czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział IX



„A twa dusza wciąż błądzić będzie we wszechświecie, szukając nadziei na lepsze życie. Ja jestem tą nadzieją, jednak nie jestem pewna, czy zmienię je na lepsze”. 



- Wstawać gołąbeczki!-usłyszałam męski głos niedaleko mnie.


Otworzyłam ociężałe powieki i zauważyłam, że Natte uśmiecha się do mnie, obnażając swoje śnieżnobiałe uzębienie. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że leże wtulona w Ezrę. Podniosłam głowę z zamiarem spojrzenia na niego i poczułam jego ciepłe usta na swoim czole. Uśmiechnięta usiadłam i pozwoliłam, aby moje stopy spoczęły na zimnej podłodze. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz na myśl, jak spędziłam tą noc. Wciąż miałam ochotę rzucić się na Ezrę i obdarować go w nieskończoność pocałunkami, ale cóż, czas było wstawać i przywitać kolejny dzień, zaczynając od treningu...


Chłopak leżąc przetarł ręką po twarzy i spojrzał na kasztanowłosego mężczyznę. Zmierzył go wzrokiem, lekko przymrużając oczy. Był zły na niego, za to że nam przeszkodził. W sumie to ja też...


- Możecie mi powiedzieć czemu byliście RAZEM zamknięci? I do jasnej cholery! Co się stało z oknem?- zapytał unosząc brwi.


Ezra sięgnął po swoje ubrania, a następnie wstał i wyszedł z pokoju ubierając się po drodze. Mijając Natt'a klepnął go w ramię uśmiechając się. Chłopak odprowadził go wzrokiem i, po chwili sam, wyszedł za nim. Postanowiłam jak najszybciej się ogarnąć i znów spotkać z moim Romeo. Tak. Teraz mogłam śmiało powiedzieć MÓJ. I mogłam też powiedzieć, że go...kocham?

Zeszłam na dół gdzie chłopaki czekali na mnie z śniadaniem. Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że cała czwórka potrafiła świetnie gotować. Oczywiście Ezra najlepiej, ale to taki mały szczegół... Odkąd oni tu byli miałam wolne od kuchni! Zero śniadań, obiadów i kolacji! Nie musiałam nic robić, powoli czułam się jak Księżniczka... Niestety musiałam podziękować Dorothe za pomoc. Nie miałam zamiaru tłumaczyć jej wszystkiego co by zobaczyła. Od czasu do czasu wpadała do mnie w odwiedzinach, uprzedzając swoją wizytę telefonem. Na szczęście, nie miała do mnie żadnego żalu, spowodowanego tym zwolnieniem.


Zajęłam miejsce naprzeciw Ezry i nałożyłam sobie naleśniki, polewając je później czekoladą. 


Śniadanie minęło w miłej atmosferze. Natt'owi nie zamykała się buzia. Cały czas opowiadał różne śmieszne historię, które doprowadzały mnie do łez. Patrzyłam uśmiechnięta na chłopaka, który zawzięcie opowiadał kolejną ich przygodę. Nie było w niej na razie nic śmiesznego, ale uśmiechałam się jak głupia, czując jak Ezra smyra mnie po nodze. Miałam straszne łaskotki, a on wiedział jak to wykorzystać.


Chwilę po śniadaniu leżałam na dworze, rozkoszując się ostatnimi promieniami słońca. Zaraz miał się zacząć kolejny trening, tylko tym razem, miał powrócić mój poprzedni nauczyciel. Leżałam na plecach z zamkniętymi oczami, gdy nagle słońce przysłonił jakiś cień i poczułam przyjemne ciepło na moich ustach. Wiedziałam kto to, więc ujęłam dłońmi jego głowę i przyciągnęłam do siebie. Leżałam prawie cała przysłonięta nim, a przez moje ciało przepływała rozkosz. Chwilę jeszcze leżeliśmy w tej pozycji, jednak musieliśmy zabrać się za trening, dzięki któremu wciąż mogłam jakoś żyć. Z dnia na dzień, czułam coraz większą moc napływającą do mnie. Wiedziałam, że w końcu muszę dać jej się uwolnić, ale bałam się. Pierwszy raz od dawna, po prostu się bałam. Nie chodzi mi o to, że mogłam zginąć, tylko o to, że mogę skrzywdzić kogoś. Teraz otaczało mnie pełno osób, na których mi zależało, a ja nie chciałam zrobić im jakiejkolwiek krzywdy. Scott na razie był bezpieczny, za to Ezra wciąż był przy mnie. Chciał mnie ochronić, jednak nie mógł chronić mnie przede samą sobą.


Musiałam skupić się na treningach i zrobić w końcu jakieś postępy. Jednak trudno było skoncentrować się na czymkolwiek, będąc tak blisko niego.


Ezra chyba wyczuł to i po chwili odsunął się ode mnie, oznajmiając, że musimy zacząć trening. Po kilku ćwiczeniach, siedziałam ze skrzyżowanymi nogami na ziemi, próbując dotrzeć umysłowo do swojej mocy. Coś jak medytacja...


Siedziałam sama, z zamkniętymi oczami, przy jeziorze, szukając czegokolwiek w moim umyśle. W tej samej pozycji znajdowałam się od dobrych dwóch godzin, po tym jak Ezra postanowił mnie zostawić, widząc, że nie mogę przy nim się skoncentrować.


Ezra. Ezra. Ezra! Pomimo tego, że nie było go przy mnie, ja wciąż o nim myślałam. 


Zrezygnowana otworzyłam powieki. Lekko wzdrygnęłam na widok blondynki,stojącej kilka kroków ode mnie. Szybko wstałam, a dziewczyna uciekła w stronę lasu. Nie zastanawiając się długo, pobiegłam za nią. Wciąż gdzieś znikała za drzewami, ale nie zgubiłam jej. Zbliżałam się do niej coraz bliżej i teraz widziałam wyraźnie jej twarz. Zatrzymałam się na chwilę, analizując wcześniejszy widok. Czyżby to była Amanda? Jakim cudem ona się tu znalazła? Przecież przejście powinno być zamknięte! A może jednak to nie ona? 


Z zamyślenia otrząsnął mnie śmiech dziewczyny i zimny podmuch wiatru, który bił moje nagie ramiona. Szybkim pędem ruszyłam za dziewczyną, zgrabnie omijając każdą gałąź. Zdezorientowana stanęłam na środku jakieś polany. Nigdy wcześniej tu nie byłam, a byłam pewna, że znam te tereny jak własną kieszeń! Zamknęłam oczy próbując wsłuchać się w kroki blondynki. Nic! Kompletnie nic nie słyszałam! Może jakieś zwierze nieopodal mnie. Chyba sarna, ale po dziewczynie nie było ani śladu. 


Sam...Sam...- usłyszałam głos Amandy, jakby stała tuż przy mnie.


Otworzyłam oczy i zmarszczyłam brwi. Przede mną stały wielkie, z ciemnego mosiądzu, drzwi. O tak! Po prostu stały sobie przede mną, w środku lasu drzwi! Dziwne? Ależ skądże. Przecież kto by nie chciał zostawić na pustkowiu takie drzwi?! Zirytowana obeszłam je, ale nic konkretnego nie zauważyłam. Chwyciłam za klamkę, a te tylko lekko zazgrzytały. Otworzyłam je bez większego wysiłku i, skołowana, gapiłam się w obraz, ukazany w środku nich.


Wyglądało to jak...lustro? Podeszłam bliżej, a moje odbicie zrobiło dokładnie to samo. Palcem dotknęłam jego powierzchnię i nagle przez obraz przeleciała fala. To nie były byle jakie wrota, to było przejście.


- Raz kozie śmierć- szepnęłam i uśmiechnęłam się do siebie, myśląc nad sensem tej wypowiedzi. Bez większego namysłu przeszłam przez portal. Czułam jak zimno przechodzi przez moje ciało. Tak jakbym właśnie powoli wchodziła do lodowatej wody, a po drugiej stronie była tylko ciemność.



EZRA 


Już od dobrych dwóch godzin siedziałem w domu z dala od Sam. Rany, jak ja mogłem wytrzymać tyle bez niej... Wiedziałem, że ona musi się skupić, bo inaczej stanie się coś złego, ale nie mogłem tak dłużej wytrzymać. Znów chciałem ją zobaczyć, przytulić, pocałować...


To ostatnie chyba najbardziej, ale jej bezpieczeństwo było dla mnie najważniejsze, dlatego też muszę się wstrzymać. Choć naprawdę chciałem dużo więcej od pocałunków. Chciałem znów dotknąć jej ciała, poczuć smak jej ust...


Położyłem się na kanapie w salonie, zastanawiając się, jakim cudem ona mnie chciała? Bo przecież byłem tylko zwykłym strażnikiem, jej opiekunem, który pała do niej miłością. Już od dawna ją kochałem i nadal kochać będę. Z dnia na dzień moja miłość jest do niej coraz silniejsza. Tak, właśnie, teraz to ona mnie napełnia, a ja bez niej byłbym...nikim? Choć i tak uważam się za niego, ale przy niej czuję się wyjątkowy.


Wyjątkowy, że mogłem poznać tak wspaniałą kobietę, która mnie zechciała i będę starał się jak mogę, aby ją uszczęśliwić.


Dość! Nie mogę tak dłużej siedzieć! Muszę ją znów zobaczyć!


Wstałem z kanapy i wyjrzałem przez okno, by zobaczyć czy wciąż medytuje. Nie było jej.


Moje serce zabiło mocniej i w ciele narastał niepokój. Wyszedłem przed dom, tam też jej nie było. Obszedłem całą posesję-nic. Wróciłem do budynku mając nadzieję, że wróciła, a ja zbyt przejęty jej szukaniem, nie zauważyłem tego.


- Idiota- pomyślałem. Przecież bym ją wyczuł, gdyby postanowiła wrócić. Stanąłem w miejscu zachłannie pochłaniając powietrze- też nic. To tak, jakby jej zapach zniknął, a ona nie istniała.


Pobiegłem jak najszybciej do domu.


- Ej! Chłopaki!- zawołałem idąc przez korytarz. Po chwili wszyscy byli już na dole.


- Widzieliście Sam?- zapytałem z nadzieją, że chociaż im powiedziała gdzie się wybiera. Niestety, wszyscy trzej przecząco pokręcili głową. Cholera!


- Oj, już cie nie chce blondi? - zapytał śmiejąc się Natte. Widząc moją minę, od razu zamilkł.


- Ezra co się dzieje?- zapytał ciemnowłosy, stojący obok. Nim odpowiedziałem, zacisnąłem mocno dłonie w pięść.


- Chodzi o to, że ona zniknęła.- odwróciłem wzrok od nich- Nie mogę nawet wyczuć jej zapachu...


- Dobra!- krzyknął Patrick- Tonny zostaniesz w domu na wypadek jakby wróciła. Natte, pojedziesz w stronę miasta i tam jej poszukasz. Ja i Ezra weźmiemy się za przeszukiwanie lasów.... Nie martw się, znajdziemy ją.- położył dłoń na moim ramieniu. Spojrzałem na niego dziękując i od razu pobiegłem do lasu.


Znajdę cię Sam. Nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził.


SAMANTHA



Wokół panował mrok. Nie licząc małego światełka na końcu... w sumie to nawet nie wiedziałam czego. Nie można było nic zobaczyć.
Wstałam z zimnej i, zapewne brudnej, podłogi, i udałam się w kierunku tego światła. Okazał się on być małą dziurką na klucz, która przepuszczała blaski pochodzące z następnego pomieszczenia. Znalazłam klamkę i bez problemu otworzyłam te drzwi.
Wypuściłam głośno powietrze.
Znów byłam w zamku... No cóż, skoro już tu się znalazłam, to nie zostało mi nic prócz znalezienia Amandy. Miałam zamiar jej opowiedzieć o chłopakach, którzy teraz się mną opiekują. Może ich znała? Chciałam opowiedzieć jej o Scott'cie, za którym tęskniłam... Ezra!
Klepnęłam się w czoło. Pewnie teraz zamartwiał się moim zniknięciem.
Moje ciało zostało daleko w lesie, więc nie będzie wiedział co się ze mną stało! Trzymałam się myśli, że nie będzie aż tak zły...
Zajrzałam do kolejnego pomieszczenia i oczywiście jej tu nie znalazłam. Dziewczyny nigdzie nie było, ale został mi tylko pokój służących do sprawdzenia.
Przeszłam przez kuchnię, trafiając na zdziwione spojrzenia kucharek, choć byłam pewna, że nikt mnie nie widział. Weszłam do pierwszego pomieszczenia i zamarłam.
Na starym, zniszczonym łóżku leżała na brzuchu Amanda z zakrwawionymi plecami. Widziałam ślady bata kilkakrotnie zetkniętego z jej skórą.
Boże! Przecież ona była jeszcze dzieckiem!
Miała może szesnaście lat? Góra siedemnaście. Jak on mógł to jej zrobić?
Nie no, nie wierzę...Zabiję go. Nie dzisiaj, ale wkrótce go zabiję!
Starsza kobieta z siwymi włosami klęczała nad nią, zmywając, już szkarłatną ścierką, krew z jej pleców. Dziewczyna zobaczywszy mnie chciała się podnieść, ale ból uniemożliwił jej to.
– Leż... – wyszeptałam stając koło niej. – Czemu on ci to zrobił? – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
– Nie wiem – odpowiedziała i zalała się łzami. Z każdym szlochem jeszcze bardziej cierpiała. Zastanawiałam się, czy w tym stanie nawet oddychanie nie sprawia jej bólu.
– Daj mi nóż – rozkazałam starszej służącej, a ta szybko spełniła moje polecenie. Czyli już nie byłam niewidzialna?
– Co chcesz zrobić? – Usłyszałam szept dziewczyny.
– Pomogę ci – odpowiedziałam przecinając skórę na mojej dłoni. Szkarłat spłynął po mojej ręce, a następnie krople skapywały na plecy dziewczyny. Rana na mojej dłoni błyskawicznie się zagoiła i gdyby nie ślady krwi na niej, nic by nie wskazywało o obecności przecięcia.
Zamoczyłam ścierkę w misce i rozmazałam ciecz po jej plecach. Krew bezzwłocznie wchłonęła się w ciało dziewczyny, gojąc jej rany. Widziałam na jej twarzy znikający ból.
– Dziękuje – wyszeptała.
Pomogłam jej się ubrać w nową suknię, nie strój dla służącej, tylko suknię, podobną do tej kremowej, którą aktualnie miałam na sobie.
– Nie mogę – protestowała. – Jeśli On mnie w tym zobaczy to zabije!
– Nie zobaczy – zapewniłam ją, a następnie mocno przytuliłam.
Zaraz przyjdą tu strażnicy. Zabiorą mnie ze sobą do Niego! – wypowiedziawszy to, dała spłynąć kilku łzom po policzku.
– Nie martw się o to. Już więcej nie będziesz musiała się z nim spotkać.
Spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem.
– Jak to? – zmarszczyła brwi, a ja uśmiechnęłam się do niej.
– Zabieram cię ze sobą. Chyba, że nie....
– Chcę! – przerwała mi.
– To dobrze. Złap mnie za rękę i pod żadnym pozorem nie puszczaj. Rozumiesz? – Dziewczyna pokiwała głową.
Zamknęłam powieki, próbując dotrzeć do swojej mocy. Czułam jak powoli uwalnia i ulatnia się z mojego ciała. Otworzyłam oczy. Znów dostrzegłam ciemność, ale teraz wiedziałam co się dzieję.
Czułam, że to ja ją kontroluję. Nikt nie kontrolował moje ciało. Byłam w pełni świadoma tego wszystkiego, jak i ciepła bijącego od dłoni Amandy...
Otworzyłam oczy. Znów była w swoim domu, a dokładnie w salonie. Rozejrzałam się po pokoju. Był pusty. Chłopaków nie było w pobliżu.
Westchnęłam.
Pewnie mnie szukali. Po chwili oprzytomniałam i przypomniałam sobie, że wciąż trzymam Amandę za rękę. Spojrzałam na dziewczynę, a ta z ciekawością analizowała każdy przedmiot w tym pokoju. Puściłam jej dłoń, przez co się wzdrygnęła.
– Może usiądziesz? – wskazałam ręką na kanapę. – Na pewno jesteś głodna. Zobaczę co mamy w lodówce.
Niestety. W lodówce gościły pustki. Przeszukałam półki i znalazłam ryż. Przypomniałam sobie, że w zamrażarce powinnam mieć jeszcze warzywa na patelnię. Wyciągnęłam torbę i wzięłam się za przygotowanie potrawy. Amanda cały czas zagadywała mnie pytaniami. W sumie nie dziwiłam się jej. Też bym tak zareagowała, widząc obce przedmioty, a szczególnie znajdując się w obcym świecie. Uśmiechnęłam się do siebie. Przecież ja tak zareagowałam będąc pierwszy raz w Cerisie. To właśnie ta, drobna blondynka, odpowiadała cierpliwie na każde moje irytujące pytanie, o ile znała odpowiedź.
Gotowe danie podałam na stole i obydwie z wielkim apetytem rzuciłyśmy się na jedzenie.
Gdy skończyłyśmy, wzięłam się za zmywanie po naszym wspólnym posiłku, aż w końcu usłyszałam ciche odgłosy rozmowy:
– Tak – chwila przerwy. – Jest w domu. Wyczuwam ją, ale nie jest sama – znów przerwa. – Dobrze. Chyba nic jej nie zagraża. Będę czekać w środku. – Koniec rozmowy. Po chwili w progu ukazał się Tonny i z troską w oczach spoglądał na mnie. W końcu podszedł i przytulił.
Gdzieś ty się podziewała, dziewczyno? Wiesz jakiego nam stracha narobiłaś? Ezra o mało... – przerwał odskakując ode mnie. Ktoś pociągnął go do tyłu i tym kimś okazał się być Ezra.
Już po chwili znalazłam się w objęciach mojego kochanka. Czule głaskał dłonią po moich włosach. Złożył delikatny, a zarazem czuły pocałunek na moim czole.
– Nie strasz mnie tak więcej. – Wyszeptał do mojego ucha. – O mało nie umarłem, gdy zniknęłaś...
– Ezra! – zawołał Tonny dobiegający z salonu.
Chłopak niechętnie oderwał się ode mnie, wcześniej warcząc zapytał, co on chce i spojrzał na ciemnowłosego. Nie ukrywał niezadowolenia, w sumie ja też byłam zła, za to, że nam przerwano. Czułam jak napina mięśnie. Był zdenerwowany i... zszokowany?
Spojrzałam na niego i widziałam jak wpatruję się w dziewczynę stojącą za ciemnowłosym. W końcu otrząsnął się i wyszeptał:
– Amalii? – dziewczyna pokiwała głową. – Sk-skąd... jak ty się tu znalazłaś?!
– Samantha mnie tu sprowadziła, Estesie. Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam. – Powiedziawszy to pozwoliła spłynąć kilku łzom, a następnie rzuciła się w jego objęcia.


***

Pościeliłam łóżko w pokoju gościnnym, żeby Amanda mogła się przespać. Widziałam, że jest zmęczona, więc nie zdziwiłam się, gdy po szybkiej kąpieli, przebrana w moje ciuchy, spała rozłożona w poprzek na łóżku. 
Siedziałam na sofie, otulona kocem i wpatrywałam się w ekran telewizora, gdzie leciał jakiś film. Nie mogłam się na nim skupić. W głowie wciąż miałam mętlik. To co zrobiłam w tamtym świecie... Widzieli mnie. Tego byłam pewna. Służąca i kucharki patrzyły na mnie. Na pewno poinformowały o tym Króla. W sumie, miałam to gdzieś, czy on wie, czy też nie, chociaż musiał coś wiedzieć na mój temat, skoro już od pewnego czasu ścigał mnie.
Nawet nie zauważyłam kiedy Ezra usiadł obok mnie. Oplótł mnie ramionami, jednak ja wyswobodziłam się z jego uścisku. Usiadłam na jego kolanach, czule całując go w usta. Chłopak, z uśmiechem na twarzy, szybko odwzajemnił pocałunek. Jednak po chwili przerwaliśmy, a ja wtuliłam się w jego ciepłe ciało.
 – Dziękuje  wyszeptał całując mnie w skroń.
 Przepraszam. Powinnam cię wcześniej uprzedzić, ale od razu pobiegłam w stronę lasu, potem te drzwi, no i w końcu znalazłam się tam – zaczęłam trochę panikować.  Ezra oni mnie widzieli. Tym razem byłam tam naprawdę! On na pewno już wie...  Ogarnął mnie smutek, jednak choć czułam zbierające się łzy w moich oczach, nie pozwoliłam im spłynąć. Ezra wyczuł to i przytulił mnie jeszcze mocniej.
 Już dobrze.  głaskał dłonią moje włosy, jednocześnie składając pocałunki na twarzy. – I tak w końcu musiał się dowiedzieć. Chyba nie liczyłaś na to, że odbijemy zamek, nie informując go o tym wcześniej?  czułam jak się uśmiecha, składając kolejne pocałunki na mojej twarzy.  Pokazałaś mu na co cię stać. Przedarłaś się przez jego czary i jestem pewien, że to dopiero początek twoich umiejętności. Nie przejmuj się tym Kotku.  zamruczał mi do ucha, a następnie znów pieścił mój policzek. Drażnił się ze mną. Całował mnie wszędzie, oprócz ust, a tam najbardziej pragnęłam go zasmakować.
 Kotku?  zapytałam zdziwiona.
 Tak.– westchnął Ezra.  Masz rację, ale chciałem wypróbować czegoś nowego.
 Nie próbuj więcej.  odpowiedziałam stanowczym głosem.

***

Leżałam naga na łóżku, czując ciepłe muśnięcia na plecach, które zbliżały się ku górze. Mimowolnie uśmiechnęłam się, zdając sobie sprawę kto to robi.
 Mógłbyś tak budzić mnie codziennie – odparłam lekko przy tym mrucząc.
Poczułam jego twarz tuż przy swoim policzku, następnie delikatnie musnął je ustami.
 Jeśli chcesz. – uśmiechnął się łobuzersko do mnie i znów pocałował mnie, ale tym razem w usta. Pieścił językiem moje podniebienie, ale nie na długo. Po chwili oderwał się ode mnie, z uśmiechem na twarzy, gładził moje włosy opierając się na łokciu. Szczęśliwa przygryzłam wargę i patrzyłam się na niego. Jego palce wędrowały po moim ciele zataczając kręgi w niektórych miejscach.
 Pora wstawać.  mruknął składając pocałunek na moich ustach. Niechętnie się z nim zgodziłam, chociaż mogłabym zatracić się w jego objęciach. Poczułam jego wargi na swoim czole, a następnie wstał, zostawiając mnie samą w wielkim łóżku. Uśmiechnął się do mnie widząc moje niezadowolenie.
 Przyszykowałem ci kąpiel. Będę czekać na dole z śniadaniem.
 A gdzie Amanda? – zapytałam przypominając sobie, że przecież zostawiliśmy ją kilka pokoi dalej.
 Chłopaki zabrali ją na miasto, chcieli pokazać jej okolicę. Czekam na dole!  krzyknął schodząc ze schodów.
Zanurzona pod samą brodę rozkoszowałam się kąpielą. Ezra dolał do wody dużo różnych mgiełek, przez co w powietrzu unosił się przyjemny zapach. Wytarłszy się ubrałam obcisłe, ciemne jeansy, szarą tunikę i spiąwszy włosy w kok, zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie mój kochanek. Na mój widok uśmiechnął się. Zajęliśmy miejsca przy stole i wzięliśmy się za jedzenie. Tym razem moje podniebienie pieściło przygotowane przez niego jedzenia. Rany...Czemu ja tak nie potrafię?
Resztę śniadania spędziliśmy rozmawiając i śmiejąc się. Niestety skończyłam jeść trochę naburmuszona, po tym jak Ezra oznajmił, że trening i tak się odbędzie. 
Przebrana w dres wyszłam przed dom. Zaczęliśmy od rozgrzewki, która składała się z kilku ćwiczeń rozciągających mięśnie i biegu... Padnięta po piętnastokilometrowym sprincie, leżałam głośno dysząc na zimnej ziemi... 
 Wstawaj!  usłyszałam rozbawiony głos Ezry.
 Nie...dam...rady.  wyszeptałam robiąc krótką przerwę między każdym wyrazem.
 Byłam zmęczona. Chyba wcześniej nigdy tak mi się nie zdarzyło... Owszem, dużo trenowałam, ale to? To była katorga, a nie trening! Rozumiem, że muszę teraz wziąć się do roboty, bo nie przeszłam odpowiedniego szkolenia, jakie przystało na każdego Cerisowianina, ale bez przesady! Chociaż ta moja "tajemnicza" moc mogłaby mi pomóc, ale oczywiście, że nie może! Bo tylko ujawnia się, gdy coś mi grozi lub naprawdę ją potrzebuję... I na co komu ona? Nie wiesz, do czego jesteś zdolna, nie wiesz jak to użyć, a wszyscy chcą żebyś za pomocą jej, uwolniła swój rodzinny świat. No cóż... Raz kozie śmierć  znów zaczęłam się śmiać na myśl o sensie tego przysłowia. Jak ktoś mógł takie coś wymyślić? I w ogóle czemu akurat koza? 
 Heej  przeciągnął – czy ty mnie słuchasz?  zapytał unosząc w śmieszny sposób brew. Znów zaczęłam się śmiać.
 Pytałem, czy możemy wziąć się za dalszą część ćwiczeń.
 Jestem zmęczona. Wątpię, żebym dała radę choćby podnieść rękę.
 Hm... To może tak... Jeśli wygrasz, dam ci buziaka.
 Kusząca oferta. – odparłam głaszcząc palcem brodę. – Ale moje mięśnie i tak płaczą.
 Dobra! Niech stracę!  uśmiechnął się do mnie.  Dwa całusy!
 A co ty będziesz miał z tego?  zapytałam przymrużając lekko powieki.
 Dowiesz się wieczorem.  mruknął pomagając mi wstać.
Przez kolejne dwie godziny ćwiczyliśmy różne chwyty. Co chwile któreś z nas leżało na ziemi. Tym razem nie dałam sobą, że tak powiem, pomiatać. Poprzednie treningi dawały po sobie znak. Czułam się silniejsza i zwinniejsza. No może pomogła przy tym świadomość, że przy wygranej nasze usta znów się zetkną w namiętnym pocałunku...
Zmęczona i jednocześnie szczęśliwa, wróciłam do domu udając się do łazienki. Amanda już wróciła, wraz z chłopakami. W końcu widziałam jak dziewczynę przepełnia szczęście. Dobrze dogadywała się z innymi. Tak bardzo przypominała mi Scotta... Kolejne dni mijały, a ja nie miałam żadnych wiadomości od niego. Nie wiedziałam jak się czuje, czy dobrze mu ze Śmiercią...
Kogo ja oszukuje. Jak może komuś być dobrze w towarzystwie Śmierci?! Przecież zawsze nasze spotkania kończyło się niezbyt przyjemną wymianą słów.
 No i wtedy mówię mu, że jestem wilkołakiem. Ten zaczął się śmiać, a ja pokazałem mu kły. Gdybyście go słyszeli! Takiego pisku w życiu nie słyszałem u żadnej laski! A co dopiero u faceta! słyszałam rozbawiony głos Tonny'ego.
Zeszłam na dół siadając przy mojej sympatii, a on objął mnie, kładąc na swoich nogach. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie, słuchając kolejnej opowieści ciemnowłosego z serii „ kiedy to ja objawiłem się człowiekowi”. Serio. To było jego chyba, ulubione zajęcie. Podchodził do człowieka i pokazywał swoją wilczą postać. Uwielbiał patrzeć na ich reakcję. Strach, przerażenie... Tak. Właśnie to chciał oglądać, podczas gdy oni uciekali, walcząc o życie- jak sami twierdzili.
Momentami natrafiałam na spojrzenie Patricka. On był z nich najcichszy, a zarazem najsurowszy. Widziałam, że niezbyt odpowiada mu to, że jesteśmy razem, ale nie zaprzątałam sobie tym głowy. Nie obchodziło mnie to, że komuś coś nie odpowiadało się w naszym związku, czy też to, że Księżniczka nie powinna być ze swoim strażnikiem. Zwłaszcza, że uświadomiłam sobie w końcu, co do niego czułam. Kochałam Ezrę. Nigdy wcześniej, nie czułam do kogoś takiego silnego uczucia. Chyba...Nie. Przeszłość się nie liczy, już nie. Teraz najważniejsze było to, że byliśmy razem. Byłam blisko niego, wtulona w jego ciepłe ciało... Czułam jak na mojej dłoni zatacza, palcem kręgi. Małe koła, delikatnie zataczane opuszkiem jego palca. Od razu przypomniał mi się dzisiejszy poranek. Nasze nagie ciała, zetknięte ze sobą, tworząc jedność.
 Masz bardzo interesującą minkę  szepnął mi do ucha. – Ciekawe o czym tak myślisz? 
 A tak mi się jakoś przypomniała nasza wspólna noc...  przygryzłam wargę, patrząc na niego.
 Możemy to dzisiaj powtórzyć.  zaproponował, a następnie czule pocałował mnie w usta.
 Yhym!  odchrząknął Natte.  Rozumiem, że macie teraz te swoje tam, buzi buzi, ale to nie znaczy, że musicie zaszczycać nas takimi widokami! Ludzie! Aż mnie mdli, widząc jak się pochłaniacie! Oczywiście, gdybym był na jego miejscu, nie miałbym nic przec...  przerwał pod wpływem uderzenia poduszki. Zupełnie zapomniałam o nich. Byłam tak zajęta Ezrą, że nie zdawałam sobie sprawy, z tego, że oni wciąż tam są i się nam przyglądają.
 Dobrze, już dobrze. Nie będziemy.  zaśmiałam się, szczególnie widząc minę Amandy. Dziewczyna była w lekkim szoku. W sumie nie dziwie się jej. Chłopaki od paru dni domyślali się, o tym, co między nami było. A Amanda? Od razu rzucona na głęboką wodę. Ni stąd, ni zowąd dowiaduje się, że jej brat jest związany z Księżniczką Cerisu. Nie chodziło o to, że jest jej opiekunem, tylko o to, że... no cóż, po prostu sypia z nią.
Znów poczułam jak nasze usta złączają się w namiętnym pocałunku. Nie na długo, ale wystarczająco, żeby go poczuć. Chwilowo.
 Od teraz.  dodał rozbawiony Ezra.
Siedzieliśmy wszyscy w salonie ciesząc się swoim towarzystwem. Chociaż do szczęścia wystarczał mi tylko mój blondyn, ale mniejsza o to. Miło spędziliśmy wspólnie czas. Amanda coraz śmielej reagowała na nowy świat. Tonny i Natte z wielkim entuzjazmem opowiadali jej o atrakcjach, których nie znajdzie w Cerisie. Wydawało mi się, że bardzo się polubili. W końcu mieli te same charaktery... Wszyscy trzej byli zbyt energiczni, weseli i dowcipni. A Patrick? Żył swoim życiem. Odzywał się tylko z konieczności. Wiedziałam, że to trudny chłopak. Przepraszam, MĘŻCZYZNA. Ale widziałam, że pod maską tego twardziela, skrywa się łagodne i spokojne oblicze, które nie może doczekać się ujawnienia. No cóż, miał swoje powody dla których chował swoje drugie „ja” i musiałam uszanować jego decyzję. 
Usłyszałam cichy dźwięk dobiegający zza drzwi. Jako jedyna z naszej grupki odwróciłam się w ich stronę. Musiało mi się przesłyszeć, skoro reszta moich towarzyszy nic nie usłyszała.
A jednak! Ezra powędrował wzrokiem w ten sam kierunek co ja.
 Chcesz pukać do własnego domu?!- usłyszałam lekko rozbawiony głos. Znałam go. Niestety. Chociaż zastanawiając się nad tym dłużej, to nie było mi szkoda. Bo jeśli on przyszedł, musiał zabrać ze sobą...
 Masz rację. To głupie.  tym razem był to młody głos. Drzwi wejściowe uchyliły się.
Patrick szybkim ruchem wstał, a za nim reszta chłopaków. Ustawili się przede mną, oczywiście zasłaniając mnie, żeby żadna krzywda mi się nie stała. Ezra stanął koło nich, jednak najbliżej mnie. 
 No proszę! Nie ma mnie tylko kilka dni, a ty już zapraszasz takich przystojniaków do domu! Dziewczyno! Wstydź się!  Kosiarz pomachał grożąc mi palcem.  A tak w ogóle, to może zapoznasz mnie z nimi? Szczególnie z tym niebieskookim blondynem.  mrugnął znacząco do Ezry. Ten zdezorientowany wpatrywał się w niego. W końcu wstałam i przedarłszy się, przez męską zaporę, dotarłam do chłopaka stojącego przy rozmówcy.
 Scott!  krzyknęłam wtulając się w niego. – Tęskniłam za tobą...
 Ja też, Sam.  szepnął, czule mnie obejmując.
– Chyba też zasłużyłem na jakieś uściski, no nie?  spytał uśmiechnięty Śmierć.
 Mógłbyś chociaż zapukać.  odburknęłam lekko odsuwając się od Scotta.
 Ale on tu mieszka!  wskazał palcem na chłopaka.
– Właśnie! On! Nie ty! Więc nie licz na nic przyjemnego.
 Dobra, dobra... – odpowiedział podnosząc ręce.  Może ten przystojniaczek jakoś mnie pocieszy.  znów spojrzał na Ezrę, tym razem puścił mu oczko.
Nie mogłam ukryć swojego rozbawienia. Śmiałam się z całej tej sytuacji, jednak po chwili poczułam dziwny zapach. Przeszłam wzrokiem po wszystkich zebranych i zatrzymałam się wpatrując w Scotta. Dużo nas tu nie było, chłopaki poszli oznajmiając, że idą sprawdzić teren. Wciągu ostatnich kilku dni sama zauważyłam, że coraz więcej mieszańców napływa do miasta. Moja moc ich przyciągała, a treningi mogły ściągnąć ich aż pod sam dom, więc to nie było dla mnie nic zdziwienego, że poszli sprawdzić. Oczywiście Ezra został, bo przecież ktoś musiał też mnie pilnować.
 Ściągaj koszule.  rozkazałam, wciąż wpatrując się w przyszłego łowcę.
 Sam? Czyś ty zgłupiała? Po co miałbym to robić?  zapytał zdziwiony, a zarazem zdenerwowany chłopak.
Mam cię!
 Czuje tusz. Chyba nie zrobiłeś sobie tatuażu?!
Scott spojrzał na Kosiarza, a ten tylko wzruszył ramionami.
 Nie wierze! Zrobiłeś to! Tak?!
 No.  wyburczał pod nosem.
 Coś ty sobie wyobrażał?! Zostawiłam go pod twoją opieką, a ty mi tu z takim czymś wyskakujesz!  zaczęłam wydzierać się na rozbawionego Kosiarza. Wiedziałam, że to był jego pomysł. Zaczęłam grozić mu, że go zabije. Wiem, że to głupie, ale czułam przy tym jakąś ulgę...
 Dobrze, już dobrze. Opanuj się dziewczyno! Chciałem zrobić mu prezent na urodziny...
 Też mi prezent!  przewróciłam teatralnie oczami. – I tak by dostał znaki po Wstąpieniu.
 Jakie znaki?  zapytał zaciekawiony chłopak.
 Nawet mu o tym nie powiedziałeś?  rzuciłam oskarżycielsko.
 Nie było okazji...a zresztą ty nie jesteś lepsza!  odparł Śmierć.
Pokręciłam głową i spojrzałam na Scotta- Dostajesz znaki, czarne runy symbolizujące twoją moc.
– Nieśmiertelność, możliwość zmiany w wilkołaka lub wilka, wyostrzone zmysły i takie tam. Zresztą, nie znam wszystkich, ale jest ich dość sporo. Dostajesz góra dwa znaki, zgodnie z twoim darem.  dodał Ezra.
 Och! Patrzcie! Nie dość, że przystojny to i mądry!  zamruczał Kosiarz.
Blondyn stał nieruchomo, wpatrując się we mnie. Szukał jakiejkolwiek pomocy z mojej strony. Widziałam zmieszanie w jego oczach i nie mogłam ukryć rozbawienia, zresztą Amanda też. 
Śmierć wciąż patrzył się w niego. W sumie, nie dziwie mu się. Zawsze miał słabość do przystojnych osób. Płeć nie miała znaczenia, no i rasa też nie... Raz nakryłam go w łóżku z półczarownicą, nie było to nic niezwykłego, pomijając oczywiście to, że było to moje łóżko i mój dom! Jej mina była bezcenna. Zresztą jego też, po tym jak zostawiła go spoliczkowanego.
Widziałam, że ma ochotę na mojego faceta. Właśnie, MOJEGO!
 Przestałam się śmiać. Już nie było mi do śmiechu. Czule pocałowałam Ezrę w usta i poprosiłam, żeby zrobił nam coś do picia.
 Ej, ale tak się nie bawimy...  powiedział obrażony Kosiarz.
Zajęliśmy miejsca w salonie i po tym jak MÓJ facet przyniósł napoje, zaczęliśmy rozmawiać. Wypytywałam Scotta o to, jak mieszka mu się ze Śmiercią. Oczywiście napotykałam na jego zazdrosne spojrzenia. Nie mógł przeboleć, że to ja siedzę na kolanach tego przystojniaka, a nie on.
W końcu zrezygnowany Śmierć, spojrzał na blondynkę. Była trochę zdenerwowana. W sumie nie dziwię się jej, kto by był szczęśliwy ze spotkania z Śmiercią? Nawet ja nie cieszyłam się na nasze spotkania, pomimo tego, że no... przyjaźnimy się. Tak, właśnie. Chyba po tylu czasach mogę w końcu przyznać się do tego, że się przyjaźnimy. Niestety, ale z drugiej strony przyzwyczaiłam się już do jego bezczelności i arogancji. 
Na szczęście, długo nie musiała znosić jego obecności. Wyszedł oznajmiając, że ma jakieś sprawy do załatwienia i wróci po Scotta za dwa dni. 
Miałam dwa dni żeby nacieszyć się jego obecnością. Śmierć domyślił się chyba, dlatego też zostawił go. Jutro Scott miał urodziny. Wielki dzień dla niego, jak i dla mnie. Od dłuższego czasu przechowuję prezent dla niego, ale nie to było najważniejsze. Jutro miało się odbyć jego Wstąpienie. Piękna, a zarazem bolesna ceremonia. Wielki dzień dla każdego łowcy. Martwiłam się, że nie będę przy tym, ale muszę przyznać, że jestem wdzięczna Kosiarzowi. Pomimo tego, że teraz dzięki niemu na ramieniu chłopaka znajduję się wielki, czarny triskelion, byłam mu wdzięczna za pomoc. 
Nie siedziałam z nimi za długo. Pomimo tego, że dobrze nam się rozmawiało, a szczególnie miło było, że Scott zaprzyjaźnił się z Amandą... Chociaż to jak na nią patrzył, sugerowało by, że on... Nie! To głupie. Przecież dopiero co się poznali i już mieliby się w sobie zakochać? Przynajmniej Scott. Co do uczuć dziewczyny, nie byłabym taka pewna...
Ledwo weszłam do pokoju i usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi. Ezra stał w środku uśmiechając się do mnie. Nagle znajdował się tuż przy mnie, obejmując w pasie swoimi, jak zwykle ciepłymi, dłońmi. Jego usta od razu znalazły drogę do moich warg i staliśmy tak, namiętnie całując się.
 Podobało mi się to, jak byłaś o mnie zazdrosna.  wymruczał mi do ust.
 Nikt nie będzie podrywać mojego faceta.  odparłam. Czułam jak się uśmiecha przerywając pocałunek.
– Twojego. powtórzył z uśmiechem.  Jestem tylko twój i zawsze będę.  odchyliłam się lekko od niego, aby spojrzeć mu w oczy. Piękne niebieskie szafiry wpatrywały się we mnie z czułością. Chciałam aby już tak zawsze było. Powoli wszystko się układało. Miałam rodzinę. Nareszcie miałam kogoś na kim mi zależało i kogoś, kto interesował się mną. Ale na jak długo?
 Obiecujesz?  zapytałam. Bałam się odpowiedzi. Bałam się, że to wszystko było jednym wielkim snem, albo, że zaraz ktoś wyskoczy i krzyknie „ Żartowaliśmy”. Tak cholernie się bałam, że mogę go stracić.
 Obiecuję.  pocałował mnie w czoło.  Moja dusza i ciało należą do ciebie. Nie potrafiłbym żyć bez ciebie. Bez twojego dotyku, umierałbym każdego dnia po trochu, aż w końcu...  nie dokończył pod wpływem mojego pocałunku. Złapał mnie za uda i bez większego oporu podniósł. Automatycznie objęłam go nogami, krzyżując je na jego plecach. Ujęłam dłońmi jego twarz, a ten się uśmiechnął.
 Czas na moją nagrodę.  oznajmił.
Zmarszczyłam brwi. – Jaka nagroda? Przecież to ja wygrałam. Mam ci przypomnieć ile razy musiałeś mnie całować leżąc na ziemi?
 Z chęcią bym to powtórzył, ale ja wiem swoje. Nie mam ochoty teraz na uświadamianie ci, że to ja wygrałem, więc dojdziemy do tego po mojej nagrodzie.
Miał rację, nie do tego, że to on zwyciężył, ale że to nie najlepszy moment na rozmowy.





No i kolejny rozdział gotowy!
Następny rozdział planuję na 24 stycznia jeśli... pod tym postem znajdą się min. 10 komentarzy xd
Jestem wam bardzo wdzięczna za 1,500 odwiedzin! Ale chciałabym usłyszeć więcej waszych opinii na temat tego opowiadania.
Miłego czytania i komentowania : *


8 komentarzy:

  1. Heej :0 rozdarta między meczem ręcznej, a Twoim opowiadaniem, jak widać, wybrałam Twoje opowiadanie :) Przepraszam, że tak późno, pisałam, że postaram się zajrzeć jak najwcześniej, ale niestety miałam ogrom nauki -,- A tak właściwie to jestem pod ogromnym wrażeniem tego, że tak szybko dodajesz rozdziały. Ja przez ostatnie półtora tygodnia w ogóle nie tknęłam bloga, a ty dodajesz rozdziały niezwykle szybko. W której jesteś klasie, jeśli wolno mi spytać? :)
    haha sorry, że tak ni z tego ni z owego, ale nie mogę! Nie wyobrażam sobie Śmierci na kolanach Ezry!! hahaah loools *,*
    Uch przeczytałam!!! Masakrycznie długie te twoje rozdziały, a biorąc pod uwagę to, że czytałam 3 na raz to już w ogóle!!!! Nie mniej jednak widzę poprawę. Przecinki są chyba w odpowiednich momentach, gdzieś brakowało mi kropek, ale to szczegół.
    Jak już wspominałam pod 5(?) rozdziałem świetny ten twój świat. No wiesz, wilkołaki, demony, Śmierć i do tego doszły jeszcze Anioły i ci ludzie (?) - haha sorki, ale jakoś nie potrafię jeszcze ich odpowiednio nazwać - wszystko super wymyśliłaś!
    Kompletnie nie spodziewałam się tego, że Sam będzie z Ezrą!!! Taki szok przeżyłam, że magia!!! :) I dobrze, że Scott przeżył - muszę to podkreślić, bo to jakoś dla mnie dziwnie ważna postać. Nie wiem czemu mam takie wrażenie. No nic :) To tylko ja z moimi chorymi urojeniami :D
    Nie przedłużam :) idę się jarać tym, że Polacy wygrali!!
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością! Ach no oczywiście nie wspominałam pewnie, ale ten post mi się bardzo podobał, jak i poprzednie! Uważaj na błędy stylistyczne, nie mogę znaleźć teraz odpowiedniego przykładu! ;( Ale chodzi o to, żebyś pisała w odpowiedniej formie wyrazy.
    Pozdrawiam serdecznie!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie to ja zaczynam pisać zaraz po dodaniu nowego rozdziału. Muszę przelać swoje pomysły na papier xd W sumie nowy jest już 3 dni później gotowy, jeszcze tylko kilka drobnych poprawek ;) Scott jest bardzo ważną postacią, bo to on wyzwolił u Sam jakieś ludzkie emocje. W końcu zaczęła coś czuć, po swojej tragicznej miłości z przed lat i, gdyby on zginął, pewnie zatraciła by się w "bólu".
      A tak wgl to jestem w 1 liceum xd... Wiem, że jak na ten wiek powinnam lepiej pisać, no ale cóż, moje umiejętności nie są zbytnio rozwinięte, choć zauważyłam poprawę z każdym kolejnym rozdziałem.
      Cieszę się, że ci się podoba mój blog i mam nadzieję, że tak pozostanie :*

      Usuń
  2. Wow, wow, wow! Sam i Ezra są słodcy *___________* Boże... nie spodziewałam się, że Śmierć może być biseksualistą, hahaha :D Cieszę się, że Scott wrócił ♥ i że Sam uwolniła Amandę, wreszcie będzie miała spokój... tak mnie zastanawia, czy Ezra przypadkiem nie zapłodni Sam.. no chyba, że jakoś tam... no wiesz :D zabezpieczają się. Lol, o czym ja piszę. Zastanawia mnie uroczystość z okazji urodzin Scotta, zapomniałam jak się to nazywało :P Rozdział jest świetny, choć bałam się przez chwilę, wyczuwałam kłopoty w tych drzwiach. Pisz szybko kolejny!
    Przy okazji, u nas nowy.
    pozdrawiam :) xx
    http://escape-from-this-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie nie mam w planach żadnej ciąży xd Chociaż w przyszłości... kto wie? :D
      Ta uroczystość nazywa się Wstąpieniem. Nie jest to żadna huczna impreza, ale dla Łowców jest bardzo ważna. Wtedy dopiero powinni zacząć szkolenia itp.
      Kolejny rozdział jest już po części gotowy, jednak mam pewne kłopoty z opisaniem właśnie tej ceremonii xd Powinnam go skończyć do niedzieli, jednak nowy będzie dopiero w piątek.
      Liczę na dużo komentarzy :D Wtedy, może dodam go wcześniej... :*

      Usuń
  3. Przeczytałam rozdział z ogromną przyjemnością. Piszesz fajnie, lekko, blog wciąga. W końcu zdobyłam się na odwagę, by przeczytać wszystkie rozdziały i stwierdzam, że się podoba. Pomysł bardzo dobry, strasznie podoba mi się wygląd bloga. No, same plusy :D
    życzę weny i kolejnych tak samo dobrych notek, jak ta :)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudownie piszesz <3 Przestraszyłam się, że coś jej się stanie, jak była w zamku... Jednak wyszła z tego cała i to z... Amandą! Cieszę się, że ją uwolniłaś... Co do Ezry, to tak słodko się o nią martwi ^_^ Wydaje się być uczciwy i nie wydaje się, żeby ją chciał skrzywdzić :D Śmieszyło mnie to, że Sam była zazdrosna o śmierć :D Dobre to jest :D Mam nadzieję, że będziesz pisać i pisać i że Cię wena nie opuści aż do śmierci :D Poza tym, to zapraszam na mojego bloga.
    Smiertelnapasja.blogspot.com
    http://marzenia-sny-wiara.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Sam i Erza są genialni w tym opowiadaniu :D ten chłopak mi się podoba. Gratuluje weny i życzę powodzenia dalej :)
    http://always-be-where-you-are.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam charakter Sam, a Śmierć mnie rozwala. Jak na razie wszystkie rozdziały są wspaniałe.
    Idę czytać dalej.
    Pozdrawiam
    Mroczna

    OdpowiedzUsuń