"W
życiu istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca"
Półprzytomna
weszłam do domu. Cały dzień spędziłam na powrocie, a stare
ciemnoniebieskie auto nie umilało mi tej podróży. Silny koci odór
wydobywał się z tylnego siedzenia. W takich momentach tęskniłam
za moim czarnym jeepem z klimą. Niestety, musiałam zostawić
go i cieszyć się tym złomem, którego znalazłam na parkingu
niedaleko magazynu.
Ledwo
stałam na nogach,
a jeszcze tyle rzeczy było do zrobienia...
– Scott!
– krzyknęłam, stojąc
w progu.
Cichy,
chrapliwy głos niepewnie mi odpowiedział:
– Sam?
To ty? – Chłopak wychylił
głowę z kuchni.
Widziałam, jak
wpatruje się
w moje zakrwawione ręce. Odetchnęłam z ulgą - Aaron
zajął się nim tak, jak obiecał.
– Pakuj
się. Wyjeżdżamy – powiedziałam oschłym tonem, następnie
minęłam go i udałam
się do
swojego pokoju.
Po
drodze słyszałam, jak Scott coś
do mnie mówi, ale nie było czasu na rozmowę. Musieliśmy
jak najszybciej opuścić
to miejsce. Weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Wyglądałam
okropnie! Potrzebowałam kąpieli, ale nie mieliśmy na to czasu.
Musiałam zabrać się za pakowanie.
Nie
było sensu zabierać wszystkich
rzeczy, wyjeżdżaliśmy tylko na kilka dni, a po drodze na
pewno wstąpię na jakieś zakupy, więc spakowałam tylko
kilka ubrań. Spod łóżka wyciągnęłam wielką czarną torbę i
włożyłam do niej różnego rodzaju broń. Teraz to ona była mi
najbardziej potrzebna. W szafie znalazłam nawet kilka myśliwskich
noży, których od dawna nie używałam. Założyłam
gruby, skórzany pas, do którego przypięłam dwa puginały i
kilka małych
noży do rzucania.
I
wyszłam z pokoju. Czułam się tak, jakbym dryfowała na wodzie.
Zmęczenie dawało o sobie znać. Nie potrafiłam iść prosto,
musiałam podpierać się ściany, żeby chociaż zejść,
gdzie czekał na mnie Scott. Usłyszawszy moje kroki, spojrzał
na mnie niebieskimi
oczami. Teraz przybierały lekko fioletową
barwę.
– Powiesz
mi, co się stało? - zapytał.
– Pomyślałam,
że przydadzą nam się wakacje. Co powiesz na to, żeby polecieć do
Włoch? Albo do Hiszpanii?
– Sam...
proszę, powiedz mi prawdę. Ktoś cię ściga? To przez Aarona?
Możemy tu zostać, pomogę ci. Nie musisz za każdym razem, kiedy
robi się niebezpiecznie, wywozić mnie
z kraju. Sam potrafię o siebie zadbać i mogę ci pomóc.
Spojrzałam
na niego. Czy to było aż tak oczywiste? Za każdym razem, gdy
cokolwiek mi groziło, zabierałam go
w bezpieczne miejsce. Wiedziałam, że jeśli ktoś szukał zemsty
na mnie, to zacznie od Scotta. Nie mogłam na to pozwolić.
– Scott,
nie mamy czasu. Musimy już jechać. – Szybko opuściłam pomieszczenie,
uniemożliwiając mu jakikolwiek protest.
Wyszłam na
tył domu, gdzie stał szary
Wrangler SUV. Wsadziłam swoje rzeczy na tylne siedzenia i usiadłam
na miejscu pasażera. Ostatni raz spojrzałam na nasz dom.
Oczywiście, za kilka dni tu
wrócę, ale bez Scotta, więc musiałam nacieszyć się naszymi
ostatnimi chwilami w tym miejscu.
Chłopak
już dochodził do auta. Za nim zauważyłam gromadzące się na
niebie ciemne chmury.
– Będzie
padać – westchnęłam.
Scott
zajął miejsce kierowcy i odpalił auto; byłam
zbyt zmęczona, żeby prowadzić, więc to teraz Scott robił za
kierowcę. Zwinęłam
się w kłębek na siedzeniu; pomimo
moich starań sen
nie przychodził. Wciąż słyszałam za
sobą śmiech
nieznajomego.
O
dziwo, nie byłam zła na niego, tylko na siebie. Dałam się podejść
tak szczeniacko. Jego uroda na tyle mnie rozproszyła, że nie
zauważyłam nadchodzącej osoby. Jak mogłam popełnić taki banalny
błąd?
Obserwowałam, jak
drzewa zamieniają się w jedną, długą maź, gdyż byłam zbyt
zmęczona, żeby skupić się na tym, co widziałam. Wsłuchałam się
w dźwięk bijących auto kropel deszczu, próbowałam
odgonić wspomnienia od
tego incydentu. Momentami słyszałam, jak Scott mówi coś do
mnie, ale nie mogłam się skoncentrować na jego
słowach. Myślami byłam
gdzieś indziej...
– Sam! – krzyknął.
W
końcu spojrzałam na niego. Czułam się tak, jakby ktoś wyrwał
mnie z jakiegoś transu.
– Powiesz
mi, co się tam wydarzyło?
Posłałam
mu słaby uśmiech. Widziałam, jak jego wyraz twarzy przepełnia
troska i strach. Przypomniał mi chłopca, małego
chłopczyka, chowającego się w moich nogach za każdym razem, kiedy wyczuwał nieludzi.
Bał się, że przyszli po niego, tak jak wcześniej demon przyszedł
po jego rodziców. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z
łowcą, który wyczuwał
ich obecność przed Wstąpieniem. W takich momentach przytulałam go
i obiecywałam, że nigdy nie pozwolę, żeby stała mu się
jakakolwiek krzywda z ich strony. Teraz ten chłopczyk stał się
mężczyzną.
Ścisnęłam
rękę tak, że paznokcie przebiły mi skórę. Znów poczułam
zapach swojej krwi. Obiecałam mu, że będę go chronić, i
dotrzymam słowa. Zostawię go w bezpiecznym miejscu, wrócę i
zabiję ich.
Zaśmiałam
się bez krzty wesołości. Nie pomyślałam nigdy, że znów może
mi na kimś zależeć. Przed poznaniem Scotta byłam zimna i
nieczuła. Liczyło się dla mnie tylko zabijanie demonów bez
względu na cenę. To dzięki niemu znów
zaczęłam zauważać otaczający mnie świat. Przywrócił część
dobra do mojego życia, pokazał, jak to jest ponownie troszczyć
się o kogoś i go kochać. Tak, kochałam go. Był dla mnie jak
młodszy brat. Pomimo tego dziwnego,
otaczającego nas świata, tworzyliśmy rodzinę, która miała
nietypowe zajęcie. Zabijanie demonów.
– Sam!
Do jasnej cholery, powiesz mi, co się tam stało?
– Patrzył
teraz mi prosto w oczy.
Odwróciłam
się i spojrzałam na ulicę. Kolorystycznie zlewała się z
otoczeniem. Widać było tylko kawałek drogi oświetloną
przez auto i deszcz padający na jezdnię. Z naprzeciwka
nadjeżdżał kolejny
samochód. Dwa małe światełka zbliżały się z ogromną
szybkością. Spojrzałam na Scotta – ten wciąż przyglądał
się mnie.
Chciałam
krzyknąć, żeby skupił się na jeździe, ale było już
za późno. Auto uderzyło w nas. Usłyszałam krzyk Scotta, podczas
gdy pojazd dachował. W końcu zatrzymaliśmy się na
poboczu. Wygramoliłam się z wraku i próbowałam
znaleźć chłopaka. Odczuwałam ból w każdej części ciała, ale podeszłam do niego i
pomogłam mu wyjść. Usłyszałam trzask zamykających się drzwi i
odwróciłam się.
Z
drugiego auta wyszło
czterech mężczyzn,
w tym mój nieznajomy. Skarciłam się w duchu. Jak mogłam być tak
głupia i naiwna, żeby wierzyć, że udało mi się uciec?
Oparłam Scotta o wrak naszego pojazdu,
sięgnęłam po puginał i
wstałam. Dwóch napastników ruszyło
w moją stronę z czymś ostrym w rękach. Ciemność uniemożliwiła mi rozpoznanie napastników.
Wiedziałam tylko, że trzej z nich na pewno byli brunetami,
a te srebrzyste włosy rozpoznałabym
wszędzie.
Czułam, jak
nogi uginają się pode mną, ale nie mogłam pozwolić, żeby
zbliżyli się do chłopaka. Dostrzegłam, jak kałuża krwi
powiększa się wokół niego. Potrzebował pomocy. Powoli
ruszyłam w ich stronę, podniosłam rękę, a ostrze odbiło
światło auta. Najpierw zaatakowałam jednego. Poczułam zimny
metal na skórze
i ciepłą krew cieknącą z rany. Jednak nie towarzyszył mu żaden ból. Zresztą nie miałam na
to czasu. Teraz najważniejszy był Scott. To dla niego musiałam przetrwać. On potrzebował mojej pomocy.
Nawet
nie wiem, kiedy opadłam na kolano, ale zaraz podniosłam się
na nogi. Napływ adrenaliny zwiększył moje siły i ruszyłam na
nieznajomych. Kilka razy machnęłam ostrzem, aż w końcu zadałam
jednemu z nich śmiertelny cios. Podeszłam do drugiego, który
leżał pobity, i poderżnęłam mu gardło. Krew pociekła po
moich rękach.
Rozejrzałam się
za następnym i zamarłam. Srebrzystowłosy zniknął,
a ostatni z napastników stał przy Scottcie. Resztkami sił
pobiegłam do niego, ale było już za późno. Mężczyzna wbił
ostrze w
ciała chłopaka. Poczułam, jak gniew gromadzi się we
mnie, tłumiąc rozpacz. Rzuciłam się
na napastnika, jak drapieżnik na zwierzynę. Raz za razem
zadawałam mu cios, aż w końcu jego bezwładne ciało opadło na
jezdnię. Cisnęłam puginał
na ulicę i udałam się do Scotta. Słyszałam, jak jego serce
bije coraz wolniej. Klękłam koło niego i przytuliłam go do
siebie. Cała drżałam.
– Scott...
– wyszeptałam. – Proszę...
wytrzymaj jeszcze chwilę. Zabiorę cię stąd...
– Czułam, jak
łzy ciekną mi po policzkach. Już dawno nie płakałam. Nie
cierpiałam tego.
Jeszcze
mocniej wtuliłam się w jego ciało. Serce powoli ucichało, a my
tonęliśmy w kałuży jego krwi zmieszanej z deszczem.
– Sco...
– Mój
głos się załamał.
Poczułam
ukłucie w gardle.
Ktoś
oparł silną męską dłoń na moim ramieniu.
– Sam...
– usłyszałam
znajomy głos. Śmierć stanął przy mnie. – Już
za późno...
Zaklęłam
i spojrzałam na Kosiarza.
–
Nie!
Jeszcze nie jest za późno. Nie pozwolę ci go zabrać!
– Sam. – Jego
głos był taki łagodny... – Dusza
opuszcza ciało. Nie mogę już nic zrobić. – Gdybym
go nie znała, nawet uwierzyłabym w jego smutek.
Nagle
łzy ustąpiły, dzięki czemu ja
znów odczułam napływ
mocy.
– Nie
– usłyszałam
swój lodowaty, opanowany głos, czułam, jak
ktoś opanowuje moje ciało, jednocześnie ja sama
nim kierowałam. – Nie
pozwolę mu odejść
Coraz
większa moc
napływała do mnie. Miałam wrażenie, że moje oczy zmieniają się w jedną wielką
otchłań, taką samą jak
na pierścieniu,
który miałam na sobie. Nawet nie pamiętałam, kiedy go
włożyłam. Sięgnęłam po jeden
z noży do rzucania i rozcięłam sobie dłoń, na
której znajdował się sygnet.
Strużka krwi popłynęła po mojej ręce. Ranie nie towarzyszył żaden bólu. Jakbym to nie ja znajdowała się tym ciele. Chociaż byłam świadoma każdego ruchu. Przyłożyłam pięść do
jego rany, kreśląc wcześniej krwią znak.
Duży symbol z wywijasami, kompletnie mi obcy.
– Salve
eris fratrem iterum – wyszeptałam, a znak pod
moją ręką zaczął
świecić się na szkarłatny kolor.
Spojrzałam
na Śmierć przyglądającego się temu wszystkiemu i uśmiechnęłam
się.
– Veritas vincit. –
Skupiłam wzrok
na czarnym kamieniu z pierścienia i czułam, jak od
środka pochłania mnie
ciemność, aż w końcu wessała mnie
w całości...
Boże, ale ty szybko piszesz! Zazdroszczę ci :P
OdpowiedzUsuńZnalazłam kilka spacji przed kropką ^^ ale widzę, że się starasz i jest mi strasznie wesoło, że ktoś traktuje moje rady poważnie ^^
Mam wrażenie, czy naprawdę piszesz coraz więcej opisów?
jeden rozdział lepszy od drugiego ^^
dlaczego zabiłaś Scott'a?! ... chociaż możliwe, że przeżyje, przez te hmm... czary? To ona miała narzeczonego o.O wiele spraw zaczyna się wyjaśniać... no dobra nie wiele tylko kilka xD
Pozdrawiam
Diaw
No trochę za szybko to napisałam, ale przed chwilą jeszcze raz sprawdziłam i natknęłam się na kilka spacji. Już nie powinnaś żadnej znaleźć :D
OdpowiedzUsuńTo moje pierwsze opowiadanie a, że ja nigdy nie byłam dobra w takich rzeczach, takie rady na prawdę pomagają i są mile widziane : )
Hej, zapraszam do mnie, gdzie szczerzę ocenię Twego bloga :)
OdpowiedzUsuńhttp://odrobinakrytyki.blogspot.com/p/ocenione.html
Mam nadzieję, że Scott jednak przeżyje. Mimo, że Twój blog dopiero się rozwija, już zdążyłam się do niego przyzwyczaić i polubić, nie zabieraj nam go :D Sam ma przecudowną osobowość... to taka silna laska, nie da sobie w kaszę dmuchać, ma charakterek! Uwielbiam ją :D Bardzo mnie cieszy, że tak często piszesz rozdziały, podziwiam Cię, że znajdujesz na to czas. Świetny rozdział, chociaż krótki... ale w sumie mi zawsze jest mało :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
http://escape-from-this-world.blogspot.com
Doszłam do wniosku, że za szybko dodaje rozdziały. Następny nie będzie tak szybko....
UsuńPostanowiłam popracować nad wcześniejszymi, więcej opisów itp.
Znam twój blog i uważam, że jest świetny ! Czytam na bieżąco
Pozdrawiam :*
Wcale nie za szybko :D dziękuję bardzo ♥
Usuńu nas czwórka http://escape-from-this-world.blogspot.com
pozdrawiam :) xx
Hej, na Twoim blogu nie widzę nigdzie mojego buttona. Jeśli nie pojawi się on w ciągu tygodnia, Twoje zgłoszenie zostanie anulowane.
OdpowiedzUsuńhttp://odrobinakrytyki.blogspot.com/p/zgoszenia.html
Opowiadanie ciekawe i wciągające :) i gratuluje weny, bo widać, że nieźle Ci idzie :) jednak mam drobne, ale jeśli chodzi o zapis tekstu. W tekście powinny być co najmniej 3 akapity, a najlepiej jakby były zawsze jak zaczynasz nową myśl :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę powodzenia dalej :)
Ps. Dzisiaj w popołudniowych godzinach będzie u mnie nowy rozdział.
http://always-be-where-you-are.blogspot.com/
Rozdział jest cudowny, a szczególnie jego druga część, ale oczywiście nie mówię, że pierwsza jest zła, bo uwielbiam retrospekcje. Mam nadzieję, że Scott jednak przeżyje, bo już zdążyłam go polubić :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i oczywiście szczęśliwego Nowego Roku.
Pozdrawiam.
Mamy nadzieję że Scott przeżyję !! <3 Bardzo podoba mi się ten rozdział.. Jest po prostu świetny ! B. lubię twojego bloga !! Zapraszam : paula-paaaula.blogspot.com
OdpowiedzUsuńHej :) Miałam nadzieję, że przeczytam wszystkie posty dzisiaj, ale niestety jutro szkoła i czas wziąć się za jakieś lekcje :) Ale nie o tym.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się szablon. Taki tajemniczy, tak jak twoje opowiadanie.
W poprzednim poście jeśli się nie mylę było wszystko pisane czarną czcionką i przez to nie było normalnie widać tekstu i musiałam zaznaczyć, by przeczytać. Radziłabym Ci poprawić.
Trochę denerwuje mnie ta zmiana czcionki. jest sobie małą, a w kolejnej linijce jest już duża. Czy to ma jakiś cel, którego ja nie mogę pojąć, czy to przez przypadek, nie wiem?
Wkradło się parę błędów stylistycznych. Np. nie w tej formie napisane słowo. Poza tym często brakuje mi kropek na końcu zdania, zwłaszcza przy dialogach, a i przecinków czasami nie było. Ale piszę to tylko dlatego, byś na przyszłość zwracała na takie rzeczy uwagę.
Pomysł mi się bardzo spodobał. Muszę przyznać, że na początku trochę brakowało mi opisów, ale teraz myślę, że jest już ok. Powoli kreujesz swoje postacie, wprowadzasz nowe wątki i w ogóle :)
Do tej pory nie spotkałam się z tego typu opowiadaniem i muszę Cię pochwalić za oryginalność. Są wilkołaki i demony, i Śmierć, i inne stwory - bardzo fajny i tajemniczy światek stworzyłaś.
Cieszę się, że Sam jest... taka samowystarczalna można by powiedzieć. Ktoś już przede mną to napisał, ale i tak muszę to podkreślić. No i postać Scotta, którego uśmierciłaś? Mam nadzieję, że nie, bo chciałabym się o nim jeszcze czegoś dowiedzieć :) Och i Aaron i te jego jakieś intrygi, również ciekawa osobowość.
Zaintrygował mnie ten wątek z narzeczonym, ale i z tym pierścieniem.
Postaram się jutro przeczytać resztę postów, choć... no nie wiem, postaram się wpaść. Jeśli mi się nie uda jutro, to wiedz, że gdy tylko znajdę czas, to zajrzę.
Fajnie, że zostawiłaś u mnie komentarz. Dziękuję :)
Życzę duużo weny! Pozdrawiam
Zuza ;*
Stwierdziłam, że nie ma sensu wypisywać błędów ( a raczej tego, co ja napisałabym inaczej ) w nie zbetowanych rozdziałach ;)) Dlatego zajmę się tylko komentowaniem fabuły :*
OdpowiedzUsuńA jednak to nie podstęp, Aaron naprawdę zajął się Scott'em ;)
Wiedziałam, że będzie jakaś ucieczka! :D Niestety nieudana... :c Wiedziałam, że mężczyzna celowo pozwolił jej uciec. Nic nie dzieje się przypadkiem ;) Samantha odkryła w sobie nową moc... Mam nadzieje, że uda jej się uratować Scotta ;)
Dalej nie wiem, kto dał jej ten pierścień :c
Jestem ciekawa, czy śmierć potrafi być w kilku miejscach na raz. Co kilka sekund umiera człowiek, a on ma jeszcze czas na prywatne sprawy, hehe
Pozdrawiam,
Katarina
smiertelnapasja.blogspot.com