„Ostatnie
życzenie w męce pozbawionej końca. Chce być znów człowiekiem i
znaleźć ukojenie”.
-
Za
nie długo dojedziemy- odezwała się blondynka. - Powiesz
mi po co tam jedziemy?
Głośno
wypuściłam powietrze.
-
Sam,
co się dzieje?-
zmartwiła się.
-
Nic-
wzruszyłam ramionami.
-
Przecież
widzę. Nie odzywałaś się do mnie przez prawie miesiąc. To ma
związek z twoim zwolnieniem?
-
Nie
Dav,
chodzi o to że...
Miałam pewne problemy. Musiałam odpocząć.
-
A
to ma związek z tym gdzie jedziemy?
-
Pamiętasz
ze mówiłam ci o
moim
wypadku
i, że
straciłam
pamięć?- kiwnęła głową.-
Otóż
myślę że
nie miałam żadnego wypadku...
Brawo!
-
Jak
to?-
zapytała zaskoczona.
-
Dowiedziałam
się ze oni mnie okłamują. Ukrywali przede mną prawdę.
-
Co
masz na myśli?
-
Wszyscy
zataili pewien fakt o mnie.
-
To
ma związek
z Castle
Hill?
-
Ponoć
już wcześniej tam byłam. W jednej z książek znalazłam tak jakby
ukryta wiadomość. Prawdopodobnie coś tam zostawiłam.
-
Wiesz
co to może
być?
-
Nie
i właśnie
tego się
boje. Wiem, że
moja przeszłość
nie jest za wesoła,
a tam może
być
wszystko.
Nawet ciało jakiegoś
człowieka-
dziewczyna roześmiała
się.-
Mowie
poważnie.
Nie jestem takim aniołkiem
za jakiego mnie uważasz.
Teraz tak, ale wcześniej
nie.
-
Nie
jesteś
tego pewna. Straciłaś pamięć. Po prostu chęć poznania prawdy
wpoiła ci te kłamstwa. Nie wierzę abyś była zdolna kogoś
skrzywdzić. Znam cie i wiem...
-
Nie
znasz mnie. Nie wiesz jaka byłam sprzed
roku. Wtedy byłam potworem...
-
Przestań!
Może wcześniej byłaś trochę
zła,
ale teraz jesteś zupełnie inną osobą. I nie możesz być tego
pewna. Najpierw zobaczmy co tam się kryje.
-
Za
ile będziemy na miejscu?-
spojrzałam na elektryczny zegar, który teraz wskazywał szesnastą.
Jechaliśmy już sześć godzin...
-
Już
jesteśmy.
Miejsce nie było zbyt wielkie. Zwykła
prostokątna wieża osadzona na jakimś wzgórzu. Wyglądała tak jak
na tym zdjęciu. Stara i zniszczona. Wysiadłam z auta i rozejrzałam
się dokoła. Ani żywej duszy w pobliżu. Wypuściłam Nirrę i we
trójkę ruszyliśmy w stronę budowli.
Przed wejściem okazało się, że jest
zamknięta, co było według mnie dziwne... To wyglądało mi na
jakiś zabytek, więc powinna być dostępna dla zwiedzających. I
tak nie zamierzałam odpuścić. Kłódka była zardzewiała, więc
po kilku moich pociągnięciach, rozleciała się na trzy części,
głośno stukając kawałkami o kamienie.
Zaraz
po otworzeniu metalowych drzwi w dziwne kwadratowe wzorki, Nirra
rzuciła się biegiem w stronę schodów. Odwróciłam się do Dav i
uśmiechnęłam się. Z torby wyciągnęłam latarkę i włączając
ją, weszłam do środka. Zimne powietrze uderzyło mnie w twarz.
Powoli, chwytając się ściany, ruszyłam do góry. Słyszałam
ciche sapanie psa i dziewczyny, która lekko wystraszona szła za
mną. Ja się nie bałam. Raczej byłam podekscytowana tym, że za
niedługo mogę spotkać się ze swoim demonem. Chciałam tego.
Bardzo.
Wyszłyśmy
na samą górę i rozglądnęłyśmy się. Nic tam nie było. Zwykła
wieża i nic więcej.
-
I co teraz?- odezwała się blondynka. Sięgnęłam do torebki po
kopertę i wręczyłam jej.
-
Myślę, że ten symbol będzie gdzieś narysowany, albo coś w tym
stylu. Poszukajmy póki się nie z ciemni- nie zważając na jej
słowa, zaczęłam świecić latarką po kamiennych blokach,
szukając, w sumie nawet nie wiem czego. Nirra węszyła niedaleko
mnie, próbując pomóc. Pomimo tego, że była szczeniakiem, dużo
rozumiała.
Przejrzałam
kilkanaście kamieni, bez żadnego rezultatu. Może po prostu
zostawiłam to zdjęcie? A teraz robię z siebie idiotkę, która ma
problemy psychiczne, gdyż rozmawia ze swoim DEMONEM...
Tak,
to jest bardzo możliwe....
Cierpliwości
kochana.
Cholera!
Ja naprawdę zaczynam świrować...
Jeszcze
chwilka.
-
Mam!- krzyknęła Davina.
Obejrzałam się za siebie i ujrzałam radosną dziewczynę.
Podeszłam do niej i spojrzałam na znalezisko. Na kamieniu był
dokładnie podobny symbol co na kartce. Kilka zawijasów
przypominających tricelion. Tylną stroną latarki walnęłam w
kamień. Zahuczała, zdradzając pustkę w jej wnętrzu.
-
Tam coś jest- wymamrotałam.- Trzeba tylko...- nim zdążyłam
dokończyć, kamień pękł. Zdziwiona wyciągnęłam jego kawałki.
Nie były zbyt ciężkie. Poświeciłam latarką w pustym miejscu po
kamieniu i ujrzałam skrzynkę w jej wnętrzu. Davina bez słowa
przyglądała się temu co robiłam. Tak jak Nirra, tylko, że ona i
tak by się nie odezwała. Siedziała cicho dysząc. Pudełko okazało
się być czarnym, marmurowym prostokątem. Przypominało szkatułkę,
ale nie można było jej otworzyć. Nie było żadnego miejsca na
kluczyk, ani wejścia. Na jednej ze ścian widniał kolejny symbol.
