czwartek, 6 marca 2014

Księga II : Rozdział II

Wspomnienia i wyobrażenia urzeczywistniają się w ciszy”.






- Dobrze, więc zacznijmy od początku- zwróciłam się do blondynki, która siedziała na łóżku, znajdującym się w „moim” pokoju.- Ten blondyn to Ezra i jest moim chłopakiem?- zapytałam, na co ona skinęła głową.- Ty jesteś jego siostrą i chodzisz ze Scott'em, który jest moim bratem?- ponownie przytaknęła.- Reszta chłopaków to nasi przyjaciele, a ta dziewczyna jest moją matką?
- Tak- odparła uradowana. Opadłam na łóżko, obok niej i głośno westchnęłam.- To nie możliwe- wyszeptałam.
- Dlaczego?- zapytała marszcząc brwi.
- Przecież ona wygląda na prawie trzydzieści lat, a ja mam dziewiętnaście. Nie sądzisz, że to dziwne?- podniosłam głowę i spojrzałam na nią.
- To, że ona na tyle wygląda, to nie znaczy, że tyle ma. Na pewno nic nie pamiętasz?
- Jeśli pytasz się o porywaczy, to nie. Nie pamiętam żeby ktokolwiek mnie porywał, a tym bardziej jak wyglądali. Zresztą, nic nie pamiętam z wydarzeń z ostatnich dziewiętnastu lat. To tak jakbym po prostu urodziła się wczoraj- wyznałam.
- Lekarz powiedział, że to może być szok pourazowy, czy jakoś tak- stwierdziła dziewczyna.- Możesz odzyskać pamięć w ciągu pary dni.
- Albo nigdy- wtrąciłam.- Przepraszam, ale nie wydaje mi się żeby ten cały Patrick był dobrym lekarzem. Po prostu nie wygląda mi na niego- przekręciłam się na plecy, a mój wzrok utkwił na suficie. I pomyśleć, że jeszcze wczoraj leżałam w śpiączce...
Gdy otworzyłam oczy i ujrzałam ten cały „tłum” wokół mnie, przeraziłam się. Obcy ludzie, wpatrzeni we mnie jak w jakieś bóstwo. Straszny widok. Widziałam, że ich ranie, wypowiadając te słowa, ale do jasnej cholery, oni mnie wystraszyli. Jak miałam inaczej zareagować? Zastanawiałam się czy nie piszczeć, ale jakaś część mnie mówiła, że to zły pomysł. Chyba dawna ja się odezwała. Byłam wdzięczna Amandzie, że zajmuję się mną i z cierpliwością odpowiada na każde moje pytanie. Dowiedziałam się nieco o sobie. Powiedziała mi, że zostałam porwana, gdy wracałam z Ezrą i jego kumplami z wakacji. Wybraliśmy się do Turcji i w czasie powrotu, jacyś Turkowie nas zaatakowali. Ponoć byli to wrogowie mojej matki i wybrali mnie, jako środek szantażu. A jaka byłam przed porwaniem?
  Amanda twierdziła, że byłam jedną z najsympatyczniejszych osób jakie ona w życiu spotkała. W jednej chwili potrafiłam być potulna jak kot, a następnie agresywna jak głodna lwica. Miałam humorki, zresztą jak każda dziewczyna w moim wieku. Moim hobby był sport. Codziennie rano ćwiczyłam z moim przyrodnim bratem. Gdy wprowadził się do nas Ezra, zastąpił go. Co do niego miałam mieszane uczucia. Stwierdziłam, że mam dobry gust, jeśli chodzi o mężczyzn, bo która by nie chciała mieć przy sobie takiego przystojniaka? Widząc jego, w moim ciele toczyła się istna wojna. Część mnie odczuwała pozytywne emocje wobec niego, a część negatywne. Dlatego też nie potrafiłam mu w tym momencie zaufać. Scott był jego przeciwnością.  Czułam, że nasze relacje brat- siostra, są po prostu dobre. Ufałam mu, tak jak i on mnie. Wiedziałam, że mogę na nim polegać. Na nim i jego dziewczynie.
- Wiesz?-Spojrzałam na Amandę.- Nie mogę uwierzyć, że matka pozwoliła mi zamieszkać z chłopakiem. Wybacz, ale dla Scott'a to chyba było za wcześniej... A tak w ogóle to, dlaczego mieszkamy razem? Skoro ona jest bogata, to mogła kupić mi i Ezrze jakiś dom, i wam też. Nie musielibyśmy mieszkać z tymi dzikusami- dziewczyna wybuchła śmiechem.
- Już ci mówiłam, że Scott jest twoim przybranym bratem. Zaadoptowałaś go, tak jakby. Jego prawny opiekun zniknął, więc ty się nim zajęłaś- wyjaśniła.- Lilith bardzo polubiła Ezrę, więc nie miała nic przeciwko temu, żeby się tu wprowadził. A ty nigdy byś nie pozwoliła Scott'owi, aby się wyprowadził. Zresztą sama mnie tu sprowadziłaś.
- A reszta chłopaków?- zapytałam.
- Nie wiem jak to wyszło. Po prostu tworzymy paczkę, więc razem zamieszkaliśmy- odparła. Wiedziałam, że coś przede mną ukrywa. Czyżbym miała jakąś mroczną przeszłość? A może coś wstydliwego...
- Amanda. Mam do ciebie pytanie- zaczęłam.- Czy ja jestem dziwką?
- Co?!- krzyknęła. - Jak mogłaś tak o sobie pomyśleć?
- Przejrzałam dzisiaj swoją szafę i stwierdziłam, że ten ubiór pasuje tylko do dziwki. Sama zobacz- wstałam i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej parę czarnych bluzek i sukienek, które albo odsłaniały sporą część moich piersi, albo plecy, kończąc swoje wcięcie na tyłku. Były krótkie i ledwo sięgały za pośladki. Do tego wyciągnęłam parę seksownych kozaczków i rzuciłam nimi na środek pokoju. Podeszłam do kolejnej półki. Wyciągnęłam z niej komplet skąpej bielizny.- Widzisz? I ty mi powiesz, że nie jestem dziwką.
- Bo nie jesteś!- krzyknęła.- To wszystko kupiłaś, żeby ładnie wyglądać dla Ezry. Jak mogłaś tak o sobie pomyśleć?
Ponownie opadłam na łóżko, głośno wzdychając.- Zrozum mnie. Próbuję się czegoś o sobie dowiedzieć. No i te ciuchy... Na początku myślałam, że jestem jakąś emo-dziewczyną, widząc same czarne rzeczy. Potem gdy wyciągnęłam je z szafy... Przymierzyłam parę i stwierdziłam, że one idealnie pasują do dziwki. Myślałam, że to ukrywasz przede mną...- dziewczyna pokręciła głową.
- Ja nic nie ukrywam przed tobą. Po prostu widzę ciebie i myślę o mojej dawnej Samancie. Tej wesołej dziewczynie, która zawsze była przy mnie. O tym jaka byłaś szczęśliwa z Ezrą... A potem widzę jego jak wszystko niszczy- wyznała.- Jak niszczy siebie, próbując ciebie odnaleźć. Poświęcił wszystko, tylko po to, abyś wróciła. Jego miłość do ciebie, go niszczyła. Stęskniłam się za tobą, a teraz jak ty nas nie pamiętasz, po prostu jest mi przykro...
- Przepraszam. Nie wiedziałam...- przetarłam ręką twarz.- Nie wiem czemu, ale jakoś nie potrafię mu zaufać.
- To normalne, byliście ze sobą bardzo blisko. Potrzebujesz czasu, ale nie marnuj go. Widzę, jak unikasz Ezrę, powinnaś z nim spędzać jak najwięcej czasu. W końcu to z nim wiążesz najsilniejsze uczucia.
- Dzisiaj postaram się z nim pogadać. Mogłabyś mi coś jeszcze o mnie powiedzieć?- zapytałam próbując zmienić temat. Postanowiłam dzisiaj porozmawiać z chłopakiem. Amanda może mieć rację...
- Dużo czytasz. Uwielbiasz klasykę- powiedziała.
- Książki!- krzyknęłam uradowana.- Właśnie! A co ze szkołą? Nie powinnam być teraz w colleg'u?
- Nie. Skończyłaś liceum i odpuściłaś sobie dalszą edukację. W sumie nie była ci ona potrzebna...
- Aha- tylko to potrafiłam wypowiedzieć. W sumie szkoda, że skończyłam już szkołę. Miałam ochotę na dalszą naukę. Oderwałam wzrok ze ściany i skierowałam go na drzwi, z którego dochodziło ciche pukanie.- Proszę!- krzyknęłam.
- Nie przeszkadzam?- zapytał blondyn wchodząc do pokoju.
- Nie- odparła Amanda.- Tak właściwie to miałam już iść- wstała i udała się w stronę drzwi.- Zobaczymy się na obiedzie!- krzyknęła wychodząc z pokoju.
Zrobiła to specjalnie. Chciała żebym spędziła z nim trochę czasu. W sumie, sama się na to zgodziłam, ale jakoś nie byłam na to gotowa. Poprzedni zapał, po prostu wyparował.
- Przypomniałaś sobie coś?- zapytał siadając obok mnie. Pokręciłam przecząco głową. Denerwowało mnie to pytanie. Przecież jakbym sobie coś przypomniała, to bym im powiedziała.- Wiesz... pomyślałem, że mógłbym zabrać cię w parę miejsc. Może tam byś sobie coś przypomniała?
- To dobry pomysł. W sumie możemy nawet teraz jechać- oznajmiłam. Wstałam i podeszłam do szafy, szukając jakiś mało „dziwkarskich” ciuchów.
- To ja będę czekać na dole- uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam przyjemne ciepło w brzuchu. Chyba rzeczywiście coś do niego czułam. Wyciągnęłam z szafy jakieś jeansy i bluzkę. Oczywiście czarną... Do tego dobrałam ciemną, skórzaną kurtkę i weszłam do łazienki. Stwierdziłam, że muszę wybrać się do sklepu po jakieś normalne ciuchy, bo te do niczego się nie nadają.


***EZRA***

- Szybko- stwierdziła blondynka, gdy wszedłem do kuchni.
- Szykuje się. Zaraz zabieram ją na miasto- odparłem i wyciągnąłem butelkę soku z lodówki.
- Ezra, ja tak dłużej nie mogę- dziewczyna usiadła przy stole i oparła brodę na dłoni.- A jeśli coś sobie przypomni? Przecież będzie miała do nas pretensje za te wszystkie kłamstwa...
- Ciszej!- Szepnąłem.- Jeszcze cię usłyszy! Słuchaj. Patrick powiedział, że to może potrwać nawet kilka lat, więc nie możemy jej teraz nic powiedzieć. Niech myśli, że jest zwykłym człowiekiem, bo przecież kto by chciał wiedzieć co zrobił i kim, albo czym tak naprawdę jest, będąc na jej miejscu? Chciałabyś wiedzieć, że zabiłaś tyle osób co ona? Albo co się stało w Cerisie?
- A jeśli Wallisey ją znajdzie, to co wtedy? Też jej powiesz, że to jeden z porywaczy? Tak właściwie, to skąd przyszło ci do głowy, żeby takie coś wymyślić?
- To jedyne co mi przyszło do głowy- wyznałem.- Dla jej bezpieczeństwa, niech lepiej nic nie wie o sobie. Będziemy udawać, że jest zwykłą dziewczyną.
- No dobrze, a co ze znakami? W końcu kiedyś się ujawnią, a wtedy...
- Dopiero wtedy będziemy się martwić- wtrąciłem.- Jeśli możesz to idź ją spakuj, jeszcze dzisiaj wieczorem chce stąd wyjechać- dziewczyna bez słowa wyszła z kuchni.
 Amanda miała rację. Co się stanie jeśli Król ją znajdzie? Na pewno zabije, albo porwie do Cerisu, a wtedy nie będzie już taki miły dla niej. Wybrałem odpowiednie miejsce dla nas. Kupiłem dom, w którym moglibyśmy się wszyscy zmieścić. Teraz najważniejsze było to żeby ją ochronić, dlatego też chłopaki musieli nam towarzyszyć. Na pewno ten kraj jej się spodoba. Sama tyle mi o nim opowiadała. Wspominała jak kiedyś tam mieszkała. Opisała mi swój dom i wszystko co tam się działo. Już wcześniej planowałem wyjechać tam z nią, nawet znalazłem podobny budynek, który mi opisała. Chciałem aby wszystko było idealnie. Przez ostatnie wydarzenia, zmuszeni zostaliśmy do wyprowadzki, dlatego też postanowiłem kupić wybrany wcześniej dom.
 Wyrzuciłem pustą butelkę i spojrzałem na Samathę, która właśnie schodziła ze schodów. Uśmiechnęła się do mnie. Dopiero teraz dotarło do mnie, jak bardzo się za nią stęskniłem.


***SAMANTHA***


 Zatrzymaliśmy się przed jednym z barem. Dochodziła piętnasta, więc właśnie lokal został otwarty. Chłopak otworzył drzwi i pomógł mi wyjść. Skierowaliśmy się do wejścia.
- Co my tu robimy? - zapytałam zerkając na blondyna.
- Tu się poznaliśmy- uśmiechnął się zalotnie do mnie.
- Co ja robiłam w takiej spelunie?- zapytałam czując smród papierosów i alkoholu. Pomieszczenie nie było zbyt przyjazne. Stwierdziłam, że w takich miejscach tylko bandyci przesiadują.
- Pobiłem się z twoim bratem- spuścił głowę. Wyczułam od niego skruchę. Było to dość dziwne uczucie...- Gdy cie zobaczyłam, zamurowało mnie. To jak z gracją podeszłaś i nas rozdzieliłaś. Wiem, że to głupie i nie powinienem tego ci wyznawać, ale chce być wobec ciebie szczery. Powinnaś wiedzieć jak to się zaczęło.
 Zajęliśmy miejsca w kącie i zamówiliśmy napoje. Analizowałam każdy element, próbując sobie coś przypomnieć, jednak bez żadnych rezultatów. Nic nie przychodziło mi do głowy.
Ezra cały czas wspominał nasze wspólne chwile. Przyjemnie się słuchało tego, jak bardzo się dla mnie starał. Czułam, że mówi prawdę, ale w duszy wiedziałam, że każdy z nich coś ukrywa.
Do lokalu weszło kilka osób, a ja poczułam zimny pot na karku. Dreszcze przeszywały mnie po całym ciele.
- Możemy stąd iść?- zapytałam sięgając po torebkę.
- Coś nie tak powiedziałem?- zaniepokojony zmarszczył czoło.
- Nie, ale ci ludzie są jacyś podejrzani- wskazałam na nowo przybyłych gości. Ezra uśmiechnął się do mnie ciepło i wstał.
- Nie bój się ich, to moi starzy znajomi- chwycił mnie pod ramię i ruszyliśmy do wyjścia. Nagle zza schodów, pojawił się jakiś facet i wpadł na mnie.
- P...przepraszam- odezwał się i ujrzałam przerażenie w jego oczach. Mój „chłopak” roześmiał się. Mierzyłam nieznajomego wzrokiem, a ten stał i wyglądał na sparaliżowanego.
- Co jest?- zapytałam śmiejącego się blondyna.
- Aaron, nie bój się. Ona cie nie pamięta- zwrócił się do niego. Wzruszyłam ramionami. Miał rację, nie znałam go i nic sobie nie przypominałam.
- Jjak to?- jąkał się.
- Miała wypadek i straciła pamięć- odparł, na co ten wypuścił głośno powietrze z ulgi. Czy ja mu coś zrobiłam?
- Czyli ona też ciebie nie pamięta?- zapytał niedowierzająco.
- Tak. Niczego nie pamięta. Próbujemy przypomnieć jej cokolwiek.
- To chyba ja już pójdę...- odparł przerażony i uciekł. Było to dziwne, gdyż zachowywał tak, jakbym Bóg wie co mu zrobiłam. A może jednak? Chyba się mnie bał...
- Co ja mu zrobiłam?- zapytałam, gdy wyszliśmy z baru.
- Nic- uśmiechnął się tajemniczo.- To on powiedzmy, że zranił cię. Teraz boi się, twojej zemsty.
- To aż tak okrutna byłam?- załamałam się.
- Nie!- krzyknął.- A jakbyś zareagowała na osobę, która udawała twojego przyjaciela? Chyba nie chciałabyś spotkać go więcej?
- W sumie... masz rację. A już się bałam, że jestem jakąś mściwą szmatą- przyznałam.
- Oj kochanie nie mów tak o sobie- przytulił mnie do siebie. Było to dosyć przyjemne, ale wciąż nie mogłam pozwolić na takie zbliżenia. Tak naprawdę nie znałam go.
- Możemy już jechać?- zapytałam wsiadając do auta. Chłopak skinął głową i zajął miejsce kierowcy.

 Odwiedziliśmy sporo miejsc. Zaczęliśmy od parków, w których często ponoć przebywałam, a skończyliśmy w jakieś restauracji, jedząc kolację. Niestety, nic sobie nie przypomniałam. Wielka, czarna pustka, gościła w mojej głowie. Zrezygnowana, poprosiłam go o powrót do domu. W czasie tego zwiedzania, Ezra wyznał mi o przeprowadzce. W sumie, nie wiem czemu, ale zgodziłam się na to. Co jeśli ci porywacze znów zaatakują? Chociaż trochę się załamałam słysząc, że jeszcze dzisiaj wyjeżdżamy...
 Gdy dotarliśmy do domu, okazało się, że moje rzeczy są już spakowane. Do torebki wrzuciłam podręczne przedmioty i wzięłam prysznic. Amanda naszykowała mi ciuchy na podróż, za co byłam jej wdzięczna. Były to zwykłe ubrania. Żadnych bluzek z wypiętym biustem. Ubrałam czarne spodnie i czerwony, szeroki sweterek. Niestety, musiałam ubrać tą bieliznę, którą kupiłam dla Ezry. Chociaż wyglądałam w niej nieziemsko, to czułam jak wpija mi się w tyłek. Rozpuściłam swoje czarne włosy i zeszłam na dół. Wszyscy byli już gotowi. Ubrałam skórzaną kurtkę i podbiegłam do salonu. Przypomniałam sobie o zdjęciu na komodzie. Nie wiem czemu, ale było dla mnie dość ważne. Złapałam za ramkę, i wrzuciłam go do torebki.  Gdy wczoraj zwiedzałam dom czułam, że z tym zdjęciem jestem bardzo związana. W końcu byłam na nim ze swoim prawdziwym bratem, który zginął w zeszłym roku. Chociaż dziwnie przypominał Scott'a...
Ostatni raz przejrzałam dom i wyszłam trzaskając drzwiami. Jechaliśmy dwoma autami. Nasze rzeczy już wcześniej zostały zabrane i wysłane do nowego domu. Zajęłam miejsce z tyłu wraz z Ezrą. Z przodu siedział Nathaniel i Matt, a w drugim reszta chłopaków z Amandą. Moja „matka” miała się z nami spotkać na miejscu. Dojechaliśmy na lotnisko i, po zajęciu miejsca w samolocie, usnęłam.
 Długo nie spałam. Ilekroć zamykałam oczy, męczyły mnie koszmary. Wyglądały jakby wizje z mojego poprzedniego życia, które nazywałam za czasów „pamięci”. Śniły mi się różne urywki. Najpierw byłam w starej chacie, z nieznajomym mężczyzną, podobnym do Aarona, a następnie bawiłam się na balu, w jakieś willi. Wszystko wyglądało jakby było sprzed kilku wieków. Świadczyły o tym stroje gości i wystrój tego zamku. Jednak nie było to możliwe, abym tam byłą, patrząc na mój wiek...
 Utkwiłam wzrok w chmury i niebo za oknem. Piękny widok. Aż chciało się wyjść i położyć na tych puszystych pierzynach.
- Nie śpisz?- usłyszałam cichy szept Ezry. Oczywiście musieli nas posadzić razem.
- Chyba mam dość snu. Przynajmniej na razie- zdobyłam się na uśmiech. Chłopak zauważył moje kłamstwo.
- Hej- złapał mnie za rękę.- Nie musisz przy mnie udawać. Coś się stało?- zapytał głaszcząc kciukiem moją dłoń.
- Oprócz tego, że straciłam pamięć, siedzę w samolocie z tak naprawdę obcymi dla mnie ludźmi i przeprowadzam się do nowego, znowu. obcego mi miejsca, to nic mi nie jest- analizowałam jego reakcję. Posmutniał. Dopiero teraz doszło do mnie, jak wrednie to zabrzmiało.- Przepraszam- spuściłam głowę.- Po prostu to dla mnie za wiele...
- Wiem- odezwał się po chwili. Chyba moja poprzednia wersja nigdy tak się nie zachowywała. Ta nowa była słaba i wrażliwa.- Chyba zbyt dużo od ciebie wymagamy, ale uwierz mi. Nikt więcej ciebie nie skrzywdzi. Już nie- sprostował.- Próbujemy ciebie ochronić.
- Ale jak ja mam wam w to uwierzyć, skoro was nie znam?- spojrzałam w jego piękne, niebieskie oczy.
- Zdaj się na swój instynkt- powiedział z uśmiechem.- Zawsze się nim kierowałaś.
- Na prawdę?- zapytałam niedowierzająco.
- Tak, a on nigdy się nie mylił. Powiedz, co teraz czujesz wobec mnie?
- Sama nie wiem... Myślę, że mogę ci zaufać...- wyznałam.
- Ale?- zapytał unosząc jedną brew w śmieszny sposób.
- Boję się.
- Przy mnie nie masz czego się bać. Ja zawsze będę cię chronić i nie pozwolę żeby ktoś cię skrzywdził. Przysięgam, że już więcej nic ci się nie stanie- złożył delikatny pocałunek na mojej dłoni. Mój „instynkt” aż krzyczał i prosił o więcej.- Chodź- uniósł rękę, a ja przytuliłam się do niego. Przykrył nas kocem, a ręką gładził mnie po plecach.- To powiesz mi teraz, czemu nie możesz spać?
- Koszmary- odpowiedziałam krótko.
- Co ci się śni?- W jego tonie można było wyczuć zaniepokojenie, choć nie wiem czym miało to być spowodowane. Przecież każdy miewa czasem koszmary...
- W sumie, to nie było nic strasznego. Zwykły bal i to wszystko. Jednak bałam się. Nie wiem czemu, ale myślałam, że ktoś chce mi coś zrobić- wyznałam.
- Jaki bal?- zapytał zaciekawiony.
- Nie wiem, ale miałam na sobie piękną, białą suknię. Całe pomieszczenie było ozdobione białymi i czerwonymi różami. Wyglądało ładnie, ale myślałam, że ktoś chce mnie zabić. Ty chyba też tam byłeś. Nie jestem pewna, bo miałeś maskę, ale wydawało mi się, że to ty.- Gdy skończyłam, usłyszałam cichy śmiech chłopaka.- To nie jest śmieszne- odparłam oburzona. To ja mu zaufałam, a ten się jeszcze ze mnie nabija...
- Przepraszam. Czasem zapominam, że ty straciłaś pamięć- przewróciłam oczami. Jak mógł o tym zapomnieć, skoro to był główny temat wszystkich rozmów?- Nie dawno byliśmy na takim balu. Bal przebierańców w Turcji. To było zanim cię porwali..- zamilkł.
- Ale przecież to wyglądało jakby było w średniowieczu- westchnęłam.
- To dobry znak. Skoro masz sny ze wspomnieniami, to pamięć może powróci. Miejmy taką nadzieję.
- Ezra...- zaczęłam niepewnie.- Czy mógłbyś opowiedzieć mi o nas? Chciałabym wiedzieć tylko, jacy byliśmy razem...- czułam jak się uśmiecha.
- Oczywiście- odparł, a następnie zaczął opowiadać. Z zaciekawieniem słuchałam historii pełnej miłości. To tak jakbyśmy byli jednością. On dopełniał mnie, a ja jego. Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że był zdolny do oddania życia za mnie. Słuchałam go, póki zmęczenie nie wygrało, a ja po prostu usnęłam w jego ramionach. Tym razem nie męczyły mnie koszmary. Pierwszy raz czułam się bezpieczna.


- Tu będziemy mieszkać?- zapytałam wybałuszając oczy. Wychodząc z auta ujrzałam wielki zamek. Budowla zajęłaby cztery, może nawet pięć, poprzednich moich domów. Rozumiałam, że moja matka była bogata, ale bez przesady...
- Podoba się? -zapytał Matt, wyciągając nasze bagaże.
 Przeleciałam wzrokiem całą posesję. Budynek wyglądał na dość stary. Każdy bok zakończony był wieżą. Miejscami, odlatywał tynk, ale i tak był niesamowity. Składał się z dwóch pięter i zapewne strychu. Ściany parteru zdobiły kwadratowe okna. Przed wejściem były dwie balustrady, podtrzymujące mały daszek. Do środka prowadziły dwudrzwiowe, zapewne mosiężne, drzwi. Ogród był wielki. Niestety teraz przykryty cienką warstwą śniegu, ale wiedziałam, że na pewno jest śliczny.
- Jeszcze pytasz?- wydobyłam się na uśmiech. Miałam złe przeczucia, jeśli chodzi o Matt'a. Na początku myliłam go ze Scott'em. Z wyglądu byliśmy nawet do siebie podobni... Obydwoje mieliśmy czarne włosy i oczy, ten sam odcień cery... jednak inne rysy twarzy. Oczywiście charaktery też. Nawet czasem się zastanawiałam czy nie jest członkiem żadnej mafii...
Na posesje wjechał kolejny, czarny Subaru Forester, z którego wyszła reszta lokatorów. Scott w jednej ręce trzymał torbę, a drugą obejmował Amandę i weszli do środka śmiejąc się.
- Czy ja tu kiedyś byłam?- zwróciłam się do Ezry, który właśnie zamykał pusty bagażnik.
- Tu nie- wskazał na dom.- Ale mówiłaś mi kiedyś, że już byłaś w Irlandii.
- To dlatego się tu przeprowadziliśmy?- zapytałam zdziwiona.- Myślisz, że to przywróci mi pamięć?
- Mam taką nadzieję, ale przyjechaliśmy tu, bo tak zdecydowała twoja matka- poczułam ukłucie w okolicach serca. Chyba mój instynkt się odezwał, jednak nie wiedziałam co to miało znaczyć.
Matt wszedł do środka, a ja czekałam na Ezrę, który wrócił się do samochodu. Przyglądałam się Natte'owi i Tonny'emu, którzy zaczęli bitwę na śnieżki. Kilka białych kul poleciało w stronę blondyna. Jedną z nich dostał prosto w twarz. Wybuchłam śmiechem.
- Czy ty się ze mnie śmiejesz?- zapytał Ezra podnosząc mnie. Kurczowo chwyciłam się go za szyję.
- Postaw mnie!- pisnęłam.- Już nie będę!
- Za późno- oznajmił, a następnie obydwoje leżeliśmy w śniegu. Zaczął nacierać mnie zimnym puchem, a ja wierciłam się, próbując wydostać z jego objęcia. Po chwili poczułam napływ energii. Popchnęłam chłopaka tak, abym to teraz ja na nim siedziała. Zaskoczony, nie wiedział jak zareagować. Zaczęłam go nacierać, czując wielką satysfakcję z obrotu spraw.
 Cali przemoknięci weszliśmy do środka, gdzie panował wiktoriański wystrój. Amanda zaprowadziła mnie do mojego nowego pokoju, gdzie na środku czekały moje bagaże. Wyciągnęłam z nich suche ubrania i przebrałam się. Rozpakowałam kilka walizek i kartonów, a rzeczy ułożyłam w pustych szafkach. Pokój był wielki. Miałam własną łazienkę, balkon i mały salonik. A do tego osobne pomieszczenie, służące jako garderoba. Czułam się jak księżniczka we własnym zamku. A do tego mój książę mieszkał w pokoju obok.
Westchnęłam głośno. Mój książę... o ile w ogóle go pokocham...
 Układając swoje rzeczy, dobrze się im przyjrzałam. Niestety, żadnych wspomnień. Miałam nadzieję, że znajdę jakiś album ze zdjęciami. Jednak nie było ani jednej fotografii, oprócz tej z moim zmarłym bratem. Wyciągnęłam zdjęcie z torebki i jeszcze raz się mu przyjrzałam. Ten chłopak strasznie przypominał mi Scott'a... Postawiłam je ma szafce przy łóżku. Nie miałam ochoty zaprzątać sobie nim teraz głowy. Mój prawdziwy brat nie żył i koniec. Nawet nie poczułam smutku. Po prostu go nie znałam. Albo nie pamiętałam.
W pokoju rozległo się ciche pukanie, a następnie do środka weszła moja matka.
- Hej kochanie- powiedziała zbliżając się do mnie. Nie wiem czemu, ale jakoś niezbyt za nią przepadałam.- Jesteś głodna? Właśnie podają obiad, więc...
- Nie dziękuje- przerwałam jej.- Nie jestem głodna- kobieta posmutniała i zajęła miejsce obok mnie na łóżku.
- Sam. Wiem, że masz mi za złe to, że przez moją pracę omal nie zginęłaś, ale wiedz, że mi też jest ciężko. Bardzo cię kocham i nie chce aby stała ci się żadna krzywda.
Prychnęłam. Wstałam i podeszłam do okna.
- Nie wiem czemu, ale nie wierzę ci- powiedziałam patrząc jak ziemia zostaje ponownie przykryta śniegiem.- Wiem, że nie jesteś do końca ze mną szczera, więc nie licz na nic przyjemnego z mojej strony. To, że jesteś moją matką o niczym nie świadczy. Powiedz mi dlaczego Jerremy nie żyję? Też został porwany?- spojrzałam na kobietę, która wyglądała na nieco zmieszaną.
- To był wypadek- powiedziała opuszczając głowę.- Wjechał pod samochód... Nawet nie zdążyłam zareagować- kilka łez spłynęło jej po policzku. Kolejne ukłucie...
- Daruj sobie te sceny. Wiem, że udajesz- nie ukrywałam złości. Mój instynkt przyczynił się do wypowiedzenia tych słów. - Wiesz co? Mogę udawać grzeczną córkę, która nad życie kocha swoją matkę. Ma kochającego chłopaka i mnóstwo przyjaciół wokół siebie. Ale wiedz, że ja wiem, że to wszystko to fikcja. Ukrywacie coś przede mną i radzę wam mi to powiedzieć, bo gdy odzyskam pamięć, nie będzie tak miło- wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Kobieta wyszła bez słowa, a ja nawet nie poczułam żalu za to, co jej powiedziałam. W końcu należało jej się to.
-Masz rację- odezwał się cichy głosik w mojej głowię.- Zniszczymy ją...
Przekręciłam głową i ruszyłam do łazienki, z zamiarem wzięcia długiej, odprężającej kąpieli.


***


 Wszędzie leżały ciała martwych osób. W ich oczach widać było strach i przerażenie. To tak, jakby właśnie przez swój lęk umarli. Próbowałam ominąć je, ale było ich zbyt wiele. Kładąc nogę na ziemi, musiałam nadepnąć na jakąś ich część. Nawet pod grubą podeszwą czułam zimno wydobywające się z ich ciał.  Rozejrzałam się po polu. Trupy ciągnęły się w nieskończoność. Wiatr się zmagał, a na ciemnym niebie zawitały czarne, burzowe chmury. Obróciłam się szukając jakiegoś schronienia. Za mną zmaterializowała się jakaś postać, przez co pisnęłam ze strachu.
- Widzisz to?- zapytał swoim oziębłym głosem, wskazując na ciała. Skinęłam głową przerażona.- To twoje dzieło- powiedział niemalże z jadem w głosie. Łzy pociekły mi po policzkach.
- Kłamiesz!- odzyskałam swój głos.- Ja nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła!
- Ty nie – uśmiechnął się tajemniczo- ale ona tak- wskazał palcem za mną. Obróciłam się i ujrzałam siebie. Mierzyła mnie wzrokiem, podle się uśmiechając.
- Już nie jesteś taka odważna- wyszeptała, przez co zaczęły przeszywać mnie dreszcze.- Oj, kochana nie musisz się mnie bać...
- Kim ty jesteś?- zapytałam odchodząc od niej. Ledwie ruszyłam krok do tyłu, a ta znów znalazła się przy mnie.
- Jestem tobą- wyszeptała.- To twoje prawdziwe ja.
Spojrzałam na nią przerażona. To nie było możliwe. Widząc ją, widziałam śmierć. Ona była śmiercią. Ona zwiastowała nieszczęście i ból. Ona zabijała, nie ja.
- Zostaw mnie w spokoju!- krzyknęłam zalewając się łzami.
- Biedactwo- odgarnęła moje włosy z twarzy.- Takie słabe, niewinne, nieświadome... Ja bym nigdy nie pozwoliła sobie na to.
- Dlatego ty nie jesteś mną- poczułam przypływ energii. Teraz miałam ją w garści.
- Jestem. W środku ciebie- dźgnęła mnie palcem w pierś- Semper simul – na jej twarzy zawitał łobuzerski uśmieszek.
- Na zawsze razem- wyszeptałam, tłumacząc jej słowa. Nagle łacina stała mi się dobrze znana. Tak, jakby była moim ojczystym językiem.
- Użył mądrze tej wiedzy, inaczej zniszczymy cię, a wtedy nigdy już nie powrócisz- spojrzała za siebie.  Zrobiłam to samo i ujrzałam parę, czerwonych, płomiennych oczów. Słyszałam okropny śmiech, który brzmiał jak rechot. Ruszyłam do ucieczki, czując strach. Znowu miałam wrażenie, że ktoś chce mnie zabić. Pomimo tego, że dłońmi zakryłam uszy, jego okropny śmiech rozbrzmiewał jak echo w mojej głowie. Opadłam na kolana między ciałami i głośno krzyknęłam, płacząc.

 Podniosłam się do pozycji siedzącej, budząc ze snu. Głośno dyszałam. Czułam zimny pot na karku.
Świetnie... Koszmary powróciły, ale ten był straszniejszy od poprzednich. Wydawał się taki rzeczywisty.
Nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły i do środka wparował blondyn trzymając coś w ręce. Kręcił się w miejscu, szukając czegoś. Spojrzałam na niego jak na idiotę i uniosłam brew w pytaniu „co ty do cholery wyprawiasz”.
- Nic ci nie jest?- zapytał podchodząc do mnie.
- Miałam kolejny koszmar- wyznałam.
- Myślałem, że to włamywacz- odparł z wyraźną ulgą. Postawił swoją broń na szafce i usiadł na łóżku. W słabym świetle mogłam dostrzec jego umięśnienie. Był w samych bokserkach...
- I chciałeś go załatwić wazonem?- zapytałam dostrzegając przedmiot.
- Wiesz... raz mnie załatwiłaś takim wazonem- wyznał.- Więc myślę, że w moich rękach zrobiłby większą krzywdę jakiemuś gościowi- zaśmiałam się.- To może opowiesz mi o swoim śnie? Kolejne wspomnienie?
- Nie- zaprzeczyłam.- Tym razem był to naprawdę koszmar, ale nie mam ochoty o nim mówić...- zgięłam kolana i oparłam na nich brodę.
- To może przyniosę ci coś do picia?- zaoferował.
- Mógłbyś zostać dzisiaj ze mną?- zapytałam niepewnie.- Przy tobie czuję się bezpieczniej...
- Nie ma sprawy- uśmiechnął się. Wstał, aby zamknąć drzwi i po chwili leżeliśmy razem przytuleni do siebie. Przy nim koszmary mnie nie męczyły. Na prawdę czułam się bezpieczna.





Hej misiaki <3
Wracam do was po krótkiej przerwie :) Choć muszę przyznać, że miała potrwać nieco dłużej... Zaplanowałam ją do końca marca. Miałam nadzieję, że odpocznę sobie trochę od pisania. Ale jak widać się myliłam... Tak więc, ferie się już niestety skończyły :c W ich trakcie zdążyłam napisać 7 kolejnych rozdziałów, za co jestem z siebie dumna :D Oczywiście, planowałam podczas nich trochę pouczyć się na konkurs, ale opowiadanie było ciekawsze <3 Teraz będę mogła nadrobić zaległości w szkole xd 
Z racji tego, że jestem kilka rozdziałów do przodu, każdy kolejny będzie opublikowany w piątek ( tak jak sami wybraliście). 
A i zapomniałabym! Chciałam podziękować za wszystkie poprzednie komentarze, które bardzo umilają mi pisanie ^^. Jednak teraz zauważyłam, że jest ich coraz mniej... Wasza opinia bardzo się dla mnie liczy, więc byłabym wdzięczna o pozostawienie jakieś notki po sobie :) 
Pozdrawiam
seoanaa

3 komentarze:

  1. "Wiem, że to głupie i nie powinienem to ci wyznawać" - ...nie powinienem ci TEGO wyznawać...
    "...Choć- uniósł rękę..." - chyba CHODŹ. bo chyba chodziło o to, żeby się do niego zbliżyła, racja?
    I jakoś nie jestem do końca przekonana do tego "wydobyłam się na uśmiech" Może raczej "zdobyłam się na uśmiech"?
    Heeej ;* Ojej! Czytałam jednym tchem, a gdy doszłam do tego jej koszmaru to po prostu serce biło mi jak oszalałe!! Cudownie wszystko opisałaś, jestem pod ogromnym wrażeniem! Podoba mi się to jak opisujesz jej przeżycia, to jakie odczuwa wobec kogo emocje. No jednym słowem chyba wszystko mi się podobało! *,* I ten dom! Też bym chciała mieć taki - może niekoniecznie w Irlandii, ale... ;p
    Jakie to kochane, że Amanda i Ezra starają jej się pomóc odzyskać jej pamięć, choć gdy odzyska to nie będą mieli z nią kolorowo! ;) Na pewno się wścieknie, czy coś.
    Zaintrygował mnie ten sen... Cóż wiele rzeczy mnie w Twoim opowiadaniu intryguje, co poradzić, że potrafisz zaciekawić czytelnika ;p I ten taki tam głos, który odezwał się, gdy jej matka wyszła z pokoju. Nooo coś czuję, że będzie się działo ;)
    Rozdział świetny, genialny, itp itd... ;p I szablon również śliczny! *,* Może trochę za dużo napaćkanych rzeczy w jeden szablon, ale mnie to nie przeszkadza.
    Chciałam oznajmić, że zaczęłam czytać wczoraj (?) Twojego drugiego bloga i gdy tylko znajdę czas - za jakieś pół godzinki (?) znów wpadnę, bo zaczęło się świetnie. Naprawdę zaciekawiłyście :)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :) wszystko już poprawione.
      Oni nie do końca bd chcieli aby ona odzyskała pamięć. Przez te dwa lata wiele się zdażyło, więc niekoniecznie o tym wiedzą. Jej demon powoli sam bd się ujawniać, przez co w jej umyśle będzie oczywiście toczyć się istna wojna ;) Ona nie do końca bd z nimi szczera, przez to nie bd wiedzieli co się z nią dzieje... Ale na razie nie bd tak źle ;)
      Przez kilka rozdziałów nawet wszystko zacznie się układać... ale jak to ja, wszystko nie może być idealne :D
      Pozdrawiam
      seoanaa

      Usuń
  2. Zaskoczyłaś mnie z tą stratą pamięci. Coś mi się wydaje, że mroczna część Sam, koniecznie chce nad nią zdominować. Z kolei "nowa" Sam jest taka bezbronna i delikatna, jak nie ona :'). Nie sądzę, aby Ezra i reszta robili dobrze ukrywając przed Sam prawdę. W końcu się zorientuje i będzie naprawdę źle. Jestem ciekawa jak potoczą się teraz ich dalsze losy i czy Samantha wybaczy te wszystkie oszustwa wobec niej.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam :) x
    escape-from-this-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń