„Ludzie są bezradni wobec losu,
są ofiarami czasu, i własnych uczuć”.
- Co z nią?-
zapytał młody łowca, stojąc przed łóżkiem. Leżała na nim
dziewczyna, która wyglądała na wygłodzoną i odwodnioną. Miała
dwa wielkie cienie pod oczami. Jej skóra była bladsza niż zwykle,
a w niektórych miejscach można było zauważyć odstające kości.
Od kilku dni leżała nieprzytomna i się nie ruszała. Cały czas
byłem przy niej i czekałem aż spojrzy na mnie tymi swoimi
pięknymi, czarnymi oczami. Znów chciałem zobaczyć miłość w jej
spojrzeniu. Przez ponad dwa lata żyłem z nadzieją na odzyskanie
swojej ukochanej. Nie traciłem nadziei i teraz też nie stracę.
Ona się obudzi.
Wiem to.
Czuje to.
- Bez zmian- odparł
Patrick. Wciąż to powtarzał, ale ja czułem, że niedługo znów
będzie ze mną. Scott opuścił głowę. On też tęsknił za nią.
W końcu to była jego siostra i byli o wiele dłużej ze sobą
razem. Ona się nim opiekowała, a ja tylko przez chwilę byłem z
nią, i ją zraniłem...
Jej stan z dnia na
dzień się pogarszał. Ze łzami w oczach patrzyłem jak miłość
mojego życia cierpi. Nie mogłem jej pomóc. Nic nie mogłem
zrobić.
- Estesie. Idź coś zjedz i się prześpij. Ja z nią
zostanę- usłyszałem cichy głos kasztanowłosego nad sobą.
Skinąłem głową i udałem się do kuchni. Z lodówki wyciągnąłem
jakieś jedzenie i ruszyłem do łazienki, jedząc po drodze
„skradziony łup”. Wziąłem szybki prysznic i, przebrany w
czyste ubrania, wróciłem do ukochanej.
- Zostanę z nią-
zwróciłem się do chłopaków. Scott pokręcił głową i wyszedł.
Wiedział, że w tej kwestii nie da się ze mną dyskutować.
- Wypij to- Patrick
podał mi jakiś wywar, który okropnie cuchnął. Skrzywiłem się
czując ten smród.- Stary, to ci pomoże- posłusznie wykonałem
jego polecenie. Czując gorzki smak ziół, na mojej twarzy zawitał
grymas. Zachłysnąłem się, ale nie przestałem pić. Jeśli dzięki
temu mogłem dłużej przy niej siedzieć, to czemu miałbym tego nie
wypić? Oddałem mu pusty kubek.
- Mną się nie
przejmuj- wyznałem.- Lepiej pomóż jej. Ja sobie dam radę- mój
wzrok spoczął na jej twarzy. Nawet się nie poruszyła.
- Nie dasz.
Widziałeś się ostatnio w lustrze? Jesteś blady jak trup. Zapewne
straciłeś trochę na wadze i...hm? Bezsenność, powiększone
źrenice, słaby płytki oddech... Jeśli tak dalej pójdzie możesz
zachorować na meneosa, a wtedy nawet ja ci nie pomogę.
- Zamknij się-
uraczyłem go surowym spojrzeniem.- Ta choroba nie istnieje.
A przynajmniej ja
tak uważałem. Zwykle tak się zaczynało, potem wszystko się
pogarszało. Skóra stawała się sucha i pękała, zmieniając się
w demoniczną. Następnie wszystkie dobre cechy, zostały przyćmione
złymi, aż w końcu osoba zarażona stawała się w pełni demonem.
Ze względu na nasze pochodzenie, tylko półdemony mogły na to
zachorować. O ile taka choroba istniała.
- Nie byłbym tego
taki pewny- stwierdził z lekkim grymasem.- Znalazły się takie
przypadki. Taki był początek, a potem?- Zadrżał.- Nawet czarami
nie dało się tego powstrzymać. Jeśli zmienisz się w kolejnego
Maderrita, to pamiętaj. Ostrzegałem cię!- Pogroził mi palcem.
- Masz jakieś
pomysły, jak jej pomóc?- Zapytałem zmieniając temat. Nie chciałem
słuchać jego kolejnych demonicznych historyjek. Chociaż może w
innych okolicznościach posłuchałbym znów o tym stworu, ale nie
tym razem. Nie miałem ochoty, ani humoru. Kiedyś często
żartowaliśmy z niego, jak zachwycał się medycyną. Był naszym
lekarzem, jednak fascynowały go starożytne choroby. W tym meneos.
Półdemony zmienione przez tą chorobę, stawały się Maderritami.
Były to story przypominające ziemskie hieny. Jednak wielkością
przerastały niedźwiedzie. Ich skóra pokryta była łuskami, a
miejsce oczów, zastąpiono małymi, okrągłymi wypukłościami.
Cztery długie kły wyrastały z pyska. Pazury swoją ostrością,
mogły przeciąć metal i ułatwić wspinanie się po skałach.
Zwierzęta te, głównie polegały na węchu. Potrafiły wytropić
swoją ofiarę w odległości większej niż dwadzieścia kilometrów.
Żywiły się surowym mięsem. Zostały stworzone by zabijać, a przy
najmniej tak mówił Patrick.
- Owszem. Znalazłem
pewien pomysł. Może nawet się obudzi- uśmiechnął się
tajemniczo. Zdenerwowany podszedłem do niego i chwyciłem za
koszulkę.
- Mów!-
wrzasnąłem.
- O nie kochany-
poklepał mnie po ramieniu.- Najpierw pójdziesz się przespać, a
dopiero potem zdradzę ci swój plan. Może uda się ją dzisiaj
jeszcze obudzić- wzdychnął.- Więc piękny, który teraz wygląda
jak stary Scrooge. Kładź swój tyłek i prześpij się.
Spojrzałem na
niego spod łba. Sięgnąłem po fotel i postawiłem go przy łóżku.
Usiadłem na nim, zwrócony twarzą do Sam i przymknąłem powieki
udając, że śpię. Wiedziałem, że Patrick mi się przygląda,
więc nie otwierałem oczów, przez co w końcu usnąłem...
Obudziłem się,
czując jak ktoś szarpie za moje ramię. Otworzywszy oczy ujrzałem
Śmierć, dziwnie szczerzącego się do mnie.
- C...co?-
zapytałem przecierając zaspane powieki.
- Zaczynamy-
oznajmi, a mój wzrok powędrował na śpiącą Samanthę, która
nawet na milimetr się nie poruszyła.
- Zaraz się
obudzi- wyszeptał jej brat, szczerząc do mnie zęby.
- Co wy chcecie
zrobić?- przeraziłem się zimnym tonem swojego głosu.
- Zamierzam użyć
swojej mocy, aby ją obudzić- usłyszałem dobrze znany mi kobiecy
głos za sobą. Szybko wstałem i odwróciłem twarzą w jej stronę.
Skinąłem głową i wlepiłem wzrok w podłogę.
- Królowo...-
odezwałem się.
- Dziękuje
Estesie. Dobrze się nią zajmowałeś, ale teraz moja kolej-
stwierdziła.- Ustawcie się wokół łóżka. Amalii przynieś
ręcznik i wodę. Stworzymy krąg i naszą mocą spróbujemy ją
obudzić.
- Ale nic się jej
nie stanie?- zapytałem zdenerwowany.
- Nie –
uśmiechnęła się.- Patrick, stworzyłeś tą maź? - zwróciła
się do kasztanowłosego. Ten skinął głową i podał jej jakieś
pudełko, wielkości dłoni.
-
Świetnie- odkręciła wieczko i jego zawartością, namalowała na
jej piersi jakiś symbol. Podobny namalowała na jej dłoni.
Wyciągnęła ręce. Jedną
chwyciła Samanthę, a za drogą złapał ją Patrick. Ona zaczęła
krąg, a ja skończyłem. Wszyscy oprócz Śmierci i Amelii
trzymaliśmy się za ręce.
-
Insprinc haptbundun, inuar uigandun- wyszeptała
Królowa, a my wszyscy powtarzaliśmy jej słowa. Znaki zaczęły
śmiecić. Właśnie tak działała moc rodu Rivelash. Swoją moc,
czerpali z starożytnego języka, który był wzmacniany poprzez
runiczne znaki. Takie jak u Łowców. W sumie ich ród był
najstarszy i najsilniejszy, więc to oni swoimi umiejętnościami,
przypominali naszych potomków. Wielkich wojowników.
-
Skupcie się- odezwała się kobieta, a następnie znów wypowiadała
słowa zaklęcia. Znak wchłonął w jej ciało. Ja zamknąłem oczy
i tak, jak nakazała Lilith, skupiłem się na swojej mocy.
Wyobraziłem sobie ją jako wielką, ognistą kulę. Wspominałem
nasze wspólne chwile, które wzmacniały moją siłę. Pamiętam
kiedy ją pierwszy raz zobaczyłem. To było na dworu irlandzkiego
Króla Eithrial'a. Zobaczyłem ją, w pięknej czerwonej sukni.
Wyglądała jak porcelanowa laleczka. Kruczoczarne włosy i jasna
cera. Wszystko było takie nierealne. Pomimo tego, że ona mnie nie
znała, ja wiedziałem, że moje serce należy tylko dla niej. I
zawsze tak będzie. Powróciły do mnie przyjemne i ciepłe uczucia,
która za każdym razem pojawiały się, gdy na mnie patrzyła. Całą
nagromadzoną moc, przekierowałem do niej. Poczułem jak ściska
moją dłoń. Nareszcie! Zaczyna się budzić! Do moich myśli
napływały kolejne miłe wspomnienia naszych wspólnych chwil. Nagle
wszystko ucichło. Nikt już nie wypowiadał żadnych słów. Wszyscy
rozerwaliśmy krąg. Spojrzałem na nadal śpiącą dziewczynę. Jej
powieki drgnęły. Poczułem przyjemne mrowienie w ciele. Wzięła
głęboki wdech i otworzyła oczy.
W końcu! Po tak
długim czasie, obudziła się. Czułem jak łzy gromadzą się w
moich oczach. Wzrokiem przelatywała każdego z nas. Zmarszczyłem
brwi. Jej spojrzenie było inne. Dziwne.
Nie widziałem tej
miłości, którą każdego z nas w jakimś stopniu ogarniała, tylko
zobaczyłem przerażenie. Spojrzałem na Lilith, która też tego
zauważyła. Samantha jęknęła, ale w końcu się odezwała.
- Kim wy do cholery
jesteście?- Wyszeptała, a ja zamarłem.
Hej :*
Oto pierwszy rozdział II Księgi ;) mam nadzieję, że wam się spodoba. Następny dodam za dwa tygodnie i teraz każdy kolejny rozdział będzie dodawany w poniedziałek ;)
PS. Jak już wcześniej wspomniałam, zaczęłam pisać kolejną opowieść, ale nie fantasy :p
Zapraszam wszystkich na Shadow of a fallen star, gdzie już jutro będzie dodany kolejny rozdział : *
Hej :) Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo się cieszę, że dodałaś w końcu rozdział!! Czytałam jednym tchem, nie zwracając uwagi na błędy. Czytając ostatni akapit, coś przeczuwałam, że chyba ich nie będzie pamiętać. Moja intuicja mnie nie zawiodła, lecz mam nadzieję, że jej amnezja nie potrwa długo, że jej mama, Scott i Ezra jej pomogą wszystko sobie przypomnieć.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Wszystko super opisywałaś. Nie za dużo, ale i nie za mało. Według mnie w sam raz. Jak to ja oczywiście nie mogłam pojąć kto miał kasztanowe włosy. Chyba chodziło o Patricka, prawda?
Mogłabym się rozdrabniać, co mi się podobało, ale tego nie zrobię. Napiszę krótko, że wszystko mi się podobało. nie było fragmentu, który jakoś niemiło mnie zaskoczył, czy coś.
Sama nie wiem, co by tu jeszcze można było napisać. Jeśli coś ominęłam, to przepraszam! Jestem po prostu padnięta! A na Twojego drugiego bloga postaram się zajrzeć jak najszybciej! Nie wiem kiedy, ale spodziewaj się tam mojego komentarza, bo wiem, że przeczytam, ale muszę znaleźć odrobinę - może nawet więcej niż odrobinę - czasu, którego teraz kompletnie nie posiadam -,-
W każdym razie, pozostaje mi tylko czekać do poniedziałku na drugi rozdział!
Całuję!
Zuza ;*
Dziękuje : *
UsuńTak, masz rację, tam chodzi o Patricka, a ja po prostu nie chciałam ciągle używać jego imienia ;)
Niestety, pamięć Sam tak szybko nie wróci, o ile wgl sobie coś przypomni.
A i przepraszam! Tam miało być, że następny za dwa tygodnie :c
Chociaż właśnie kończę pisanie 3 rozdziału, muszę sobie zrobić małą przerwę. Chcę to wszystko ogarnąć. Miałam już pomysł na zakończenie, ale przez wydarzenia opisane w tych rozdziałach, nie mogę tego tak zakończyć.
Pozdrawiam <3
Zwiastun został dodany ;-)
OdpowiedzUsuńZajrzyj na:zwiastuny-na-blog48.blogspot.com
Nareszcie czas, by sprawiedliwości stała się zadość! Pora, abym i ja skomentowała Twoją twórczość.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie masz mi za złe, że robię to dopiero teraz.
Rozdział pierwszy ma to, co powinno być zawarte w początkowym rozdziale. Doskonale wprowadza w nastrój kolejnej części i i nadaje niesamowity klimat. Opisy są idealnie wyważone, nie za długie, nie za krótkie, po prostu takie, jakie powinny być. Bardzo zaciekawił mnie koniec.
Nie mogę wyjść z zachwytu!
I pomyśleć, że taka pisarka komentuje moje rozdziały!
Moja interpunkcja może się schować!
Mam tylko jedno zastrzeżenie, malutkie, rzecz jasna; w dwóch zdaniach powinno być "oczu" a nie "oczów". Tylko to :)
Będę wpadać regularnie! Zostaję stałym komentatorem!
Jak to dobrze, że Sam się obudziła :) jestem ciekawa czy odzyska pamięć... a gdy już odzyska, jak bardzo Ezra oberwie :D Bardzo się cieszę, że zaczęłaś drugą księgę :)
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny, tylko strasznie krótki :P czekam na kolejny ♥
pozdrawiam :) xx
http://escape-from-this-world.blogspot.com
Hej przeczytałam ten rozdział i już wiem, że muszę cofnąć się do pierwszej księgi. Muszę przeczytać Twoje dzieło, które już teraz wydaje mi się bardzo dobre.
OdpowiedzUsuńRozdział pierwszy wprowadził mnie w bardzo fajny nastrój, jest tak mrocznie i tajemniczo.
Mam nadzieję, że główna bohaterka odzyska pamięć, choć na razie dobrze że się obudziła.
Okej, czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Kilulu.
P.S Jeszcze raz dziękuję, za komentarz u mnie :*
Jesteś jak ty ciekawie piszesz, tak, sama nie wiem, lekko. Pięknie budujesz zdania, że płynnie się łącza ze sobą, gratuluję! To nie jest takie proste jak się wydaje, więc gratuluję na poważnie. Pozdrawiam i mam nadzieję, że nie przestaniesz pisać. :)
OdpowiedzUsuńNawet nie mam takiego zamiaru! Pisanie stało się moją pasją, a zdania... no cóż jakoś same się łączą, więc nie mam na to wpływu :D
OdpowiedzUsuń