-
I co?- odezwała się dziewczyna.
-
No nic... Tego nie da się otworzyć.
-
Pokaż- wzięła ode mnie szkatułkę.
Przez chwilę obracała ją w różne strony i zrezygnowana mi ją
oddała.
-
A nie mówiłam?- zaśmiałam się.- Wracajmy. W domu pomyślę jak
to otworzyć. Może da się to rozbić?- wstałam otrzepując się z
brudu.
-
O nie!- zaprotestowała Dav.- Nie będziemy wracać po ciemku. Nie
cierpię tego- oburzyła się.
Spojrzałam
na niebo i dopiero teraz zauważyłam, że już jest noc. Zegar na
telefonie wybijał godzinę dziewiętnastą. Nawet nie wiedziałam,
że tyle nam to zajęło...
-
Więc co teraz? Podjedziemy do jakiegoś motelu?- zapytałam schodząc
ze schodów.
-
Niedaleko mieszka moja matka. U niej możemy się zatrzymać.
-
Nie będzie miała nic przeciwko Nirrzę?
-
Wręcz przeciwnie- uśmiechnęła się.- Ona wprost kocha zwierzęta.
W szczególności psy- odparła, a zwierzę zaskamlało.
***Ezra***
- Właśnie dzwoniła Davina!- obudził
mnie głos kasztanowłosego. Wstałem z kanapy ocierając dłonią
zmęczone powieki. Od kilku dni słabo sypiałem. Tak jak wcześniej
Sam, miałem koszmary. Co noc śnił mi się ten sam sen. Ona
umierała, a ja nie mogłem nic zrobić. Po prostu stałem trzymając
ją za dłoń i żegnałem się z nią. Widziałem jak zamyka swoje
piękne oczka i szczęśliwa, odchodzi. Nie mogłem w to uwierzyć,
albo nie chciałem. Byliśmy nieśmiertelni, więc nie mogła zginąć
tak spokojnie. Nie widziałem żadnej krwi na jej ciele, żadnych ran
albo innych skaleczeń. Po prostu zamknęła oczy i odeszła.
Płakałem nad jej łóżkiem, póki Śmierć mnie nie oderwał od
niej. Przyszedł po jej duszę...
- Co chciała?- odburknąłem zaspanym
głosem. Wstałem, lekko się chwiejąc, i udałem się do kuchni po
coś do picia.
- Mówiła, że zatrzymają się u jej
matki i dopiero jutro wrócą.
- Co?!- wrzasnąłem zdenerwowany.- Jak
u jej matki?! Przecież powiedziała, że wróci dzisiaj wieczorem...
- Tak, ale jest ciemno i Dav nalegała
żeby zostać.
- Ja pojadę po nie- wypiłem ostatni
łyk soku i udałem się po kluczyki do auta.
- Stary spokojnie. To kilka godzin
drogi. Jest z nią Nirra, więc możesz być spokojny.
- To gdzie one są?
- W Castle Hill. Ponoć Sam chciała
coś zwiedzić...- podrapał się po głowie.
- Kłamała- westchnąłem.- Muszę z
nią jak najszybciej porozmawiać i jej wszystko wyjaśnić...
Powoli wszystko sobie układałem.
Miałem wyznaczoną historię. Chciałem jej małymi krokami
opowiedzieć o tym kim jest, zaczynając ode mnie. Już raz
przeprowadziliśmy podobną rozmowę, ale wtedy powiedziałem jej kim
jest, a nie czym... O tym sama wiedziała. Bałem się jej reakcji.
Teraz była zupełnym przeciwieństwem tym co kiedyś. Spokojna,
opanowana, delikatna. Istny anioł. Jej anielska wersja się
obudziła. Chociaż wcześniej też była taka, ale wszystkie cechy
miały nutkę wybuchowości. Była jak bomba zegarowa. Wystarczyło
jedno złe pchnięcie i wybuchłaby niszcząc wszystko na swojej
drodze. Ale pomimo tego, ja ją kochałem. Była nieprzewidywalna i
pełna energii. Co dzień mnie zaskakiwała swoimi wyczynieniami.
Teraz nie przypominała dawnej Samanthy, ale dla mnie i tak była
najwspanialszą osobą w moim życiu. To ona mnie uszczęśliwiała i
dzięki niej miałem ochotę wstać z tego pieprzonego łóżka i
przywitać kolejny dzień, wiedząc, że znów ją ujrzę.
- Jutro porozmawiacie. A teraz prześpij
się, bo wyglądasz okropnie.
Jakbym tego nie wiedział.
- Masz może coś...
- Na sen?- dokończył za mnie.- Tak.
Idź się połóż, a ja zaraz przyniosę ci kolejny wywar- oznajmił
kasztanowłosy, a ja posłusznie wróciłem do swojego pokoju.
***SAMANTHA***
Stałam spoglądając na widok zza
okna. Ciemność wszystko spowiła. Rozmyślałam nad tym wszystkim.
Skoro byłam potworem, to jak to wszystko działało? Co ja
potrafiłam? Kto o tym wiedział? I najważniejsze pytanie, dlaczego
ja?
Co ja takiego zrobiłam, że zostałam
tak pokarana? Kolejne pytania i brak jakichkolwiek odpowiedzi.
Chciałam z kimś porozmawiać... Może nawet z Ezrą? Ale co
miałabym mu powiedzieć? Hej, mój wewnętrzny demon mówi, że
jestem jakąś nadprzyrodzoną istotą i chciałam się ciebie
spytać, czy to prawda? Bo wiesz, jesteś moim narzeczonym, a przed
utratą pamięci znałeś mnie, więc mógłbyś mi coś powiedzieć
na ten temat.
Już wyobrażałam sobie jego wyraz
twarzy. Bo przecież czemu sam mi tego nie powiedział? Czy ten
chłopak z warsztatu mówił prawdę? Bali się mnie na tyle, żeby
ukryć przede mną prawdę?
Pytania, pytania i brak odpowiedzi!
Musiałam komuś zaufać i to musiał
być ktoś kogo oni nie znali tak, jak ja. Nie mógł być powiązany
ze mną. Znaczy się, z żadnym nadprzyrodzonymi istotami... Czy
mogłabym zaufać Davinie?
Tak.
Dlaczego jej ?
Bo ona tego chce. Normalność
potrafi być przytłaczająca, a ona właśnie taka jest. Samotna i
nudna. Potrzebuje rozrywki. Chce być jedną z nas. Chce być
wyjątkowa.
Nie rozumiem...-
zmarszczyłam brwi, próbując zrozumieć jego słowa.
Spójrz na jej książki- posłusznie
wykonałam to polecenie. Byłam w jej starym pokoju, więc bez
problemu mogłam się porozglądać.- Wszystkie są
fantasy. Wampiry, wilkołaki, magowie. Ona chce oderwać się z tego
świata. Chce chociaż przez chwilę, poczuć, że ta normalność
nie istnieje. Wyobrazić sobie, że jest kimś wyjątkowym. Kimś
takim jak my.
I to wszystko wiesz
za pomocą jej książek?
Szczerze, to wiem to, gdyż potrafię
wejść w jej umysł. Ty też, ale jeszcze tego nie potrafisz. Nauczę
cię wszystkiego, tylko wpuść mnie do siebie.
Nie. Najpierw
dowiem się nieco o tobie, a potem zdecyduję co zrobić. Powiedz mi,
dlaczego akurat mam jej zaufać?
Bo, gdy jej powiesz czym jesteś i,
że potrafisz zmienić i ją, to tak okaże ci swoją wdzięczność.
Co ja potrafię?!
Możesz ją zmienić. W demona, lub
półdemona, czyli wilkołaka. Ale jeszcze nie teraz. Najpierw mnie
wpuść.
Nie! Teraz powiedz
mi jak to otworzyć!- słyszałam jak demon głośno wzdycha. Sama
bym to zrobiła. Przecież jak można gadać ze sobą?
Sama potrafisz to otworzyć. Użyj
swojej mocy... Wiem, że potrafisz. Zrób to dla nas.
Rozkoszowałam się
jego głosem. Zamknęłam oczy i pogrążyłam się we własnych
myślach. Jak miałam to zrobić? Oparłam dłonie na marmurowym
kamieniu. Pod dłońmi czułam jego zimno. Wiedziałam, że w końcu
coś wymyślę. I tak też się stało. Jakby jakiś przebłysk
rozjaśnił mój umysł. Pewna siebie, ruszyłam do torebki, z której
wyciągnęłam pęczek klucz. Miałam do niego doczepiony brelok w
kształcie małego noża. Usiadłam na kanapie, kładąc przed sobą
szkatułkę. Jednym, płynnym ruchem rozcięłam skórę na dłoni,
krzywiąc się przy tym. Otwartą dłoń położyłam na symbolu
wyrytym w marmurze. Przez chwilę nic się nie działo. Nawet miałam
wrażenie, że po prostu ześwirowałam... Jednak myliłam się.
Symbol, w którym rynienki zapełnione były moją krwią, zaczął
świecić, a wieczko od szkatułki przesunęło się w bok, dając
dostęp do jego wnętrza. W środku gotowałam się ze strachu i
obaw. Co ja mogłam tam znaleźć? Tylko w jeden sposób mogłam się
tego dowiedzieć. Ściągnęłam płytę i zajrzałam do środka.
Wyciągnęłam
czarną książkę, przypominająca dziennik, jakiś pierścionek i
sztylet. Otworzyłam notes, a z jego środka wyleciała fotografia.
Ta sama, którą znalazłam w kopercie. Otworzyłam na pierwszej
stronie i zamarłam. W rogu widniała data.
New Some, 1870r.
Samantha Ravel
To wszystko prawda. Byliśmy tam-
odezwał się demon.
Przewróciłam
kartkę i, urywkami, zaczęłam czytać jego zawartość.
„...wielka, czarna marmurowa
komnata rozprzestrzeniała się wśród tutejszych gór. Z nie
wiadomo jakich przyczyn, postanowiłam się tam wybrać. Dziś
ponownie byłam sama. W moją krótką podróż, postanowiła się
udać konno. Wiem, że nie przystoi to damom, ale kto by mnie w
środku nocy oglądał w lesie? Mój rumak z wielkim zapałem gnał
przed siebie, jednak wiedziałam, że on przeczuwał coś, czego ja
nie byłam zdolna wyczuć. Dotarłszy do groty, zapaliłam pochodnie
i bez większego lęku weszłam w głąb ciemności. Czułam dziwną
więź związaną z tym miejscem. Czy było to związane z moim
wewnętrznym złem? Już od dłuższego czasu przeczuwałam to, ale
jakimś dziwnym sposobem nie dopuszczałam tego do siebie.
U stóp nierównych schodów,
znajdowało się wielkie pomieszczenie. Wszystko wyglądało pięknie
i zarazem strasznie. Kilka razu zlustrowałam wzrokiem pomieszczenie.
Niestety, nic w nim nie znalazłam. Gdy już postanowiłam wrócić,
poczułam dziwne mrowienie w okolicach skroni. Chwilowy uścisk
przerodził się w dreszcze, które rozprzestrzeniły się po całym
ciele. Rzuciłam pochodnie, która momentalnie zgasła. Ponownie
rozejrzałam się po pomieszczeniu. Tym razem czarna skrzynia
znajdowała się przede mną. Nie musiałam jej otwierać, aby
wiedzieć co jest w środku. Bardziej zastanawiał mnie błękitny
napisy rozprzestrzeniające się po całym pomieszczeniu. Język był
mi w pewien sposób znany. Wiedziałam, że to język demonów,
jednak znałam tylko kilka słów....
Nie wiem, dlaczego akurat to
opisuję, ale tak nakazuje mi mój instynkt, który wie też, że to
pierwsze oznaki ujawnienia się demona”.
„Z dwóch wrogich siebie istot
zrodzona. Na wieki naznaczona...”
***EZRA***
Obudziłem się
oblany zimnym potem. Pomimo tego, że spałem, i to dość długo, to
przez koszmary bardziej się męczyłem niż wysypiałem. Wziąłem
szybki prysznic i zszedłem na dół, gdzie czekali już wszyscy.
- Co się dzieje?-
zmartwiłem się.
- Znaleźliśmy
kolejne ciało- odezwał się Chris. Pomimo tego, że teraz
zawarliśmy jakąś „ugodę”, to i tak na jego widok, miałem
ochotę poobijać mu tą twarz. - Młody mag. Jeszcze nie w pełni
opanował swoje umiejętności.
- Co z nim
zrobiliście?
- Zabrałem go do
magazynu. Powoli brakuje w nim miejsca- pokręcił głową.- Musimy
działać. Inaczej on po nas przyjdzie.
- Trafiliście na
coś konkretnego?- nalałem sobie kawy do kubka i upiłem kilka
łyków.
- Nie do końca.
Mam pewne przeczucie, że możemy go znaleźć w tamtym lesie-
wskazał palcem jakieś miejsce na mapie.- Jutro wieczorem odbywa się
spotkanie pewnego stada i myślę, że będzie na nich polował. To
stare wilki, a ich dusze są silne.
- To wielki las-
zauważyłem z lekkim grymasem na twarzy.
- Tak. Podzielimy
się na grupy, ale skoro wy nie znacie terenu, to wyślę wam
namiary i wszystko uzgodnimy na miejscu- powiedział kierując się w
stronę wyjścia.
- Co wy o tym
myślicie?- zapytałem, gdy ten idiota opuścił nasz dom.
- Myślę, że może
mieć rację. Musimy dowiedzieć się kto za tym stoi, a banda
włóczących się w nocy wilkołaków może w tym pomóc- głos
zabrał Natte.
- Dobra, więc
wszystko jasne. Od dzisiaj naszym głównym zajęciem będzie
odnalezienie tego mordercy. On zagraża nie tylko Sam, ale i też
nam. Dusze nieśmiertelnych są o wiele potężniejsze niż te
zwykłych półdemonów. Ale jej dusza jest jeszcze potężniejsza
niż nasza. Wiem, że będzie na nią polował, więc musimy ją
chronić. Mam nadzieję, że pamiętacie o przysiędze?- zapytałem
mierząc każdego wzrokiem. Wszyscy skinęli na zgodę. - Świetnie.
Więc zanim spotkamy się wieczorem, trochę powęszymy na mieście.
Tonny i Natte- po wymówieniu ich imion, spojrzeli na mnie.-
Pójdziecie odnowić stare kontakty. Słyszałem, że Daniell jest w
mieście, więc przydałoby się z nim porozmawiać na temat tych
morderstw. Tylko nic nie wspominajcie o naszym wypadzie, nie chcę
aby z niego zrezygnowali- chłopaki bez słowa wyszli.- Patrick, do
ciebie mam inną prośbę. Pojedziesz do tego magazynu i zbadasz
jedno z ciał. Muszę wiedzieć, czy da się ich z tego wyciągnąć.
One nie przypominają tej armii bezdusznych w Cerisie.
- Wiem-
przytaknął.- Zostaniesz tu, w razie gdyby dziewczyny wróciły?
- Tak. Muszę w
końcu porozmawiać z Sam... A i Patrick!- krzyknąłem, gdy chłopak
już szedł w stronę wyjścia.- Jeśli ci na niej zależy, nie
popełniaj tego samego błędu co ja. Powiedz jej prawdę. Ona to
zrozumie i zaakceptuje- krzyknąłem, a on uśmiechnął się nim
zniknął za drzwiami.
***SAMANTHA***
Ze łzami w oczach
czytałam kolejne strony dziennika. Opisywał on wydarzenia z 1870r.
Kilka tygodni mojego życia. Nie mogłam w to uwierzyć. Albo nie
chciałam?
Dowiedziałam się,
że miałam narzeczonego... który został zabity przez demony.
Opisałam swoją zemstę i pierwszego poznanego przeze mnie Collinsa.
Aaron był jego potomkiem, więc nasze drogi się zetknęły. Teraz
mu się nie dziwiłam, że wtedy się mnie bał. Sama bym tak
zareagowała. Demon potwierdzał każde zapisane słowo. Ostatnia
strona mówiła o tym dlaczego zostawiłam tamte rzeczy. Właśnie w
tym miejscu się poznaliśmy. Tak wszystko się rozpoczęło, jak i
również zakończyło. Schowałam jego sztylet i pierścionek,
którym mi się oświadczył. Nawet zdjęcie... Teraz dostrzegłam
podobieństwo między mną i kobietą na fotografii. Przecież to
była ta sama osoba. Czyli wszystko to prawda... Jestem potworem, a
raczej we mnie jest potwór, który karmi się cierpieniem innych. Od
lat, a może i nawet tysięcy, zabijam i rozkoszuję się śmiercią...
Nie mogłam
wytrzymać tego wszystkiego i po prostu, rozpłakałam się. Pierwszy
raz moje łzy przepełnione były smutkiem i goryczą. Nie chciałam
tego. Teraz nawet nie dziwiłam się, dlaczego Ezra to wszystko
ukrywał. W pamiętniku często znalazłam fragmenty, które mówiły
o tym, jak bardzo pragnęłam śmierci, bądź zwykłego życia
ludzkiego. On mi to dał. Dostałam swój wymarzony prezent.
- Wszystko w
porządku?- usłyszałam przepełniony troską głos blondynki.
- Nie. Nic nie jest
w porządku- wyznałam.- Moje poprzednie życie było do dupy, to też
jest do dupy i zapewne też w przyszłości takie będzie- dziewczyna
przytuliła mnie do siebie. Właśnie teraz tego potrzebowałam.
Bliskość drugiej osoby mi pomagała, chociaż odczułam silną
potrzebę spotkania z Ezrą...
- Powiedz, co się
stało- wyszeptała głaszcząc mnie po plecach. Oderwałam się od
niej i ręką wytarłam łzy cieknące po policzkach.
- Dav, wiem, że to
co powiem zabrzmi dziwnie, ale chcę żebyś mnie wysłuchała do
końca. Opowiem ci wszystko, ale pamiętaj, że to było kiedyś.
Teraz jestem zupełnie inną osobą, więc nie jestem pewna, czy
byłabym zdolna do tego, co kiedyś zrobiłam. Nie oceniaj mnie
pochopnie...- spojrzałam na nią, a ona uściskała moją dłoń.
Wiedziałam, że mogę jej zaufać, więc po głośnym wydechu,
zaczęłam opowiadać jej całą historię.- Zacznijmy od tego.
Wierzysz w nadprzyrodzone istoty?
***EZRA***
Siedziałem tępo
wpatrując się w swoje dłonie. Nie potrafiłem na niczym się
skupić. Moje myśli wciąż wędrowały do Samanthy, która nie
odbierała żadnych moich telefonów. Wciąż włączała się
poczta... Nawet Davina nie odbierała... Powoli zaczynałem się
coraz bardziej martwić, gdy drzwi wejściowe się otworzyły, a do
domu wbiegła Nirra, wraz z Sam. Pierwsze co to udałem się do niej
i ją przytuliłem. Była cała roztrzęsiona. Bardziej wtuliła się
we mnie, a jej ciało lekko się trzęsło pod wpływem płaczu. Moja
koszulka była coraz moksza, a ona nie zamierzała przestać.
Potrzebowała tego, a ja potrzebowałem jej bliskości. Bez niej
byłem niespokojny, wiecznie zdenerwowany i zagubiony.
- Już dobrze-
wyszeptałem.- Jestem przy tobie...
- Dziękuje-
odparła odrywając się ode mnie, Starłem kciukiem łzy z twarzy, a
na ustach złożyłem delikatny pocałunek. Pod wpływem jej miękkich
i ciepłych warg, robiłem się coraz mokszy. Pragnąłem jej. Ta
tęsknota niezbyt dobrze na mnie wpływała, i na nią też.
- Musimy pogadać-
posmutniałem.
- Wiem. Też mam ci
tyle do powiedzenia, ale zrobimy to potem. Teraz trzeba nadrobić ten
stracony czas- oznajmiła uśmiechając się do mnie. Nasze usta znów
zetknęły się w namiętnym pocałunku. Podniosłem ją, a ona
splotła nogi na mojej talii. Ruszyliśmy w stronę sypialni, gubiąc
po drodze części garderoby.
***SAMANTHA***
Otworzyłam
powieki, a mój wzrok powędrował na ukochanego, leżącego tuż
obok mnie. Słodkim wzrokiem przyglądał się mi. Posłałam mu
uśmiech, a on przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował.
Brakowało mi jego. Tęskniłam za tym dotykiem i czułością, jaką
mnie obdarowywał. Kochałam go, i pomimo tego, że mnie okłamał,
wybaczyłam mu. Wiedziałam, że nie zrobił tego bez powodu. Chciał
abym była szczęśliwa, więc spełnił moje pragnienia. Zostałam
zwykłym człowiekiem, ale bajka się skończyła i trzeba było
wracać do szarej rzeczywistości.
- Jak się spało?-
wymruczał mi do ucha. Mimowolnie uśmiechnęłam się.
- Spaliśmy może
jakąś godzinę- stwierdziłam, patrząc na zewnątrz, gdzie jeszcze
było widno.- Chyba czas już wstawać? Musimy jeszcze
porozmawiać...- na twarzy chłopaka zawitał grymas.
- Pogadamy na dole,
dobrze?- zapytał wstając.- Ubierz się, a ja zrobię nam coś do
jedzenia- namiętnie pocałował mnie w usta i wyszedł, zbierając
po drodze swoje ubrania. Zrobiłam to samo, więc już po chwili
byłam na dole. Siedziałam na stołku, przy blacie i patrzyłam jak
krząta się po kuchni, robiąc coś do jedzenia. Co chwilę odwracał
się do mnie i uśmiechał, a ja jak głupia wpatrywałam się w
niego. Nie założył koszulki, ale wiedziałam, że zrobił to
specjalnie. W samych jeansach stał przed kuchenką energicznie
mieszając coś na patelni. Patrzyłam się w jego umięśnione
ciało. Tym razem zauważyłam coś jeszcze. Na nadgarstku miał
tatuaż, czy też jakiś znak. Inny zawijas zdobył jego ramię, a
jeszcze inny pierś. Ponoć ja też takie miałam, ale kto by wierzył
demonowi, który mój mózg sobie wymyślił?
A no tak, ja.
Wierzyłam w każde jego słowo. A on się nie mylił. Jakby
rzeczywiście istniał. Gdy Ezra postawił talerz jajecznicy przede
mną, ocknęłam się. Za dużo myślałam... W końcu on przecież
za niedługo sam mi powie co się stało, i co jest we mnie.
Gdy zjedliśmy,
przenieśliśmy się na kanapę. On siedział na fotelu, a ja miałam
deja vu. Po prostu, myślałam, że już kiedyś odbyliśmy taką
rozmowę. Zawzięcie patrzył na swoje dłonie milcząc. Aż w końcu
nie wytrzymałam.
- To może ja
zacznę?- odezwała się, a on z lekkim zaskoczeniem spojrzał na
mnie.- Czy ja jestem demonem?
- Nie do końca
Sam. Tyle tego jest...- westchnął.- Zacznijmy od tego czym ja
jestem. Otóż już pewnie wiesz, że takie stworzenia istnieją. Ja
jestem podobny do nich. Jesteśmy Łowcami. Czyli półdemonami.
Jednak istnieją też stworzenia takie jak wilkołaki, które też są
półdemonami, jednak ich demon jest dzikszy od naszego. My jesteśmy
bardziej ludzcy, ale też potrafimy się przemienić. Nasza przemiana
jest nieco inna. Nie zmieniamy się w wilka, tylko w ten sposób
ostrzegamy innych. Z naszego uzębienia wysuwają się kły, a oczy
przybierają bursztynową barwę. Do tego mamy jeszcze pazury, ale
mniejsza o to- zaskoczona słuchałam go. Łowcy? Wiedziałam, że
istnieją demony, ale nie mieszanki...- Jeśli chodzi o ciebie...
Owszem jesteś demonem, ale i też po części kimś jeszcze.
Zrodzona z demona i anioła, stworzona do zagłady. Twój ojciec był
aniołem, a matka demonem. Siedzi w tobie potwór, ale i też piękna
istota, dlatego też ty nad nią panujesz. Nie pozwalasz jej się
wydostać.
- To ona wtedy mnie
porwała, prawda?- przerwałam.- Nie było żadnych porywaczy, tylko
demon się obudził...- chłopak przytaknął.- A oni? Czy wszyscy
nasi przyjaciele też są tacy?
- Nie. Chłopaki i
twoja matka tak, ale Matt nie. Część gości na ślubie to byli
łowcy, a reszta to wilkołaki.
- Więc czym jest
Matt?- poczułam nieprzyjemne dreszcze na ciele.
- Jest Śmiercią.
Kosiarzem, panem Życia i Śmierci. Nie wiem jak lepiej brzmi, ale
mam nadzieje, że rozumiesz- wybałuszyłam oczy ze zdziwienia.
Śmierć? On naprawdę istnieje?
Chociaż tak, teraz
sobie przypominam, że na Cyprze prawie nazwali go Śmiercią...
- Wiem, że to
trochę pomieszane- zaczął, widząc mój szok- ale nie masz się o
co martwić. Ja jestem przy tobie i nie pozwolę aby stała ci się
krzywda- ujął swoimi dłońmi moje, a ja czułam, że powoli
odzyskuje nad sobą panowanie.
- Powiedz mi
jeszcze, ile ja mam lat?- zapytałam ochrypłym głosem. Chłopak
przetarł dłonią twarz i chwilę trwaliśmy w milczeniu.
- Za dwa tygodnie
skończysz dziewięćset dwadzieścia lat...
Przez chwilę
patrzyłam na niego, jak na idiotę. Jak mogłam mieć prawie tysiąc
lat?! To niemożliwe... Chociaż mój pamiętnik wskazywał, że mam
prawię dwieście lat, więc nie powinnam się dziwić... W sumie,
nawet spokojnie to przyjęłam. Po tym jak mój demon się obudził,
byłam gotowa na wszystko.
- A ty?- odparłam
spokojnym głosem, który w takiej sytuacji, wydawałby się na zbyt
dziwny.
- Tysiąc
siedemdziesiąt.
- Jak to możliwe?-
zdenerwowanie coraz bardziej rosło w moim ciele. Nie cierpiałam
takich pytań. Co, jak, gdzie, kiedy...Denerwowało mnie to!
- Jesteśmy
łowcami, a niektórzy z nas mają dar nieśmiertelności. Takie
potężne demony jak ty, są też nieśmiertelne. Ten symbol,-
wskazał na swoją pierś- właśnie oznacza ten dar. U ciebie
symbole też się pojawią, ale musisz jeszcze poczekać.
Oszołomiona
patrzyłam na niego. To wszystko wydawało się nieprawdopodobne, ale
jednak prawdziwe.
Wierzyłam mu.
Czułam, że mówi prawdę. Niby dlaczego miałam mu nie ufać?
Okłamał mnie, ale to dla mojego dobra. Za to byłam wdzięczna, że
mogłam mieć chociaż kilka miesięcy spokoju. Wiodłam beztroskie
życie, przepełnione szczęściem. Jednak zostało mi jedno pytanie,
na które musiałam dostać odpowiedź. Sam demon podpuścił mnie do
tego. Ciekawość zżerała mnie od środka. Spojrzałam na Ezrę,
który wyczekiwał jakieś odpowiedzi ode mnie. Wypuściłam głośno
powietrze.
- Dobra, więc
teraz zostało ostatnie pytanie- ręce znów zaczęły mi się
trząść, a serce przyśpieszyło. Ścisnęłam palce w pięść i
znów spojrzałam na chłopaka.- Co wydarzyło się w Cerisie?
***EZRA***
Zostawiłem Sam pod
opieką jej przyjaciółki i wilka. Wytłumaczyłem jej co się
dzieje. Że muszę kogoś znaleźć, kto zagraża naszym życiom, a
przede wszystkim jej. Nie dopytywała, za co byłem jej wdzięczny.
Zrozumiała, że musiałem iść i nie mogła mi towarzyszyć. Sama
zaproponowała, że zadzwoni po Davinę. Rozumiała mnie, co mnie
zdziwiło. Te jej pytania, a także zmartwiło mnie to, że tyle
wiedziała o swoim demonie. Nawet jakimś cudem dowiedziała się o
Cerisie i Philipie. Jednak wszystko jej w skrócie wyjaśniłem, a
jej reakcja mnie zdziwiła. Po prostu podeszła i mnie przytuliła.
Zrozumiała
wszystko, i nawet była mi wdzięczna za to co zrobiłem. Wszystko w
miarę wróciło do normy. Moje obawy zniknęły, a ja byłem
szczęśliwy, że znowu byliśmy razem. Jednak nie dane nam było
nacieszyć się tą chwilą. Dostałem wiadomość od Chrisa i
musiałem w ciągu godziny, stawić się przed lasem. Nie
zatrzymywała mnie, tylko pożegnała się, a ja obiecałem, że
wrócę jak najszybciej.
Zaparkowałem przed
lasem i wysiadłem, kierując się w stronę przybyłych półdemonów.
- Nie wiele się
dowiedzieliśmy- wyznał brunet.- Daniell nie stracił żadnego ze
swoich, jednak *** owszem. Już pięciu wilkołaków zniknęło, ale
znalazł się świadek, który już nie żyje...- podrapał się po
głowie.- Wiemy jednak, że to nie jest osoba z tego świata.
Przypuszczamy, że coś wypełzło z Piekła.
- A co z ciałami?-
zwróciłem się do kasztanowłosego.
- Też niewiele się
dowiedziałem. Oni żyją we własnym więzieniu i myślę, że
właśnie tak czerpie z nich moc.
Westchnąłem.
- Szykuje się coś
wielkiego- powtórzyłem wcześniejsze słowa upadłego.- Coś co
zagraża nam wszystkim, więc musimy to jak najszybciej powstrzymać-
chłopaki skinęli głowami.
Podzieliliśmy się
na trzy grupy. Chris chciał iść sam, a ja mu nie przeszkadzałem.
Przynajmniej miałem pewność, że moi ludzie są bezpieczni razem.
Przemienieni, ruszyliśmy w stronę ciemnej otchłani.
***SAMANTHA***
- To opowiadaj!-
piskliwy głos blondynki omal nie rozwalił mi bębenków w uszach.
- Co mam mówić?
Wytłumaczył mi wszystko, co już wiedziałam. Jedynie bardziej
szczegółowo- opadłam na kanapę, trzymając w ręce kubek gorącej
herbaty.
- Ale... czy...-
speszyła się.
- Powiedział jak
cię przemienić? Nie, ale mniej więcej wiem jak to zrobić. Tylko
musiałabym zjednoczyć się z demonem, a z tym chciałabym jeszcze
poczekać. Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz...
- Tak- przytuliła
mnie.- Po prostu nie mogę się tego doczekać. Zawsze pragnęłam
być kimś więcej niż tylko człowiekiem.
No co ty nie
powiesz...
Zamknij się!-
warknęłam w myślach.
- Wiesz, że
jedynie mogłabym cię zmienić w łowcę?- skłamałam. Nie chciałam
aby i ona stała się potworem, tylko żeby pomogła nam walczyć z
tymi bestiami.
- Wiem, i nawet nie
wyobrażasz sobie, jak bardzo tego pragnę- zachichotała.
- Cierpliwości. Za
niedługo staniesz się jedną z nas, więc nie martw się. Jeszcze
muszę załatwić jedną sprawę- wstałam wyswobadzając się z jej
uścisku.
- Gdzie idziesz?-
zaniepokoiła się dziewczyna.- Ezra kazał nam zostać w domu.
- Zadzwonię tylko
do Patricka i mu powiem, że zostawił telefon- pomachałam jego
komórką i odblokowałam. Na wyświetlaczu ukazała się wiadomość
o jakimś spotkaniu. Nie wiele myśląc, rzuciłam się do wyjścia,
krzycząc po drodze do Dav, że ma tu zostać. Nirra oczywiście
pobiegła za mną. Pomimo tego, że dowiedziałam się, że jest
półdemonem, to i tak mi to nie przeszkadzało. Ona mnie chroniła,
a ja ją kochałam. Wsiadłam do swojego auta i z piskiem opon,
odjechałam z podjazdu.
Zatrzymałam się
przed jakimś lasem. Nie wiem co mnie wtedy napadło, ale po prostu
poczułam, że muszę tam jechać. Że może stać się coś złego
jeśli mnie tam nie będzie. Wokół leśnego parkingu, nie było
żadnych lampek, więc w ciemności ruszyłyśmy w stronę drzew.
Demon nauczył mnie przemiany, więc moje oczy znów przybrały
bursztynową barwę, przez co mogłam widzieć w ciemności.
Oczywiście nie wszystko, bo mój wzrok nadal nie był do tego
przyzwyczajony, ale wystarczyło aby odróżnić drzewo od człowieka.
Lub demona.
Szłam po cichu za
Nirrą, która wyczuła jakiś zapach. Teraz wiedziałam, że ona
jest ze mną, aby mnie chronić, a ja jej na to pozwalałam.
Nagle wilk
znieruchomiał, wpatrując się przed siebie. Zrobiłam to samo,
jednak miałam małe problemy z dostrzeżeniem tego, co ona widziała.
Zwierzę przybliżyło się do mnie. Skupiłam swój wzrok na ciemnej
plamie, która zaczęła się poruszać. Zimny wiatr muskał mój
kark, na którym czułam zimne dreszcze. Zamrugałam kilka razy i w
końcu pojawił się obraz.
Czarna postać
klęczała nad jakimś ciałem. Widok od razu skojarzył mi się z
moim wypadkiem sprzed kilku tygodni. Jego ręka była wyprostowana i
uniesiona kilka centymetrów nad ciałem. Czułam dziwną energię
wydobywającą się od niego. Była mi znana, a zarazem obca. Wokół
jego palców zacząła się wić biało- niebieska smuga, która
znikała pod czarnym płaszczem. Może i miał ludzką dłoń, ale to
na pewno nie był człowiek. Przypominał mi mojego demona, który
potrzebował ludzkie dusze, aby się wzmocnić. Ten potwór łudząco
przypominał mnie. Jednak ja tego nie chciałam, a on, pomimo że nie
widziałam jego twarzy, to miałam przeczucie, że to wszystko mu się
podoba.
Zakryłam dłońmi
usta, gdy ciało mężczyzny wygięło się w łuk, przy którym
kilka kości pękło. Nie chciałam, aby to coś też mnie
zaatakowało. Chociaż było już za późno. Stwór odwrócił głowę
w moją stronę, ukazując ciemność w kapturze, a ja jak zwykle...
uciekłam.
Wystraszona,
biegłam przed siebie, jedynie spoglądając co chwilę, czy Nirra
jest za mną. Nie interesowało mnie to, że to coś mnie goni, ale
bardziej czy mój wilk będzie bezpieczny. Zdyszana, wybiegłam na
polną drogę. Rozejrzałam się wokół. Wszędzie widniała
ciemność. Zgubiłam się. Cholera jasna! Złapałam się za głowę,
próbując jakoś to wszystko ogarnąć.
Uspokój się. Panika na nic ci się
nie przyda.
Jak mam być
spokojna, jak to coś mnie goni?!
Obejrzyj się...
Odwróciłam się i
ujrzałam dwa świecące oczka, zbliżające się do mnie. To było
auto! Dziękowałam, że nie muszę błądzić po nocach w tym
obrzydliwym lesie. Pojazd szybko zbliżył się do mnie. Usłyszałam
trzask pękających gałęzi. Wiedziałam, że to coś tam jest i
zaraz mnie dorwie.
- Wsiadaj!-
krzyknął mężczyzna z samochodu. Nie wiele myśląc, wraz z Nirrą
weszłam do niego. Gdy trzasnęłam drzwiami, dopiero uświadomiłam
sobie, że ja znam ten głos.
Szczerze, to zapomniałam, że dzisiaj jest piątek :D
No nic, mam nadzieję, że rozdział się podobał :*
Pozdrawiam
Seo
Rozdział bardzo mi się podobał, niestety znalazłam kilka błędów. Głównie nie wskakują ci znaki interpunkcyjne np. ,,- Mowie poważnie." albo kiedy zjadasz literki ,,- To może ja zacznę?- odezwała się, a on z lekkim zaskoczeniem spojrzał na mnie." <-- chyba powinno być ,,..- odezwałam się...". Ee tam każdemu się zdarza ;) Wczoraj próbowałam zapomnieć o tym, że dodajesz rozdział bo miałam przeczucie, że się spóźnisz. No ale o 14:00 zerknęłam na twojego bloga i cały zapał na czytanie ze mnie wyleciał. Pomyślałam, że nie chce mi się co godzinę łazić i przeszkadzać mojemu tacie w pracy ( on pracuje na komputerze, a mój rozwalił mi brat ) więc poczekam do jutra, a zajęłam się pisaniem własnego opowiadania, które wkrótce opublikuję.
OdpowiedzUsuńOczywiście czytam też ,,Shadow of a fallen star" i ,, W imię wolności" tylko nie zostawiam tam komentarzy ;)
No cóż, to weny życzę i czekam na następny rozdział.
Wi ki :***
Prześliczny blog! Szkoda że tu wcześniej nie zajrzałam.
OdpowiedzUsuńAna ♥
Super rozdział!!!!
OdpowiedzUsuńI bardzo zaciekaiła mnie końcówka ;)
Pozdrawiam i życzę weny Zuza
Ps. Kiedy będzie się można spodziewać następnego rozdziału???
Rozdziały są dodawane w piątki ;)
UsuńRozględnęłyśmy się? To takie słowo w ogóle istnieje? Nie mogło być rozejrzałyśmy? Tylko utrudniasz sobie życie, wymyślając nie wiadomo jakie wyrazy. Tak samo to "za niedługo"! Wspominałam już o tym Ci kilka razy, a ty nadal tak piszesz. Okej, jak nie chcesz, nie zmieniaj, chciałam Ci pomóc, ale cóż, jeśli nie chcesz, nie ma problemu. Nie muszę pisać o błędach.
OdpowiedzUsuń"Potrafię wejść w jej umysł. Ty też, ale jeszcze tego nie potrafisz" - wiem o co chodzi, ale sama przeczytaj te zdania. Czy nie brzmią ci dziwnie? Co najmniej!
"coraz mokszy?" faajnie, tylko co to znaczy? ;o Chyba mokrzejszy?
Końcówka trzymała w napięciu. Ciekawe, kto ją zabrał...
No cóż, znów wracasz do motywu przewodniego swojego opowiadania, jeśli tak to mogę ująć. Fajnie, że Sam w końcu dowiedziała się, kim jest. No i że zrozumiała, dlaczego Ezra ją okłamywał.
Trochę dziwna była dla mnie ta ich rozmowa. No cóż, Ezra mógłby okazać choćby zdziwienie, gdy powiedziała coś, czego nie powinna wiedzieć Sam. No ja bym na pewno się zdziwiła. Taka ta ich rozmowa trochę nie naturalna Ci wyszła.
Ale reszta całkiem ok. Nie mam się czego uczepić jeśli chodzi o notkę, ale błędów było jeszcze kilka.
Pozdrawiam serdecznie!
Zuza ;*
Jestem Ci bardzo wdzięczna za pomoc, ale no cóż... do X rozdziału niestety musi być tak jak jest, gdyż ma ograniczony teraz dostęp do komputera i nie mogę nic poprawić.
UsuńChodzi mi o to, że już mam napisane kilka rozdziałów, a mój kochany komputerem umożliwia mi tylko ich dodanie i to wszystko, więc niestety nie mogę skorzystać z Twojej pomocy i poprawić je wcześniej :c
Mam nadzieję, że nie masz mi to aż tak za złe, bo gdy tylko będę mogła wszystko zostanie poprawione
Pozdrawiam :*
Seo
Castel Hill... Byłam tam, bardzo pięknie :D Jest troszkę inaczej niż opisałaś, no ale można Ci to wybaczyć :* Nie wiem czemu, ale chcę, aby wpuściła tego demona. Teraz wydaje się taka... bezbronna... ;/ Zostawiłaś gwiazdki! :D zastanawiam się, czy ta jej cała przyjaciółka czasami nie ma złych intencji... Zadzwonisz do Patricka jego telefonem ? :D Rozdział spoko, jak zwykle długi :D Dużo się działo. Serio boli mnie głowa :/ Idę się napić kawy. Czaisz? Tel mi się popsuł -,-
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Katarina
smiertelnapasja.blogspot.com
jej.... dużo się dzieje. przeraża mnie trochę to, że Sam pozwala sobie na rozmowy z demonem i na ufanie mu. Cieszę się, że nie jest zła na Ezrę, wierzę że on pomoże jej przez to wszystko przetrwać i jakoś to zwyciężą. Czekam jak rozwiąże się ta sprawa z lasem i z kim w ogóle Sam odjechała...
OdpowiedzUsuńrozdział jest świetny, cały czas trzymasz czytelników w napięciu :) przepraszam, że dopiero co nadrobiłam ostatnie rozdziały, ale szkoła nie daje mi czasu na nic :c
pozdrawiam :) xx