„Nie czekajcie, ja nie wrócę,
lecz na was poczekam”.
Obudziłam się
przytulona do ukochanego. Poczułam lekki ból głowy, ale pamiętałam
wszystkie wczorajsze wydarzenia. Uśmiechnęłam się na myśl, o
oświadczynach. Kochałam go, i czekałam na jego kolejny krok. Odkąd
utraciłam pamięć, był przy mnie. Wspierał i czekał. Już nie
raz mówił mi, że mnie kocha, ale wie, że ja nie jestem pewna
swoich uczuć, więc nie będzie naciskać. Teraz byłam pewna.
Kochałam go. Był miłością mojego życia i to z nim chciałam
być.
Otworzyłam oczy i
zobaczyłam jego słodką twarz. Jeszcze spał, cicho pochrapując
przy tym. Delikatnie wyswobodziłam się z jego uścisku i weszłam
do łazienki. Po wzięciu szybkiego prysznica wyszłam i zaczęłam
szukać w szafie jakiś ciuchów. Wybrałam krótką, białą bluzkę
z nadrukiem, oraz czarne spodenki. Jak zwykle w moim stroju musiało
pojawić się coś ciemnego. Mój styl, choć zmienił się z
ponurego na weselszy, kolorowy, to i tak musiało się pojawić coś
czarnego. Tak jakby był to mój nierozłączny kolor. Wyszłam na
balkon i oparłam się o barierkę. Pomimo wczesnej pory, słońce
mocno grzało, a moja cera wciąż pozostawała blada. Spędziłam
kilkanaście godzin opalając się i nic.
Wypuściłam głośno
powietrze i spuściłam głowę w dół. Na dole wszyscy już
powstawali, a przynajmniej większość. Kilka kelnerów krzątało
się między stolikami, przy których goście jedli śniadania. Wśród
nich rozpoznałam Scott'a i Amandę. Chłopak coś jej opowiadał,
gestykulując przy tym rękami, z czego ona się śmiała. Wyglądali
słodko razem. Pomimo tego, że byli młodzi, tworzyli naprawdę
piękną rodzinę. Zaraz pod naszym balkonem stanął Daniell. Znowu
nieprzyjemne dreszcze przeszyły przez moje ciało. Przyglądałam mu
się uważnie. On kłócił się z... psem?
Wychyliłam się
jeszcze bardziej za bajerkę. Teraz widziałam go wyraźniej. Stał
zaraz za ścianą i groził psu palcem. Wiedziałam, że zwierzęta
są inteligentne i rozumieją dużo ludzkich słów, ale ta rozmowa
wydawała się dziwna... Ludzie często traktowali zwierzęta tak,
jakby rozmawiali z normalną osobą, ale bez przesady.
- Nie możesz tak
wejść!- odezwał się zdenerwowany chłopak.- Na cholerę się
zmieniałeś? Teraz będziesz musiał siedzieć tak do wieczora- pies
w odpowiedzi warknął na niego.
Poczułam ciepłe
ręce obejmujące mnie w pasie. Cicho pisnęłam i się odwróciłam.
Za mną zmaterializował się uśmiechnięty blondyn. Przyciągnął
mnie do siebie i czule pocałował w usta. Był w samych bokserkach.
Wewnątrz gotowałam się na widok jego prawie nagiego ciała.
- Myślałem, że
przyzwyczaiłaś się do moich „ataków”- wymruczał mi do ucha.
- Nie gdy jestem
czymś zajęta- westchnęłam.
Nasze usta znów
złączyły się w namiętnym pocałunku. Chyba nigdy nie będę
miała tego dość...
- A czym byłaś
tak zajęta?- zapytał odrywając się ode mnie.
- Pamiętasz jak
mówiłam ci, że ten cały Daniell jest dziwny?
- Mówiłaś tak o
każdym – wypomniał mi.
- No więc właśnie
słuchałam jak kłócił się z psem.
Ezra zmarszczył
brwi. Podszedł do barierki i rozglądnął się, szukając chłopaka.
- Wiesz, że
zwierzęta też nas rozumieją?- odezwał się po chwili.
Zmartwiła mnie
jego reakcja. Przypuszczałam, że najpierw mnie wyśmieje, a potem
znajdzie jakieś racjonalne wyjaśnienie na to.
- Tak, ale nie
uważasz, że to zbyt dziwne? Rozumiem, żeby tłumaczyć zwierzęciu,
że nie robi się na dywan, a nie, wspominać o jakieś przemianie.
Mówił, że dopiero wieczorem będzie mógł się przemienić-
odparłam. Czekałam na jakieś wyjaśnienia z jego strony, w końcu
to jego przyjaciel. Chłopak podszedł i znowu mnie pocałował.
Następnie oznajmił, że pogada z nim wieczorem o terapii, na co
bardzo się ucieszyłam. Chociaż ja pomyślałabym nad terapeutą
dla wszystkich gości... Po prostu oni wydawali się dla mnie zbyt
podejrzani. Albo to ja świruję...
- Chodź się
jeszcze położyć- powiedział przyciągając mnie do siebie.
- Jestem głodna, a
zresztą już się ubrałam- odparłam idąc w stronę drzwi. Już od
dawna czułam głód, ale czekałam aż mój kochanek się obudzi, by
z nim zejść na śniadanie.
- Ciuchów w każdej
chwili możemy się pozbyć- na jego twarzy zawitał łobuzerski
uśmieszek- A śniadanie zamówimy do pokoju.
Złożyłam
delikatny pocałunek na jego ustach.- Ale potem pójdziemy na miasto.
Wciąż nie poszedłeś ze mną na zakupy- odparłam, a następnie
przygryzłam wargę, czekając na jego reakcję.
Wiedziałam, że
nie spodoba mu się mój pomysł, ale w końcu to on przegrał i był
mi to winny. Nawet poszłam mu na rękę, przekładając ten dzień.
Chwilę się zastanawiał, ale zgodził się. Następnie delikatnie
położył mnie, już nagą, na łóżku...
- Co sądzisz o
tej?- zapytałam blondyna wskazując na sukienkę. Była krótka,
ściągana w pasie. Wykonana z delikatnego, beżowego materiału.
Stwierdziłam, że idealnie będzie pasować do moich brązowych
sandałek, ale chciałam znać też zdanie chłopaka. Chociaż
wiedziałam, że zdenerwuje go tym, gdyż już od dwóch godzin
zadaję mu takie pytania. Zmęczony Ezra głośno westchnął i
zapewnił, że w tym będę wyglądać pięknie, chociaż wolałby
mnie widywać w innej wersji.
- Zboczeniec-
dźgnęłam go palcem w brzuch.
- No co? Sama
chciałaś znać moje zdanie więc ci mówię- zaśmiał się.
- Chciałam
wiedzieć, co o niej sądzisz, a nie w czym lepiej wyglądam.
- Zdecydowanie w
łóżku- odparł z uśmiechem.- Ze mną oczywiście- dodał.
Kilka turystek
spojrzało w naszą stronę. Oczywiście wiedziałam, że wpatrują
się w MOJEGO NARZECZONEGO, więc aby to udowodnić, podeszłam do
niego i namiętnie zaczęliśmy się całować. Wiedziałam, że był
zdziwiony moją reakcją, chyba myślał, że zacznę robić mu jakąś
awanturę, czy opieprze go w końcu za te gadanie, ale zazdrość
zwyciężyła.
- Dobrze-
powiedziałam odrywając się od niego- sprawdzimy to wieczorem.
Napotkałam się
na niemiłe spojrzenia dziewczyn, które szeptały coś między sobą.
Jedyne co zrozumiałam to to, że są Niemkami i mogę przysiąc, że
rozmawiały o mnie.
- Możemy już
iść?- poprosił mnie blondyn, chwytając od tyłu. Znów zaczęliśmy
się całować, a ja w końcu zrozumiałam co Amanda miała na myśl
mówiąc, że byliśmy nie do zniesienia. Ja oczywiście nie miałam
z tym żadnego problemu... wręcz przeciwnie. Chciałam tego. Bardzo.
- Chwilka, tylko
zapłacę za tą sukienkę i okulary. Możesz pójść po coś do
picia?- chłopak skinął głową na zgodę i zniknął.
Podeszłam do kasy
i położyłam wybrane przeze mnie rzeczy. Obsłużył mnie młody
chłopak. Miał ciemne gęste włosy i opaloną cerę, którą
strasznie mu zazdrościłam. Ja byłam blada jak trup. Z rozpiętej
koszuli, zauważyłam wytatuowanego lwa na jego piersi. Uraczył mnie
miłym uśmiechem i podał torbę z zakupami. Zapłaciłam za nie i
już miałam ruszyć do wyjścia, gdy z zaplecza wyłoniła się
starsza kobieta. Na mój widok jedną dłoń położyła piersi, a
drugą, trzęsącą, wskazała na mnie. Rozejrzałam się wokół,
aby upewnić, że to właśnie mnie wskazała. W jej oczach ujrzałam
strach i przerażenie. Kobieta dostała drgawek. Jej siwe włosy,
opadły na ramiona, a ona sama próbowała wydobyć z siebie jakieś
słowo. W końcu chłopak podszedł do niej i objął. Zaczęła się
wyrywać. Chwyciłam swój zakup i udałam się w stronę wyjścia.
Chciałam znaleźć się jak najdalej od tej wariatki.
- Iblis! Iblis!-
usłyszałam jej straszny krzyk za sobą. Na moim ciele pojawiła się
gęsia skórka. Wiedziałam, co to znaczy. Po pierwszym spotkaniu z
drugą „ja”, zaczęłam rozumieć wiele języków. Myślałam, że
po prostu byłam ambitna, albo miałam dobrą pamięć, ale każdy
kolejny odkryty fakt o sobie, zwiastował coś złego. Nawet teraz.
Kto by pomyślał, że zwykłe, nawet można by rzec, że miłe w
wypowiedzi słowo iblis, może oznaczać samego demona?
Musiałam dowiedzieć się więcej o tym, a to znaczyło tylko
kolejne spotkanie ze mną...
- Wszystko w
porządku?- zapytał podbiegający do mnie blondyn. Musiał usłyszeć
tą starą babę i domyślił się, że chodziło tu o mnie. Zresztą,
mógł to też wywnioskować po moim wyrazie twarzy.
- Tak – wydobyłam
się na słaby uśmiech i sięgnęłam po kupioną przez niego wodę.
- Sam, widzę
przecież, że coś jest nie w porządku- powiedział z
przekonaniem.- Już ci mówiłem, że możesz ze mną o tym pogadać.
- Nazwała mnie
demonem- powiedziałam ze łzami w oczach. Zdobyłam się na to, aby
mu spojrzeć w oczy. Wyrażały zaniepokojenie i troskę. Przyciągnął
mnie do siebie i zamknął w bezpiecznym uścisku. Kilka słonych łez
spłynęło po moim policzku.
- Nie jesteś
żadnym demonem- wyszeptał.- Jesteś aniołem zesłanym mi przez
Boga- czule pocałował mnie w usta.- Kocham cię.
- Dziękuję-
szczery uśmiech zawitał na mojej twarzy. Ezra zawsze wiedział jak
mi pomóc. Zawsze był przy mnie i wspierał. Przytuliłam go i
zaczęłam wdychać jego woń. Czułam perfumy, które mu wybrałam,
będąc jeszcze w Irlandii. Dodawały mu zabójczości i seksowności.
Wyczułam coś jeszcze. Dziwny zapach, który kojarzył mi się z...
miłością?
- Chodźmy coś
zjeść- odezwałam się odrywając od jego ciała. Chłopak objął
mnie ramieniem i zaprowadził do jakiejś knajpki.
Zamówiłam
krewetki z frytkami, a on, pomimo moich sprzeciwów, rybę. Gdy
przynieśli nasze potrawy, na mojej twarzy zawitał nieprzyjemny
grymas. Smród tej ryby muskał moje nozdrza.
- Nie licz na to,
że będziesz mnie całował po tym jak to zjesz- spojrzałam na
niego zdenerwowana.
- Oj zobaczymy-
wydęł usta, na co miałam znowu ochotę go pocałować. Przygryzłam
wargę, a on uśmiechnął się.- Nadal nie będziesz miała ochoty
mnie całować?- wyszeptał mi do ucha.
- Nie- odparłam
stanowczo.
- Dobrze, jak
uważasz- zaśmiał się i wziął wielki kęs tej obrzydliwej ryby.
Słyszałam jak jej kawałki chrupią mu w ustach. Wzięłam się za
swoje jedzenie. Oderwałam najpierw ogonki krewetką, a dopiero
później zaczęłam je jeść. Podsmażane na patelni, lekko
chrupały, ale nie tak bardzo jak jego ohydna ryba.
- Gdzie teraz
pójdziemy?- zapytał przerywając swoje mlaskanie.
- Myślę, że
jeszcze przejdziemy się na targ- odparłam sięgając po sok. Upiłam
z niego kilka łyków i spojrzałam na chłopaka. Wyglądał jakby
miał łzy w oczach.- Ej, bez marudzenia. Mieliśmy spędzić cały
dzień na zakupach, a minęły zaledwie trzy godziny.
- No, ale mówiłaś,
że wracamy- powiedział naburmuszony.
- Stwierdziłam, że
muszę kupić sobie nowy strój kąpielowy.
