środa, 25 grudnia 2013

Rozdział V

"W życiu istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca"


 Półprzytomna weszłam do domu. Cały dzień spędziłam na powrocie, a stare ciemnoniebieskie auto nie umilało mi tej podróży. Silny koci odór wydobywał się z tylnego siedzenia. W takich momentach tęskniłam za moim czarnym jeepem z klimą. Niestety, musiałam zostawić go i cieszyć się tym złomem, którego znalazłam na parkingu niedaleko magazynu.
 Ledwo stałam na nogach, a jeszcze tyle rzeczy było do zrobienia...
 – Scott! – krzyknęłam, stojąc w progu.
 Cichy, chrapliwy głos niepewnie mi odpowiedział:
 – Sam? To ty? – Chłopak wychylił głowę z kuchni.
 Widziałam, jak wpatruje się w moje zakrwawione ręce. Odetchnęłam z ulgą - Aaron zajął się nim tak, jak obiecał.
 – Pakuj się. Wyjeżdżamy – powiedziałam oschłym tonem, następnie minęłam go i udałam się do swojego pokoju.
 Po drodze słyszałam, jak Scott coś do mnie mówi, ale nie było czasu na rozmowę. Musieliśmy jak najszybciej opuścić to miejsce. Weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie! Potrzebowałam kąpieli, ale nie mieliśmy na to czasu. Musiałam zabrać się za pakowanie.
  Nie było sensu zabierać wszystkich rzeczy, wyjeżdżaliśmy tylko na kilka dni, a po drodze na pewno wstąpię na jakieś zakupy, więc spakowałam tylko kilka ubrań. Spod łóżka wyciągnęłam wielką czarną torbę i włożyłam do niej różnego rodzaju broń. Teraz to ona była mi najbardziej potrzebna. W szafie znalazłam nawet kilka myśliwskich noży, których od dawna nie używałam. Założyłam gruby, skórzany pas, do którego przypięłam dwa puginały i kilka małych noży do rzucania.
 I wyszłam z pokoju. Czułam się tak, jakbym dryfowała na wodzie. Zmęczenie dawało o sobie znać. Nie potrafiłam iść prosto, musiałam podpierać się ściany, żeby chociaż zejść, gdzie czekał na mnie Scott. Usłyszawszy moje kroki, spojrzał na mnie niebieskimi oczami. Teraz przybierały lekko fioletową barwę.
 – Powiesz mi, co się stało? - zapytał.
 – Pomyślałam, że przydadzą nam się wakacje. Co powiesz na to, żeby polecieć do Włoch? Albo do Hiszpanii?
 –  Sam... proszę, powiedz mi prawdę. Ktoś cię ściga? To przez Aarona? Możemy tu zostać, pomogę ci. Nie musisz za każdym razem, kiedy robi się niebezpiecznie, wywozić mnie z kraju. Sam potrafię o siebie zadbać i mogę ci pomóc.
 Spojrzałam na niego. Czy to było aż tak oczywiste? Za każdym razem, gdy cokolwiek mi groziło, zabierałam go w bezpieczne miejsce. Wiedziałam, że jeśli ktoś szukał zemsty na mnie, to zacznie od Scotta. Nie mogłam na to pozwolić.
 –  Scott, nie mamy czasu. Musimy już jechać. – Szybko opuściłam pomieszczenie, uniemożliwiając mu jakikolwiek protest.
 Wyszłam na tył domu, gdzie stał szary Wrangler SUV. Wsadziłam swoje rzeczy na tylne siedzenia i usiadłam na miejscu pasażera. Ostatni raz spojrzałam na nasz dom. Oczywiście, za kilka dni tu wrócę, ale bez Scotta, więc musiałam nacieszyć się naszymi ostatnimi chwilami w tym miejscu.
 Chłopak już dochodził do auta. Za nim zauważyłam gromadzące się na niebie ciemne chmury.
 – Będzie padać – westchnęłam.
 Scott zajął miejsce kierowcy i odpalił auto; byłam zbyt zmęczona, żeby prowadzić, więc to teraz Scott robił za kierowcę. Zwinęłam się w kłębek na siedzeniu; pomimo moich starań sen nie przychodził. Wciąż słyszałam za sobą śmiech nieznajomego.
 O dziwo, nie byłam zła na niego, tylko na siebie. Dałam się podejść tak szczeniacko. Jego uroda na tyle mnie rozproszyła, że nie zauważyłam nadchodzącej osoby. Jak mogłam popełnić taki banalny błąd?
 Obserwowałam, jak drzewa zamieniają się w jedną, długą maź, gdyż byłam zbyt zmęczona, żeby skupić się na tym, co widziałam. Wsłuchałam się w dźwięk bijących auto kropel deszczu, próbowałam odgonić wspomnienia od tego incydentu. Momentami słyszałam, jak Scott mówi coś do mnie, ale nie mogłam się skoncentrować na jego słowach. Myślami byłam gdzieś indziej...
 –  Sam! – krzyknął.
 W końcu spojrzałam na niego. Czułam się tak, jakby ktoś wyrwał mnie z jakiegoś transu.
 – Powiesz mi, co się tam wydarzyło?
 Posłałam mu słaby uśmiech. Widziałam, jak jego wyraz twarzy przepełnia troska i strach. Przypomniał mi chłopca, małego chłopczyka, chowającego się w moich nogach za każdym razem, kiedy wyczuwał nieludzi. Bał się, że przyszli po niego, tak jak wcześniej demon przyszedł po jego rodziców. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z łowcą, który wyczuwał ich obecność przed Wstąpieniem. W takich momentach przytulałam go i obiecywałam, że nigdy nie pozwolę, żeby stała mu się jakakolwiek krzywda z ich strony. Teraz ten chłopczyk stał się mężczyzną.
 Ścisnęłam rękę tak, że paznokcie przebiły mi skórę. Znów poczułam zapach swojej krwi. Obiecałam mu, że będę go chronić, i dotrzymam słowa. Zostawię go w bezpiecznym miejscu, wrócę i zabiję ich.
 Zaśmiałam się bez krzty wesołości. Nie pomyślałam nigdy, że znów może mi na kimś zależeć. Przed poznaniem Scotta byłam zimna i nieczuła. Liczyło się dla mnie tylko zabijanie demonów bez względu na cenę. To dzięki niemu znów zaczęłam zauważać otaczający mnie świat. Przywrócił część dobra do mojego życia, pokazał, jak to jest ponownie troszczyć się o kogoś i go kochać. Tak, kochałam go. Był dla mnie jak młodszy brat. Pomimo tego dziwnego, otaczającego nas świata, tworzyliśmy rodzinę, która miała nietypowe zajęcie. Zabijanie demonów.
 – Sam! Do jasnej cholery, powiesz mi, co się tam stało? – Patrzył teraz mi prosto w oczy.
 Odwróciłam się i spojrzałam na ulicę. Kolorystycznie zlewała się z otoczeniem. Widać było tylko kawałek drogi oświetloną przez auto i deszcz padający na jezdnię. Z naprzeciwka nadjeżdżał kolejny samochód. Dwa małe światełka zbliżały się z ogromną szybkością. Spojrzałam na Scotta – ten wciąż przyglądał się mnie.
 Chciałam krzyknąć, żeby skupił się na jeździe, ale było już za późno. Auto uderzyło w nas. Usłyszałam krzyk Scotta, podczas gdy pojazd dachował. W końcu zatrzymaliśmy się na poboczu. Wygramoliłam się z wraku i próbowałam znaleźć chłopaka. Odczuwałam ból w każdej części ciała, ale podeszłam do niego i pomogłam mu wyjść. Usłyszałam trzask zamykających się drzwi i odwróciłam się.
 Z drugiego auta wyszło czterech mężczyzn, w tym mój nieznajomy. Skarciłam się w duchu. Jak mogłam być tak głupia i naiwna, żeby wierzyć, że udało mi się uciec? Oparłam Scotta o wrak naszego pojazdu, sięgnęłam po puginał i wstałam. Dwóch napastników ruszyło w moją stronę z czymś ostrym w rękach. Ciemność uniemożliwiła mi rozpoznanie napastników. Wiedziałam tylko, że trzej z nich na pewno byli brunetami, a te srebrzyste włosy rozpoznałabym wszędzie.
 Czułam, jak nogi uginają się pode mną, ale nie mogłam pozwolić, żeby zbliżyli się do chłopaka. Dostrzegłam, jak kałuża krwi powiększa się wokół niego. Potrzebował pomocy. Powoli ruszyłam w ich stronę, podniosłam rękę, a ostrze odbiło światło auta. Najpierw zaatakowałam jednego. Poczułam zimny metal na skórze i ciepłą krew cieknącą z rany. Jednak nie towarzyszył mu żaden ból. Zresztą nie miałam na to czasu. Teraz najważniejszy był Scott. To dla niego musiałam przetrwać. On potrzebował mojej pomocy.
 Nawet nie wiem, kiedy opadłam na kolano, ale zaraz podniosłam się na nogi. Napływ adrenaliny zwiększył moje siły i ruszyłam na nieznajomych. Kilka razy machnęłam ostrzem, aż w końcu zadałam jednemu z nich śmiertelny cios. Podeszłam do drugiego, który leżał pobity, i poderżnęłam mu gardło. Krew pociekła po moich rękach. 
 Rozejrzałam się za następnym i zamarłam. Srebrzystowłosy zniknął, a ostatni z napastników stał przy Scottcie. Resztkami sił pobiegłam do niego, ale było już za późno. Mężczyzna wbił ostrze w ciała chłopaka. Poczułam, jak gniew gromadzi się we mnie, tłumiąc rozpacz. Rzuciłam się na napastnika, jak drapieżnik na zwierzynę. Raz za razem zadawałam mu cios, aż w końcu jego bezwładne ciało opadło na jezdnię. Cisnęłam puginał na ulicę i udałam się do Scotta. Słyszałam, jak jego serce bije coraz wolniej. Klękłam koło niego i przytuliłam go do siebie. Cała drżałam.
 – Scott... – wyszeptałam. – Proszę... wytrzymaj jeszcze chwilę. Zabiorę cię stąd... – Czułam, jak łzy ciekną mi po policzkach. Już dawno nie płakałam. Nie cierpiałam tego.
 Jeszcze mocniej wtuliłam się w jego ciało. Serce powoli ucichało, a my tonęliśmy w kałuży jego krwi zmieszanej z deszczem.
 – Sco... – Mój głos się załamał.
 Poczułam ukłucie w gardle. 
 Ktoś oparł silną męską dłoń na moim ramieniu.
 – Sam... – usłyszałam znajomy głos. Śmierć stanął przy mnie. – Już za późno...
 Zaklęłam i spojrzałam na Kosiarza.
 – Nie! Jeszcze nie jest za późno. Nie pozwolę ci go zabrać!
 – Sam. – Jego głos był taki łagodny... – Dusza opuszcza ciało. Nie mogę już nic zrobić. – Gdybym go nie znała, nawet uwierzyłabym w jego smutek.
 Nagle łzy ustąpiły, dzięki czemu ja znów odczułam napływ mocy.
 – Nie – usłyszałam swój lodowaty, opanowany głos, czułam, jak ktoś opanowuje moje ciało, jednocześnie ja sama nim kierowałam. – Nie pozwolę mu odejść
 Coraz większa moc napływała do mnie. Miałam wrażenie, że moje oczy zmieniają się w jedną wielką otchłań, taką samą jak na pierścieniu, który miałam na sobie. Nawet nie pamiętałam, kiedy go włożyłam. Sięgnęłam po jeden z noży do rzucania i rozcięłam sobie dłoń, na której znajdował się sygnet. Strużka krwi popłynęła po mojej ręce. Ranie nie towarzyszył żaden bólu. Jakbym to nie ja znajdowała się tym ciele. Chociaż byłam świadoma każdego ruchu. Przyłożyłam pięść do jego rany, kreśląc wcześniej krwią znak. Duży symbol z wywijasami, kompletnie mi obcy.
 – Salve eris fratrem iterum – wyszeptałam, a znak pod moją ręką zaczął świecić się na szkarłatny kolor.
 Spojrzałam na Śmierć przyglądającego się temu wszystkiemu i uśmiechnęłam się.
 – Veritas vincit. – Skupiłam wzrok na czarnym kamieniu z pierścienia i czułam, jak od środka pochłania mnie ciemność, aż w końcu wessała mnie w całości...







12 komentarzy:

  1. Boże, ale ty szybko piszesz! Zazdroszczę ci :P
    Znalazłam kilka spacji przed kropką ^^ ale widzę, że się starasz i jest mi strasznie wesoło, że ktoś traktuje moje rady poważnie ^^
    Mam wrażenie, czy naprawdę piszesz coraz więcej opisów?
    jeden rozdział lepszy od drugiego ^^
    dlaczego zabiłaś Scott'a?! ... chociaż możliwe, że przeżyje, przez te hmm... czary? To ona miała narzeczonego o.O wiele spraw zaczyna się wyjaśniać... no dobra nie wiele tylko kilka xD
    Pozdrawiam
    Diaw

    OdpowiedzUsuń
  2. No trochę za szybko to napisałam, ale przed chwilą jeszcze raz sprawdziłam i natknęłam się na kilka spacji. Już nie powinnaś żadnej znaleźć :D
    To moje pierwsze opowiadanie a, że ja nigdy nie byłam dobra w takich rzeczach, takie rady na prawdę pomagają i są mile widziane : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, zapraszam do mnie, gdzie szczerzę ocenię Twego bloga :)

    http://odrobinakrytyki.blogspot.com/p/ocenione.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że Scott jednak przeżyje. Mimo, że Twój blog dopiero się rozwija, już zdążyłam się do niego przyzwyczaić i polubić, nie zabieraj nam go :D Sam ma przecudowną osobowość... to taka silna laska, nie da sobie w kaszę dmuchać, ma charakterek! Uwielbiam ją :D Bardzo mnie cieszy, że tak często piszesz rozdziały, podziwiam Cię, że znajdujesz na to czas. Świetny rozdział, chociaż krótki... ale w sumie mi zawsze jest mało :D
    pozdrawiam :)
    http://escape-from-this-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doszłam do wniosku, że za szybko dodaje rozdziały. Następny nie będzie tak szybko....
      Postanowiłam popracować nad wcześniejszymi, więcej opisów itp.
      Znam twój blog i uważam, że jest świetny ! Czytam na bieżąco
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Wcale nie za szybko :D dziękuję bardzo ♥
      u nas czwórka http://escape-from-this-world.blogspot.com
      pozdrawiam :) xx

      Usuń
  5. Hej, na Twoim blogu nie widzę nigdzie mojego buttona. Jeśli nie pojawi się on w ciągu tygodnia, Twoje zgłoszenie zostanie anulowane.

    http://odrobinakrytyki.blogspot.com/p/zgoszenia.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Opowiadanie ciekawe i wciągające :) i gratuluje weny, bo widać, że nieźle Ci idzie :) jednak mam drobne, ale jeśli chodzi o zapis tekstu. W tekście powinny być co najmniej 3 akapity, a najlepiej jakby były zawsze jak zaczynasz nową myśl :)
    Pozdrawiam i życzę powodzenia dalej :)
    Ps. Dzisiaj w popołudniowych godzinach będzie u mnie nowy rozdział.
    http://always-be-where-you-are.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest cudowny, a szczególnie jego druga część, ale oczywiście nie mówię, że pierwsza jest zła, bo uwielbiam retrospekcje. Mam nadzieję, że Scott jednak przeżyje, bo już zdążyłam go polubić :)
    Życzę weny i oczywiście szczęśliwego Nowego Roku.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mamy nadzieję że Scott przeżyję !! <3 Bardzo podoba mi się ten rozdział.. Jest po prostu świetny ! B. lubię twojego bloga !! Zapraszam : paula-paaaula.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej :) Miałam nadzieję, że przeczytam wszystkie posty dzisiaj, ale niestety jutro szkoła i czas wziąć się za jakieś lekcje :) Ale nie o tym.
    Podoba mi się szablon. Taki tajemniczy, tak jak twoje opowiadanie.
    W poprzednim poście jeśli się nie mylę było wszystko pisane czarną czcionką i przez to nie było normalnie widać tekstu i musiałam zaznaczyć, by przeczytać. Radziłabym Ci poprawić.
    Trochę denerwuje mnie ta zmiana czcionki. jest sobie małą, a w kolejnej linijce jest już duża. Czy to ma jakiś cel, którego ja nie mogę pojąć, czy to przez przypadek, nie wiem?
    Wkradło się parę błędów stylistycznych. Np. nie w tej formie napisane słowo. Poza tym często brakuje mi kropek na końcu zdania, zwłaszcza przy dialogach, a i przecinków czasami nie było. Ale piszę to tylko dlatego, byś na przyszłość zwracała na takie rzeczy uwagę.
    Pomysł mi się bardzo spodobał. Muszę przyznać, że na początku trochę brakowało mi opisów, ale teraz myślę, że jest już ok. Powoli kreujesz swoje postacie, wprowadzasz nowe wątki i w ogóle :)
    Do tej pory nie spotkałam się z tego typu opowiadaniem i muszę Cię pochwalić za oryginalność. Są wilkołaki i demony, i Śmierć, i inne stwory - bardzo fajny i tajemniczy światek stworzyłaś.
    Cieszę się, że Sam jest... taka samowystarczalna można by powiedzieć. Ktoś już przede mną to napisał, ale i tak muszę to podkreślić. No i postać Scotta, którego uśmierciłaś? Mam nadzieję, że nie, bo chciałabym się o nim jeszcze czegoś dowiedzieć :) Och i Aaron i te jego jakieś intrygi, również ciekawa osobowość.
    Zaintrygował mnie ten wątek z narzeczonym, ale i z tym pierścieniem.
    Postaram się jutro przeczytać resztę postów, choć... no nie wiem, postaram się wpaść. Jeśli mi się nie uda jutro, to wiedz, że gdy tylko znajdę czas, to zajrzę.
    Fajnie, że zostawiłaś u mnie komentarz. Dziękuję :)
    Życzę duużo weny! Pozdrawiam
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Stwierdziłam, że nie ma sensu wypisywać błędów ( a raczej tego, co ja napisałabym inaczej ) w nie zbetowanych rozdziałach ;)) Dlatego zajmę się tylko komentowaniem fabuły :*
    A jednak to nie podstęp, Aaron naprawdę zajął się Scott'em ;)
    Wiedziałam, że będzie jakaś ucieczka! :D Niestety nieudana... :c Wiedziałam, że mężczyzna celowo pozwolił jej uciec. Nic nie dzieje się przypadkiem ;) Samantha odkryła w sobie nową moc... Mam nadzieje, że uda jej się uratować Scotta ;)
    Dalej nie wiem, kto dał jej ten pierścień :c
    Jestem ciekawa, czy śmierć potrafi być w kilku miejscach na raz. Co kilka sekund umiera człowiek, a on ma jeszcze czas na prywatne sprawy, hehe
    Pozdrawiam,
    Katarina
    smiertelnapasja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń