„Gdy spoglądasz w otchłań, ona
również patrzy w Ciebie”.
Metaliczny zapach krwi
rozchodził się po polanie. Nawet nie musiałam się rozglądać,
aby wiedzieć, że to sen. Znów miałam się z nią spotkać. Z tą
straszną wersją mnie. Zadrżałam na myśl o tym. Powoli otworzyłam
powieki i ujrzałam pole pełne trupów, które ponoć ja zabiłam...
To był absurd! Przecież jak można zabić tyle niewinnych ludzi i
nie zostać złapanym?
- Oni nie byli niewinni- usłyszałam
swój głos zza pleców. Powoli odwróciła się w jej stronę.-
Każdy z nich coś ci zrobił, albo chciał coś zrobić.- Kopnęła
jedno z ciał, leżących przed nami.- Ten chciał zabić twojego
przyjaciela, a ten ciebie.
- Nie wierzę ci- odparłam, odzyskując
głos.
- Wiem, ale za niedługo sama
zobaczysz. Chodź- gestem ręki nakazała mi iść za sobą, Tak też
uczyniłam. Po chwili krajobraz się zmienił. Nie widziałam,
żadnych trupów. Znajdowaliśmy się w jakieś grocie, która
oświetlona była licznymi świeczkami, przyczepionymi do skał.
Szłam zaledwie kilka kroków od siebie, bacznie wszystko obserwując.
Doszliśmy do wielkiego pomieszczenia, w którym znajdowała się
trumna...
- Po co mnie tu przywlokłaś?-
rzuciłam zdenerwowana.
- Dzisiaj ta stara jędza nazwała cie
demonem pamiętasz? Chce abyś coś zobaczyła- oznajmiła podchodząc
do drewnianej skrzynki. - Nie bój się. Nic ci nie zrobię-
powiedziała, widząc moje wahanie. Stanęłam obok niej,
przyglądając się przedmiotowi, który został przez nią
otworzony. Moje serce przyśpieszyło swoje bicie, a do oczu
napłynęły łzy.
- To jest ten demon, który tkwi w
twoim ciele- powiedziała.- Ta staruszka mówiła prawdę. Jesteś
demonem.
- D...dlaczego?- wyjąkałam.
- Dlaczego?- powtórzyła.-Proste.
Takie jest twoje, nasze, przeznaczenie. Zostałaś stworzona do
wielkich rzeczy. To w tobie tkwi nadzieja. To ty zdecydujesz jak ten
świat dalej będzie się toczył. Czy pozwolisz, aby on przejął
nad tobą kontrolę i zniszczył wszystko, czy postanowisz uratować
te marne ludzkie życia. Chociaż oni i tak zginą w ciągu kilku
lat, przez swoją głupotę- mówiła tępo wpatrując się w czarne
stworzenie w drewnianym pudle.
- Nie wierzę ci- wymamrotałam.- Nie
jestem potworem i nie ja zabiłam tych ludzi. Nigdy nikogo nie
skrzywdziłam i nie skrzywdzę!
- Jesteś tego pewna? Nie wiesz co się
wydarzyło w zeszłym roku, a oni nie są z tobą do końca szczerzy.
Zwątpiłam w swoją niewinność. Ona
miała rację. Nie wiedziałam co działo się wcześniej. Mogłam
być przecież seryjny mordercą, a oni to przede mną ukrywali. A
może jednak nie? Przecież mogła się mylić. Skąd mogło mi
przyjść do głowy, żeby słuchać jakiejś wymyślonej osoby,
którą wysyła mi moja podświadomość. Po prostu, chęć poznania
prawdziwej siebie, przerosła mnie. Dlatego też ona powstała i mnie
nawiedza. Tak naprawdę jej tu nie ma. Nie istnieje.
- Przecież ja tu jestem- zaśmiała
się.- Wciąż mi nie wierzysz? Dobrze. Udowodnię ci, że to
wszystko prawda.
- Ale nie każesz mi się zmieniać w
tego demona?- zapytałam pewnym głosem. Już się jej nie bałam.
Wszystkie moje obawy zniknęły.
- Jeśli zwątpisz w to, co jest
prawdziwe, sama się przekonasz. W książce znajduje się list.
Zresztą sama go znalazłaś. Schowałam tam skrzynkę, której
zawartość może cię zainteresować. Jeśli będziesz się chciała
coś o sobie dowiedzieć, to radzę ci go znaleźć.
- I tak miałam to sprawdzić...
- To nie wszystko- uśmiechnęła się
podejrzliwie.- Za niedługo sama uwierzysz, że jesteś potworem.
- Nigdy w to nie uwierzę. Ani w każde
inne twoje słowo.
- Zabijesz- powiedziała, a ja
wybałuszyłam oczy.- Zabijesz kogoś i sama przekonasz
się kim tak naprawdę jesteś. Chociaż w tym przypadku bardziej
trafne słowo byłoby czym jesteś- wybuchła śmiechem.
Zatkałam uszy, a łzy spływały po
moich policzkach.
- Nie jestem potworem- powtarzałam,
wciąż słysząc w oddali jej śmiech...
***
Czułam delikatne liźnięcia na
twarzy. Przerażona szybko otworzyłam powieki i ujrzałam Nirrę,
siedzącą przed moją głową. Uśmiechnęłam się widząc jej
wesołą minę. Już nie przypominała tego wychudzonego,
umierającego psa z wczoraj, tylko młodą, silną suczkę.
Podrapałam ją za uchem, a ta weszła na mnie, wciąż liżąc po
twarzy.
- Co? Głodna jesteś?- zapytałam.
Pies w odpowiedzi zaszczekał. Zrobiło mi się cieplej na sercu. Jej
czarne, szpiczaste uszka, odstawały od głowy. Wyglądała
komicznie. Dolne futerko i trochę ryjka było białe, zaś reszta
czarno-szara. Oczy miała jasno niebieskie z ciemnymi obwódkami, a
futerko wokół nich było czarne, które podkreślały ich jasność.
- Chodź, damy ci coś do jedzenia-
powiedziałam i podniosłam małą. Położyłam ją zaraz obok
misek, które wczoraj kupiłam. Do jednej dałam mokrej karmy z
puszki, a drugą napełniłam wodą. Podczas gdy pies jadł, ja
wzięłam prysznic. Czysta, wyszłam z łazienki, ubrana w sukienkę,
którą wczoraj kupiłam. Czesząc swoje czarne włosy, spojrzałam
na Ezrę, który wciąż spał na kanapie. Widać było po jego
minie, że jest mu niewygodnie. Usiadłam rozkrokiem na nim i
złożyłam kilka delikatnych pocałunków na jego ustach.
Wiedziałam, że już nie śpi, gdyż próbował powstrzymać
uśmiech, co mu w ogóle nie wychodziło.
- I tak ci nie wybaczę tego- w końcu
się odezwał.
- No, ale przecież to jeszcze dziecko.
Nie może spać sama- zaprotestowałam.
- Następnym razem możesz położyć
jej legowisko przy łóżku, ale ja nie życzę sobie, aby ona spała
z nami.
- No dobrze- zgodziłam się, chociaż
i tak postanowiłam, że ta psina będzie z nami spać. Czy mu się
to podoba czy też nie.- A teraz idź się wykąpać bo trochę
jedzie od ciebie alkoholem. I rybą- powiedziałam i wstałam, chcąc
ułatwić mu dostęp do łazienki.
- O nie! Idziesz ze mną- powiedział
przerzucając mnie przez ramię.
- Ale...- zaczęłam.
- Żadne ale! To pomieszczenie jest
wolne od dzieci- zaśmiał się.- Nie masz żadnych innych
argumentów?
- Nie- odparłam przygryzając wargę.
- To rozumiem- zaśmiał się, a
następnie zniknęliśmy za drzwiami łazienki.
***
- Już spakowana?- zapytał blondyn
spoglądając na mnie.
- Czekaj, sprawdzę czy wszystko
wzięłam- powiedziałam, a następnie przejrzałam jeszcze raz
wszystkie szafki. W łazience znalazłam jeszcze kilka swoich ubrań.
- Ezra, to nie chce się zapiąć-
zmartwiłam się. Dokupiłam dość sporą liczbę nowych ubrań, ale
nie przypuszczałabym, że się nie zmieszczą.
- Daj to- powiedział, zabierając ode
mnie walizkę. Ja w tym czasie podeszłam do Narri i przypięłam jej
smycz. Suczka spokojnie dała się zapiąć. Następnie wzięłam ją
na ręce i podeszłam do chłopaka.
- I jak?- zapytałam.
- Proszę- powiedział dumnie wskazując
na walizkę.- Wszystko zapięte
- Kochanie... ale zapomniałeś wsadzić
tamte ciuchy- zachichotałam. Ten spojrzał na mnie spod łba i znów
zaczął męczyć się z moim bagażem. Przerzuciłam torebkę przez
ramię i chwytając jedną z toreb zeszłam na dół. Weszłam do
windy, w której napotkałam swoją matkę.
- Wszystko w porządku?- zapytała. Nie
miałam ochoty na dalszą kłótnie z nią. Nawet miałam wyrzuty
spowodowane tym, co jej kiedyś powiedziałam.
- Wiesz, chciałam cię przeprosić-
zaczęłam niepewnie.- Wtedy nie znałam ciebie i bała się, że
możesz mi coś zrobić. Potem miałam cały czas wrażenie, że coś
przede mną ukrywacie. Teraz rozumiem kim jesteś i jak bardzo ci na
mnie zależy. Przeprasza mamo...- spuściłam głowę, a kobieta
przytuliła mnie do siebie.
- Nie martw się kochanie, ja cie
rozumiem. Najważniejsze jest to, że jesteś z nami. Ja rozumiem
twoją reakcję, ale uwierz mi. Naprawdę cię kocham i chce dla
ciebie jak najlepiej.
- Dziękuje mamo- wypowiedziałam przez
łzy.
- Chodźmy już bo spóźnimy się na
lot- czułam jak się uśmiecha. Wytarłam cieknące łzy i wyszliśmy
z windy. Przy recepcji czekali na nas chłopaki. Patrick z Tonny'm
wymeldowywali się, a Natte jak zwykle zarywał do jakiejś laski.
Uśmiechnęłam się widząc kim jest ta dziewczyna. Podeszłam do
nich.
- Natte! Chodź już- zaczęłam
marudzić. Dziewczyna spojrzała na mnie zdenerwowana. No cóż... w
pobliżu nie było żadnych jej koleżanek, więc jej pewność
siebie po prostu wyparowała.
- Jeszcze chwilka mała!- odparł znów
przybliżając się do nieznajomej. Znów drzwi windy się otworzyła,
a z jej środka wyszedł blondyn obwieszony walizkami. Podeszłam do
niego i wzięłam kilka torb, za co był mi wdzięczny. Przez chwilę
nasze wargi zetknęły się. Pocałunek był krótki, ale namiętny.
- To jedna z tych dziewczyn ze sklepu?-
zapytał wskazując głową na brunetkę.
- Tak, a ten dupek nie chce się od
niej oderwać- odparłam zdenerwowana.
- Czekaj, zaraz to załatwię-
uśmiechnął się tajemniczo. Usiadłam na fotelu, czekając na
taksówkę. Ezra zostawił torby przed wyjściem i zniknął. Po
chwili zauważyłam nowożeńców, którzy chcieli się z nami
pożegnać. Postanowili nieco przedłużyć swój pobyt tutaj.
Ciemnowłosy pomógł mi wsadzić nasze
bagaże do auta, podczas gdy Ezry nigdzie nie było.
- Natte!- krzyknęłam zdenerwowana.
- Chwila!- odparł przymilając się do
tej szmaty. Nie byłam zazdrosna. Bardziej denerwował mnie fakt, że
wcześniej była zafascynowana moim facetem, a teraz zabierała się
za mojego przyjaciela.
Zza rogu wybiegła młoda dziewczyna.
Kierowała się w stronę bruneta. Stanęła przy nim i zaczęła
wrzeszczeć, oblewając się łzami. Wyglądała jak wściekła
kochanka, która właśnie przyłapała swojego chłopaka na
zdradzie. Ciepłe ręce oplotły mnie w pasie i pociągnęły do
tyłu.
- I jak ci się podoba?- usłyszałam
dobrze znany mi głos.
- To twoja sprawka?- uśmiechnęłam
się, a on przytaknął.- Jesteś wredny- pocałowałam go w usta.
Przyglądałam się dalej tej scenie. Widziałam jak Natte próbuje
wytłumaczyć tej szmacie, że nie zna tej kobiety, jednak ona mu w
to nie wierzyła. Wyszła z uniesioną głową do góry. Myślałam,
że parsknę śmiechem. Uraczyła mnie chłodnym spojrzeniem,
wychodząc z hotelu. Brunet wzruszył ramionami i -w końcu- wsiadł
do taksówki.
***
Po przylocie Lilith od razu pojechała
do swojego domu, w którym jeszcze nie byłam, i nie chciałam być.
Zdenerwowany brunet, któremu wcześniej nie udał się podryw, od
razu wyruszył na jakąś imprezę. Wziął szybki prysznic i ubrany
w czyste ciuchy, zniknął zabierając moje czarne Camaro. W
samolocie trochę nam się oberwało, więc żeby go udobruchać,
postanowiłam mu je pożyczyć. Ale tylko na dzisiaj. Nie lubiłam
się z nim rozstawać. Był moim oczkiem w głowie, który teraz
został zastąpiony małą psinką. Pierwsze co zrobiłam, po wejściu
do domu, to rozpakowałam jej rzeczy i położyłam legowisko przy
naszym łóżku. Ku zadowoleniu Ezry oczywiście. Zabrałam Nirrę na
małe zakupy do zoologicznego. Widziałam w nim wiele słodkich
zwierzaczków, ale oczywiście moja psina była słodsza.
- Coś podać? - zapytał młody,
rudowłosy mężczyzna podchodząc do mnie. Jego włosy były krótko
ścięte, a na twarzy zawitał szeroki i serdeczny uśmiech. Przez
koszulę widziałam jego umięśnioną sylwetkę, jednak fartuch z
logiem sklepu dodawał mu trochę komicznej nutki.
- Potrzebuję dla niej obrożę-
powiedziałam pokazując mu Nirrę.
- Jaka to rasa?- zmarszczył brwi.
- Yyy... nie wiem- wzruszyłam
ramionami.- To chyba mieszanka husky i jakiegoś kundla.
- Husky i wilka- poprawił mnie.- To
jest hybryda. Piękny i rzadki okaz. Ma pani może jakiegoś na
sprzedaż?
- Nie.
- Szkoda. Te psy są naprawdę
niesamowite. Można?- zapytał chcąc podnieść zwierze. Kiwnęłam
głową na zgodę i po chwili pies znajdował się w jego objęciach.-
Długo pani ją ma?
- Samantha- uśmiechnęłam się do
niego.
- Lukas- odparł podając mi rękę.
Odwzajemniłam uścisk.- Długo ją masz?
- Nie, wczoraj kupiłam.
- Więc pewnie nie przeszła żadnych
szczepień?
- Raczej nie. Jej poprzedni właściciel
omal jej nie zabił. Była cała wygłodzona- posmutniałam.
- No, ale teraz widać, że
właścicielka dba o swój skarb. Jeśli nie masz nic przeciwko, to
obok jest weterynarz. Możemy przejść przez zaplecze, te dwa
budynki są do siebie połączone- odparł wciąż głaskając mojego
pupila. Skinęłam głową na zgodę. Udałam się za nim w kierunku
tylnego wyjścia.
Przeszliśmy przez hol, wypełniony
pustymi klatkami i weszliśmy do pomieszczenia, który wyglądał na
salę operacyjną dla zwierząt.
- Możesz ją przytrzymać?- zapytał
brunet, kładąc suczkę na metalowy blat. Złapałam ją i głaskałam
za uchem. Chłopak przyniósł tacę z dwoma strzykawkami, w których
znajdował się bezbarwny płyn. Do tego dwie tabletki dość sporej
wielkości.
- Nie jesteś za młody na
weterynarza?- mój głos brzmiał dość niepewnie. Nie chciałam aby
jakiś młody palant skrzywdził mojego psa.
- Właśnie odbywam praktyki tutaj.
Dzisiaj akurat weterynaria jest zamknięta, więc robię za kasjera w
zoologicznym. Nie bój się, mam doświadczenie z takimi małymi
zwierzątkami- powiedział pocieszając mnie.- Teraz wstrzyknę jej
podstawowe zastrzyki i dam coś na odrobaczenie. Jeśli nie masz nic
przeciwko, to dam coś przeciw pchłom. Nie wiadomo w jakich
warunkach ona przebywała- podał pierwszy zastrzyk, a ja
wzdrygnęłam.- Dzisiaj dostanie tylko dwa, ale musisz wrócić z nią
za jakieś dwa- trzy tygodnie. Muszę ją zaszczepić przeciwko
nosówce, a do tego musi być odrobaczona. Nie wiem czy tamten jej
coś dawał, a nie chce stracić tak ładnej suni- uśmiechnął się
do mnie.
- Dzięki- odwzajemniłam jego gest.
- Patrzcie jaka dzielna- zwrócił się
do psa.- Nawet się nie skrzywdziła, w przeciwieństwie do
właścicielki- zaśmiał się, a ja przymrużyłam oczy.- No już
dobrze, przeprasza. Może teraz przejdziemy do tej obroży?
Wróciliśmy do sklepu, a Lukas
wyciągnął katalog z różnymi wzorami. Razem z jego pomocą,
wybraliśmy małej Nirrze, białą smycz z blaszanym imiennikiem.
Miała być gotowa za dwa tygodnie, więc przy okazji mogłam przyjść
po kolejną dawkę leku. Będąc tam kupiłam jej też karmę dla
szczeniaków. Lukas ocenił jej wiek na około siedem tygodni. Ze
względu na to, że miała wyrosnąć na dużego półwilczura,
kupiłam jej większe łóżko. Do tego kilka zabawek i różne
kości, na których mogła ostrzyc sobie zęby. Zapłaciłam za
produkty i szczepienie, a następnie wstąpiłam jeszcze do galerii w
której pracowałam. Urlop miał mi się kończyć za cztery dni,
więc wstąpiłam po nową rozpiskę zmian.
- Patrzcie kto wrócił!- usłyszałam
śmiech Daviny
- Hej- przywitałam szefową.- Co ty
taka wesoła?
- To już nie mogę ucieszyć się z
wizyty mojej pracownicy?
- Jednej z wielu pracownic, a tylko
przy mnie tak się cieszysz.
- No bo tylko ciebie lubię- zaśmiała
się, a ja dźgnęłam ją łokciem.- No mów jak tam było na
ślubie.
- Ślub jak to ślub. Ceremonia,
impreza, tańce, alkohol...
- I seks- dodała.- Gdzie alkohol to i
seks!- zarumieniłam się.
- No i patrz!- wyciągnęłam do niej
rękę, na której znajdował się pierścionek z małym, białym
diamencikiem.- Ezra mi się oświadczył!- pisnęłam. Kobieta
przytuliłam mnie i pogratulowała.
- To teraz szykuje się kolejna
impreza. Ale taka, której Dewsbury nigdy nie zapomni.
- O nie kochana! Impreza będzie, ale
nie taka jak tam. Nie mam ochoty na taką bandę gości. Zrobimy
przyjęcie dla najbliższych znajomych, więc nie będziesz miała z
kim się upijać. Chyba, że rozruszasz trochę Patricka-
stwierdziłam wesoła.
- Co ty od niego chcesz?- oburzyła
się.- On jest ładny. Jeszcze zobaczysz- pogroziła mi palcem-
będziemy razem.
- Mam nadzieję. W sumie pasujecie do
siebie. No, ale ja muszę już mykać. Przyszłam po rozpiskę, a nie
na ploty. Zresztą Nirra została w aucie, a nie chce aby zesikała
mi siedzenie- na mojej twarzy zawitał grymas. Już sobie wyobrażałam
reakcję Ezry, na wieść o tym, że jego ukochany pies, którego tak
strasznie kocha, osikał auto.
- Kupiłaś psa?- wyszczerzyła swoje
zęby w uśmiechu.
- Tak.
- Muszę go zobaczyć!- pisnęła.- Oj
weź go tu przyprowadź.
- To może ty wpadniesz do mnie?
Jeszcze nie byłaś, a i Patrick by się ucieszył- wzruszyłam
porozumiewawczo brwiami.
- Dobra, wpadnę do ciebie jutro
popołudniu- cmoknęła mnie w policzek na pożegnanie. Pomachałam
jej i wyszłam, wraz z rozpiską, ze sklepu.
Nirra grzecznie sobie spała na
przednim siedzeniu. Niestety, wsiadając obudziłam ją, za co
cholernie byłam zła na siebie. Po zaledwie dwudziestu minutach
znalazłam się w domu. Zostałam gniewnie przywitana ze strony
narzeczonego, który strasznie zdenerwował się moją nieobecnością,
i tym, że zapomniałam wziąć ze sobą telefon.
- Gdzie chłopaki?- zapytałam
zmieniając temat. Chłopak złagodniał.
- Pojechali do Natta. Pisał, że
znalazł jakąś zajebistą imprezę.
- Więc zostaliśmy sami?- usiadłam
rozkrokiem na jego kolanach.
- Mhm...- wymruczał mi do ucha.
- Jakieś plany co z tym zrobimy?-
dłonią błądziłam po jego nagim ciele pod koszulką.
- Coś by się znalazło- odparł, a
następnie położył mnie na kanapie, przykrywając swoim ciałem.
Czułam jego miękkie wargi na swojej szyi, które zjeżdżały coraz
niżej. Z mojego gardła wydobywały się ciche jęki.
Usłyszałam trzaśnięcie drzwi, a
chłopak odskoczył ode mnie. Oparta na łokciach, spojrzałam na
hol, z którego dochodziły jakieś odgłosy. Ezra zmarszczył brwi,
założył koszulkę i w momencie kiedy chciał sprawdzić przyczynę
tych odgłosów, ujrzeliśmy Natta w towarzystwie jakieś cycatej
blondynki. Zachłannie całowali się, kierując w stronę pokoju
chłopaka. Opadłam na kanapę, a dłońmi próbowałam powstrzymać
śmiech. Widziałam jak Ezra kręci głową.
- To na czym skończyliśmy?- zapytał
pochylając się nade mną.
- Chodźmy lepiej do sypialni- wstałam
z sofy.- Nie mam ochoty ich znowu spotykać.
- Oni raczej prędko stamtąd nie
wyjdą. My zresztą też- powiedział, a następnie mnie podniósł,
kierując się na górę, do mojego pokoju, który teraz był też
jego.
***
Obudziłam się czując kolejne
liźnięcia na twarzy. Uśmiechnęłam się, uświadamiając, że
mała wstała. Taka pobudka może i była obrzydliwa, ale i na swój
sposób słodka. Wyswobodziłam się z objęcia ukochanego, ubrała
jego koszulę i, z psem na rękach, zeszłam do kuchni. Dałam jej
trochę psiego jedzenia, a do miski wlałam świeżą wodę. Sama,
czując zapach jej karmy, sięgnęła do lodówki po jakieś
jedzenie. Nie zauważyłam nic, co mogłabym na szybko przygotować,
więc z koszyka znajdującego się obok mikrofalówki, wyciągnęłam
jabłko i wróciłam do pokoju. Blondyn tak jak go zostawiła, tak
spał. Nawet nie zauważył mojej nieobecności. Wzrokiem
przeleciałam pokój. Na podłodze walały się różne części
naszej garderoby. Uśmiechnęłam się pod nosem, przypominając
wczorajszy wieczór. Zebrałam brudy i wrzuciłam do kosza na pranie.
Nie wiedząc co dalej zrobić, wróciła do łóżka. Chłopak lekko
drgnął, gdy kładłam się obok niego. Następnie objął mnie i
przyciągnął do siebie.
- Ezra!- pisnęłam wiedząc, że on
udawał, że śpi.- Puść mnie!
- Nie- powiedział z zamkniętymi
powiekami. Odwróciłam głowę w jego stronę, aby móc złożyć na
jego ustach kilka pocałunków.
- Teraz tym bardziej cię nie
wypuszczę- wymamrotał między pocałunkami.
- No weź- oburzyłam się.- Głodna
jestem. Trzeba tu posprzątać, no i ja też muszę się jakoś
ogarnąć. Popołudniu ma wpaść Davina. Nie chce, aby zastała
chlew zamiast domu.
- Oj nie marudź. Jest czysto, a do
południa masz jeszcze dużo czasu. Mogłabyś na przykład zacząć
od tego, że zostaniesz jeszcze w łóżku więc moglibyśmy...
- Och!- oburzyłam się.-Ty tylko o
jednym. Nie wystarczyła ci wczorajsza noc?
- Z tobą seksu nigdy za wiele- odparł
uradowany.
- Więc muszę cię zmartwić, bo ja
nie mam ochoty- wyswobodziłam się z jego objęć i ruszyłam w
stronę łazienki.- Idziesz?- zapytałam ściągając po drodze
koszulkę, która była jedynym ubraniem jakim miałam na sobie.
Odwróciłam się twarzą do blondyna. Właśnie wstawał.
- Kobiety...- wymamrotał idąc za mną.
***
- Co dzisiaj na obiad?- zapytałam
chłopaków, którzy leżeli w salonie. Każdy z nich miał kaca, co
wyglądało komicznie. Tonny leżał brzuchem na kanapie, tuląc do
siebie butelkę wody, a Patrick pojękiwał, zmieniając co chwilę
zimny okład na czole. Spotkałam się z Natte'm, który wyszedł po
coś do picia do kuchni. Z szafy wyciągnął dwa kieliszki i do tego
butelkę wina. Sięgnął też po coś do lodówki, ale nie
interesowało mnie to zbytnio. Jedyne czego byłam świadoma to tego,
że ta dziunia wciąż tam u niego była. - Dobra chłopaki-
zwróciłam się do nich, a ci ani drgnęli.- Zamawiam pizze, a wy
zaraz macie się zmyć bo wpadnie Davina.
- Davina?- zapytał Patrick.- Ta twoja
szefowa?- przytaknęłam. Mężczyzna zrzucił okład i podbiegł do
swojego pokoju, wołając mnie po drodze. Gdy weszłam tam,
zauważyłam go stojącego bez koszulki przy szafie.
- Mam sprawę do ciebie- spojrzał na
mnie poważnym wzrokiem.- Wy tam często sobie plotkujecie...no i
ten...
- Chcesz wiedzieć czy coś o tobie
wspomniała?- uśmiechnęłam się. Gdyby tylko ona to usłyszała...
- No właśnie!- odparł uradowany.-
Więc wspominała coś o mnie?
- Ta, i to dość dużo.
- Mam nadzieję, że nic strasznego-
posmutniał.
- Oczywiście, że nie- podeszłam do
niego i z szafy wyciągnęłam ciemny T-shirt z krótkimi rękawami i
większym rozcięciem na dekolcie. Do tego dorzuciłam jeansy i
podałam chłopakowi.- Ubierz to- rozkazałam.- I użyj tej nowej
wody po goleniu. Strasznie jej się spodobała- dodałam wychodząc z
pomieszczenia.
Po jakiś czterdziestu minutach w domu
rozległ się dźwięk dzwonka. Otworzyłam drzwi, przed którymi
stanął dostawca. Młody mężczyzna, około dwudziestoletni, podał
mi zamówione jedzenie. Zapłaciłam, i ujrzałam Davinę, która
właśnie wjeżdżała na posesje. Pomachałam jej, a ona w
odpowiedzi zatrąbiła. Zauważyłam, że chłopak uśmiechnął się
do niej.
- Ona jest zajęta- klepnęłam go w
ramię, a on naburmuszony wrócił do swojego auta.
- A temu co?- zapytała dziewczyna
odgarniając swoje blond włosy z brązowymi końcówkami. Pomimo, że
jakiś miesiąc temu skończyła dwadzieścia pięć lat, to nie
wyglądała na tyle.
- Zły dzień- stwierdziłam, nie
zagłębiając się bardziej w ten temat.- Akurat mieliśmy jeść
obiad- stwierdziłam, a następnie gestem ręki, zaprosiłam ją do
środka.
- Pizzę nazywasz obiadem?- zapytała
zdziwiona.
- Dzisiaj robimy sobie wyjątek.
Chłopaki skacowani leżą, a mi się nie chce robić nic innego do
jedzenia.
- Oj, to chyba nieźle wczoraj
zaszaleliście- uśmiechnęła się, siadając przy blacie.
- Oni, nie ja.
- Ty pewnie byłaś zajęta czymś
innym- poruszyła brwiami, a ja zarumieniłam się.
- Chcesz?- zapytałam podsuwając jej
jedno z pudełek. Blondynka wyciągnęła z niej kawałek i zaczęła
jeść.- Chłopaki!- krzyknęłam.- Pizza!- po chwili usłyszała
trzaśnięcie drzwi i w kuchni pojawił się Natte w samych
bokserkach. Davina zachichotała na jego widok.
- Mhm... Nie wiedziałem, że odwiedzi
nas taka piękność- powiedział, składając delikatny pocałunek
na jej dłoni.- Gdybym wiedział, chociaż bym się ubrał, ale mam
nadzieję, że ci to nie przeszkadza- uśmiechnął się zalotnie.
- W sumie, nie zaszkodziłoby ci jakbyś
teraz się ubrał. Wystarczył mi poranny widok- stwierdziłam
podając mi jego pudełko z jedzeniem.
- Oj nie marudź. Nie mów, że ci się
nie podobało- uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Kochanie! Idziesz?- usłyszałam
damski głos dobiegający z jego pokoju.
- Obowiązki wzywają- zaśmiałyśmy
się, a Natte zarumienił się.
- Dobra, dobra, ale i tak nie wybaczę
ci tego co zaszło na Cyprze!- zagroził palcem.- Chyba, że
pożyczysz mi na dzisiaj jeszcze swój samochód.
- Ale potem masz go umyć- krzyknęłam,
rzucając mu kluczyki. Chłopak wyszedł z jedzeniem, ciesząc się
jak dziecko.
- Reszty nie ma?- zapytała dziewczyna.
Zastanowiłam się chwilkę, i dopiero potem przypomniało mi się,
gdzie został Tonny.
- Czekaj - powiedziałam, biorąc
kolejne pudełko. Otworzyłam wieczko i postawiłam na stole w
salonie, gdzie na kanapie spał ciemnowłosy. Wróciłam do kuchni i
z szafki wyciągnęłam szklanki i sok. Zapełnioną napojem
szklankę, podałam blondynce.
- Ezry nie ma, a Patrick jest u siebie.
Powinien zaraz zejść- spojrzałam na schody, słysząc szczekanie.
Nirra powoli zbiegła z nich, a następnie rzuciła się na nowego
gościa. Dziewczyna podniosła ją, a ta zaczęła lizać ją po
twarzy.- A to właśnie jest Nirra- uśmiechnęłam się.
- O Boże!- pisnęła.- Jaka słodka!
- Chodźmy do mnie, bo przy nim nie
będziemy mogły normalnie porozmawiać- wskazałam na wpół
śpiącego chłopaka, który ręką błądził po stole, próbując
znaleźć swoje jedzenie.
Zabrałyśmy wszystkie nasze rzeczy i
przeniosłyśmy się do mojego pokoju. Davina usiadła z psem na
kanapie, a ja zajęłam miejsce obok nich.
- No więc mów jak tam było na
Cyprze- powiedziała z uśmiechem.
- Czekaj!- klepnęłam się w czoło.-
Mam coś dla ciebie!- ruszyłam w stronę walizek, które jeszcze nie
do końca rozpakowałam. Wyciągnęłam z niej czerwoną torebkę, w
której zawinięta była sukienka.
- Jaka śliczna!- krzyknęła.-
Dziękuje.
- Zauważyła ją w sklepie i od razu
pomyślałam o tobie. Przymierz ją- wskazałam na garderobę.
Dziewczyna posłusznie weszła do niej i po chwili była już
przebrana w nową sukienkę.
- Pasuje idealnie- wyszczerzyła swoje
białe zęby.
- Ślicznie wyglądasz- odezwał się
męski głos. Obejrzałam się za siebie i zauważyłam Patricka,
który właśnie musiał wejść do pokoju. Davina zarumieniła się.
- Dziękuje- wymamrotała.
- O! Dobrze, że jesteś. Muszę wyjść
na chwilę z Nirrą, więc mógłbyś dotrzymać Davinie towarzystwo?
Dziękuje- szybko chwyciłam smycz i wyszłam z psem z pokoju. Pomimo
tego, że nie dawno byłam z nią na spacerze, chciałam zostawić tą
dwójkę samych, a to był idealny pretekst do tego. Żeby uniknąć
jakichkolwiek podejrzeń, chwyciłam kurtkę i udałam się na krótki
spacer z moją sunią.
Gdy wróciłam, samochodu Daviny już
nie było. Zmartwiona, weszłam do domu. Rzuciłam kurtkę i poszłam
do swojego pokoju.
- Dav?- zawołałam. Odpowiedziała mi
cisza. W pokoju Patricka też jej nie było. Zresztą jego również.
Wyciągnęłam telefon z zamiarem zadzwonienia do niej i zauważyłam
nieodczytanego esemesa. Otworzyłam wiadomość.
"Hej! O matko! Nie uwierzysz, ale
właśnie jadę z tym przystojniakiem do kina! Przepraszam, ale nie
mogłam dłużej czekać. Mam nadzieję, że się nie będziesz
gniewać. Zresztą musimy urządzić sobie w końcu jakiś babski
wieczór. Co myślisz o piątku? Pogadam z Kelly czy weźmie twoją
zmianę i wpadniesz do mnie.
Całuję,
Dav
PS. Użył tych zajebistych
perfum!!!"
Uśmiechnęłam się. Jednak moja
intryga na coś się przydała.
***EZRA***
Stanąłem przed wielkim, opuszczonym
magazynie. Już z zewnątrz zauważyłem, że w środku panuje
ciemność. Wyłączyłem samochód i tępo wpatrywałem się w ten
ponury budynek, wyobrażając sobie go sprzed kilku lat. Należał do
najstarszych budowli tego miasta, więc na pewno musiał wyglądać
pięknie. Ale w innym wieku. Z rozmyśleń wyciągnął mnie dźwięk
trzaskających drzwi.
- Nie wierzyłem, że przyjedziesz-
odezwał się znienawidzony przeze mnie głos.
- Wiesz, że jej bezpieczeństwo jest
dla mnie najważniejsze- odparłem zdenerwowany.
- Dobrze, tylko spokojnie- ciemnowłosy
podniósł dłonie w geście kapitulacji.- Nie przyszedłem się z
tobą bić. Chociaż z przyjemnością obiłbym ci tą mordę.
- Jak tam życie upadłego?- zagadałem,
wiedząc, że ten temat go zaboli. Jak i każdego anioła, który
upadł. Oni cierpieli podwójnie. Ich wszystkie emocje były
wyostrzone, ale kiedyś słyszałem, że aniołowie nie cierpią z
fizycznych, czy przyziemnych powodów. „Spadając z nieba
widziałem twarz Boga. Teraz już nigdy nie będę mógł go
zobaczyć”- powiedział jeden z nich. Ponoć to był ich
prawdziwy powód do bólu. Ale nie mnie oceniać. Ważne aby ten
dupek cierpiał.
- Skończmy to jak najszybciej-
westchnął.- Słuchaj, zanim upadłem zajmowałem się pewną
sprawą- zaczął.
- Ta, wiem. Sam mi coś o tym
wspominała. Jakieś dusze czy coś w tym stylu.
- To byli ludzie. Coś jak bezduszni.
Jednak ci po oddzieleniu ciała od duszy zapadali w wieczny sen. W
przeciwieństwie do tych co stworzył Will, nie potrafili nic zrobić.
Po prostu spali.
- No i co to ma wspólnego z Sam?-
rzuciłem gniewnie.
- Chodzi o jej duszę. Wiesz, że jest
potężna, a ten ktoś czerpie z nich swoją siłę. Pomyśl jak
potężny stałby się, gdyby ją porwał.
- O ile mi wiadomo, to zbierał tylko
wilkołaków do tego- zmarszczyłem czoło. Nie dość, że moja
ukochana musiała się ukrywać, choć nie wiedziała o tym, to
kolejne zło czaiło się na nią.
- Wtedy tak, ale teraz stał się
bardziej odważniejszy. Nie wiem ile posiadł już dusz, ale
wzmacniają go. Ostatnio nawet zabrał się za patersów. Znalazłem
kilka ciał niedaleko Irlandii. Myślę, że to coś na nią poluje.
Wie, że jest tutaj i próbuje ją nastraszyć.
- Czekaj, nie rozumiem... Po co mu te
dusze?
- On coś szykuje. Coś wielkiego. A
dusza przepełniona tak potężnym demonem, mogłaby mu w tym pomóc.
- Jej demon wciąż w niej tkwi?-
zapytałem głośno wypuszczając powietrze.
- Tak- odparł.- I szykuje się do
wyjścia.
Rozdział dodaję już z rana, bo nie wiem o której wrócę :*
Już powoli akcja się rozkręca^^ Chociaż...
Co myślicie o współpracy Ezry z Chrisem? Czy pomimo tych wszystkich wydarzeń, będzie potrafił znowu mu "zaufać"? Dadzą radę ocalić Sam i zniszczyć demona?
No nic : * Mam nadzieję, że rozdział się podobał i zapraszam za tydzień do odwiedzenia ;)
Miałabym też prośbę. Osoby, które dotychczas informowałam o nowych notkach, a także osoby, które chcą być informowana, zapraszam do odwiedzenia zakładki Czytelnicy i pozostawienia tam swojego komentarza :3
Pozdrawiam
Seo
uhuhu ciekawy blog ^^ wciągnęłam się :3
OdpowiedzUsuńhttp://s3condbreathe.blogspot.com/ co sądzisz o moim? :3 Zapraszam!
Ale wredota z jej drugiego "ja" -,- a miała prowadzić takie spokojne życie.... Nirra za to taka słodka ^_^ Już za tydzień będziesz miała swoją :D Dobrze, że pogodziła się z matką :P Tak wgl. to Sam z Ezrą jak podczas miesiąca miodowego :3 Tak swatać przyjaciółkę... Intrygantka :D Końcówka genialna!! Normalnie, aż przechodzi dreszcz po plecach :D Zapraszam także do siebie smiertelnapasja.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Katarina
P.S. Zaczepiłam go dzisiaj :P
UsuńTak i przy okazji już mam się wyprowadzać ^^ Powiedzieli mi, że jeśli ją wezmę, mam sobie szykować nowe miejsce do mieszkania :D Babcia się tam ucieszyła, że nie będzie sama już mieszkać...
UsuńZaraz wbijam co Cb czytać ;)
A tak wgl, to ja wiedziałam, że to zrobisz :3 Zresztą, wczoraj chyba wystarczająco Ci na trułam, że masz to zrobić :D
Pozdrawiam
S.
Szkoda mi Sam :c demon tkwi w niej niczym bomba zegarowa, a ona nawet nie jest tego świadoma! Uwielbiam Nirrę ♥ W sumie podziwiam Ezrę, bo wziął wszystko na swoje barki i odpowiedzialność za Samanthę spoczywa właśnie na nim. Jestem ciekawa czy Śmierć czegoś nie wykombinuje.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny,
Pozdrawiam :) x
Śmierć na razie usunął się w "cień". Jednak w końcu też się pojawi, gdyż w tym wszystkim też musi odegrać swoją rolę ;)
UsuńFacet kierowany miłością potrafi naprawdę wiele. Ale to może też odbić się na nim, co chyba jest oczywiste, że tak się stanie :d
Sama nie wiem, co o tym wszystkim sądzić. Ledwo żyję i trudno mi się myśli. Zauważyłam natomiast, że pozjadałaś w niektórych miejscach końcówki czasowników i zamiast pierwszoosobowej narracji zrobiła się trzecioosobowa z zaimkami "Moja, mojej, moimi". Końcówka najlepsza! Tylko jeszcze bardziej mnie zaintrygowała i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńFajnie, że Sam pomogła Davinie i Patrickowi :)
Pozdrawiam serdecznie!
Zuza ;*
Powoli już zaczyna mi się to wszystko mylić xd Prowadzę jeszcze jednego bloga, który właśnie jest pisany w trzecioosobowej formie, dlatego też czasami ciężko jest mi się do tego przestawić :c
UsuńSam pomogła Davinie, która też będzie miała swój udział w tym całym "teatrze". Z czasem stanie się jedną z nich :d