- Dobra! Ale ja ci
go wybiorę.- Na jego twarzy zawitał tajemniczy uśmieszek.
- A będzie składał
się z jakiś ubrań?- przewróciłam teatralnie oczami.
- Niech ci będzie,
ale kupujemy strój i wracamy?
- Zobaczymy-
wstałam po zjedzonym obiedzie. Ezra też już skończył swoje
danie, z czego nie byłam zadowolona. Już teraz czułam smród ryby
od niego. Chłopak zapłacił i ruszyliśmy w stronę kolejnych
straganów.
Wybrał mi skąpy,
czarny strój, do którego dokupiłam krótkie spodenki w tym samym
kolorze. Bikini było dosyć ładne, ale nie miałam zamiaru świecić
prawie gołym tyłkiem cały czas. Ostatni sklep, w którym
wylądowaliśmy, nawet jemu przypadł do gustu. Nie licząc tego, że
zamiast robić zakupy, to wygłupialiśmy się robiąc śmieszne
zdjęcia, póki sprzedawca nas nie wygonił. Spacerowaliśmy po
ulicach Apostolou, zatrzymując się przy każdym muzyku. Nie
przypuszczałam, że mogło być tu, aż tak wielu utalentowanych
artystów. Co kilkanaście metrów siedział ktoś i grał na
gitarze, bądź innym instrumencie. Idąc dalej natrafiłam na
starca, który siedział z kartonem przy brzegu. Ciche skamlanie
wydobywało się z jego wnętrza.
- Kochanie chodź
tu!-krzyknęłam, a po chwili blondyn stanął obok mnie.
- Nie!- usłyszałam
jego twardy głos.
- No prooooszę!
Zobacz jacy oni są słodcy- wyciągnęłam jednego szczeniaka z
pudełka i pokazałam mu.
- Nie chce żadnego
zapchlonego kundla!
- Nie przesadzaj-
skarciłam go.- On nie jest zapchlony.
- Słuchaj, te psy
pochodzą z Bóg wie jakiego śmietniska. Na pewno są brudne i
zapchlone.
- I głodne-
dodałam, widząc wychudzonego psa. Futro szczeniak było
czarno-białe. Leżał w rogu, oddalony od jego rodzeństwa. W
przeciwieństwie do nich, był cicho i praktycznie się nie ruszał.
Zrobiło mi się go strasznie szkoda.
- Weźmiemy
jednego- postanowiłam.
- Nie!-
zaprotestował.- Nie życzę sobie żadnego kundla w domu.
- Ale ja chce
pieska!- krzyknęłam jak małe dziecko. Ezra głośno wypuścił
powietrze.
- Sam, za niedługo
w naszym domu będzie dwójka małych dzieci. Psy roznoszą zarazki.
- Oj nie
przesadzaj. Zresztą dużo rodzin ma i dzieci i zwierzęta. A on nie
będzie się zbliżał do nich. Będę go pilnować- spojrzałam na
niego błagalnym wzrokiem.
- Nie możemy kupić
w Irlandii jakieś zwierze?
- Ja chce tego-
oznajmiłam wskazując na kolejnego szczeniaka.
- A co z podróżą?
Jak zamierzasz go przewieźć?
- Na pewno jakoś
to załatwisz- cmoknęłam go w policzek i sięgnęłam po innego
szczeniaka. Wybrałam tego wychudzonego. Gdy go podniosłam, otworzył
oczka, ale za wiele się nie poruszył. Czułam jego żebra pod
dłonią, na które naciągnięta była cienka warstwa skóry.
Wiedziałam, że zostało mu jakieś kilka dni życia, ale teraz na
pewno pożyje dłużej. Pokazałam Ezrze mój wybór, a ten
wytrzeszczył oczy.
- Nie możesz
wybrać innego? Zobacz ten jest jakiś chory.
- Nie- przytuliłam
zwierzę.- Zapłać i chodź. Musimy jeszcze kupić mu parę rzeczy,
ale najpierw coś do jedzenia- powiedziałam i udałam się w stronę
budki z jedzeniem.
W hotelu umyłam go
i jeszcze raz nakarmiłam. Zwierzak trochę się ożywił i zaczął
wesoło merdać ogonkiem. Wyglądał tak słodko... Kupiliśmy mu
smycz, miski i jakieś miejsce do spania. Oczywiście więcej rzeczy
dokupimy będąc w domu, ale na razie to musiało mu wystarczyć. Już
od jakieś godziny bawiłam się z nim, na co Ezra był coraz
bardziej wkurzony. Albo zazdrosny, że nie poświęcam mu tyle uwagi?
No cóż... piesek był słodszy.
- Jak go nazwiesz?-
zapytał wychodząc z łazienki. Pomimo tego, że szczeniak był
słodki, to wolałabym blondyna. Wyszedł w samych bokserkach, przez
co widziałam jego umięśniony tors. Uśmiechnął się widząc moją
minę.
- Myślałam, żeby
nazwać go Spikey. Co ty na to?- Chłopak roześmiał się, na co ja
się oburzyłam.- Co ci się nie podoba w tym imieniu. Zobacz akurat
pasuje do niego.- Znów usłyszałam jego śmiech.
- Wiesz... wszystko
byłoby w porządku, gdyby nie to, że to suka- odparł, a mi zrobiło
się głupio.
- Cholera-
wyszeptałam. Jak mogła tego nie zauważyć?- Masz jakieś
propozycję?
- Nie- odparł
wesoły. Teraz już był ubrany. Przeczesał ręką swoje jeszcze
wilgotne włosy i popatrzył na zwierzę.- To imię musi być
wyjątkowe- zwrócił się twarzą do mnie.- Jakieś, które idealnie
odzwierciedla to zwierze. Więc będziesz miała zadanie na
dzisiejszy wieczór, kiedy mnie nie będzie- zaśmiał się, a ja
zmarszczyłam czoło.
- Zostawiasz mnie
samą?
- Samą nie. Masz
przecież tą kulkę pcheł przy sobie.
- On nie ma pcheł!-
zaprotestowałam.- Znaczy się ona.
- Ja idę
porozmawiać z Daniell'em o terapii. Chyba, że chcesz ze mną iść?
- Nie dzięki. Wolę
zostać z tą kulą pcheł- wzięłam psa na ręce i usiadłam na
kanapie.
- W takim razie
widzimy się za godzinę- podszedł i złożył delikatny pocałunek
na moim policzku. Następnie usłyszałam trzask drzwi.
- Ty nie masz
pcheł- powiedziałam patrząc na zwierze. W odpowiedzi zostałam
polizana po policzku.- Ale na wszelki wypadek jeszcze raz cię
wykąpiemy.
***EZRA***
Zszedłem na dół,
z zamiarem porozmawiania z wilkołakiem. Chciałem go opieprzyć za
jego bezmyślność. Rozmawiając z nim dałem mu jasno do
zrozumienia, jaka jest sytuacja. Zero wspomnień o demonach,
wilkołakach czy czymkolwiek. Wiedzieli, że Samantha straciła
pamięć, a my ją po prostu chronimy. Wilkołaki zgodziły się na
to, chociaż z łowcami mieliśmy pewien problem. Jako, że byli
starymi jej znajomymi i uważali ją za wspaniałą łowczynię. Nie
chcieli aby ta porzuciła swoje zadanie. Dlatego też musiałem im
obiecać, że jej powiem. Chociaż i tak musiałem, bo przecież
jesteśmy nieśmiertelni i w końcu sama zrozumiałaby, że coś jest
nie w porządku. Powiem jej, ale nie teraz. Może za parę lat...
- Chodź- warknąłem
do Daniell'a, który właśnie popijał drinka ze Scott'em.
Zaciągnąłem go na tył tak, aby nikt nas nie zobaczył ani
usłyszał.
- Co jest?- odezwał
się trochę pijany.
- Co jest?! Jeszcze
się idioto pytasz? Może przypomnij sobie dzisiejszą rozmowę-
wrzasnąłem i spojrzałem na zdezorientowanego chłopaka.- Z
wilkiem- dodałem.
- Słuchaj stary,
musiałem z nim porozmawiać. Chciał się przemienić, a przecież
wszędzie jest pełno ludzi. Jeszcze ktoś by to zobaczył-
powiedział w obronie. Zaśmiałem się.
- Zobaczył tak?
Wiesz, tak się składa, że ktoś was ZOBACZYŁ i usłyszał część
rozmowy, jaką facet prowadził ze zwierzęciem.
- Kto?- zmarszczył
brwi.
- Samantha.
Rozmawialiście pod naszym balkonem, więc ona was usłyszała- na
mojej twarzy zawitał grymas. Chciałem go zabić. Rozszarpać na
drobne kawałki, ale to był mój stary przyjaciel. Dowódca
Północno- Irlandzkiej watahy.
- Stary,
przepraszam- przetarł dłonią po skroni.- Nie zauważyłem jej, ale
chyba nic się nie domyśliła?
- Ta... powiedzmy.
Powiedziałem, że porozmawiam z tobą w sprawie terapeuty-
usłyszałem jego śmiech.- Zamknij się, bo inaczej będzie ci
potrzebny lekarz.
- Dobra spokojnie-
klepnął mnie w ramię.- Powiedz jej, że gadaliśmy i... o wiem!
Powiedz, że zapomniałem wziąć dzisiaj leków, dlatego trochę mi
się miesza w głowie.
- Dobra, a ty
następnym razem uważaj, bo inaczej cię zabije- zagroziłem mu.
Chociaż ja byłem poważny, on nie uwierzył mi na słowo, więc
odszedł ciesząc się. Podszedłem do baru i zamówiłem drinka.
Usiadłem z nim na jednej ze skał, podziwiając piękno nocy.
Księżyc w towarzystwie gwiazd odbijał się od wody, która pod
jego wpływem, przybrała barwę srebrzysto-białą. Poczułem się
wtedy jak w domu. Chociaż już od dawna nie uważałem Ceris za
swoim prawdziwym domem, to chciałem znów tam być. Chciałem ujrzeć
ten świat pod władzą Samanthy. Wiedziałem, że jeśli ona tam
wróci, naprawi wszystko. Chciałem ujrzeć śmierć Wallsey'a. Żeby
to wszystko się spełniło, musiała odzyskać pamięć. Moja mała
Samantha...Tak bardzo ją kochałem i nie chciałem stracić. Już
wycierpiała tyle, a ja byłem świadomy tego, że to wciąż nie
jest koniec. Przecież ona musi sobie przypomnieć. Musi odzyskać
pamięć... I co wtedy? Wszystko może przecież runąć. Może nie
wybaczyć nam tych kłamstw. Przez cały czas ją okłamywałem, ale
w końcu wpadnę. Nie uchronię ją przed tym życiem. Ona prędzej
czy później dowie się, i lepiej żebym to ja jej powiedział. Ale
jak?
- A ty co tak sam
siedzisz?- usłyszałem męski głos za sobą. Upiłem kolejny łyk
swojego drinka i odwróciłem się. Patrick usiadł obok mnie i podał
mi przyniesione piwo, które z przyjemnością przyjąłem.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Nie uwierzysz co
dzisiaj się stało- zacząłem.
- No mów-
usłyszałem dźwięk otwierającej się butelki, a następnie
metalowy kapsel spadł, odbijając się o skały.
- Byłem dzisiaj z
Sam na zakupach...
- O! W końcu twoja
kara się spełniła- zaśmiał się.
- To też, ale nie
o to chodzi. Mieliśmy już wracać, gdy ona coś zobaczyła.
- Nie mów, że
demona- spoważniał.
- Nie. Zobaczyła
szczeniaka- usłyszałem śmiech chłopaka.
- I to jest takie
straszne? Zobaczyła pieska, i co?
- To nie był
zwykły pies. Znaczy się reszta była, ale ona nie wybrała psa.
- Czekaj... więc
kupiliście psa?- zapytał, a ja głośno westchnąłem.
- Kupiliśmy
Shyrks'a- westchnąłem.
- Co?!- wybuchnął.-
Skąd on się tu wziął?
- Serio? W domu
teraz będziemy mieli półdemona, a ty martwisz się skąd on się
tu wziął?
- Słuchaj, sam
wiesz, że Shyrks'y są stworzone do ochrony, więc czym się
przejmujesz? Nawet Wallysey ma dwa przy sobie i zobacz jak go
chronią. Są gotowe oddać życie za swojego pana- odparł. W sumie
o tym nie pomyślałem... Skoro pies zaczął uważać Sam za swoją
panią, to będzie bezpieczna przy nim.
- A jak
wytłumaczymy jej jego wygląd? Przecież dorosłe osobniki
przypominają wilka. Wielkiego wilka!
- No i? Taka rasa i
tyle. Czym tu się przejmować? Ja na twoim miejscu jeszcze
pogadałbym z tym zwierzakiem.
- Mam gadać z
psem?- uniosłem brew ze zdziwienia.
- Nie z psem, tylko
wilkiem. A w zasadzie to półdemonem. Słuchaj, teraz dokładnie
wytłumaczysz mi, gdzie go znaleźliście, bo jego matka na pewno
zacznie go szukać.
- Wątpię-
westchnąłem.- Szczeniak ma już prawie miesiąc i o mal nie zdechł.
Gdyby nie Sam, to za kilka dni byłby martwy.
- Więc ona
uratowała mu życie. Teraz tym bardziej będzie chciał ją chronić.
- Chciała-
poprawiłem go.- To suka.
- No i jeszcze
lepiej- klepnął mnie w ramie. Uraczyłem go niemiłym spojrzeniem,
po tym ja wylałem na siebie piwo.- Dobra, idź pogadaj z wilkiem, bo
inaczej ona sama się jej ujawni.
Wypiłem całą
zawartość butelki i ruszyłem w stronę hotelu. Zajebiście.
Czekała mnie rozmowa ze zwierzęciem... Teraz to pewnie Sam pomyśli
nad jakimś terapeutą dla mnie...
Wszedłem do pokoju
i ujrzałem tego kundla, który bezczelnie siedział na kanapie i
gryzł moją bluzkę. Samantha była w łazience, więc mogłem w
spokoju z nią porozmawiać. Stanąłem przed nią, a ona spojrzał
na mnie, przerywając swoją zabawę.
- Słuchaj psie-
zacząłem.- Wiem czym jesteś, a ty pewnie wiesz czym my jesteśmy-
westchnąłem.- O Boże, jakie to jest żenujące... Dobra, słuchaj.
Jako, że my dwoje chcemy chronić twoją panią, więc dla jej
bezpieczeństwa, lepiej żeby nie wiedziała czym jesteśmy.
Rozumiesz?- zwierze kiwnęło głową na zgodę.
Rany... ten gatunek
rzeczywiście był inteligentny.- No więc, masz udawać zwykłego
psa. Szczekać, aportować i wykonuj inne czynności jakie pies
powinien robić. Pilnuj się, albo tego pożałujesz- zwierze
zwróciło głowę w stronę łazienkowych drzwi. Dziewczyna właśnie
kończyła się kąpać.- Jesteś z nią od paru godzin i już
zdążyłaś ją pokochać? Niewiarygodne- westchnąłem.- Chociaż
to nas łączy. Wiem, że zrobisz wszystko, aby ją ochronić. Tak
jak ja, więc mam nadzieję, że się zrozumieliśmy?- zwierze wydało
z siebie dziwny dźwięk, przypominający szczeknięcia psa.
Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się.- Myślę, że nawet
mógłbym cię polubić, ale pamiętaj. To jest MÓJ teren i moje
zasady. A teraz oddawaj moją koszulkę- wyrwałem jej ubranie.
Właśnie w tej chwili moja ukochana wyszła z łazienki opatulona w
samym ręczniku. Włosy miała związane w kok. Uśmiechnięta,
usiadła na moich kolanach.
- Już się
pogodziliście?- wymruczała mi do ucha.
- Można tak
powiedzieć. Wiesz już jak ją nazwiesz?
- Nirra-
powiedziała dumnie.
- Piękne imię-
pocałowałem ją czule w usta. Poczułem smak jej miękkich i
delikatnych warg. Rękę wsunąłem pod ręcznik, błądząc po jej
biodrze.
- Kochanie, dziecko
patrzy- zachichotała, odrywając nasze usta.
- To zwierze-
odparłem rozdrażniony.
- Szczeniak to też
dziecko- stwierdziła.
- No to niech się
odwróci, albo wyjdzie- uraczyłem psa niemiłym spojrzeniem, na co
on zaskamlał i udał się w stronę swojego legowiska.
- No i patrz co żeś
zrobił- usłyszałam gniewny głos czarnowłosej, która ruszyła w
stronę psa.
- Przecież ja nic
nie zrobiłem! Ona sama tam poszła!
- Bo ty jej
kazałeś!- Rzuciła ręcznikiem w moją stronę. Naga schyliła się
po jedną z moich koszulek i ubrała ją. Następnie wzięła psa na
ręce i, wraz z nim, położyła się na naszym łóżku.
- O nie!-
zaprotestowałem.- Nie będę spać z tym kundlem w jednym łóżku.
- To śpij na
kanapie- odparła beztrosko.- Nirra jest za mała, aby mogła spać
sama.
- Dobra!- odparłem
wkurzony. Chwyciłem za koc, który leżał na tapczanie i się nim
przykryłem. Kanapa nie była za wygodna, ale nie zamierzałem spać
z psem. Kto by pomyślał, że zostanę zastąpiony przez tego
kundla...
Hej <3
Wybaczcie mi to drobne spóźnienie... ale dopiero jakieś pół godziny temu dotarłam do domku :c
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i liczę na dużo komentarzy pozytywnych, jak i negatywnych. Krytyka mile widziana : D
Tak wgl, to jak Wam się podoba imię "pieska"? Osobiście spędziłam nad nim jakieś kilka godzin, nim coś wymyśliłam. Napotkałam się ze sprzeciwem Katariny, której niezbyt chyba przypadło :c Mam nadzieję, że Wasza reakcja będzie inna :D
Dobra, koniec pisania! Idę spać bo padam o.O
Pozdrawiam
Seo
Napisałam taki długi rozdział! I mi się usunął ;( Blogspot mnie jednak nie lubi! ;( W każdym razie rozdział mi się podobał. Zwracam uwagę na przecinki, bo mi ich brakowało! Przepraszam, zauważyłam parę błędów, ale szukanie teraz zajęłoby mi mnóstwo czasu, którego nie mam, więc ci nie powiem, co było źle. Może ktoś inny mnie wyręczy dzisiaj.
OdpowiedzUsuńHaha zastanawia mnie fakt, po co kupili psu coś do spania, skoro potem Sam stwierdziła, że jest za mała, by spać sama! :)
Ogółem rozdział mi się podobał. Imię też jest ok. Takie niespotykane. Nie mam pojęcia co by tu jeszcze dodać. Padam na twarz, bo dzisiaj cały dzień sprzątałam.
Cieszę się, że u Ezry i Sam jak na razie spokój, choć nie sądzę, by trwał długo.
Pozdrawiam serdecznie!
Zuza ;*
Dopiero wchodząc na Twojego bloga z zamiarem zostawienia informacji o nowości u mnie, zouważyłam, że i tu pojawiło się coś nowego ;-) Dzisiaj jest już późno, ale obiecuję, że jutro rozwinę swój komentarz ;-)
OdpowiedzUsuńP.S. Nie dostałam żadnej informacji! Mam nadzieję, że to tylko przeoczenie ;-)
[idealny-swiat.blogspot.com]
Rozdział super! Ale wpadka z tą przemianą... A ta babka z tym demonem? Ładnie, ładnie :D Słodko z tym psiakiem :D Ja też chcę :c I to wcale nie prawda, że mi się nie podoba! Jest fajne! :D Sama spadam spać, bo znowu mama mnie obudzi o 1 godzinie ze słowami " co ty robiłaś w nocy? " także kolorowych snów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Katarina
P.S. Zapraszam do siebie na nowy rozdział smiertelnapasja.blogspot.com
Właśnie, że Ci się nie podobało! :C
UsuńPamiętam jak w nocy gadałyśmy i mówiłam jakie imiona wymyśliłam i żadne Ci się nie spodobało -.-
Moje późne wstawanie teraz przeszło na Ciebie? :D
Pozdrawiam
Seo
Stara, podawałaś mi tyle tych imion, że mi się już w głowie mieszało! :D No musiałam napisać ten rozdział i go dodać, a rano trzeba było normalnie wstać :P Musimy dzisiaj pogadać! Ale to wieczorem :D Puszczę Ci sygnał :D
UsuńPozdrawiam,
Katarina
Łał, znalazłam cię przypadkowo, ale suuper! Naprawdę ciekawie i sposób pisania super!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
http://kochajac-potwora.blogspot.com/
jaki świetny piesek! to znaczy półdemon, imię bardzo mi się podoba ^^ takie niebanalne :D bardzo fajnie, że sama je wymyśliłaś. Sam i Ezra żyją teraz niczym w bajce, mam nadzieję, że chłopak w końcu powie jej prawdę, zanim sama ją odkryję, bo inaczej coś czuję, że w Sam obudzi się demon... szkoda mi jej, ma teraz życie, o którym zawsze marzyła, a zaraz będzie musiała z niego zrezygnować.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
Pozdrawiam i przy okazji, u nas również kolejny :D x
http://escape-from-this-world.blogspot.com
Dzięki, czekałam na ten rozdział ciągle odświeżając stronę ;D Rozdział SUPER!!! Trochę się przestraszyłam.. pół-demon? Ale później jak napisałaś że Will też miał takie to się uspokoiłam :D Cóż nie będę więcej pisać wszystko wyżej zostało wyjaśnione.
OdpowiedzUsuńWi ki :***
Mi się podoba imię psa. Rozdział jest super.
OdpowiedzUsuńDzięki tobie znów zaczęłam czytać fantastykę. :D
Ciekawe kiedy Sam przypomni sobie wszystko. Mam nadzieję, że gdy to sie stanie, wybaczy wszystkim.
Pozdrawiam i życzę dużo weny.