czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział XII

                "Będziesz błagać mnie o śmierć".

- Coś ty jej zrobił?!- głos blondyna rozbrzmiał po całej komnacie.
- Nic!- bronił się Władca.- Nie wiedziałem, że ona tu jest! Musisz jej pomóc...- prosił desperacko.
- Jak mam jej pomóc, skoro jest martwa?!- teraz własne słowa dotarły do niego.
Martwa. Czy tak to widział? Czy to właśnie tak, miało się to skończyć?
Oczywiście, że nie. Mieli żyć razem, na wieki... Przecież on nie wyobrażał sobie życie bez niej... Od pierwszego ich spotkania, tylko tego pragnął, być z nią. Całować ją w te czerwone usta. Dotykać jej delikatnej skóry... A teraz? Wszystko zniszczył. Przez jeden głupi układ, który zawarł. Wiedział, że nie daje sobie rady. Ciało zostało przygotowane do przyjęcia mocy, która nie chciała wyjść. A tylko Christoph mógł jej pomóc. Dlaczego się na to zgodził?!- to pytanie, dosłownie, waliło go w głowę.
Zawiódł ją. I to cholernie bolało. Pustka, która zaraz się uaktywni... bał się jej. Tak cholernie się bał, żyć bez niej. Przecież to niemożliwe!
- Żyje.- wyszeptał kasztanowłosy.- Ale nie jest z nią za dobrze. Umiera i jak szybko czegoś nie zrobimy, to stracę ją...
O tak, na pewno ty ją stracisz!- pomyślał.
- No rusz się! Trzeba jej pomóc!- wołał gniewnie.
Estes zbliżył się do dziewczyny.
Ona żyła!!!
 Wyczuł słabą energię życiową, emanującą od niej. Nie było za późno. Ona żyła! Jego ukochana żyła...
Przeleciał wzrokiem po jej ciele. Wszystkie nerwy sczerniały. Widać było cienkie żyłki, malującą jej bladą skórę. Krew- to właśnie najbardziej go niepokoiło. Skąd ona się wzięła?
Ręce, one były najbardziej nią umazane. Dotknął jej zimnych dłoni. Dreszcze przebiegły po jego ciele. Była zimna, jak trup... Trzeba się śpieszyć.
Metale na jej rękach! To właśnie to! Dotknął ich z zamiarem ściągnięcia i poczuł jak prąd przebiega bo jego ciele. Były zaczarowane...
- Trzeba to ściągnąć!- krzyknął do Władcy. Teraz nie zważał na to, że jego słowa go rażą. To była hańba dla niego, że strażnik tak się zwracał. Nie było czasu na to, żeby go ukarać. Trzeba ją ratować.- Ściągnij to!- rozkazał, wskazując na metale.
Król posłusznie wykonał polecenie strażnika. Kajdanki z hukiem opadły na ziemię, uwalniając jej moc. Głośno zaczerpnęła tchu, jednak nie otworzyła oczów. Czarne żyłki powoli znikały z jej bladej skóry, wraz z uwalniającą się energią.
Estes czuł silny, bolesny podmuch, rozprzestrzeniający się po pomieszczeniu.
 Cierpiał. I to cholernie, ale nie zgiął się z bólu. Bacznie przyglądał się jej, z nadzieją, że znów ujrzy te słodkie czarne oczka, które wpatrują się w niego z miłością i czułością. Jednak to nie nastąpiło.
Ból słabł, a ona się nie budziła. Usłyszał jakiś huk. Obejrzał się za siebie. Na podłodze leżały dwa ciała topiące się we własnej krwi.
Anzel i Modrit, młodzi strażnicy, którzy go tu sprowadzili, nie żyli.
Wzdrygnął się na ich widok. Widział strach i ból w ich oczach, ale teraz najważniejsza była Samantha. Podszedł bliżej do niej i odetchnął z ulgą.
Żyła.
Jego ukochana wciąż żyła, a teraz jej moc zjednoczyła się z ciałem. Jest bezpieczna, ale czy na pewno? Nic jej już nie zagrażało, oprócz Króla.
Co on mógł od niej chcieć? Przecież ona może go zabić, a on ją ratował.
- Poznałem ją parę dni temu, będąc na Ziemi.- wyznał, przerywając cisze.- Od razu zauroczyła mnie swoją urodą. A jej moc... Taka silna energia emanowała z niej... Nawet trochę mnie tym przeraziła, ale zapragnąłem ją. Chciałem by była moja, tylko moja...- spojrzał na swojego sługę.- Widziałem też twoją siostrę.- tego się nie spodziewał. Był gotów na poniesienie za niej kary, zapewne bolesnej...- Jednak jest ona dla mnie zbędna, więc może tam zostać. Wiem, że to Shanel ją tam sprowadziła... Dziękuje ci za pomoc.- wydukał z bólem.- Mam u ciebie dług, który za pewne niebawem spłacę.- powiedział z lekkim rozczarowaniem.- A teraz zostaw mnie samego. Zawołaj Kathriane.- rozkazał.
 Niechętnie opuścił komnatę. Wiedział, że musi ją zostawić, gdyż tak Król chciał, a jego rozkazy, zwłaszcza wypowiedziane do najbliższej jemu osoby- prawej ręki Władcy- muszą zostać wypełnione.
Wraz z zamknięciem wielkich, mosiężnych drzwi, kasztanowłosy przyklęknął przed ciałem kobiety.
- Moja piękność...-wyszeptał głaszcząc jej zakrwawione dłonie.-... taka silna na łożu śmierci...- zaśmiał się bez krzty wesołości.
Podziwiał ją. Była taka delikatna i zarazem silna. Chciał ją przytulić, ale bał się ją dotknąć, w obawie, że skrzywdzi jej, już dość poranione ciało.
Ciche pukanie rozniosło się po sali. Przez uchylone drzwi, weszła kobieta w podeszłym wieku. Siwawe włosy zostały przykryte białą chustką, dopasowaną do reszty brązowego stroju służącej.
- Wzywał mnie Król?- wzrok miała utkwiony w podłodze, na którym leżały dwa, zakrwawione trupy. Bała się. Najwidoczniej Król znów był w swoim złym humorze, a to nie wróżyło niczego dobrego...
- Zajmij się nią.- rozkazał.- Doprowadź do porządku.- wskazał palcem na nieprzytomną dziewczynę.
Siwowłosa zrobiła to, o co prosił ją Władca, a raczej żądał. Nie słyszała żadnych miłych słów od niego, choć służyła mu dość długo. Tym bardziej słowo „ proszę” nie przeszłoby mu przez gardło.
Umyła zakrwawione ciało i przebrała czarnowłosą w białą suknie. Zawołała strażników, stojących przed drzwiami, i wraz z ich pomocą, ułożyła ją do łóżka Pana.
Następnie wzięła się za sprzątnięcie dwóch pozostałych ciał...

                                                           
                                                            ***

 Cała obolała otworzyłam oczy, zmuszając się do poruszania głową, w celu rozejrzenia się po pomieszczeniu. Nie znałam tej komnaty, choć przejrzałam ich dość sporo, ta była mi kompletnie obca. Próbowałam wstać i, od razu tego pożałowałam. Ból...mdłości i zawroty głowy. To wszystko naraz tworzyło dość zabójczą mieszankę...
- Nie wstawaj.- usłyszałam miły, pełny troski, kobiecy głos. Obróciłam obolałą głowę w bok, i ujrzałam staruszkę, czuwającą przy łóżku.
- Musisz odpoczywać,- wyszeptała.- omal nie umarłaś... Proszę.- podała mi słodko pachnący wywar ziołowy. Wypiwszy kilka łyków, osunęłam się ospała na miękką poduszkę. Otulona ciepłą kołdrą, dałam się ująć snu.

                                                          ***

- Ezra!- krzyczałam wchodząc do drewnianego domu przy jeziorze. Wszystko wyglądało tak, jak to zostawiłam. Resztki po śniadaniu walały się po kuchni, czekając na Dorothe, kilka ubrań znajdowały się w korytarzu. A Scott? Oczywiście leżał rozwalony na kanapie, oglądając jakiś, zapewne głupi, film.
- Widziałeś Ezrę?- zapytałam z nadzieją na uzyskanie pozytywnej odpowiedzi.
- Nie, a kto to?- zrobił zdziwioną minę.
- Jak to kto?
- No kto?- powtórzył.
Wywróciłam teatralnie oczami.- Przecież on to mój...- przerwałam. Właśnie. Kim on w ogóle był?
Ezra- ciąg liter składających się w jedno imię. Tak wiele, a zarazem, tak mało wspomnień. Kim był?- nie wiem. Dlaczego tyle dla mnie znaczył?- tego też nie wiedziałam.
Więc skąd wzięło się to imię w mojej głowie?
Kim on do jasnej cholery był! Czułam jakieś silne emocje z nim związane.
Jakie?
 Tego nie byłam pewna, ale coś ważnego dla mnie znaczył.
Tyle pytań... tak mało odpowiedzi.
Zostawiłam chłopaka i udałam się do swojego pokoju. Zrezygnowana rzuciłam się na łóżko. Co się tak w ogóle działo, przez te ostatnie kilka dni?
Weszłam do łazienki z nadzieją, że prysznic, jak zwykle mi pomoże.
Wychodząc z kabiny, opatulona ręcznikiem, zaczęłam rozglądać się za piżamą. Dostrzegłam czarną koszulkę na wieszaku. Od razu ją założyłam, tak jakby to była normalna czynność, za każdym razem tuż po kąpieli.
Cholera! Ten zapach... tak diabelsko znajomy...Ale skąd wzięła się tu męska koszulka? Nie należała do Scotta, a zresztą przecież miał swoją łazienkę. Czyżby należała do tego Ezry? Kimkolwiek był, musiałam go odnaleźć.
 Myjąc zęby pochyliłam się nad zlewem, w celu spłukania piany z ust. Pytania męczyły moją, wciąż, obolałą głowę. Do tego doszło kolejne...
Kim JA jestem?
 Pustka. Kompletna nicość odbijała się po niej. Nie wiedziałam nawet skąd się wzięłam w tym domu. Wytarłszy mokre usta, spojrzałam w lustro i przez ułamek sekundy zachwiałam się na miękkich nogach.
Na popękanym szkle, który jeszcze chwile temu było całe, widniał napis namalowany krwią, ściekającą po moich zakrwawionych dłoniach.
Nadchodzę.

                                                                    ***

 Budząc, zerwałam się do pozycji siedzącej...
To był tylko sen...
Przetarłam zmęczone powieki i znieruchomiałam. A jednak. To była gorzka rzeczywistość...
 Jestem w zamku. Ezra też tu jest...
Gula w gardle uniemożliwiła mi wybuchnięciem płaczem. Kochałam go, a on tak po prostu mnie zdradził. Od początku planował sprowadzenie mnie tutaj, chociaż mógł to zrobić w mniej bolesny sposób... Nie chodzi o tortury. W życiu dość fizycznie się nacierpiałam. Czemu udawał tą całą miłość do mnie? Przecież mogło się i bez niej obejść... Moglibyśmy zostać przyjaciółmi... oczywiście dopóki by mnie tu nie sprowadził.
A teraz?
 Stał się najbardziej znienawidzoną przeze mnie osobą. To koniec... Bolesny koniec.
Pragnęłam zarówno swojej, jak i jego śmierci.
Właśnie Śmierć! Gdzie on do cholery był?! Przecież ja umierałam! Powinien się tu zja... A no tak.- westchnęłam ironicznie.- Przejście jest zamknięte...
Dopiero po chwili zauważyłam, że nie jestem sama. Starsza kobieta, siedząca przy łóżku, przyglądała się mi. Skądś ją kojarzyłam...
To ona była przy Amandzie, w tym dniu...
Czy ona też była w to zamieszana? W końcu jest jego siostrą, musiała coś wiedzieć...
- Do diabła!- krzyknęłam opadając na poduszkę. Widziałam jak kobieta wzdrygnęła. Chyba ją wystraszyłam...Cholera.- Przepraszam.- spojrzałam na nią.
Kolejna osoba, która się mnie bała...
- Nic ci nie zrobię.- wyszeptałam.
- Wiem.- w końcu się odezwała.- Jestem tu by ci pomóc.
- Hm? A w czym niby?
- Powoli odzyskujesz energię, Król chciał się z tobą jak najszybciej spotkać...
- Król?!- z nową siłą usiadłam na łóżku.- Co on ode mnie chce?!- nawrzeszczałam na niewinną służkę. Ta znów wzdrygnęła ze strachu.
- Chce porozmawiać,- zapewniła.- Nie martw się, On nic ci nie zrobi. Nie skrzywdzi cię...
Parsknęłam śmiechem.
- Już w dość dokładny sposób uświadomił mi, że nie chce mnie skrzywdzić.
- Nie wiedział o tym.- posmutniała.- Jesteś dla niego zbyt ważna.
No nic. Czas w końcu zmierzyć się z Jego Wysokością.- przewróciłam teatralnie oczami.
Wstałam, i chwiejnym krokiem, udałam się do wielkich drzwi.
- Proszę zaczekać!- usłyszałam głos staruszki.- Nie możesz iść tak ubrana!- wskazała na moje ciuchy.
Dopiero teraz zauważyłam, że jestem w samej sukni nocnej. Ale kiedy to ja...
Pewnie ona mnie w to ubrała.
- W co mam się ubrać?- zapytałam z niechęcią.
- Przygotowałam dla ciebie to.- wskazała na czerwoną suknie, opartą o sofę.
 Pomogła mi ściągnąć piżamę i, wraz z jej pomocą, ubrałam suknię. Bez niej, wątpię bym dała radę cokolwiek na siebie założyć. Wszystko było z tyłu sznurowane. Pomimo moich umiejętności gimnastycznych, nie byłam zdolna do sięgnięcia przez ramię. Do tego mój obecny stan nie pomagał.
Usiadłam przed toaletką i pozwoliłam na uczesanie swoich włosów. Czułam lekkie pociągnięcia, wraz z kolejnym ruchem szczotki, ale nie mogłam napatrzeć się na swoje odbicie w lustrze. W przeciwieństwie do tego jak się czułam, wyglądałam olśniewająco.
Suknia. Prosta czerwona tkanina z ubogimi dodatkami, pięknie prezentowała się na moim ciele. Do tego włosy... Ich kruczoczarny kolor rozjaśniał moją, już dość jasną, skórę. Czarne oczy, stały się intensywniejsze i większe.
- Ale z ciebie szczęściara...- głos służki wyrwał mnie z samo podziwu.- Taka młoda, i taka piękna...
- I dlatego jestem szczęściarą?- zapytałam z pogardą. Zazdrościła mi. Ale czy to moja wina, że jest stara?
- Nie do końca. Chodzi mi raczej o to co cię czeka...- spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Co miało mnie spotkać?
- Oh! Przepraszam. Chodzi mi o to...- mieszała się.- że jesteś tak ważna dla Króla. Troszczy się o ciebie i w ogóle...
- To nie powód do szczęścia.- odparłam zła. O co jej chodziło?
- Tak, pewnie masz rację, ale myślę że ślub jest już tym powo...- nie pozwoliłam jej do kończyć. Wstałam i spojrzałam na nią z przerażeniem.
- Co?! Jaki ślub!- krzyknęłam.
- No twój i Króla... w końcu jesteś Księżniczką, prawowitą następczynią tronu...
- To nie znaczy, że go poślubię!
- On tego chce...
- Ale ja nie chce!- co on sobie wyobrażał? Myślał, że go poślubię?! Nawet nie wiedział jak się mylił...
- Ty nie rozumiesz.- pokręciła głową.- On zawsze dostaje to, czego chce, a na ciebie już dość długo czekał....
- Idziemy do niego.- oznajmiłam ciągnąc służkę za nadgarstek.


                                                 ***


 Dwóch strażników, stojących przed wielkimi drzwiami, wpuściło mnie do środka. Pomieszczenie wyglądało mi na salę balową. Zastałam GO w towarzystwie jakieś młodej kobiety o brązowych włosach i ciemnej karnacji. W rękach trzymała papier i zapisywała, zapewne jakieś polecenia, które wypowiadał Król, gestykulując przy tym rękami. Wskazywał na różne strony pokoju, co wyglądało jakby planował ustrój tego pomieszczenia. Trzask zamykających się drzwi spowodował zwrócenie jego uwagi na mnie. Najpierw złość malowała się na jego twarzy, która po chwili została przyciemniona uśmiechem.
- Przyszłaś.- oznajmił nie przestając się uśmiechać.
- Jeśli twierdzisz, że kiedykolwiek poślubię takiego, takiego...- nie mogłam znaleźć odpowiedniego określenia na tą bestię.
- Poślubisz?- zapytał ze zdziwieniem.- Kto ci takie głupoty nagadał?
- Nie rób z siebie idioty! Nie będzie żadnego ślubu! A szczególnie z tobą!- zrobiłam chwilę przerwy, aby nabrać energii. To był zbyt duży wysiłek jak na mój stan...- Jak tylko odzyskam moc to...- zaczerpnęłam tchu. Coraz bardziej kręciło mi się w głowie. Oczywiście, nie przeszło to jego uwadze, więc zbliżył się do mnie. Teraz zaledwie kilka metrów dzieliło nas.
- To co?- przedrzeźniał mnie.- Wrócisz do domu? Tu jest twój dom!- wskazał ręką pokój.- A zresztą, wzmocniłem czary, co pewnie już zdążyłaś zauważyć...
- W dupie to mam!- wybuchłam gniewem.- Wolę zginąć niż wyjść za takiego człowieka!
- Jakiego?- zapytał.- Wiesz, myślę ,że mnie wcale nie znasz, więc wątpię abyś mogła powiedzieć cokolwiek na mój temat.
- Widziałam do czego jesteś zdolny.- powiedziałam lodowatym tonem.- Powiedz, co ona ci takiego zrobiła, że musiała tak cierpieć?
Przez krótką chwilę zastanawiał się, zapewne, nad odpowiedzią. Albo moje pytanie wytrąciło go z równowagi?
- Zasłużyła na to- mruknął pod nosem.- Złamała zasady i musiała ponieść konsekwencje. Dobrze wiedziała jak to się wszystko skończy! Nielojalność jest karana, więc myślę, że w pełni zasłużyła na taką karę...
- Lojalność? I myślisz, że przez te twoje pieprzone zasady zdobędziesz ją? Oni cię słuchają tylko dlatego, że się ciebie boją! A nie szanują!- Kolejny wybuch mojej złości, nie skończył się najlepiej. Znowu traciłam przytomność. Nie powinnam była się tak unosić...nie teraz. Ledwo co się obudziłam i nie odzyskałam w pełni siły, a już latałam po zamku jak petarda, kłócąc się z kim popadnie.
Od feralnego upadku uchronił mnie, nie kto inny jak... William. Objął mnie swoimi umięśnionymi ramionami i podniósł. Nie miałam siły do oporu, nawet dałam się odnieść do łóżka. Gdy sen znów zagościł we mnie, zaczęłam obmyślać plan, jak najlepiej i najszybciej się go pozbyć.
Chciał mieć Królową? To ją dostanie, ale kto powiedział, że będzie jej towarzyszył? O ile w ogóle będzie żył...
 Ocknęłam się w swojej nowej komnacie. O dziwo, przy łóżku nie było siwowłosej służki, tylko ON. Siedział na krześle i z troską patrzył się na mnie. Wyglądał tak słodko... szkoda, że taki przystojniak musiał być aż tak zły. A zresztą, znałam go jedynie z opowieści Amandy, które nie koniecznie musiały być prawdziwe...chociaż to co widziałam. Oparł ręką podbródek i uśmiechnął się. Na nadgarstku widniało jakieś znamię. Domyśliłam się, że to kolejny urok, tak żeby nikt go na Ziemi nie rozpoznał. Taki jak Ezra miał w celu „wtopienia się w tłum”...
Ezra... to imię wciąż przyprawiało mnie o ból.
Zdrajca.
Oszust.
Kłamca.
 Wykorzystał mnie. Tak po prostu żeby, dostarczyć JEMU. Mój plan dopiero co się kształtował, ale na pewno znajdzie się w nim miejsce na zemstę, i to dość okrutną.
- Czego chcesz...- zapytałam ochrypłym głosem.
- Martwię się o ciebie. Tyle wycierpiałaś... Omal cię nie straciłem.- dotknął moją rękę, którą szybko zabrałam.- Proszę cię, nie oceniaj mnie z opowiastek od innych. Te historie są zbytnio naciągane. Zostaniesz tu, więc będziesz miała sporo czasu na poznanie mnie. I zobaczysz, że nie jestem takim potworem za jakiego mnie uważasz.- podał mi kubek z jakimś wywarem.- Wypij to. Poczujesz się lepiej.
- Chyba sobie żartujesz... Myślisz, że to bez problemu wypiję?
Uśmiechnął się do mnie.- Oj przestań. Przecież nie chce cię otruć.- zrobił zdziwioną minę, ujrzawszy niepewność w moich oczach.- Gdybym chciał twojej śmierci, już dawno byłabyś martwa. Ale mam inne plany...
- Aha!-krzyknęłam ożywiona.- Więc jednak chcesz mnie poślubić!
- A kto by nie chciał? Nie martw się, bez twojej zgody nic nie zrobię...
- Mam nadzieję.- sięgnęłam po napój.
- A ja mam nadzieję, że szybko zmienisz zdanie.- wstał.- Kolacja będzie za godzinę, Dasz radę wstać? Czy mam kogoś przysłać?
- Nie jestem głodna.- odparłam.
- Musisz nabrać siły.- uśmiechnął się.- Przyślę Kathriane, pomoże ci i zaprowadzi do jadalni.- usiadł na łóżku tak, że nasze nogi się stykały.- Przepraszam...-posmutniał.- Nie wiedziałem że tam jesteś... Gdybym mógł to wszystko cofnąć... Te wszystkie tortury...ten ból...- łzy zbierały mu się w oczach. Cholera! Wyglądał jakby mu naprawdę zależało...- Przepraszam...- uśmiechnął się słabo. Dopiero po chwili zauważyłam, że trzyma moją dłoń, ale teraz jakoś mi to nie przeszkadzało.
 Czas wdrążyć swój plan! Pierwszy etap: być miłym, dla niego...
Na samą myśl zrobiło mi się niedobrze. No cóż... sama wymyśliłam ten plan i sama muszę go wykonać, inaczej cały mój wysiłek po prostu szlag trafi.


                                                          ***

  Kathriane pomogła mi się przygotować do kolacji, a z pomocą młodej służki, dotarłam do jadalni. Z kolejnym pomieszczeniem, coraz bardziej podobał mi się zamek. Oprócz korytarzy i pokojów służących, nie był aż taki szpetny. Każda sala była bogato ozdobiona. Przepych widniał w każdym kącie. Przywitawszy się z kilkoma, kompletnie nieznanych mi ludźmi, zajęłam wyznaczone przez Króla miejsce, oczywiście obok niego. Udawanie miłą, strasznie mnie męczyło. Te uśmiechy, fascynacja jego historiami... NUDA!
Rozmawialiśmy dość długo, czekając na ostatniego gościa. Trochę było to dla mnie dziwne, że Król czeka na jednego ze swoich sług. Przecież to zniewaga Władcy, który czeka na swojego poddanego. Widocznie musiał być tego wart...
Czekając na tajemniczego gościa, zaczęłam wyciągać jakieś informację od Willa. Niestety, temat tamtego dnia został przełożony na inny termin. Choć chciałam uzyskać jak najszybciej informacji o tym, to wytrzymanie tych kilku dni nie było takie straszne... W końcu mogłam się czegoś dowiedzieć.
Każdy inaczej przedstawiał tą historię, dlatego też sama musiałam dojść do prawdy. Zanudzona, oczywiście z uśmiechem, słuchałam kolejnych jego opowiieści, gdy nagle drzwi jadalni kolejny raz się otworzyły. Usłyszałam kroki skierowane w naszą stronę. O! W końcu jaśnie pan się pojawił... Uśmiechnięta odwróciłam wzrok w kierunku przybysza.
- No nareszcie!- odezwał się Król.- Samantho, proszę poznaj mojego doradcę, Estesa.
 Przyjrzałam mu się uważnie, zastanawiając się, co tak naprawdę czułam do niego. W tym momencie? Nic. Kompletną pustkę. Miłość, pożądanie, smutek i ból po prostu zniknęły. Tak jakby nigdy nie istniały.
Ukłonił się przede mną i ucałowawszy moją dłoń, zajął miejsce naprzeciwko mnie. Znów odwróciłam wzrok ku Królowi i rozpoczęłam dalszą konwersację. Nie zwracałam na niego żadnej uwagi, choć czułam jego wzrok na sobie. Nie wiedziałam czy cokolwiek zdziałam tym, ale postanowiłam bawić się w najlepsze, z Królem. Może jakimś cudem będzie zazdrosny? A może nawet zranię go tym. Kto wie? No racja, zaraz się pewnie dowiem. Zjadłszy kolację, poprosiłam Williama, aby oprowadził mnie po zamku. Estes wszystko słyszał...
 Gniew emanował z jego ciała. Wiedziałam, że to było skierowane do mnie. Powinien mnie nienawidzić, bo przecież tak bardzo chciał mnie zranić, a tu proszę! Ledwie zwróciłam na to uwagę.
- Estesie, jestem ci bardzo wdzięczny za uratowanie jej życia. Tak, jak już wspomniałem mam dług u ciebie, a raczej miałem. Pomyślałem, że skoro już od tak dawna jesteś samotny, a córka hrabiego Mihheleya pała do ciebie jakimś uczuciem, stwierdziłem że czas na ślub! Co ty na to? Myślę, że taka spłata, jest dość obfita. Nieprawdaż Samantho?- zwrócił się do mnie.
Co ja miałam powiedzieć? Oh, tak oczywiście? Niech chłopak się żeni jak najszybciej by mieć co pieprzyć w nagrodę?
 A jednak. Coś zabolało mnie w klatce piersiowej. Małe ukłucie...dosyć bolesne. Chyba wciąż coś do niego czułam... No jasne, że tak! Przecież ja go kochałam...pomimo tego, że on to wszystko udawał. Czułam gule w gardle. Nie miałam siły na odpowiadanie. Ale musiałam. Chciałam pokazać że, to wszystko co on mi zrobił, mam w dupie. Zrobiłam kilka dość sporych łyków wina i spojrzałam na Ezrę. Wpatrywał się we mnie, szukając jakichkolwiek emocji.
Nie ze mną takie numery!
Myślał, że wciąż zależy mi na nim? Nawet nie wiedział jak bardzo... Ale moje zachowanie nic nie wskazywało na to.
- Skoro ona do niego coś czuje, to czemu nie? Chociaż, chyba liczą się uczucia obojga. Nieprawdaż?
- Zapewne.- powiedział jednocześnie kiwając głową.- Estesie, czy chciałbyś ją poślubić? Słyszałem, że jest dość ostra w łóżku...- zaśmiał się.
- Z przyjemnością.- odparł blondyn chłodnym tonem.- Tyle lat samotności wystarczy. Więc kiedy możemy się pobrać?- powiedział entuzjastycznie.
- Hola, hola!- zatrzymał go Król.- Najpierw czeka nas mój ślub, o ile ta piękna niewiasta mnie zechce.- spojrzał na mnie zalotnym uśmiechem.
- Oj Estesie, chyba sobie trochę poczekasz - oznajmiłam.
Znów zobaczyłam ten uśmiech, który tak bardzo kochałam. Spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami, a ja czułam jak powoli odpływam. Dosłownie kilka sekund i... I co? Pocałowałabym go? Nie.
Otrząsnęłam się i spojrzałam na swój pusty talerz. Najedzona miałam ochotę wrócić, jak najszybciej do swojej komnaty.
 Król wstał, a wraz z nim reszta gości. Więc to chyba koniec tej kolacji... Chociaż nie powiem, była pyszna. Odsunęłam krzesło i trochę chwiejnym krokiem odeszłam od stołu. Will widząc moje, wciąż niesprawne ruchy, podszedł i objął mnie w pasie, pomagając utrzymać równowagę.
Ba! Poczułam silną wściekłość od blondyna. A jednak! Już wyprowadziłam go z równowagi, a moja zemsta dopiero się zaczęła. Podziękowałam za pomoc i trzymając się pod jego łokciem, wyszłam z pomieszczenia.
Czas zacząć zwiedzanie.

                                                             ***


 Po kilku godzinnych przechadzkach i słuchaniu różnych historii wojennych, zostałam odprowadzona pod samą komnatę przez Króla. Prawie zanudził mnie na śmierć, tymi swoimi opowiastkami... Ale nie powiem, trochę dowiedziałam się o nim. Tylko, że nic co mogłabym wykorzystać w swojej zemście...
Usiadłam na kanapie przed kominkiem i rozkoszowałam się ciepłem płomieni. Biały wilczur oklapł koło mnie, kładąc swój pysk na moich kolanach.
 Miałam teraz czas na swoje przemyślenia. Głownie męczyło mnie to, że nie mogłam się stąd wydostać. A chciałam, i to bardzo... Oczywiście, że bym wróciła. Pomimo tego, że to miejsce jest mi kompletnie obce i coraz bardziej znienawidzone...to jest to mój dom. I jakieś uczucia względem niego się pojawiły. Już zdążyłam przywyknąć do tych obskurnych korytarzu, które swoim wyglądem strasznie mnie raziły. A komnaty? Strasznie podobał mi się ich wystrój. Wszystko wyglądało jakby było sprzed XVIII w. . Żadnych komputerów, telewizorów czy innych sprzętów. Wszystko opierało się na książkach, które akurat kochałam...
Kochać... Czy będę w stanie kogokolwiek obdarzyć takim uczuciem? Ostatnia moja miłosna przygoda nie skończyła się za dobrze... Chociaż straciłam tyle, to wciąż miałam kogoś na kim mi zależało- a mianowicie Scotta. Chciałam jakoś poinformować go, o tym gdzie jestem i co się u mnie dzieje, bo na pewno się martwił, tak jak ja o niego.
A Amanda? Miałam mieszane uczucia co do niej. Nie wiedziałam czy ona brała w tym wszystkim udział. Może po prostu była nieświadoma tego wszystkiego...
A jeśli nie?
Postanowiłam nie męczyć się z tym. Dłuższe przemyślenia sprowadziły by do Ezry, a wystarczyło mi dzisiejsze spotkanie z nim.
Więc jak mogłabym się stąd wydostać? Albo chociaż wysłać wiadomość...
- Co piesku... Ty chyba nie będziesz wiedział jak mam stąd uciec?- wilk warknął i szturchnął moją dłoń pyskiem.
- Przepraszam, wilczku.- poprawiłam się. Nazwaniem go psem chyba niezbyt mu się to spodobało. Zaczęłam głaskać jego śnieżnobiałe futro, gdy po komnacie rozległo się głośne pukanie. Nim zdążyłam zareagować, drzwi otworzyły się, a do komnaty wszedł Król...
- Nie za późno na wizyty?- zapytałam.
Nie miałam ochoty na ponowne rozmowy z nim wystarczyło, że spędziłam pół dnia w jego towarzystwie, udając miłą i nim zafascynowaną. Mój limit już powoli się kończył na dzisiaj. Zresztą, sama byłam w szoku, że potrafiłam tak długo wytrzymać, nie udławiając się własnymi słowami.
- Tak, pewnie masz rację, ale nie przyszedłem z wizytą.
- Nie?- zaniepokoiłam się.
- Jest już dość późno. Czas spać.- oznajmił ściągając koszulę.
- Przepraszam bardzo, ale to jest moja komnata.
- Z tym to bym się nie zgodził. To jest mój pokój.
I co teraz? Ten człowiek chyba na poważnie ma zamiar tu spać! Ze mną! O nie, nie, nie. Nie będę dzieliła z nim łóżka!
- Nie możesz wybrać sobie innej komnaty?- nie miałam zamiaru ustępować mu tego pokoju. Łóżko było takie wygodne...
- Wszystkie są zajęte.- uśmiechnął się.
- Jak to?! Przecież tu jest chyba kilkaset komnat.
- Tak, ale nie wszystkie są sprawne do spania. A reszta jest zajęta przez naszych gości. Zaprosiłem kilka osób na bal.
Jeszcze tylko tego mi było trzeba...
Chyba jestem skazana na jego towarzystwo dzisiaj w nocy...
- Dobra... Ale śpisz na kanapie.
- Oj nie przesadzaj. Łóżko jest wystarczająco duże dla nas dwojga- wzruszył brwiami.- a kanapa jest niezbyt wygodna.
Spojrzałam na łóżko. Rzeczywiście, zmieściły by się tam jeszcze dwie osoby, ale spać tam z nim?
Kurde... A co jeśli mu odmówię? Nie wiem co mogłaby ta jego pusta główka wymyślić, ale na pewno nie skończyłoby się to za dobrze... Musiałam kierować się swoim planem. Tak właśnie. To by bardzo pomogło w jego realizacji.
- Ale wilk śpi z nami- zastrzegłam, a ten się uśmiechnął.
- Boisz się, że mógłbym co nieco...- nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Tak! Facet w łóżku z kobietą którą chce poślubić? Myślisz, że wiem do czego zmierzasz? O nie! On śpi z nami.- wskazałam na zwierze.
- No dobra. To chodźmy, jest już późno...
Ułożyłam się wygodnie w łóżku i zawołałam wilka. Położył się między nami, a ja przytuliłam go do siebie.
- Myślę, że byłbym o wiele wygodniejszy od niego.- usłyszałam rozbawiony głos obok siebie.
- Jestem pewna, że nie. On przynajmniej jest miękki i taki słodki...- odpowiedziałam nie otwierając oczu. Byłam zmęczona, a temu jeszcze na pogawędki się zebrało...
- Ja też jestem słodki, jeśli chcesz mogę ci to udowodnić...
- Śpisz na kanapie! - odpowiedziałam szybko wstając.
- Dobrze, już dobrze... Przepraszam.
Zaniemówiłam. Czy on właśnie mnie przeprosił? Rzadko spotykałam się z tym, żeby Król za cokolwiek przepraszał, a zwłaszcza za swoje zachowanie. Zwykle ich duma na to nie pozwalała, ale zdarzały się wyjątki. No i właśnie taki leżał obok mnie. Nie wyglądał mi on na żadnego tyrana. Zwykły, nawet mogłabym powiedzieć, że dobry Król. Musiałam jak najszybciej dowiedzieć się, co stało się tamtej nocy...
- No dobrze...- znów położyłam się, tuląc do siebie wilka.
 Will wymówił jakieś słowo w nieznanym mi języku, następnie zwrócił się do mnie, a jego delikatny głos mówiący „ Dobranoc” rozniósł się po mojej głowie.

                                                          ***

 Obudziłam się wtulona do swojego ukochanego. To był tylko sen... na szczęście. Znów leżałam w jego objęciach, grzejąc się o jego ciało. Czułam jak smyra mnie dłonią po plecach. To wszystko, było jednym wielkim koszmarem. Przecież kto by pomyślał, kiedykolwiek, że Ezra mógłby coś takiego mi zrobić? Kochał mnie. Nigdy by mnie nie skrzywdził, tak jak ja jego.
- Proszę wstawać, niedługo śniadanie...- jego miły głos dobiegający zza moich pleców, pieścił moje uszy... Następnie usłyszałam tylko huk zamykających się drzwi.
Oprzytomniała oderwałam się od niego i spojrzałam na jego rozbawioną twarz.
- A nie mówiłem, że jestem wygodniejszy od Morta?- zapytał rozbawiony głos.
- Gdzie on jest?- zwróciłam się do niego.
- Leży pod kominkiem z Shadow'em.
- Kazałeś mu iść!- oskarżyłam go.
- Może.- spojrzał w górę przymrużając jedno oko.- A może po prostu nie dopowiadało mu twoje towarzystwo, w przeciwieństwie do mnie...- zaśmiał się.
 Nie wytrzymałam. Miałam ochotę go teraz zabić. Jednak musiałam powstrzymać się. Wzięłam poduszkę i mocno przywaliłam go nią.
- Szukaj sobie nowej komnaty! Ja na pewno nie będę więcej z tobą spać!- oznajmiłam schodząc z łóżka. Usłyszałam długie gwizdnięcie i obejrzałam się za siebie. Will wpatrywał się we mnie z nierozumianym błyskiem w oczach. Przypomniałam sobie, że jeździł dłonią po moich plecach. Chwyciłam za tylną część sukni i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że ten dupek rozwiązał sznureczek, przez co mój tyłek był widoczny.
 Wściekła podeszłam do niego i zabrałam mu kapę. Cała owinięta nią, weszłam do łazienki, w której wisiała kolejna suknia, przygotowana przez Kathriane.
Z lepszą sprawnością przebrałam się w nią, ale nadal miałam problemy z zawiązaniem jej. Czy wszystkie sukienki muszą mieć ten pieprzony sznurek z tyłu?
Już chyba od dobrych dziesięciu minut próbowałam to zawiązać...
- Pomóc ci?- usłyszałam męski głos za sobą. Jeszcze tylko jego mi tu brakowało...
- Długo tak stoisz?- rzuciłam gniewnie.
- Trochę...- podszedł do mnie. Odgarnęłam włosy, pozwalając mu na zawiązanie tego paskudztwa.
- Chyba za podglądanie Księżniczki jest jakaś kara?- rzuciłam wścielke.
- Sam...proszę porozmawiajmy. Wytłumaczę ci wszystko.
- Ezra, nie. Nie mam zamiaru na wysłuchiwanie, zapewne, twoich kolejnych kłamstw. Już dobitnie uświadomiłeś mi, że zrobiłam z siebie idiotkę, wierząc tobie.
- To nie tak Sam. Ja chciałem...
- Co chciałeś? Jeszcze bardziej zabawić się mną? Wykorzystać mnie? Jakbyś już dość mnie nie zranił. Ale wiedz, że mam to gdzieś. To co ty i twoi koledzy zrobiliście, zostanie pomszczone. A ja tak łatwo nie odpuszczam swoim wrogom.- ruszyłam w stronę wyjścia, gdy poczułam ciepłą dłoń na moim nadgarstku i lekkie szarpnięcie.
- Sam, proszę wysłuchaj mnie...- czyżbym usłyszała w jego głosie nutkę rozpaczy?
- Nie...Ale możesz odpowiedzieć na moje jedno pytanie.- zawahałam się. Chciałam go spytać czy rzeczywiście coś do mnie czuł, czy też to wszystko było udawane. Bałam się odpowiedzi.
Ezra skinął głową na zgodę. Westchnęłam. W końcu przemogłam się, a moje usta otworzyły się, gotowe do wypowiedzenie tych słów.
- Czy po tym jak zniknęłam, szukałeś mnie?- czemu zapytałam właśnie o to? No nic. Odpowiedź na to pytanie, może być zarówno odpowiedzią na tamte. Tylko ona może uświadomić moje przeczucia.
Blondyn wpatrywał się w moje oczy. Mogłam teraz z nich wyczytać wszystko co chciałam wiedzieć. I tak też zrobiłam. Widząc co robię, spuścił wzrok. Wciąż nie odezwał się ani słowem...
- To chyba wszystko co chciałam wiedzieć.- odezwał się mój lodowaty ton. Pustka. Tylko to gościło w moim sercu. Jedna wielka nicość, która nie wyrażała żadnych emocji. Czułam jakby moje człowieczeństwo, znów zostało wyłączone...zamknięte za metalowymi drzwiami. Tylko ja miałam do nich klucz, który w tym momencie po prostu zgubiłam....A może nie chciałam ich? Czarne źrenice powiększyły się, a ja wiedząc co zaraz nastąpi, wyszłam jak najszybciej i najdalej od niego.
Nadchodził demon.
Mój wewnętrzny demon...


A więc... Miałam już kończyć tą Księge, ale że zostałam w domku <3 na parę dni, z nudów co chwila dodawałam coś do rozdziału i tak wyszło, że jeszcze ze 2 rozdziały się zbierze xd 
 Mam nadzieje, że to nie jest takie tragiczne jak mi się wydaje :c 
Miłego czytania :*


5 komentarzy:

  1. Ostatnio marudziłaś, że piszesz z błędami i abyś już więcej nie marudziła postaram Ci pokazać, gdzie mniej więcej robisz błędy. Jeśli nie będziesz chciała, tylko powiedz. Przecież nie każdy musi chcieć, by wytykano mu błędy. Po prostu chcę Ci pomóc.
    A więc tak:
    "...tylko to pragnął..." - tylko TEGO pragnął. Tak przynajmniej chyba w kontekście zdania lepiej brzmi.
    "...zmuszając do poruszania głową..." - zmuszając SIĘ do poruszenia głową.
    "To wszystko naraz tworzyły dość zabójczą mieszankę." - skoro "to" to potem czasownik "tworzyło.
    No to już się wyjaśniło, dlaczego powiedział imię William.
    A ten sen! Masakra! Myślałam, że straciła przytomność, że jej pamięć zmodyfikowali i zanieśli z powrotem do domu. Ale czułam, że coś było nie tak... I jeszcze ten napis! "Nadchodzę"
    "zmierzyć się z jego Wysokością." - jako tytuł powinno się chyba pisać z wielkich; Jego Wysokość.
    "napatrzeć się swojego odbicia w lustrze." - napatrzeć się na swoje odbicie w lustrze.
    Ślub? O wow! W najśmielszych snach bym się tego nie spodziewała!
    "myślę że mnie cwale nie znasz," - przed "że" przecinek i "cwale" - chyba wcale? :)
    "Nazwaniem go psa chyba niezbyt mu się to spodobało." - nazwanie go psem chyba niezbyt mu się spodobało. - Może tak?
    On tylko gra, czy serio jest taki? - no w sumie to musi coś grać. Albo gra tyrana wobec ludu, albo miłego wobec Sam. Ciekawe :D I co z Ezrą? Tak polubiłam ich jako parę!!! Będą razem?
    "wisiała kolejna suknie," - suknia! Liczba pojedyncza, jak mniemam :)
    Nie wiem, czy wyłapałam wszystkie błędy, ale nie było ich wiele!
    Momentami mi serce stawało! Nie to, że się bałam - bo czego by się tu bać w tym rozdziale, oprócz tego napisu - po prostu tak mnie wciągnęło, tak świetnie opisałaś wszystko - zwłaszcza jej uczucia. Jestem pod wrażeniem! Tyle nowych niewiadomych wprowadziłaś, że pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział! I twoje rozdziały są długie. Naprawdę nie mam pojęcia, skąd ty bierzesz takie pokłady siły, by napisać coś tak długiego! No bo ja jestem w 3 gim i czasami kompletnie przez cały tydzień nie mam czasu na napisanie czegoś. A jak coś napiszę to jest krótkie i muszę coś jeszcze wymyślasz. Ty pisałaś, że gdy dodajesz, to za kilka dni masz kolejny. Normalnie jak maszyna! Serio, jestem pod OGROMNYM wrażeniem!
    Przepraszam, jeśli coś jest niezrozumiałe, ale ja czytam i komentuje, więc może coś tam pokręciłam ;D jeśli nie chcesz, tylko pisz, a nie będę Ci wytykać tych błędów ;p
    Fajnie, że jeszcze 2? rozdziały do końca księgi! Ciekawe, co się w tych dwóch rozdziałach wyjaśni :)
    EEJ! Nawet w milimetrze nie było tragicznie! Nie pozwalam Ci się tak wyrażać ;p
    Dobra, nie marudzę Ci. Czekam na kolejny!
    Całusy
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ci bardzo wdzięczna za uwagi i wszystko jutro poprawię xd Mam nadzieję na więcej takich komentarzy, przynajmniej jakoś może poprawię swoje opowiadanie xd
      Fakt, szybko piszę, ale tyle błędów popełniam :D
      Właśnie przed chwilą skończyłam ostatni rozdział. Jeszcze zastanawiam się czy napisać epilog :D Zostały jeszcze 2 rozdziały, ale powoli zastanawiam się nad Księgą II
      Dziękuje za wszystkie uwagi <3

      Usuń
  2. O kurcze, ale się porobiło. Mam nadzieję, że Ezra jednak zdoła jakoś wyjaśnić wszystko Sam. I mam nadzieję, że Sam nie wpadnie na genialny pomysł, aby poślubić króla w ramach zemsty. Nie lubię króla... strasznie kombinuje, aby doprowadzić do ślubu. Oby Sam zdołała uciec! Świetny rozdział :)
    pozdrawiam :) xx
    http://escape-from-this-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej to ja Diaw :P Jak tam leci C;
    A ja nie zgadzam się z moją przedmówczynią :P Ja tam go właśnie lubię za to kombinowanie ^^ Kreatywnym i przebiegłym być :D Tylko szkoda, że jest brutalem, bo te teksty i właśnie to kombinowanie :P To jest coś... kurde, ale, że ślub? No ja nie mogę. Kurczę zrobiłaś taki zwrot akcji!
    Co do poprzednich rozdziałów: Kurde Śmierć wymiata! XD Zalecaś się do chłopaka przyjaciółki xD A tak po za tym... nigdy nie ma go gdy jest potrzebny! Coś znanego :P
    Było kilka błędów nie powiem już jakich, bo nie pamiętam =.="
    Przepraszam, że dopiero teraz komentuję ale miałam kilka komplikacji z Internetem i czasem wolnym, a teraz komentuję z anonima, bo nie mogę się zalogować na konto... jak zwykle wszystko na złość no nie? :D
    Świetny rozdział! I te poprzednie także :D
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde,mam nadzieje że Sam ucieknie...w ogóle masz obs ;)odwdzięczysz się?
    http://sylvari-nadzieja-elionu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń