzisiaj cały dzień sprzątałam.
    Cieszę się, że u Ezry i Sam jak na razie spokój, choć nie sądzę, by trwał długo.
    Pozdrawiam serdecznie!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero wchodząc na Twojego bloga z zamiarem zostawienia informacji o nowości u mnie, zouważyłam, że i tu pojawiło się coś nowego ;-) Dzisiaj jest już późno, ale obiecuję, że jutro rozwinę swój komentarz ;-)

    P.S. Nie dostałam żadnej informacji! Mam nadzieję, że to tylko przeoczenie ;-)
    [idealny-swiat.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super! Ale wpadka z tą przemianą... A ta babka z tym demonem? Ładnie, ładnie :D Słodko z tym psiakiem :D Ja też chcę :c I to wcale nie prawda, że mi się nie podoba! Jest fajne! :D Sama spadam spać, bo znowu mama mnie obudzi o 1 godzinie ze słowami " co ty robiłaś w nocy? " także kolorowych snów.
    Pozdrawiam,
    Katarina
    P.S. Zapraszam do siebie na nowy rozdział smiertelnapasja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, że Ci się nie podobało! :C
      Pamiętam jak w nocy gadałyśmy i mówiłam jakie imiona wymyśliłam i żadne Ci się nie spodobało -.-
      Moje późne wstawanie teraz przeszło na Ciebie? :D
      Pozdrawiam
      Seo

      Usuń
    2. Stara, podawałaś mi tyle tych imion, że mi się już w głowie mieszało! :D No musiałam napisać ten rozdział i go dodać, a rano trzeba było normalnie wstać :P Musimy dzisiaj pogadać! Ale to wieczorem :D Puszczę Ci sygnał :D
      Pozdrawiam,
      Katarina

      Usuń
  4. Łał, znalazłam cię przypadkowo, ale suuper! Naprawdę ciekawie i sposób pisania super!
    Zapraszam do siebie:
    http://kochajac-potwora.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. jaki świetny piesek! to znaczy półdemon, imię bardzo mi się podoba ^^ takie niebanalne :D bardzo fajnie, że sama je wymyśliłaś. Sam i Ezra żyją teraz niczym w bajce, mam nadzieję, że chłopak w końcu powie jej prawdę, zanim sama ją odkryję, bo inaczej coś czuję, że w Sam obudzi się demon... szkoda mi jej, ma teraz życie, o którym zawsze marzyła, a zaraz będzie musiała z niego zrezygnować.
    Świetny rozdział
    Pozdrawiam i przy okazji, u nas również kolejny :D x
    http://escape-from-this-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki, czekałam na ten rozdział ciągle odświeżając stronę ;D Rozdział SUPER!!! Trochę się przestraszyłam.. pół-demon? Ale później jak napisałaś że Will też miał takie to się uspokoiłam :D Cóż nie będę więcej pisać wszystko wyżej zostało wyjaśnione.

    Wi ki :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi się podoba imię psa. Rozdział jest super.
    Dzięki tobie znów zaczęłam czytać fantastykę. :D
    Ciekawe kiedy Sam przypomni sobie wszystko. Mam nadzieję, że gdy to sie stanie, wybaczy wszystkim.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń