„Wspomnienia i wyobrażenia
urzeczywistniają się w ciszy”.
- Dobrze, więc
zacznijmy od początku- zwróciłam się do blondynki, która
siedziała na łóżku, znajdującym się w „moim” pokoju.- Ten
blondyn to Ezra i jest moim chłopakiem?- zapytałam, na co ona
skinęła głową.- Ty jesteś jego siostrą i chodzisz ze Scott'em,
który jest moim bratem?- ponownie przytaknęła.- Reszta chłopaków
to nasi przyjaciele, a ta dziewczyna jest moją matką?
- Tak- odparła
uradowana. Opadłam na łóżko, obok niej i głośno westchnęłam.-
To nie możliwe- wyszeptałam.
- Dlaczego?-
zapytała marszcząc brwi.
- Przecież ona
wygląda na prawie trzydzieści lat, a ja mam dziewiętnaście. Nie
sądzisz, że to dziwne?- podniosłam głowę i spojrzałam na nią.
- To, że ona na
tyle wygląda, to nie znaczy, że tyle ma. Na pewno nic nie
pamiętasz?
-
Jeśli pytasz się o porywaczy, to nie. Nie pamiętam żeby
ktokolwiek mnie porywał, a tym bardziej jak wyglądali. Zresztą,
nic nie pamiętam z wydarzeń z ostatnich dziewiętnastu lat. To tak
jakbym po prostu urodziła się wczoraj-
wyznałam.
- Lekarz
powiedział, że to może być szok pourazowy, czy jakoś tak-
stwierdziła dziewczyna.- Możesz odzyskać pamięć w ciągu pary
dni.
- Albo nigdy-
wtrąciłam.- Przepraszam, ale nie wydaje mi się żeby ten cały
Patrick był dobrym lekarzem. Po prostu nie wygląda mi na niego-
przekręciłam się na plecy, a mój wzrok utkwił na suficie. I
pomyśleć, że jeszcze wczoraj leżałam w śpiączce...
Gdy otworzyłam
oczy i ujrzałam ten cały „tłum” wokół mnie, przeraziłam
się. Obcy ludzie, wpatrzeni we mnie jak w jakieś bóstwo. Straszny
widok. Widziałam, że ich ranie, wypowiadając te słowa, ale do
jasnej cholery, oni mnie wystraszyli. Jak miałam inaczej zareagować?
Zastanawiałam się czy nie piszczeć, ale jakaś część mnie
mówiła, że to zły pomysł. Chyba dawna ja się odezwała. Byłam
wdzięczna Amandzie, że zajmuję się mną i z cierpliwością
odpowiada na każde moje pytanie. Dowiedziałam się nieco o sobie.
Powiedziała mi, że zostałam porwana, gdy wracałam z Ezrą i jego
kumplami z wakacji. Wybraliśmy się do Turcji i w czasie powrotu,
jacyś Turkowie nas zaatakowali. Ponoć byli to wrogowie mojej matki
i wybrali mnie, jako środek szantażu. A jaka byłam przed
porwaniem?
Amanda twierdziła,
że byłam jedną z najsympatyczniejszych osób jakie ona w życiu
spotkała. W jednej chwili potrafiłam być potulna jak kot, a
następnie agresywna jak głodna lwica. Miałam humorki, zresztą jak
każda dziewczyna w moim wieku. Moim hobby był sport. Codziennie
rano ćwiczyłam z moim przyrodnim bratem. Gdy wprowadził się do
nas Ezra, zastąpił go. Co do niego miałam mieszane uczucia.
Stwierdziłam, że mam dobry gust, jeśli chodzi o mężczyzn, bo
która by nie chciała mieć przy sobie takiego przystojniaka? Widząc
jego, w moim ciele toczyła się istna wojna. Część mnie odczuwała
pozytywne emocje wobec niego, a część negatywne. Dlatego też nie
potrafiłam mu w tym momencie zaufać. Scott był jego przeciwnością. Czułam, że nasze relacje brat- siostra, są po prostu dobre. Ufałam
mu, tak jak i on mnie. Wiedziałam, że mogę na nim polegać. Na nim
i jego dziewczynie.
- Wiesz?-Spojrzałam
na Amandę.- Nie mogę uwierzyć, że matka pozwoliła mi zamieszkać
z chłopakiem. Wybacz, ale dla Scott'a to chyba było za wcześniej...
A tak w ogóle to, dlaczego mieszkamy razem? Skoro ona jest bogata,
to mogła kupić mi i Ezrze jakiś dom, i wam też. Nie musielibyśmy
mieszkać z tymi dzikusami- dziewczyna wybuchła śmiechem.
- Już
ci mówiłam, że Scott jest twoim przybranym bratem. Zaadoptowałaś
go, tak jakby. Jego prawny opiekun zniknął, więc ty się nim
zajęłaś- wyjaśniła.- Lilith bardzo polubiła Ezrę, więc nie
miała nic przeciwko temu, żeby się tu wprowadził. A ty nigdy byś
nie pozwoliła Scott'owi, aby się wyprowadził. Zresztą sama mnie
tu sprowadziłaś.
- A reszta
chłopaków?- zapytałam.
- Nie wiem jak to
wyszło. Po prostu tworzymy paczkę, więc razem zamieszkaliśmy-
odparła. Wiedziałam, że coś przede mną ukrywa. Czyżbym miała
jakąś mroczną przeszłość? A może coś wstydliwego...
- Amanda. Mam do
ciebie pytanie- zaczęłam.- Czy ja jestem dziwką?
- Co?!- krzyknęła.
- Jak mogłaś tak o sobie pomyśleć?
- Przejrzałam
dzisiaj swoją szafę i stwierdziłam, że ten ubiór pasuje tylko do
dziwki. Sama zobacz- wstałam i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z
niej parę czarnych bluzek i sukienek, które albo odsłaniały sporą
część moich piersi, albo plecy, kończąc swoje wcięcie na tyłku.
Były krótkie i ledwo sięgały za pośladki. Do tego wyciągnęłam
parę seksownych kozaczków i rzuciłam nimi na środek pokoju.
Podeszłam do kolejnej półki. Wyciągnęłam z niej komplet skąpej
bielizny.- Widzisz? I ty mi powiesz, że nie jestem dziwką.
- Bo
nie jesteś!- krzyknęła.- To wszystko kupiłaś, żeby
ładnie wyglądać dla Ezry.
Jak mogłaś tak o sobie pomyśleć?
Ponownie opadłam
na łóżko, głośno wzdychając.- Zrozum mnie. Próbuję się
czegoś o sobie dowiedzieć. No i te ciuchy... Na początku myślałam,
że jestem jakąś emo-dziewczyną, widząc same czarne rzeczy. Potem
gdy wyciągnęłam je z szafy... Przymierzyłam parę i stwierdziłam,
że one idealnie pasują do dziwki. Myślałam, że to ukrywasz
przede mną...- dziewczyna pokręciła głową.
- Ja nic nie
ukrywam przed tobą. Po prostu widzę ciebie i myślę o mojej dawnej
Samancie. Tej wesołej dziewczynie, która zawsze była przy mnie. O
tym jaka byłaś szczęśliwa z Ezrą... A potem widzę jego jak
wszystko niszczy- wyznała.- Jak niszczy siebie, próbując ciebie
odnaleźć. Poświęcił wszystko, tylko po to, abyś wróciła. Jego
miłość do ciebie, go niszczyła. Stęskniłam się za tobą, a
teraz jak ty nas nie pamiętasz, po prostu jest mi przykro...
- Przepraszam. Nie
wiedziałam...- przetarłam ręką twarz.- Nie wiem czemu, ale jakoś
nie potrafię mu zaufać.
- To
normalne, byliście
ze sobą bardzo blisko. Potrzebujesz czasu, ale nie marnuj go. Widzę,
jak unikasz Ezrę, powinnaś
z nim spędzać jak najwięcej czasu. W końcu to z nim wiążesz
najsilniejsze uczucia.
- Dzisiaj postaram
się z nim pogadać. Mogłabyś mi coś jeszcze o mnie powiedzieć?-
zapytałam próbując zmienić temat. Postanowiłam dzisiaj
porozmawiać z chłopakiem. Amanda może mieć rację...
- Dużo
czytasz. Uwielbiasz klasykę-
powiedziała.
- Książki!-
krzyknęłam uradowana.- Właśnie! A co ze szkołą? Nie powinnam
być teraz w colleg'u?
- Nie. Skończyłaś
liceum i odpuściłaś sobie dalszą edukację. W sumie nie była ci
ona potrzebna...
- Aha- tylko to
potrafiłam wypowiedzieć. W sumie szkoda, że skończyłam już
szkołę. Miałam ochotę na dalszą naukę. Oderwałam wzrok ze
ściany i skierowałam go na drzwi, z którego dochodziło ciche
pukanie.- Proszę!- krzyknęłam.
- Nie
przeszkadzam?- zapytał blondyn wchodząc do pokoju.
- Nie- odparła
Amanda.- Tak właściwie to miałam już iść- wstała i udała się
w stronę drzwi.- Zobaczymy się na obiedzie!- krzyknęła wychodząc
z pokoju.
Zrobiła to
specjalnie. Chciała żebym spędziła z nim trochę czasu. W sumie,
sama się na to zgodziłam, ale jakoś nie byłam na to gotowa.
Poprzedni zapał, po prostu wyparował.
- Przypomniałaś
sobie coś?- zapytał siadając obok mnie. Pokręciłam przecząco
głową. Denerwowało mnie to pytanie. Przecież jakbym sobie coś
przypomniała, to bym im powiedziała.- Wiesz... pomyślałem, że
mógłbym zabrać cię w parę miejsc. Może tam byś sobie coś
przypomniała?
- To dobry pomysł.
W sumie możemy nawet teraz jechać- oznajmiłam. Wstałam i
podeszłam do szafy, szukając jakiś mało „dziwkarskich”
ciuchów.
- To ja będę
czekać na dole- uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam przyjemne
ciepło w brzuchu. Chyba rzeczywiście coś do niego czułam.
Wyciągnęłam z szafy jakieś jeansy i bluzkę. Oczywiście
czarną... Do tego dobrałam ciemną, skórzaną kurtkę i weszłam
do łazienki. Stwierdziłam, że muszę wybrać się do sklepu po
jakieś normalne ciuchy, bo te do niczego się nie nadają.
***EZRA***
- Szybko-
stwierdziła blondynka, gdy wszedłem do kuchni.
- Szykuje się.
Zaraz zabieram ją na miasto- odparłem i wyciągnąłem butelkę
soku z lodówki.
- Ezra, ja tak
dłużej nie mogę- dziewczyna usiadła przy stole i oparła brodę
na dłoni.- A jeśli coś sobie przypomni? Przecież będzie miała
do nas pretensje za te wszystkie kłamstwa...
- Ciszej!-
Szepnąłem.- Jeszcze cię usłyszy! Słuchaj. Patrick powiedział,
że to może potrwać nawet kilka lat, więc nie możemy jej teraz
nic powiedzieć. Niech myśli, że jest zwykłym człowiekiem, bo
przecież kto by chciał wiedzieć co zrobił i kim, albo czym tak
naprawdę jest, będąc na jej miejscu? Chciałabyś wiedzieć, że
zabiłaś tyle osób co ona? Albo co się stało w Cerisie?
- A jeśli Wallisey
ją znajdzie, to co wtedy? Też jej powiesz, że to jeden z
porywaczy? Tak właściwie, to skąd przyszło ci do głowy, żeby
takie coś wymyślić?
- To jedyne co mi
przyszło do głowy- wyznałem.- Dla jej bezpieczeństwa, niech
lepiej nic nie wie o sobie. Będziemy udawać, że jest zwykłą
dziewczyną.
- No dobrze, a co
ze znakami? W końcu kiedyś się ujawnią, a wtedy...
- Dopiero wtedy
będziemy się martwić- wtrąciłem.- Jeśli możesz to idź ją
spakuj, jeszcze dzisiaj wieczorem chce stąd wyjechać- dziewczyna
bez słowa wyszła z kuchni.
Amanda miała
rację. Co się stanie jeśli Król ją znajdzie? Na pewno zabije,
albo porwie do Cerisu, a wtedy nie będzie już taki miły dla niej.
Wybrałem odpowiednie miejsce dla nas. Kupiłem dom, w którym
moglibyśmy się wszyscy zmieścić. Teraz najważniejsze było to
żeby ją ochronić, dlatego też chłopaki musieli nam towarzyszyć.
Na pewno ten kraj jej się spodoba. Sama tyle mi o nim opowiadała.
Wspominała jak kiedyś tam mieszkała. Opisała mi swój dom i
wszystko co tam się działo. Już wcześniej planowałem wyjechać
tam z nią, nawet znalazłem podobny budynek, który mi opisała.
Chciałem aby wszystko było idealnie. Przez ostatnie wydarzenia,
zmuszeni zostaliśmy do wyprowadzki, dlatego też postanowiłem kupić
wybrany wcześniej dom.
Wyrzuciłem pustą
butelkę i spojrzałem na Samathę, która właśnie schodziła ze
schodów. Uśmiechnęła się do mnie. Dopiero teraz dotarło do
mnie, jak bardzo się za nią stęskniłem.
***SAMANTHA***
Zatrzymaliśmy się
przed jednym z barem. Dochodziła piętnasta, więc właśnie lokal
został otwarty. Chłopak otworzył drzwi i pomógł mi wyjść.
Skierowaliśmy się do wejścia.
- Co my tu robimy?
- zapytałam zerkając na blondyna.
- Tu się
poznaliśmy- uśmiechnął się zalotnie do mnie.
- Co ja robiłam w
takiej spelunie?- zapytałam czując smród papierosów i alkoholu.
Pomieszczenie nie było zbyt przyjazne. Stwierdziłam, że w takich
miejscach tylko bandyci przesiadują.
- Pobiłem się z
twoim bratem- spuścił głowę. Wyczułam od niego skruchę. Było
to dość dziwne uczucie...- Gdy cie zobaczyłam, zamurowało mnie.
To jak z gracją podeszłaś i nas rozdzieliłaś. Wiem, że to
głupie i nie powinienem tego ci wyznawać, ale chce być wobec ciebie
szczery. Powinnaś wiedzieć jak to się zaczęło.
Zajęliśmy
miejsca w kącie i zamówiliśmy napoje. Analizowałam każdy
element, próbując sobie coś przypomnieć, jednak bez żadnych
rezultatów. Nic nie przychodziło mi do głowy.
Ezra cały czas
wspominał nasze wspólne chwile. Przyjemnie się słuchało tego,
jak bardzo się dla mnie starał. Czułam, że mówi prawdę, ale w
duszy wiedziałam, że każdy z nich coś ukrywa.
Do lokalu weszło
kilka osób, a ja poczułam zimny pot na karku. Dreszcze przeszywały
mnie po całym ciele.
- Możemy stąd
iść?- zapytałam sięgając po torebkę.
- Coś nie tak
powiedziałem?- zaniepokojony zmarszczył czoło.
- Nie, ale ci
ludzie są jacyś podejrzani- wskazałam na nowo przybyłych gości.
Ezra uśmiechnął się do mnie ciepło i wstał.
- Nie bój się
ich, to moi starzy znajomi- chwycił mnie pod ramię i ruszyliśmy do
wyjścia. Nagle zza schodów, pojawił się jakiś facet i wpadł na
mnie.
- P...przepraszam-
odezwał się i ujrzałam przerażenie w jego oczach. Mój „chłopak”
roześmiał się. Mierzyłam nieznajomego wzrokiem, a ten stał i
wyglądał na sparaliżowanego.
- Co jest?-
zapytałam śmiejącego się blondyna.
- Aaron, nie bój
się. Ona cie nie pamięta- zwrócił się do niego. Wzruszyłam
ramionami. Miał rację, nie znałam go i nic sobie nie
przypominałam.
- Jjak to?- jąkał
się.
- Miała wypadek i
straciła pamięć- odparł, na co ten wypuścił głośno powietrze
z ulgi. Czy ja mu coś zrobiłam?
- Czyli ona też
ciebie nie pamięta?- zapytał niedowierzająco.
- Tak. Niczego nie
pamięta. Próbujemy przypomnieć jej cokolwiek.
- To chyba ja już
pójdę...- odparł przerażony i uciekł. Było to dziwne, gdyż
zachowywał tak, jakbym Bóg wie co mu zrobiłam. A może jednak?
Chyba się mnie bał...
- Co ja mu
zrobiłam?- zapytałam, gdy wyszliśmy z baru.
- Nic- uśmiechnął
się tajemniczo.- To on powiedzmy, że zranił cię. Teraz boi się,
twojej zemsty.
- To aż tak
okrutna byłam?- załamałam się.
- Nie!- krzyknął.-
A jakbyś zareagowała na osobę, która udawała twojego
przyjaciela? Chyba nie chciałabyś spotkać go więcej?
- W sumie... masz
rację. A już się bałam, że jestem jakąś mściwą szmatą-
przyznałam.
- Oj kochanie nie
mów tak o sobie- przytulił mnie do siebie. Było to dosyć
przyjemne, ale wciąż nie mogłam pozwolić na takie zbliżenia. Tak
naprawdę nie znałam go.
- Możemy już
jechać?- zapytałam wsiadając do auta. Chłopak skinął głową i
zajął miejsce kierowcy.
Odwiedziliśmy
sporo miejsc. Zaczęliśmy od parków, w których często ponoć
przebywałam, a skończyliśmy w jakieś restauracji, jedząc
kolację. Niestety, nic sobie nie przypomniałam. Wielka, czarna
pustka, gościła w mojej głowie. Zrezygnowana, poprosiłam go o
powrót do domu. W czasie tego zwiedzania, Ezra wyznał mi o
przeprowadzce. W sumie, nie wiem czemu, ale zgodziłam się na to. Co
jeśli ci porywacze znów zaatakują? Chociaż trochę się załamałam
słysząc, że jeszcze dzisiaj wyjeżdżamy...
Gdy dotarliśmy do
domu, okazało się, że moje rzeczy są już spakowane. Do torebki
wrzuciłam podręczne przedmioty i wzięłam prysznic. Amanda
naszykowała mi ciuchy na podróż, za co byłam jej wdzięczna. Były
to zwykłe ubrania. Żadnych bluzek z wypiętym biustem. Ubrałam
czarne spodnie i czerwony, szeroki sweterek. Niestety, musiałam
ubrać tą bieliznę, którą kupiłam dla Ezry. Chociaż wyglądałam
w niej nieziemsko, to czułam jak wpija mi się w tyłek. Rozpuściłam
swoje czarne włosy i zeszłam na dół. Wszyscy byli już gotowi.
Ubrałam skórzaną kurtkę i podbiegłam do salonu. Przypomniałam
sobie o zdjęciu na komodzie. Nie wiem czemu, ale było dla mnie dość
ważne. Złapałam za ramkę, i wrzuciłam go do torebki. Gdy wczoraj
zwiedzałam dom czułam, że z tym zdjęciem jestem bardzo związana.
W końcu byłam na nim ze swoim prawdziwym bratem, który zginął w
zeszłym roku. Chociaż dziwnie przypominał Scott'a...
Ostatni raz
przejrzałam dom i wyszłam trzaskając drzwiami. Jechaliśmy dwoma
autami. Nasze rzeczy już wcześniej zostały zabrane i wysłane do
nowego domu. Zajęłam miejsce z tyłu wraz z Ezrą. Z przodu
siedział Nathaniel i Matt, a w drugim reszta chłopaków z Amandą.
Moja „matka” miała się z nami spotkać na miejscu. Dojechaliśmy
na lotnisko i, po zajęciu miejsca w samolocie, usnęłam.
Długo nie spałam.
Ilekroć zamykałam oczy, męczyły mnie koszmary. Wyglądały jakby
wizje z mojego poprzedniego życia, które nazywałam za czasów
„pamięci”. Śniły mi się różne urywki. Najpierw byłam w
starej chacie, z nieznajomym mężczyzną, podobnym do Aarona, a
następnie bawiłam się na balu, w jakieś willi. Wszystko wyglądało
jakby było sprzed kilku wieków. Świadczyły o tym stroje gości i
wystrój tego zamku. Jednak nie było to możliwe, abym tam byłą,
patrząc na mój wiek...
Utkwiłam wzrok w
chmury i niebo za oknem. Piękny widok. Aż chciało się wyjść i
położyć na tych puszystych pierzynach.
- Nie śpisz?-
usłyszałam cichy szept Ezry. Oczywiście musieli nas posadzić
razem.
- Chyba mam dość
snu. Przynajmniej na razie- zdobyłam się na uśmiech. Chłopak
zauważył moje kłamstwo.
- Hej- złapał
mnie za rękę.- Nie musisz przy mnie udawać. Coś się stało?-
zapytał głaszcząc kciukiem moją dłoń.
- Oprócz tego, że
straciłam pamięć, siedzę w samolocie z tak naprawdę obcymi dla
mnie ludźmi i przeprowadzam się do nowego, znowu. obcego mi
miejsca, to nic mi nie jest- analizowałam jego reakcję. Posmutniał.
Dopiero teraz doszło do mnie, jak wrednie to zabrzmiało.-
Przepraszam- spuściłam głowę.- Po prostu to dla mnie za wiele...
- Wiem- odezwał
się po chwili. Chyba moja poprzednia wersja nigdy tak się nie
zachowywała. Ta nowa była słaba i wrażliwa.- Chyba zbyt dużo od
ciebie wymagamy, ale uwierz mi. Nikt więcej ciebie nie skrzywdzi.
Już nie- sprostował.- Próbujemy ciebie ochronić.
- Ale jak ja mam
wam w to uwierzyć, skoro was nie znam?- spojrzałam w jego piękne,
niebieskie oczy.
- Zdaj się na swój
instynkt- powiedział z uśmiechem.- Zawsze się nim kierowałaś.
- Na prawdę?-
zapytałam niedowierzająco.
- Tak, a on nigdy
się nie mylił. Powiedz, co teraz czujesz wobec mnie?
- Sama nie wiem...
Myślę, że mogę ci zaufać...- wyznałam.
- Ale?- zapytał
unosząc jedną brew w śmieszny sposób.
- Boję się.
- Przy mnie nie
masz czego się bać. Ja zawsze będę cię chronić i nie pozwolę
żeby ktoś cię skrzywdził. Przysięgam, że już więcej nic ci
się nie stanie- złożył delikatny pocałunek na mojej dłoni. Mój
„instynkt” aż krzyczał i prosił o więcej.- Chodź- uniósł
rękę, a ja przytuliłam się do niego. Przykrył nas kocem, a ręką
gładził mnie po plecach.- To powiesz mi teraz, czemu nie możesz
spać?
- Koszmary-
odpowiedziałam krótko.
- Co ci się śni?-
W jego tonie można było wyczuć zaniepokojenie, choć nie wiem czym
miało to być spowodowane. Przecież każdy miewa czasem koszmary...
- W sumie, to nie
było nic strasznego. Zwykły bal i to wszystko. Jednak bałam się.
Nie wiem czemu, ale myślałam, że ktoś chce mi coś zrobić-
wyznałam.
- Jaki bal?-
zapytał zaciekawiony.
- Nie wiem, ale
miałam na sobie piękną, białą suknię. Całe pomieszczenie było
ozdobione białymi i czerwonymi różami. Wyglądało ładnie, ale
myślałam, że ktoś chce mnie zabić. Ty chyba też tam byłeś.
Nie jestem pewna, bo miałeś maskę, ale wydawało mi się, że to
ty.- Gdy skończyłam, usłyszałam cichy śmiech chłopaka.- To nie
jest śmieszne- odparłam oburzona. To ja mu zaufałam, a ten się
jeszcze ze mnie nabija...
- Przepraszam.
Czasem zapominam, że ty straciłaś pamięć- przewróciłam oczami.
Jak mógł o tym zapomnieć, skoro to był główny temat wszystkich
rozmów?- Nie dawno byliśmy na takim balu. Bal przebierańców w
Turcji. To było zanim cię porwali..- zamilkł.
- Ale przecież to
wyglądało jakby było w średniowieczu- westchnęłam.
- To dobry znak.
Skoro masz sny ze wspomnieniami, to pamięć może powróci. Miejmy
taką nadzieję.
- Ezra...- zaczęłam
niepewnie.- Czy mógłbyś opowiedzieć mi o nas? Chciałabym
wiedzieć tylko, jacy byliśmy razem...- czułam jak się uśmiecha.
- Oczywiście-
odparł, a następnie zaczął opowiadać. Z zaciekawieniem słuchałam
historii pełnej miłości. To tak jakbyśmy byli jednością. On
dopełniał mnie, a ja jego. Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie,
że był zdolny do oddania życia za mnie. Słuchałam go, póki
zmęczenie nie wygrało, a ja po prostu usnęłam w jego ramionach.
Tym razem nie męczyły mnie koszmary. Pierwszy raz czułam się
bezpieczna.
- Tu będziemy
mieszkać?- zapytałam wybałuszając oczy. Wychodząc z auta
ujrzałam wielki zamek. Budowla zajęłaby cztery, może nawet pięć,
poprzednich moich domów. Rozumiałam, że moja matka była bogata,
ale bez przesady...
- Podoba się?
-zapytał Matt, wyciągając nasze bagaże.
Przeleciałam
wzrokiem całą posesję. Budynek wyglądał na dość stary. Każdy
bok zakończony był wieżą. Miejscami, odlatywał tynk, ale i tak
był niesamowity. Składał się z dwóch pięter i zapewne strychu.
Ściany parteru zdobiły kwadratowe okna. Przed wejściem były dwie
balustrady, podtrzymujące mały daszek. Do środka prowadziły
dwudrzwiowe, zapewne mosiężne, drzwi. Ogród był wielki. Niestety
teraz przykryty cienką warstwą śniegu, ale wiedziałam, że na
pewno jest śliczny.
- Jeszcze pytasz?-
wydobyłam się na uśmiech. Miałam złe przeczucia, jeśli chodzi o
Matt'a. Na początku myliłam go ze Scott'em. Z wyglądu byliśmy
nawet do siebie podobni... Obydwoje mieliśmy czarne włosy i oczy,
ten sam odcień cery... jednak inne rysy twarzy. Oczywiście
charaktery też. Nawet czasem się zastanawiałam czy nie jest
członkiem żadnej mafii...
Na posesje wjechał
kolejny, czarny Subaru Forester, z którego wyszła reszta lokatorów.
Scott w jednej ręce trzymał torbę, a drugą obejmował Amandę i
weszli do środka śmiejąc się.
- Czy ja tu kiedyś
byłam?- zwróciłam się do Ezry, który właśnie zamykał pusty
bagażnik.
- Tu nie- wskazał
na dom.- Ale mówiłaś mi kiedyś, że już byłaś w Irlandii.
- To dlatego się
tu przeprowadziliśmy?- zapytałam zdziwiona.- Myślisz, że to
przywróci mi pamięć?
- Mam taką
nadzieję, ale przyjechaliśmy tu, bo tak zdecydowała twoja matka-
poczułam ukłucie w okolicach serca. Chyba mój instynkt się
odezwał, jednak nie wiedziałam co to miało znaczyć.
Matt wszedł do
środka, a ja czekałam na Ezrę, który wrócił się do samochodu.
Przyglądałam się Natte'owi i Tonny'emu, którzy zaczęli bitwę na
śnieżki. Kilka białych kul poleciało w stronę blondyna. Jedną z
nich dostał prosto w twarz. Wybuchłam śmiechem.
- Czy ty się ze
mnie śmiejesz?- zapytał Ezra podnosząc mnie. Kurczowo chwyciłam
się go za szyję.
- Postaw mnie!-
pisnęłam.- Już nie będę!
- Za późno-
oznajmił, a następnie obydwoje leżeliśmy w śniegu. Zaczął
nacierać mnie zimnym puchem, a ja wierciłam się, próbując
wydostać z jego objęcia. Po chwili poczułam napływ energii.
Popchnęłam chłopaka tak, abym to teraz ja na nim siedziała.
Zaskoczony, nie wiedział jak zareagować. Zaczęłam go nacierać,
czując wielką satysfakcję z obrotu spraw.
Cali przemoknięci
weszliśmy do środka, gdzie panował wiktoriański wystrój. Amanda
zaprowadziła mnie do mojego nowego pokoju, gdzie na środku czekały
moje bagaże. Wyciągnęłam z nich suche ubrania i przebrałam się.
Rozpakowałam kilka walizek i kartonów, a rzeczy ułożyłam w
pustych szafkach. Pokój był wielki. Miałam własną łazienkę,
balkon i mały salonik. A do tego osobne pomieszczenie, służące
jako garderoba. Czułam się jak księżniczka we własnym zamku. A
do tego mój książę mieszkał w pokoju obok.
Westchnęłam
głośno. Mój książę... o ile w ogóle go pokocham...
Układając swoje
rzeczy, dobrze się im przyjrzałam. Niestety, żadnych wspomnień.
Miałam nadzieję, że znajdę jakiś album ze zdjęciami. Jednak nie
było ani jednej fotografii, oprócz tej z moim zmarłym bratem.
Wyciągnęłam zdjęcie z torebki i jeszcze raz się mu przyjrzałam.
Ten chłopak strasznie przypominał mi Scott'a... Postawiłam je ma
szafce przy łóżku. Nie miałam ochoty zaprzątać sobie nim teraz
głowy. Mój prawdziwy brat nie żył i koniec. Nawet nie poczułam
smutku. Po prostu go nie znałam. Albo nie pamiętałam.
W pokoju rozległo
się ciche pukanie, a następnie do środka weszła moja matka.
- Hej kochanie-
powiedziała zbliżając się do mnie. Nie wiem czemu, ale jakoś
niezbyt za nią przepadałam.- Jesteś głodna? Właśnie podają
obiad, więc...
- Nie dziękuje-
przerwałam jej.- Nie jestem głodna- kobieta posmutniała i zajęła
miejsce obok mnie na łóżku.
- Sam. Wiem, że
masz mi za złe to, że przez moją pracę omal nie zginęłaś, ale
wiedz, że mi też jest ciężko. Bardzo cię kocham i nie chce aby
stała ci się żadna krzywda.
Prychnęłam.
Wstałam i podeszłam do okna.
- Nie wiem czemu,
ale nie wierzę ci- powiedziałam patrząc jak ziemia zostaje
ponownie przykryta śniegiem.- Wiem, że nie jesteś do końca ze mną
szczera, więc nie licz na nic przyjemnego z mojej strony. To, że
jesteś moją matką o niczym nie świadczy. Powiedz mi dlaczego
Jerremy nie żyję? Też został porwany?- spojrzałam na kobietę,
która wyglądała na nieco zmieszaną.
- To był wypadek-
powiedziała opuszczając głowę.- Wjechał pod samochód... Nawet
nie zdążyłam zareagować- kilka łez spłynęło jej po policzku.
Kolejne ukłucie...
- Daruj sobie te
sceny. Wiem, że udajesz- nie ukrywałam złości. Mój instynkt
przyczynił się do wypowiedzenia tych słów. - Wiesz co? Mogę
udawać grzeczną córkę, która nad życie kocha swoją matkę. Ma
kochającego chłopaka i mnóstwo przyjaciół wokół siebie. Ale
wiedz, że ja wiem, że to wszystko to fikcja. Ukrywacie coś przede
mną i radzę wam mi to powiedzieć, bo gdy odzyskam pamięć, nie
będzie tak miło- wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Kobieta
wyszła bez słowa, a ja nawet nie poczułam żalu za to, co jej
powiedziałam. W końcu należało jej się to.
-Masz rację-
odezwał się cichy głosik w mojej głowię.- Zniszczymy ją...
Przekręciłam
głową i ruszyłam do łazienki, z zamiarem wzięcia długiej,
odprężającej kąpieli.
***
Wszędzie leżały
ciała martwych osób. W ich oczach widać było strach i
przerażenie. To tak, jakby właśnie przez swój lęk umarli.
Próbowałam ominąć je, ale było ich zbyt wiele. Kładąc nogę na
ziemi, musiałam nadepnąć na jakąś ich część. Nawet pod grubą
podeszwą czułam zimno wydobywające się z ich ciał. Rozejrzałam
się po polu. Trupy ciągnęły się w nieskończoność. Wiatr się
zmagał, a na ciemnym niebie zawitały czarne, burzowe chmury.
Obróciłam się szukając jakiegoś schronienia. Za mną
zmaterializowała się jakaś postać, przez co pisnęłam ze
strachu.
- Widzisz to?-
zapytał swoim oziębłym głosem, wskazując na ciała. Skinęłam
głową przerażona.- To twoje dzieło- powiedział niemalże z jadem
w głosie. Łzy pociekły mi po policzkach.
- Kłamiesz!-
odzyskałam swój głos.- Ja nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła!
- Ty nie –
uśmiechnął się tajemniczo- ale ona tak- wskazał palcem za mną.
Obróciłam się i ujrzałam siebie. Mierzyła mnie wzrokiem, podle
się uśmiechając.
- Już nie jesteś
taka odważna- wyszeptała, przez co zaczęły przeszywać mnie
dreszcze.- Oj, kochana nie musisz się mnie bać...
- Kim ty jesteś?-
zapytałam odchodząc od niej. Ledwie ruszyłam krok do tyłu, a ta
znów znalazła się przy mnie.
- Jestem tobą-
wyszeptała.- To twoje prawdziwe ja.
Spojrzałam na nią
przerażona. To nie było możliwe. Widząc ją, widziałam śmierć.
Ona była śmiercią. Ona zwiastowała nieszczęście i ból. Ona
zabijała, nie ja.
- Zostaw mnie w
spokoju!- krzyknęłam zalewając się łzami.
- Biedactwo-
odgarnęła moje włosy z twarzy.- Takie słabe, niewinne,
nieświadome... Ja bym nigdy nie pozwoliła sobie na to.
- Dlatego ty nie
jesteś mną- poczułam przypływ energii. Teraz miałam ją w
garści.
- Jestem. W środku
ciebie- dźgnęła mnie palcem w pierś- Semper simul – na
jej twarzy zawitał łobuzerski uśmieszek.
- Na zawsze razem-
wyszeptałam, tłumacząc jej słowa. Nagle łacina stała mi się
dobrze znana. Tak, jakby była moim ojczystym językiem.
- Użył mądrze
tej wiedzy, inaczej zniszczymy cię, a wtedy nigdy już nie
powrócisz- spojrzała za siebie. Zrobiłam to samo i ujrzałam parę,
czerwonych, płomiennych oczów. Słyszałam okropny śmiech, który
brzmiał jak rechot. Ruszyłam do ucieczki, czując strach. Znowu
miałam wrażenie, że ktoś chce mnie zabić. Pomimo tego, że
dłońmi zakryłam uszy, jego okropny śmiech rozbrzmiewał jak echo
w mojej głowie. Opadłam na kolana między ciałami i głośno
krzyknęłam, płacząc.
Podniosłam się
do pozycji siedzącej, budząc ze snu. Głośno dyszałam. Czułam
zimny pot na karku.
Świetnie...
Koszmary powróciły, ale ten był straszniejszy od poprzednich.
Wydawał się taki rzeczywisty.
Nagle drzwi do
mojego pokoju się otworzyły i do środka wparował blondyn
trzymając coś w ręce. Kręcił się w miejscu, szukając czegoś.
Spojrzałam na niego jak na idiotę i uniosłam brew w pytaniu „co
ty do cholery wyprawiasz”.
- Nic ci nie jest?-
zapytał podchodząc do mnie.
- Miałam kolejny
koszmar- wyznałam.
- Myślałem, że
to włamywacz- odparł z wyraźną ulgą. Postawił swoją broń na
szafce i usiadł na łóżku. W słabym świetle mogłam dostrzec
jego umięśnienie. Był w samych bokserkach...
- I chciałeś go
załatwić wazonem?- zapytałam dostrzegając przedmiot.
- Wiesz... raz mnie
załatwiłaś takim wazonem- wyznał.- Więc myślę, że w moich
rękach zrobiłby większą krzywdę jakiemuś gościowi- zaśmiałam
się.- To może opowiesz mi o swoim śnie? Kolejne wspomnienie?
- Nie-
zaprzeczyłam.- Tym razem był to naprawdę koszmar, ale nie mam
ochoty o nim mówić...- zgięłam kolana i oparłam na nich brodę.
- To może
przyniosę ci coś do picia?- zaoferował.
- Mógłbyś zostać
dzisiaj ze mną?- zapytałam niepewnie.- Przy tobie czuję się
bezpieczniej...
- Nie ma sprawy-
uśmiechnął się. Wstał, aby zamknąć drzwi i po chwili leżeliśmy
razem przytuleni do siebie. Przy nim koszmary mnie nie męczyły. Na
prawdę czułam się bezpieczna.
Hej misiaki <3
Wracam do was po krótkiej przerwie :) Choć muszę przyznać, że miała potrwać nieco dłużej... Zaplanowałam ją do końca marca. Miałam nadzieję, że odpocznę sobie trochę od pisania. Ale jak widać się myliłam... Tak więc, ferie się już niestety skończyły :c W ich trakcie zdążyłam napisać 7 kolejnych rozdziałów, za co jestem z siebie dumna :D Oczywiście, planowałam podczas nich trochę pouczyć się na konkurs, ale opowiadanie było ciekawsze <3 Teraz będę mogła nadrobić zaległości w szkole xd
Z racji tego, że jestem kilka rozdziałów do przodu, każdy kolejny będzie opublikowany w piątek ( tak jak sami wybraliście).
A i zapomniałabym! Chciałam podziękować za wszystkie poprzednie komentarze, które bardzo umilają mi pisanie ^^. Jednak teraz zauważyłam, że jest ich coraz mniej... Wasza opinia bardzo się dla mnie liczy, więc byłabym wdzięczna o pozostawienie jakieś notki po sobie :)
Pozdrawiam
seoanaa
"Wiem, że to głupie i nie powinienem to ci wyznawać" - ...nie powinienem ci TEGO wyznawać...
OdpowiedzUsuń"...Choć- uniósł rękę..." - chyba CHODŹ. bo chyba chodziło o to, żeby się do niego zbliżyła, racja?
I jakoś nie jestem do końca przekonana do tego "wydobyłam się na uśmiech" Może raczej "zdobyłam się na uśmiech"?
Heeej ;* Ojej! Czytałam jednym tchem, a gdy doszłam do tego jej koszmaru to po prostu serce biło mi jak oszalałe!! Cudownie wszystko opisałaś, jestem pod ogromnym wrażeniem! Podoba mi się to jak opisujesz jej przeżycia, to jakie odczuwa wobec kogo emocje. No jednym słowem chyba wszystko mi się podobało! *,* I ten dom! Też bym chciała mieć taki - może niekoniecznie w Irlandii, ale... ;p
Jakie to kochane, że Amanda i Ezra starają jej się pomóc odzyskać jej pamięć, choć gdy odzyska to nie będą mieli z nią kolorowo! ;) Na pewno się wścieknie, czy coś.
Zaintrygował mnie ten sen... Cóż wiele rzeczy mnie w Twoim opowiadaniu intryguje, co poradzić, że potrafisz zaciekawić czytelnika ;p I ten taki tam głos, który odezwał się, gdy jej matka wyszła z pokoju. Nooo coś czuję, że będzie się działo ;)
Rozdział świetny, genialny, itp itd... ;p I szablon również śliczny! *,* Może trochę za dużo napaćkanych rzeczy w jeden szablon, ale mnie to nie przeszkadza.
Chciałam oznajmić, że zaczęłam czytać wczoraj (?) Twojego drugiego bloga i gdy tylko znajdę czas - za jakieś pół godzinki (?) znów wpadnę, bo zaczęło się świetnie. Naprawdę zaciekawiłyście :)
Pozdrawiam serdecznie!
Zuza ;*
Dziękuje :) wszystko już poprawione.
UsuńOni nie do końca bd chcieli aby ona odzyskała pamięć. Przez te dwa lata wiele się zdażyło, więc niekoniecznie o tym wiedzą. Jej demon powoli sam bd się ujawniać, przez co w jej umyśle będzie oczywiście toczyć się istna wojna ;) Ona nie do końca bd z nimi szczera, przez to nie bd wiedzieli co się z nią dzieje... Ale na razie nie bd tak źle ;)
Przez kilka rozdziałów nawet wszystko zacznie się układać... ale jak to ja, wszystko nie może być idealne :D
Pozdrawiam
seoanaa
Zaskoczyłaś mnie z tą stratą pamięci. Coś mi się wydaje, że mroczna część Sam, koniecznie chce nad nią zdominować. Z kolei "nowa" Sam jest taka bezbronna i delikatna, jak nie ona :'). Nie sądzę, aby Ezra i reszta robili dobrze ukrywając przed Sam prawdę. W końcu się zorientuje i będzie naprawdę źle. Jestem ciekawa jak potoczą się teraz ich dalsze losy i czy Samantha wybaczy te wszystkie oszustwa wobec niej.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
Pozdrawiam :) x
escape-from-this-world.blogspot.com